Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2011, 17:19   #20
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Opuściwszy świątynię kapłan skierował swe kroki w stronę karczmy, w której to zatrzymał się po przybyciu do Wrót. „Złotowłosa panna” znajdowała się spory kawałek od budynku świątyni, więc miał czas porozmyślać nad czekających ich zadaniem, a zarazem zastanowić się na co poświęcić czas przez resztę dnia. Teoretycznie mógłby poszukać świątyni własnego bóstwa w tym mieście. Mordimer nie wątpił, że Pani Szczęścia ma w tak ważnej metropolii swój przybytek, ale jakoś nie chciało mu się wdawać w dysputy z tutejszym klerem. Poza tym odwiedził już przybytek rano i nie odczuwał potrzeby by znowu tam zawitać.

(…)

Raźnym krokiem, wciąż niezdecydowany co z sobą począć kapłan, dotarł w końcu do drzwi „Złotowłosej” i przekroczywszy próg zastał obraz kompletnego pobojowiska na stołach. Najwyraźniej zabawa i uczta jaka tu trwała, gdy kapłan opuszczał to miejsce, przerodziła się w prawdziwą bibę i teraz karczmarz miał pełne ręce roboty pragnąc uprzątnąć bałagan ze stołów, a tym spod nich także wszak wypadało się zająć. Jednak, gdy zobaczył Mordimera przerwał na chwilę sprzątanie i oznajmił mu, że ktoś go szukał podczas jego nieobecności. Kapłana zaskoczył to stwierdzenie, bowiem nie miał w mieście żadnych znajomych. Trzeba było wypytać gospodarza o szczegóły.

- Ktoś o mnie pytał? - zapytał ze zdziwieniem karczmarza. - A powiedział może czego chciał, przedstawił się?
- Przedstawił to może i nie, albo i ja nie pamięta - powiedział brzuchaty karczmarz i drapiąc się po zaroście, najwyraźniej rozmyślał, a czynność owa miała to ułatwić - To była kobieta, taka wysoka, ładna, wyglądała na kapłankę, albo czarodziejkę.
- Młoda, stara? Powiedziała, gdzie ją mogę znaleźć? - indagował dalej.
- A młoda, bardzo. Tylko no tak dosyć dziwnie to wyglądała. Wlazła tu, przywitała się jakby ze szlachty była a ja jej równy, zapytała o ciebie i panie i wyszła, pytałem czy coś przekazać, ale jakoś nie zwróciła uwagi.
- Miała może na ubraniu jakiś znak, zauważyłeś może krąg siedmiu gwiazd z czerwoną mgłą wypływającą po środku?- kapłanowi przemknęło przez myśl, że to może ktoś od Mystry go poszukiwał.
- Emm, em. No był symbol, ale jakiś taki inny. Nie wiem jak opisać, a rysować całkiem nie umiem. Ale nie wyglądał jakoś zbyt... przyjemnie. O wiem! Ona to ukrywała chyba bo to było na wewnętrznej stronie płaszcza, ale ja żem zauważył. Taka czaszka o wokół niej krople jakieś. Nie wiem o co chodzi, ale takie żem widział rzeczy panie. - Powiedział i podszedł do baru, najwyraźniej szykował się do sprzedania trunków.

I tyle by było z przydatnych informacji. Karczmarz jedynie potrafił stwierdzić, że poszukiwała go ładna, młoda kobieta z dziwnym znakiem. Mordimer nie słyszał nigdy o kimś kto nosiłby się z takim symbolem. Cała ta sytuacja była dosyć dziwna, jednak póki co nie mogąc uzyskać więcej informacji o kobiecie, kapłanowi pozostało jedynie przygotować się do wyprawy. W tym celu zamówił sobie dobry, suty posiłek, bo wszak później na szlaku będzie o taki ciężko. Po skończonej małej uczcie, wciąż nie mając pojęcia co ze sobą zrobić, dosiadł się do małej gry w kości, którą toczyli goszczący przejazdem bard, jakiś młody szlachcic i starszy osobnik, który zapewne był najemnikiem lub ochroniarzem w karawanach. Z początku kapłanowi nie szło najlepiej jednak się tym nie przejmował. Jeszcze w Vast zauważył, że przyłączając się do jakiejkolwiek gry nigdy nie zakończy jej stratny. Nawet jeśli Tymora akurat nie uznała za stosowne pomóc mu wygrać, to zawsze otrzymywał dawkę szczęścia wystarczającą by wyjść na przysłowiowe zero. Po dwóch czy trzech przyjemnych godzinach i paru butelkach wina później kapłan udał się na piętro do swojego pokoju by w spokoju się wyspać i stawić się rano na wyprawę.

(…)

Obudziwszy się skoro świt, Mordimer stwierdził, że ma dość czasu na kąpiel i porządne śniadanie. Jednak jeszcze zanim kazał sobie to wszystko przygotować, sięgnął do sakwy po najważniejszą, a zarazem najcenniejszą rzecz jaką miał przy sobie, swój święty symbol. Wykonana ze złota o wiele większa od zwykłych moneta z obliczem Tymory była jego skarbem. Kapłan zagłębił się w codziennej porannej modlitwie prosząc swoją Panią o niezbędne czary i przychylność podczas zbliżającej się wyprawy. Dopiero po tym rytuale przystąpił do pozostałych porannych czynności, by wreszcie wyruszyć na miejsce umówionego spotkania.

(...)

Tym razem założywszy już na siebie zbroję, a za pas zatknąwszy buzdygan, przerzuciwszy tarczę za plecy Mordimer prezentował się o wiele bardziej dostojnie i godnie. Dotarłszy do świątyni z uśmiechem powitał swoich przyszłych towarzyszy, przedstawiając się ogółowi i życząc im szczęścia podczas wyprawy.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline