Krzywię się gdy ten dziwny stwór mówi coś do nas. Jeszcze mi brakowało, żeby bardziej zatruł tutejsze powietrze...
Nie specjalnie mnie interesowała owa Elizabeth, kimkolwiek była... w tej chwili najważniejsze było przetrwać. Ruiny w których stoimy wydają się dość solidne, choć nie jest to miejsce, w którym mógłbym poczuć się swobodnie. -Mogę trzymać drugą wartę... my elfy nie śpimy, a jedynie wchodzimy w trans, rodzaj medytacji, a podczas niego jesteśmy mniej więcej świadomi otoczenia- bynajmniej nie chodziło mi o doinformowanie ich o elfich zdolnościach, chcę aby wiedzieli, że jeśli spróbują mnie okraść przez sen to gorzko tego pożałują.
Mój wzrok po chwili przeniósł się na kobietę. -Ależ oczywiście... tuzin zdeformowanych potworów mówi nam, aby za nimi nie iść to my jak na złość pójdziemy...- kpiąc patrzę kobiecie prosto w oczy -Jeśli chcesz to idź, droga wolna, ja jednak zaryzykuję i posłucham ostrzeżenia.- macham do niej ręką na do widzenia uśmiechając się złośliwie. |