Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2011, 20:20   #11
bartzo
 
bartzo's Avatar
 
Reputacja: 1 bartzo nie jest za bardzo znany
Częste modlitwy sprawiały, że przez cały dzień miał ochotę położyć się, choćby na podłodze, byle zasnąć, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Jeśli nie liczyć owych modlitw to szkolenie było dość przyjemne... do tej chwili. Żołądek podchodził mu do gardła, gdy patrzył na tortury. Mdłości nie chciały go opuścić. I ten strach, strach oraz przerażenie na myśl, że każdy: on, jakiś chłop, szlachcic, czy zapewne nawet dziecko mogło być na miejscu torturowanego mężczyzny. Wątpił, czy wytrzyma ten widok. Postanowił uciec do swojej przeszłości, schronić się we wspomnieniach.

***

Był już późny wieczór. Siedzieli pośrodku małej polany przy kilku ogniskach. Około dwóch tuzinów ludzi. Piątka grała w karty, troje na instrumentach, a reszta bawiła się w najlepsze. Hazard, taniec, muzyka i śpiew. Tylko to było dla nich ważne po kolejnym udanym rabunku. Varian pierwszy raz od rozpoczęcia gry miał szczęście i wygrał. Musiało minąć sześć kwadransów, żeby tak się stało. Po tak długim okresie bezustannego przegrywania modlił się do Ranalda, aby spojrzał na niego łaskawie. Gdy tak się stało, niemal podskoczył z radości...

***

Nagle ze wspomnień wyrwał go krzyk kobiety. Nie był pewien kiedy została wprowadzona do sali, ale musiało to być niedawno, ponieważ nie wyglądała na torturowaną. Siedział cicho, nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się, że nie zwracał uwagi podczas nauk. Jeśli można to było nazwać naukami.
-Ja powiem! Ja wszystko powiem, tylko nic mi nie rób – jak na komendę zatrzymałeś się.
- W końcu, czyli jednak można po dobroci, mów zatem wiedźmo, dziwko Tzeentcha, mów co wiesz! W tej chwili!
-Ja… ja… ja powiem od początku powiem wszystko- Jej głos załamywał się.- Tańczyłam przy świetle księżyca, była wtedy naga… To znaczy, mogłoby to tak wyglądać ale to szlachcic Alderbert Zweichanter mnie pohańbił! Wykorzystał brutalnie wbrew mej woli, to nie był taniec, to… ja wtedy błagałam Ulryka, błagałam Sigmara, błagałam Shallye o to bym dziecka nie wydała, błagałam, aby ukarali go i akt przemocy na mnie i pohańbienia zawrócili, ja nie wiem nic o czarach, nigdy nie zamieniłam niczego w żaby, ani krów ani nikogo! Ja nie jestem wiedźmą, jestem kobietą pohańbioną, który teraz mnie zechce? Jestem jak zwykła ladacznica z ulicy.


***

Gdy wyszedł, wszyscy byli już na miejscu. "Chyba nie czekali na mnie długo..." Podszedł do drużyny, chwycił kapelusz i ukłonił się elegancko.
- Nazywam się Varian Wrynn. Miło mi szanownych panów poznać.
 
bartzo jest offline