Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2011, 18:26   #210
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Fundacja Biały Kruków decydowała o popełnieniu zbrodni w imię wyższej sprawy. Przynajmniej tak mógłby powiedzieć ktoś, chcący uchodzić za obiektywnego. Tylko, że obiektywizm dawno wyszedł z sali obrad nie mogący znieść emocji, poświęcenia, knucia, trudnych decyzji i osobistego zaangażowania. Diakon przed głosowaniem rady fundacji postanowił udzieić głosu [b[]Adamowi[/b]. Wilkołak prostował się, ogarnął wzrokiem obcych mu ludzi. Zaczął mówć słabo lecz wraz z kolejnymi słowami głos nabierać pewności i chyżości.

- Przed przybyciem tutaj miałem cudotwórców za pasterzy stada. Za ludzi poszukujących czegoś więcej, za ludzi kroczących środkiem, złotym środkiem. Oddanym ogółowi. Naolid ponad wszystko służyli. Różnie, prowadząc, pomagając, wskazując. Równowaga, pokój... – Wzrok skierował na DiakonaTutaj widzę najstarsze zbrodnie ludzkości w nowych szatach. Pójdę z wami na jezioro, nie zdradzę tego, ale...

Cisza. Adam nic nie powiedział, przez chwilę jakby się wystraszył, pobladł. Spojrzał na Ravnę z zapytaniem, potem na Diakona. Szepnął jej do ucha.

- Chciałem powiedzieć, że zabiję kto gło... Dobrze, że nie palnąłem takiej bzdury. Jakby ktoś mnie powstrzymał. Czyjaś dłoń zagięła mi język, słowa uwięzły mi w gardle.

Przez chwilę trwała cisza przed głosowaniem rady. Jeszcze trzy osoby miały zagłosować. Wszyscy na sali rozważali w myślach scenariusz. Do tej pory pięć osób opowiedziało się za rzezią, cztery przeciwko. Jon patrzał nań wszystkich z jakimś wyrzutem, kątem oka spoglądając na ekran monitora, kątem na nich. Czasem jakby z obrzydzeniem, czasem z goryczą. Jakby się zawiódł. Nawet nie miał siły mówić, tylko brnął ze złością, iż nie – nie zgadza się. Mistrz Rasputin zakasłał. Pokręcił przecząco głową.

- Nawet pomimo ewentualnego wzmocnia jeziora, dalibyśmy mu radę, czyniąc dwa zamierzenia w jednym. Lecz pomimo tego jestem przeciwny. Czemu? Po wszystkim, kiedy jako zwycięscy byśmy wrócili, mógłbym do was powiedzieć: Nie ich zabiliście, a siebie. Nie chce tego. Przeciw.

Oblicze Diakona ciemniało. Raczej oczywistym wydawało się, że on będzie za – nastąpi remis. Stary hermetyk podrapał się po karku z trudem unosząc rękę. Ogarnął zebranych wzrokiem. Myślał, jeszcze głosu nie zabierał. Najpierw z pewnym zmieszaniem, którego nie ukryła nawet hermetycka kontrola emocji przyglądał się Gustawowi Kowalczykowi, Grigorija i Wiktorię utwierdził w decyzji wyrazem twarzy. Jon stukał w klawiaturę mącąc ciszę, Czarny dłubał w paznokciach.

- Oczywistym jest, że jestem za wykorzystaniem w pełni możliwości sojuszniczych z wilkołakami. – Rzek zgrabnym eufemizmem na którego dźwięk Abraham#17 skrzywił się do ekranu laptopa. - Zostaliśmy w martwym punkcie, statut fundacji nie reguluje tego typu przypadków, nie będę wnikał z powodu czyich nacisków... Jednak bezsprzeczne jest to, że przewodniczący rady jest w pełni kompetentny do zaradzenia impasowi. Dobrze wiemy, że jeden z uprawionych członków rady pozostaje w stanie uniemożliwiającym mu zagłosowanie. Jako przyjaciel Mistrza Roberta oraz przewodniczący rady uważam, że mam moralne i formalne prawo ogłosić jego decyzje na bazie własnego domysłu .

Na twarzy Ravny musiało pojawić się coś tak dziwnego, że Grigorij ocknalsię z zamyślenia pytając czy wszystko dobrze/ Colin słyszał teraz... Krakanie. Nie kruków z drzewa, lecz innych. Krakanie umierającego, ryk o pomoc. Potem ryk ustał. Poufały amerykanki wtulił się we właścicielkę, avatar Nany milczał. Isamu szukał czegoś po kieszeni. Przed ogłoszeniem spodziewanej decyzji, wzorzec Diakona zaskrzył iskrami Vis. Amy poczuła się... Nie, nie słabo. Pewniej.

- Oznacza to, iż głos Mistrza Roberta pada za opcją przeciwną atakowi na technokracje tą metodą podług mojej znajomości jego. Ku mojemu smutku, wniosek zostaje odrzucony.

Niektórzy cicho westchnęli. Prawdę mówiąc każdy mógł westchnąć w duchu gdyż była to rzecz którą mało kto pragnąłby rozważać. Rzeź. Na słowa Wirtualnego Adepta, iż wilkołaki są już pod dziedziną, Diakon wyszedł z sali na ich spotkanie. O dziwo nie wybuchły dyskusje lecz też nie nastało wielkie westchniecie ulgi.
Mistrz Aureliusz wprowadził na salę Akina w mundurze dzierżącego telefon którym nawigował go Jon, z boku zdradzieckiego wilkołaka stał Vovk prawie identycznie jak poprzednio... On pierwszy dostrzegł Adama i spojrzał nań ze wzgarda przemierzaną litrami współczucia. Na czele tej dwójki, trzy kroki przed nimi prężył się Crin, dumny, władczy, wolny, pewny i jakby niedotykalny. Jego barki zdobiło niedźwiedzie futro, miecza nigdzie nie było. Ostatnie płatki śniegu topniały na nagiej piersi mężczyzny. Wydawało się, ze temu nigdy nie jest zimno. Diakon zasiadł na miejscu przewodniczącego rady tak, że Crina miał przed sob, gdyż wiolki siedziały po drugiej stronie stołu, Akin z lewej z jakimś takim uśmieszkiem na twarzy i Vovk... Zatroskany? Jon stwierdził, iż to on ich prowadził skorzystają z okazji, przedstawił imiona wszystkich. Colin odniósł wrażenie, że on celowo ubiegł hermetyków aby ci nie wprowadzili w życie swych przydługich formuł. Isamu zawiercił się nerwowo na krześle, Wiktoria nie patrzyła na wilki... Amy i Nane naszła podobna ochota – nie zaglądać w tamtą stronę i jak najszybciej uciec. Jak płomyk iskra zakrzesana na dnie duszy.
Milczeli. Ravna wyczuła znowu myśli śmigające nad stołem. Podczas tego milczenia Akin krzywił się coraz bardziej, jakby tą drogą [b[Diakon[/b] poinformował go i być może zmusił do respektowania zmiany planów. Cisza. Jeden kruk w kronie drzewa zaszumiał liśćmi, wychylając na chwilę biały łeb. Pierwszy odezwał sięCrin.

- Chcecie naszej pomocy w tej sprawie, a jednocześnie obrażacie nas? Aby chociaż zdrajca nie pozostawał na widoku... Ale wszystkie winny zostawiłem za taflą waszego lustra. Pragniecie naszej pomocy. Dobrze... Od stu, do dwustu wilkołaków może się pojawić? Lecz wy możecie się poszczycić?

Akin siedział naburmuszony mordując wzrokiem Aureliusza. Sam Diakon podjął wątek.

[i]- Odrzuć na bok swe poczucie wyższości. Tylu ilu nas tutaj jest, tylu się zjawi. Lecz uprzednio pragnąłbym jednego. Chcę, abyśmy wzajemnie gwarantowali swe przeżycie. Ja będę gwarantował waszą trójkę, a w zamian za to, Ty Crinie honorem poświadczysz za trzech wybranych przeze mnie moich ludzi. Ravnę, Jona oraz Grigorija. Będzie to nasze zaufanie. Inaczej możecie wracać./i]

Wilkołaka jakby ktoś strzelił po twarzy, Vovk zareagował podobnie. Akin skrzywi łsię kwaśno, szukając czegoś po kieszeniach munduru.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline