Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2011, 13:36   #15
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Dialog napisany przez Ribesium, Leoncoeura, Merilla i Hellian

Ostrożność weterana miała jednak podstawy. Choć Andrei wydawało się, że uchyliłaby się przed siekierą w głębi duszy musiała przyznać że dobrze, że nie musiała tego próbować. Wybaczyła więc Polakowi bezceremonialne odsunięcie na bok, chociaż z drągiem w ręku, nadal wydawał jej się zabawny. Przezorności Rzewuskiego zawdzięczali również wykrycie drugiej pułapki. I odkrycie jedynej niezszabrowanej w tym domu rzeczy. Sztućców.

Cyganka w martwym mieście widziała swoiste piękno. Mury, drogi, trotuary, ciemne latarnie, zrujnowane płoty, ciche domy - puszcza cegły i kamienia. Miasto uwolnione, które miało im pokazać, czym są twory rąk ludzkich pozbawione człowieka. Miejsce zaczarowane. Oczekiwała jakiegoś olśnienia. Ale pusty dom okazał się śmietniskiem. W dodatku okradzionym. Przechodziły ją zimne dreszcze.

Kończyła obandażowywać sine żebra van Ouwerkeerka, kiedy Louise i Pułkownik zawołali ich na górę. Strych krył prawdziwe rewelacje.

Chwilę trwało nim do Cyganki dotarło co przedstawia znaleziony rysunek. Inicjujący ładunek wybuchowy umieszczony w naboju nie w spłonce, mający za zadanie wybuchnąć dopiero w ciele ofiary.
- To pismo profesora? –Cyganka zwróciła się do Angielki i Niderlandczyka pokazując na schemat wydawało się, że jej głos lekko przy tym drży.
Louise ostrożnie i z namaszczeniem wzięła do ręki podaną jej kartkę. Przełknęła ślinę, widać było, jak jej nozdrza poruszyły się niespokojnie. Nie musiała długo wertować ani rysunku ani pisma- znała je tak dobrze, z zapisywanej na wykładach tablicy, ze schematów, którymi dzielił się z nimi na lekcjach Doodley.
- Bez cienia wątpliwości - spojrzała niespokojnie na Niderlandczyka, chociaż czekała bardziej na reakcję niż potwierdzenie.
- Owszem - Willem kiwnął lekko głową. Na jego twarzy widoczne było zaskoczenie przedmiotem badań Doodleya - to jego charakter.
- Musiał opuścić to miejsce nagle. – Andrea zastanawiała się dalej- Dryling jest ciężki, ale chyba nie zostawiłby go... o tak sobie? Umie pan odczytać coś więcej pułkowniku? Ze śladów? – dla niej nic nie wskazywało żeby rozegrała się tu jakaś walka, może faktycznie profesor w poszukiwaniu potrzebnych mu materiałów ruszył tylko z podręczną bronią.
Rozłożyła na ziemi mapę.
- Jeśli szuka rtęci, to nie po domach. Ja bym poszła do dzielnicy fabrycznej. Myślicie, że konstruuje ten pocisk z konieczności? Czy już wcześniej pracował nad czymś takim?
- Niestety - Angielka rozłożyła bezradnie ręce. O ile znane jej były badania historyczno-polityczne profesora, o tyle fakt, że mógłby pracować nad bronią, i to takiego kalibru, był dla niej samej sporym zaskoczeniem.
Cyganka niespokojnie kręciła się w miejscu. Ponownie obrysowywała czerwienią usta. Coś nie dawało jej spokoju, ale minęła dłuższa chwila nim uświadomiła sobie, o co chodzi.
- Bogowie zwrócili na nas uwagę. Za łatwo znaleźliśmy to miejsce.
- Co masz na myśli? - Louise zaczęła uważnie rozglądać się wokół, zachowując jeszcze spokój. Jak mawiał profesor - “na nerwy jest zawsze czas”.
- Nie wiem jeszcze. –Andrea chyba się zawstydziła – Przepraszam. To przez to, że nie ufam nieoczekiwanym podarunkom losu. Wiesz. My wierzymy, że dostajemy tylko to na co zasłużyliśmy. Gdybyśmy odkryli to schronienie po kilku dniach poszukiwań, pewnie czułabym się lepiej – roześmiała się w końcu – Właściwie to naprawdę głupie. Pułkowniku? - Andrea nagle zmieniła temat - Czy cokolwiek wskazuje ... czy możliwie... że ktoś tu mieszkał z profesorem?
W końcu zadała to najważniejsze dla siebie pytanie.

Rzewuski w tym czasie obchodził całe pomieszczenie, przeglądając sprzęty i meble należące do poprzedniego lokatora. Wszystko było pokryte warstwą kurzu, a jedzenie już było nadpsute. Na pierwszy rzut oka, profesor mieszkał tu sam, wskazywało na to jedno posłanie i brak przedmiotów codziennego użytku, które mogły by być własnością innych mieszkańców. Drgnął, kiedy usłyszał pytanie Andrei.
- Myślę, że profesor mieszkał tu sam. Nie ma śladów, które wskazywałby inaczej, więc tę hipotezę musimy przyjąć. Nie sądzę też, by ktoś zaatakował go w tym miejscu, nie ma śladów walki, połamanych mebli, dziur po kulach czy krwi. Bardziej wygląda mi to na to, że profesor został pojmany bądź zabity, podczas krótkiej wyprawy. Nie zabrał ze sobą broni długiej - wskazał na dryling - więc nie wybierał się na jakąś poważniejszą eskapadę.
- Z drugiej strony dziwne, że nie wziął broni wiedząc o tych bestiach kręcących się po ulicach - wtrącił Willem i wzdrygnął się na wspomnienie psów sprzed rezydencji.
- Pozostaje pytanie, kto tu jest prócz profesora, w końcu przed kimś się bronił zastawiając pułapki, na podwórzu, o których działaniu niemile przekonał się Willem. - Polak ciągnął swój wywód - Ta amunicja, którą tu opisuje, jest bardzo niszczycielska, nie odważyłbym się jej użyć przeciw zwierzętom, a co dopiero przeciw ludziom. Chyba, że nieprzyjaciele profesora są potężniejsi niż nam się wydaje?
- Kto wie, nie wiadomo co kryje Interior. - Ouwerkeerk skierował wzrok za okno w zamyśleniu skubiąc bródkę. - Zmierzcha już, a chodzić po nocy po tym zapomnianym przez Boga mieście nie byłoby dobrym pomysłem. Ten strych to najbezpieczniejsze miejsce, jakie dziś widziałem. Proponuję odpocząć i rano ruszyć dalej. Zgadzam się z tym, że Doodley materiałów do swojego “wynalazku” szukał zapewne w tutejszych fabrykach - uśmiechnął się do cyganki. - Zawsze to jakiś punkt zaczepienia.
Blondwłosa dziewczyna pokiwała energicznie głową. Potem ponownie pochyliła się nad szkicem. W zamyśleniu przygryzała wargi. W końcu podniosła głowę, wyraźnie niezadowolona.
- Prawie nic cie rozumiem z tego rysunku –przyznała – 44 to milimetry? A 5775? 1, 05? Kula o wadze 500 granów to nie taki wielki kaliber. To są w ogóle dwa pociski, czy narysowane przekształcenia jednego?
Machnęła ręką.
- Schematy to męska rzecz. Za głupia na to jestem. Idę spać na dół. Żeby żaden pies nie podprowadził mi w nocy motocykla.

Zeszła pospiesznie nim komuś przyszło do głowy wyznaczyć nocne warty.

***

Okiennice w całym domu były w dobrym stanie. Sprawdziła tylko czy są pozamykane. Potem z powrotem zastawiła pułapki. Na klamce i przy drzwiach dodatkowo ustawiła kilka mających przy otwieraniu narobić rumoru desek. Chwila samotności potrzebna jej była, żeby mogła spokojnie pomyśleć. Droga do Melchiora na razie z pewnością prowadziła przez profesora. To że Rzewuski nie znalazł żadnych dodatkowych śladów nie znaczy przecież jeszcze niczego . Poza tym mogli rozdzielić się wcześniej. A schemat. Z tego czego się dowiedziała schemat bardzie j pasował do jej brata niż do Doodleya. Tego będzie się trzymać. Ma ślad. Melchior na pewno żyje.

Zasypiała wtulona w kąt między pojazdem a ścianą. Chłód nocy jeszcze nie dawał jej się we znaki, wilgoć przybierająca w ciemnym domu postać mgły wydawała się otulać dziewczynę do snu.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 14-02-2011 o 16:31.
Hellian jest offline