Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2011, 20:20   #11
 
bartzo's Avatar
 
Reputacja: 1 bartzo nie jest za bardzo znany
Częste modlitwy sprawiały, że przez cały dzień miał ochotę położyć się, choćby na podłodze, byle zasnąć, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Jeśli nie liczyć owych modlitw to szkolenie było dość przyjemne... do tej chwili. Żołądek podchodził mu do gardła, gdy patrzył na tortury. Mdłości nie chciały go opuścić. I ten strach, strach oraz przerażenie na myśl, że każdy: on, jakiś chłop, szlachcic, czy zapewne nawet dziecko mogło być na miejscu torturowanego mężczyzny. Wątpił, czy wytrzyma ten widok. Postanowił uciec do swojej przeszłości, schronić się we wspomnieniach.

***

Był już późny wieczór. Siedzieli pośrodku małej polany przy kilku ogniskach. Około dwóch tuzinów ludzi. Piątka grała w karty, troje na instrumentach, a reszta bawiła się w najlepsze. Hazard, taniec, muzyka i śpiew. Tylko to było dla nich ważne po kolejnym udanym rabunku. Varian pierwszy raz od rozpoczęcia gry miał szczęście i wygrał. Musiało minąć sześć kwadransów, żeby tak się stało. Po tak długim okresie bezustannego przegrywania modlił się do Ranalda, aby spojrzał na niego łaskawie. Gdy tak się stało, niemal podskoczył z radości...

***

Nagle ze wspomnień wyrwał go krzyk kobiety. Nie był pewien kiedy została wprowadzona do sali, ale musiało to być niedawno, ponieważ nie wyglądała na torturowaną. Siedział cicho, nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się, że nie zwracał uwagi podczas nauk. Jeśli można to było nazwać naukami.
-Ja powiem! Ja wszystko powiem, tylko nic mi nie rób – jak na komendę zatrzymałeś się.
- W końcu, czyli jednak można po dobroci, mów zatem wiedźmo, dziwko Tzeentcha, mów co wiesz! W tej chwili!
-Ja… ja… ja powiem od początku powiem wszystko- Jej głos załamywał się.- Tańczyłam przy świetle księżyca, była wtedy naga… To znaczy, mogłoby to tak wyglądać ale to szlachcic Alderbert Zweichanter mnie pohańbił! Wykorzystał brutalnie wbrew mej woli, to nie był taniec, to… ja wtedy błagałam Ulryka, błagałam Sigmara, błagałam Shallye o to bym dziecka nie wydała, błagałam, aby ukarali go i akt przemocy na mnie i pohańbienia zawrócili, ja nie wiem nic o czarach, nigdy nie zamieniłam niczego w żaby, ani krów ani nikogo! Ja nie jestem wiedźmą, jestem kobietą pohańbioną, który teraz mnie zechce? Jestem jak zwykła ladacznica z ulicy.


***

Gdy wyszedł, wszyscy byli już na miejscu. "Chyba nie czekali na mnie długo..." Podszedł do drużyny, chwycił kapelusz i ukłonił się elegancko.
- Nazywam się Varian Wrynn. Miło mi szanownych panów poznać.
 
bartzo jest offline  
Stary 15-02-2011, 12:29   #12
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Wsiedliście wszyscy do wozu pogrążeni w swoich myślach. Według planu mieliście dotrzeć do Altodrofu, uczynić niezbędne zakupy i wyruszyć w drogę po południu. Jechaliście drogą nie niepokojeni przez nikogo. W mieście na wasz widok przechodni jakby milkli, omijali was niczym trędowatych, choć żaden nie śmiał posłać choćby cień krzywego spojrzenia.

Kilka dni później dotarliście do wioski, obkupieni w różne rzeczy wam niezbędne. Pojechaliście do lokalnego garnizonu, oddalonego od samej wioski o kilka minut marszu szybkim krokiem – tam mieliście kwaterunek na czas misji i wszystko co będzie wam niezbędne do jej wykonania. Tak zostało wam powiedziane. Tam też znajdowali się więźniowie. Gdy przybyliście zostaliście powitani ze strachem ale i szacunkiem. Kapitan Waldemar zakwaterował was w pomieszczeniu, wszystkich razem.
-[i] Witam was, o czcigodni obrońcy przed herezją i chaosem. Witam was i pragnę zapewnić wam wszystko cokolwiek będzie wam potrzebne do wykonania waszego zadania. Więźniowie są w lochach, a i mamy jakąś przesyłkę do Pana Borisa, który to miał podróżować tutaj z wami.[/]i- spojrzał się na was i z pewnym zaskoczeniem Boris podniósł rękę niczym uczeń zgłaszający się nieśmiało do odpowiedzi:
-To ja – rzekł krótko. Paczka powędrowała do jego rąk i nie była duża. Można by rzec, że była wyjątkowo mała.
- Jeżeli taka wola inkwizycji mamy tutaj przewodnika, która opowie i oprowadzi po okolicy. Chciałbym zapytać się jednak, kto dowodzi wami i waszą misją. Oczywiście nie jest to moje wścibstwo ale w razie gdybym miał podać cokolwiek do raportu, cokolwiek przekazywać to wedle naszych poleceń mam osobą dowodzącym. – odpowiedział to służalczym tonem. Poznać było można, iż jest fanem sądów wojskowych i inkwizycji. Byleby to nie jego sprawa tyczyła.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 15-02-2011, 17:58   #13
 
Isengrim Faoiltiarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Isengrim Faoiltiarna nie jest za bardzo znany
Podróż przebiegła spokojnie, była wręcz nudna. Isengrim zdziwił się nieco na widok wozu - myślał, a może nawet liczył trochę na to, że pojadą konno. Nie uśmiechało mu się siedzenie przez trzy dni i kolebanie się w rytm kół wpadających w dziury w drogach. Z nudów siedział więc w kącie, pomału pomniejszając swoje zapasy tytoniu i kupionej na drogę wódki. Zapasy z resztą skończyły się dużo szybciej, niż planował i sobie życzył. W czasie podróży słuchał też rozmów towarzyszy podróży, starając się zapamiętać co ważniejsze o nich informacje. Sam na pytania odpowiadał krótkimi zdaniami, nie zwierzając się ze swoich przeżyć.

***

Niecierpliwym ruchem ręki przerwał gadaninę żołnierza.
- Wszystkie sprawy załatwiasz ze mną bądź z nim - ruchem głowy wskazał Siegfrieda. - Na wycieczkę z przewodnikiem wybiorę się później, na razie chcemy się zakwaterować i odpocząć po podróży. Wieczorem chciałbym też zobaczyć więźniów. Teraz wybaczcie, chciałbym porozmawiać ze swoimi towarzyszami - poczekał, aż straż wyjdzie, po czym odwrócił się do grupy. - Dobra, posłuchajcie. Macie wolne do końca dnia, żeby odpocząć po podróży. Mamy zbadać sprawę dokładnie, a to znaczy, że nie musimy się spieszyć. Wasze zadania na jutro wyglądają tak - Elyn i Gabriel, pójdziecie do wioski incognito. Nie zadawajcie zbyt wielu pytań, nie wyróżniajcie się, po prostu starajcie się posłuchać, co ludzie mówią o oskarżonych. Na razie nie wspominajcie nic o Inkwizycji, nie chcemy zrażać do siebie mieszkańców. Boris i Varian, przygotujecie z pomocą straży jedną celę na salę tortur. Na razie nie pokazujcie się w wiosce, jeśli będziecie czegoś potrzebować od kowala albo innego rzemieślnika, wyślijcie kogoś z garnizonu. A jeśli ten ktoś, a z resztą którykolwiek z żołdaków stacjonujących tutaj wygada się o naszej obecności, pierwszy znajdzie się na naszym stole. Porozmawiam jeszcze w tej sprawie z kapitanem, ale wy też dla pewności uprzedzajcie strażników. Ich robota nie wymaga zbyt dużej wyobraźni i żywotności umysłu, więc trzeba im to mocno wbić do łbów. Ja i Siegfried najpierw zobaczymy, co ciekawego ma do pokazania przewodnik, a później odwiedzimy sołtysa i zadamy mu kilka pytań odnośnie oskarżonych. Póki co zadbajcie, żeby przyznali wszystkim jakieś ludzkie kwatery, a nie chlew, i podali jakąś strawę. Jakieś pytania?
Jeśli ktoś ma ochotę na rozmowę, zapraszam do doca
 
__________________
"BEG FOR MERCY! Not that it will help you..."
Hoist the banner high! For Commoragh!!!

Ostatnio edytowane przez Isengrim Faoiltiarna : 15-02-2011 o 18:01.
Isengrim Faoiltiarna jest offline  
Stary 16-02-2011, 10:55   #14
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Na altdorfskim targu Hörbinger zaopatrzył się w podstawowy ekwipunek podróżny, który mógł mu się naprawdę przydać, taki jak plecak, koc, bukłak na wodę, krzesiwo i hubka oraz inne, podobne przedmioty. Pamiętając wcześniejszą przygodę ze zwierzoludźmi zakupił również dla własnej ochrony tasak, jednosieczną broń o szerokiej głowni, przypominającą miecz. Teraz siedział na przydzielonym wozie, ciesząc się z końca podróży. Od siedzenia wszystko go bolało i chciał wreszcie rozprostować nogi. Poza tym przez te parę dni mu się naprawdę nudziło, bo poza patrzeniem na drzewa nie było nic, czym mógłby się zająć, a z nikim też za bardzo nie rozmawiał.

Tak więc przyjazd do wioski powitał z ulgą, choć zadanie, jakie się przed nimi rysowało, wcale nie wydawało się przyjemne. Wraz ze wszystkimi skierował się do garnizonu i wysłuchał mowy kapitana. „Co za debil”, pomyślał sobie Gabriel. Ale to nawet dobrze, takimi łatwo kierować i można z tego potem skorzystać.

Mniej pocieszny był ich dowódca, Faoiltiarna. Gabriel nie lubił przyjmować rozkazów i z niechęcią słuchał poleceń inkwizytora.
– Wasze zadania na jutro wyglądają tak – Elyn i Gabriel, pójdziecie do wioski incognito. Nie zadawajcie zbyt wielu pytań, nie wyróżniajcie się, po prostu starajcie się posłuchać, co ludzie mówią o oskarżonych. Na razie nie wspominajcie nic o Inkwizycji, nie chcemy zrażać do siebie mieszkańców.
– Och… A powinniśmy zakładać nasze kapelusze czy lepiej nie? – odparł Hörbinger ironicznie, kierując się do wyjścia. – Może wymyślimy jakieś kłamstwo tłumaczące, co tu robimy? Na przykład… jesteśmy amatorami badającymi kulty Chaosu.

Gabriel wyszedł, szukając kapitana z poleceniem przygotowania kąpieli. Czuł się strasznie brudny i zmęczony.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 16-02-2011, 11:37   #15
 
Isengrim Faoiltiarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Isengrim Faoiltiarna nie jest za bardzo znany
Przesunął ręką po twarzy, po czym spojrzał na Gabriela.
- Zmiana planów. Do wioski pójdzie Boris, bo obywatel Horbringer najwyraźniej jest zbyt tępy, żeby zrozumieć co znaczy incognito. Jeszcze raz, na wypadek gdyby wasze możliwości umysłowe były tak samo ograniczone jak jego. Macie się nie wychylać, nie zadawać pytań, tylko zamówić sobie jedno piwo w wioskowej karczmie i słuchać, o czym ludzie gadają. Nie wspominać nic o Chaosie, Inkwizycji, Czarnych Płaszczach i jakimkolwiek innym podejrzanym temacie, najlepiej w ogóle się nie odzywajcie. Mam was uczyć, jak się plotki zbiera? A skoro oprócz płaszcza i kapelusza macie ubrania podróżne, to za podróżnych będziecie się podawać. Skąd i dokąd - wymyślcie sami. Trochę inwencji twórczej. Ty - wskazał na Gabriela, który zbierał się do wyjścia. - będziesz siedział przy celi więźniów i pilnował, żeby byli w dobrym stanie. Nakarmieni i w pełni sił. Nie chcę, żeby zmarli w czasie tortur. Z nimi możesz gadać do woli o kultach Chaosu i ćwiczyć cięte riposty.
 
__________________
"BEG FOR MERCY! Not that it will help you..."
Hoist the banner high! For Commoragh!!!

Ostatnio edytowane przez Isengrim Faoiltiarna : 16-02-2011 o 12:00.
Isengrim Faoiltiarna jest offline  
Stary 16-02-2011, 12:02   #16
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Hörbingera zdenerwowały słowa inkwizytora i przez moment chciał odwrócić się i powiedzieć mu, że jego plan nie ma sensu – znajdują się w małej wiosce, w której prawdopodobnie wszyscy się znają, a plotki rozchodzą się błyskawicznie; niedawno pojmano dwóch mieszkańców, a teraz do garnizonu, w którym są przetrzymywani, przyjeżdża wóz z jakimiś ludźmi. I oni, wychodząc właśnie z tego garnizonu, mieli by się podawać za podróżnych? Ciekawe, ilu podróżnych w ogóle odwiedza takie miejsca.

To, że dowódca nie załapał ironii, gdy Gabriel spytał się, czy mają zakładać kapelusze albo tworzyć opowieści – a przecież w ich sytuacji to by po prostu nie miało znaczenia – tylko utwierdzało go w przekonaniu, że to jakiś zadufany w sobie, sadystyczny – idiota. Zdawał sobie jednak sprawę, że jakakolwiek odpowiedź doprowadziłaby tylko do kłótni, a takie spory były niewskazane z wielu powodów. Choćby dlatego, że jego nowy przydział bardziej mu pasował – ale nie chciał też się wychylać, żeby nie zawęzić sobie potem pola działania…
 
Yzurmir jest offline  
Stary 16-02-2011, 13:56   #17
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Siegfried przez całą drogę milczał. Obserwował tylko „swoich towarzyszy”. Nie interesowało go to kim byli, czym się kiedyś zajmowali, gdyż to nie miało teraz już żadnego znaczenia. Jechali z misją i od tej chwili liczyła się ich wiara, zdolność postrzegania i dostrzegania prawdy oraz żar serc. Najbardziej ciekawił go jednak Isengrim Faoiltiarna. Przypatrywał mu się bacznie, chcąc ocenić jego zdolności przywódcze i to czy może mu się on przydać…
Po chwili jednak zadumał się, pogrążając się we własnych myślach

„Myślicie że znacie chaos, że potraficie dostrzec jego niezbadane ścieżki. Myślicie że chaos, to bezmyślne istoty szerzące śmierć i zagładę.. Ha głupcy.. Ta dwójka równie dobrze może być winna, co niewinna.. Myślicie że poznacie chaos… czas pokaże.
Głupi są ci, którzy nie boją się niczego, jednak uważają, że wiedzą wszystko. To nawet zabawne że Inkwizycja wysłała nieopierzonych chłystków pod komendą dwóch również mało doświadczonych ludzi, których osąd może zaważyć o czyimś życiu czy śmierci. Tak, Sigmar widocznie ma swoje plany co do nas.. Więc niech jego Wola spełni się”

Ucieszył się gdy w końcu dotarli na miejsce. Słowa kapitana nie zrobiły na nim wrażenia, zbył je milczeniem. Czekał spokojnie aż Isengrim wyda stosowne polecenia, a gdy tylko Hörbinger, zaczął się stawiać jeszcze większą uwagę skupił na „przywódcy”. Jako że nie doszło do większych spięć Siegried podszedł do kapitana nim odszedł i rzekł:

- Kapitanie, mam nadzieję że więźniowie nie są trzymani razem. Jeśli tak przydzielić im oddzielne cele. – jego głos był suchy i oschły, nie znoszący sprzeciwu

Wrócił spokojnie do swoich towarzyszy, z marsowym wyrazem twarzy. Jeszcze raz przyjrzał się im i rzekł:

- Dobrze. Pierw rozlokujmy się gdzieś, i zmieńmy te stroje bo nawet ślepy zauważy że przybyli tu Inkwizytorzy.. Wszelkie dyspozycje wydaje Isengrim, ja co najwyżej będę go wspierał od czasu do czasu mądrą radą


Po tych słowach wyznawca Sigmara ruszył by zostawić swoje rzeczy w jakiejś komnacie czy izbie. Nie widziało mu się paradować w tych ciuchach po wiosce, tym bardziej że nie chciał na razie wzywać ludzi na oficjalne przesłuchania. A widok kiścienia na pewno nie spowoduje że ludzie przestaną się go bać. Poza tym marzyła mu się ciepła strawa i dobry napitek.. w końcu jest tylko człowiekiem, mającym swoje ziemskie przypadłości...
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 21-02-2011, 15:14   #18
 
Miccu's Avatar
 
Reputacja: 1 Miccu nie jest za bardzo znany
Po uzupełnieniu zapasów wsiadłem na wóz mający zawieźć nas do wioski. Rozmyślałem głównie nad zadaniem, jak się potoczy. Zastanawiałem się czy będzie trudne czy po nim zakończy się wreszcie szkolenie? Miałem dość modlitw i przebywania w siedzibach inkwizycji. Źle się czułem wiedząc, że sam zostałem jednym z nich, ale nie zgłaszałem przecież sprzeciwu. W sumie nie taki diabeł straszny jak go malują. Przebywający w ośrodku szkoleniowym nie patrzyli na mnie przynajmniej jak na śmiecia. Nauczyli mnie pisać i czytać, walczyć, nie odczuwać niektórych emocji które nie przystają inkwizytorowi. Kiedy ludzie mnie widzieli, unikali mnie jak trędowatego. Bali się że jeszcze każe ich wsadzić do lochu, a wszystko to za sprawą głupiego czarnego płaszczu i kapelusza które zdradzały kim jestem. Z jednej strony mnie to denerwowało, ale z drugiej... czułem dumę, byłem kimś.
Jadąc nic nas nie niepokoiło, droga była spokojna. Po kilku dniach spędzonych na rozmyślaniu i rozmowach z towarzyszami dotarłem do miejscowego garnizonu.

W garnizonie przywitał nas kapitan:
- Witam was, o czcigodni obrońcy przed herezją i chaosem. Witam was i pragnę zapewnić wam wszystko cokolwiek będzie wam potrzebne do wykonania waszego zadania. Więźniowie są w lochach, a i mamy jakąś przesyłkę do Pana Borisa, który to miał podróżować tutaj z wami. - spojrzał się na nas i z pewnym zaskoczeniem podniosłem rękę - To ja – rzekłem krótko. Paczka powędrowała do moich rąk. Była wyjątkowo mała. Postanowiłem jej jeszcze nie otwierać.
Kapitan poinformował nas jeszcze o kilku przydatnych rzeczach, po czym zwrócił się do nas z rozkazami Faoiltiarna. Inkwizytor który został nam przydzielony jako dowódca.
Zostałem przydzielony razem z Elyn do zbierania informacji wśród miejscowych. Po wysłuchaniu co dowódca ma do powiedzenia zamieniłem z nim słówko:
- Pozwolę sobie zacząć już teraz. Lepsze warunki. Zostawię tylko rzeczy w pokoju.
- Twoja wola. Tak czy siak będzie to wasze zadanie przez kilka dni. Może nawet lepiej będzie, jeśli przez ten czas zamieszkacie w wynajętym w karczmie pokoju, żeby nie wzbudzać podejrzeń.


Zostawiłem płaszcz i kapelusz w garnizonie. Nie czekałem na Elyn. Ruszyłem od razu do wioski.
W wiosce znalazłem karczmę. Nie było w niej wielu ludzi, większość siedziała w swoich grupach. Niektórzy patrzyli się podejrzanie, inni nie zwracali uwagi. Tak czy inaczej przywitał mnie gospodarz. Poprosiłem o pokój i poszedłem się rozgościć. Rozpakowałem też paczkę którą dostałem od kapitana. Miałem nadzieję, że rozjaśni to nieco zaistniałą sytuację.
W paczce był pierścień i liścik:
"Żebyś nigdy się nie ugiął" M.
M? Co za M? Nie miałem pojęcia kto to mógł być. Nic mi nie przychodziło do głowy, ale założyłem pierścień i zszedłem na dół. Zająłem stolik blisko przejętych czymś ludzi i słuchałem. Zamówiłem przy okazji coś do jedzenia i trochę piwa. Czekałem co się wydarzy.
 
Miccu jest offline  
Stary 22-02-2011, 13:14   #19
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Podróż była niesamowicie nudna, ciągle jeden typ krajobrazu, podobne domy, i milczący towarzysze, szczególnie gęstą atmosferę wprowadzał jeden z nich, już od samego początku nie podobał się Elyn a jej przeczucie raczej ponownie nie zamierzały się mylić. Widać było, że wszyscy wyglądają już celu z wyjątkową niecierpliwością, jednak nikt nawet nie podejrzewał co dzieje się z Elyn, jej sercem targały sprzeczne myśli; z jednej strony chciała wrócić do swojego rodzinnego domu jak najszybciej, zacząć działać, szukać dowodów, z drugiej zaś bała się tego, co zastanie na miejscu, może jej rodzice byli już torturowani? Może ich okaleczono jak tamtych, których widziała? Przecież byli niewinni… Znowu wróciła do swoich myśli, w jej głowie zaczynał się tworzyć misterny plan, wiedziała kogo powinna obwiniać za uwięzienie rodziców i nie zamierzała mu tego darować „Mnie możesz zmuszać do wyrzeczeń, mną możesz poniewierać, ale nie nimi, miara się przebrała kochanie” przebiegło jej przez myśl „Pokonam cię twą własną bronią Otto, a gdy już jej posmakujesz będę patrzyła jak błagasz o śmierć” uśmiechnęła się mimowolnie, staruszka jednak miała rację, koniec jest już blisko, czas wypełnić przeznaczenie…

***
Elyn zamknęła oczy i wciągnęła mocno powietrze w płuca, tylko w jej rodzinnych stronach powietrze miało taki zapach, zapach lasu i wolności, zapach domu… Otworzyła oczy i przebiegła wzrokiem po twarzach mijanych osób, nie poznawały jej, to dobrze, czas zacząć działać.

***
Po dotarciu do garnizonu i wysłuchaniu wszystkiego, co mężczyzna miał im do powiedzenia dziewczynę naszły pewne wątpliwości
- Pan wybaczy kapitanie – odezwała się cicho acz pewnie – Z całym szacunkiem, ale chyba umknął panu pewien delikatny szczególik – odsunęła kapelusz i spojrzała mu hardo w oczy – Jestem kobietą i nie zamierzam spędzać nocy, a już na pewno nie mieszkać z pułkiem mężczyzn – skrzyżowała ręce na piersi – Czy byłaby możliwość przydzielenia mi oddzielnej kwatery?
Widać było, że mężczyzna zmieszał się. Odbąknął tylko:
-Tak, oczywiście po prostu umknęło naszej uwadze i nie zostaliśmy poinformowani i widzi Pani. Mamy kwaterę, za kilkanaście minut będzie gotowa, będzie wygodne łóżko i świece i biurko i coś do pisania - wyjaśnił prędko
Elyn kiwnęła z zadowoleniem głową, do wprowadzenia planu w życie potrzebowała dyskrecji, która była najważniejsza, dlatego oddzielna kwatera mogła być wyjątkowo przydatna. Nagle jednak uśmiech ustąpił z jej twarzy
- Wszystkie sprawy załatwiasz ze mną bądź z nim- odezwał się jeden z jej towarzyszy
Kpisz czy o drogę pytasz? Jakim prawem chcesz nami dowodzić? Uzurpatorzy kończą tylko w jeden sposób – rano sługa znajduje ich w morzu krwi ze sztyletem wbitym w bebechy” już miała powiedzieć to głośno, gdy Isengrim zaczął rozdzielać zadania
- Elyn i Gabriel, pójdziecie do wioski incognito
- Tak jest – wstrzyma się jeszcze z uwagami, taki przydział pasował jej bardzo i dawał możliwości manewru
Po chwili doszło jednak do małej sprzeczki między „dowódcą” i Gabrielem, widać nie zrozumiał jego delikatnego żartu, Elyn skwitowała to tylko w myśli „Sztywniak, za grosz poczucia humoru…”. W efekcie do wioski razem z nią miał pójść Boris, dziewczynie nie robiło to większej różnicy, tak czy inaczej postanowiła skupić się na własnych sprawach.

***
Weszła do małego pomieszczenia odprowadzona do samych drzwi przez kapitana
- Jeszcze raz przepraszam za pomyłkę – ciągle widać było mu głupio z powodu całego zajścia – Proszę się tu przygotować do śledztwa, wieczorem przydzielimy pani już gotową kwaterę
- Nie było sprawy, dziękuję bardzo – odpowiedziała z uśmiechem, a gdy drzwi się zamknęły położyła się na chwilę
Pokój był prawdopodobnie przystosowany do goszczenia wyższej rangi dowódców, bowiem wydawał się znacznie wygodniejszy niż ten zajmowany prze nią w czasie szkolenia, a może było to tylko jej odczucie? Może była tak zmęczona, że nawet najuboższe posłanie wydałoby się jej królewskim łożem? Elyn niechętnie wstała, podeszła do miski z wodą, którą naszykowano dla niej wcześniej i ochlapała twarz, by doprowadzić się do porządku; odgonić zmęczenie i senność, zdjęła płaszcz i kapelusz, wiedziała jednak, że nie może pokazać się we wiosce w swoich zwykłych, codziennych ubraniach, założyła więc swoją pelerynę z kapturem, który w małym, ale zawsze, stopniu zakrywał jej twarz. Dyskrecja. Nie mogła pozwolić by ją rozpoznano. Jeszcze nie.

***
Nie zastawszy na dole Borisa nieco się zdziwiła, była pewna, że razem będą prowadzili to śledztwo, no cóż… każdy chciał się wykazać, ale żeby aż tak by gardzić pracą zespołową? Jej było to nawet na rękę, miała do zrobienia wiele innych rzeczy i wolała by jej towarzysz o nich nie wiedział. Szybko doszła do wioski nie zatrzymując się ani na chwilę, nie rozglądając, z ciekawości wsłuchała się tylko w kilka plotek, ucieszył ją fakt, że ludzie mówili o jej rodzicach bardzo dobrze, mieli do nich szacunek i pewni byli ich niewinności. W sumie nie było to dziwne, osoby gotowe o każdej porze dnia i nocy do bezinteresownej pomocy zawsze są w cenie.

***
Dom sołtysa należał do najokazalszych w okolicy, zazwyczaj przyciągał spojrzenia przybyłych, choć nie wyróżniał się znacznie, miejscowość była dość bogata, więc nawet najbiedniejsi mieli porządne chaty. Elyn pewnie przemierzyła znaną ścieżkę prowadzącą do drzwi i zapukała, otworzył jej niski, pucułowaty mężczyzna o włosach przyprószonych siwizną
- Witam panie sołtysie - weszła z uśmiechem do jego domu, widząc jego zdziwioną minę zdjęła kaptur, który miała na głowie - To ja, przyszłam porozmawiać na temat moich rodziców, ale nie, nie służbowo, prywatnie - dodała uprzedzając pytanie
- E...Elyn? Elyn Weber? Gdzieś ty się podziewała, dziewczyno - zaśmiał się sołtys- usiądź, siadaj na krześle- powiedział wesoło i spochmurniał, nabrał momentalnie poważnego tonu- Otto oskarżył ich o herezję, jakieś praktyki nieczyste, nikt we wsi w to nie wierzy, skoro nawet jakie dziesięć księżyców temu do pomocy tę biedną dziecinę z dzieckiem najęli
- Najęli kogoś do pomocy? Ale nie... Nie o tym... - urwała doprowadzając się do porządku - Panie sołtysie, wiem, że to pewnie źle zabrzmi, zdziwi pana, ale pracuję dla Czarnych Płaszczy i... i... widziałam jak postępują z heretykami, nie mogę pozwolić by to samo spotkało moich rodziców. Wiem, że ma pan wpływy, że mogę panu zaufać... - wzięła głęboki wdech i popatrzyła mu w oczy - Pomoże mi pan ich wydostać?
Sołtys podrapał się po głowie
- Cóż, chętnie ale jak. Bo widzisz Elyn, to, że pracujesz dla Czarnych Płaszczy już mnie przeraża – widziała w jego minie potwierdzenie słów- Ale akcja zbrojna nie przejdzie, oni są w garnizonie. Tam są żołnierze -Zamyślił się- Aczkolwiek jeżeli masz jakiś pomysł to ja chętnie wysłucham
- Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu - rozsiadła się wygodniej - Słyszałam, że ma pan kogoś na dworze Otto, zgadza się? - kontynuowała nie czekając nawet na odpowiedź - Musze zdobyć jakiś osobisty przedmiot należący do niego, najlepiej sygnet, lub coś podobnego, osoba ta musiałaby także w odpowiednim czasie podać mu zioła, które, mam nadzieję, uda się załatwić naszemu zielarzowi. Wtajemniczymy też kowala, który nakreśli znak chaosu na tym przedmiocie - mówiła szybko, lecz miała nadzieję, że mężczyzna nadąża za jej tokiem myślenia - Przekonamy Płaszcze, że to Otto jest kultystą tym samym oczyszczając z winy moich rodziców, ale myślę, że w razie potrzeby przydadzą się też ludzie którzy poświadczą, że faktycznie widzieli jakoby "miłościwy pan" - skrzywiła się lekko mówiąc to - brał udział w praktykach nieczystych - zakończyła - Da się zrobić?
Sołtys pokiwał głową
-Sprytne i przebiegłe. Stos gwarantowany... No dobrze to tak - zamyślił się- Sygnet będzie na jutro nawet ale to wieczorem. No sygnet albo coś innego. Jednak nadal jego. Co do ziół... To chłopak Stromów chyba tam robi, pogadam z nim bo wszyscy sukinsyna - Sołtys się wstrzymał zapowietrzając się- bo wszyscy go nie lubią. A to, że on brał udział w praktykach nieczystych każdy potwierdzi ale bój się Sigmara Elyn, żeby ryć znaki przeklęte... oczywiście pomogę bo chyba wiem o co ci chodzi i co chcesz osiągnąć. Jednak mimo wszystko przeraża mnie ta myśl. No nic dostarcz zioła i już resztę załatwię.
- Panie sołtysie - jej głos był łagodny - tu nie chodzi o profanację czy coś innego, co byłoby praktyką przeciwko Sigmarowi jak i innemu bogowi, ja tylko chcę uratować rodziców, nie mogę pozwolić, by ich torturowali a później spalili, proszę mnie zrozumieć, jestem gotowa zrobić dla nich wszystko, bo wiem, że są niewinni - posmutniała - Jeśli dalej chce pan ze mną współpracować to dostarczę zioła najszybciej jak się da, jeśli zaś nie to oczywiście nie będę nalegała, bo wiem, że nikt nie chce się narażać.
Sołtys uśmiechnął się
-Elyn, moje dziecko, tyle co zawdzięczam ja Twoim rodzicom i Tobie jak i reszta wsi to nie sposób tego powiedzieć. Wiele zim temu byśmy w połowie pomarli gdyby nie wy. Nie zostawimy ich w potrzebie, po prostu nie wiemy co robić za bardzo, stawić się chcieliśmy u inkwizytorów co to przyjechać miały, wyjaśnić. A jak ty jesteś to jeno opatrzność tylko i tylko ona i Ranaldowi niechaj będą dzięki bo jest możliwość, że wyjdą. Właśnie, nie wiem ale chyba powinnaś się też domem zainteresować i zajść w wolnej chwili bo ta dziewka nowa tutaj z dzieckiem przyszła, niby szlachcic jaki ją kiedyś chciał ale jego ojciec się nie zgodził. Nie znam jej, a lepiej, żebyś poszła i zobaczyła, jak myślę- nagle sołtys się odwrócił i krzyknął na pół izby- Stara, jak się ta młoda co Weberowie najęli nazywa, bo ty w plotach obeznana
Na te słowa kobieta przemówiła:
-Greta się zowie, a jaj bękart to nie wiem
- Greta... - dziewczyna myślała przez chwilę - Cóż, chyba faktycznie przyjdzie mi troszkę porozglądać się w domu, zobaczymy jaka z niej gospodyni - wstała - Jeszcze raz bardzo panu dziękuję za pomoc, zjawię się jutro, by sprawdzić co z sygnetem i przynieść zioła. Do zobaczenia! - założyła kaptur - I oczywiście mnie tutaj nigdy nie było - zaśmiała się i wyszła
Zaciekawiły ją słowa sołtysa, kobieta najęta przez jej rodziców w razie potrzeby mogła posłużyć za jednego z najbardziej znaczących świadków, ale najpierw musiałaby sprawdzić jak ma się sytuacja w domu… Skierowała swoje kroki mijając doskonale znane uliczki, zaczęły wracać do niej wspomnienia, lecz szybko odgoniła je od siebie, to nie był czas na sentymenty. Nagle zobaczyła przed sobą płot z małą furtką, dwupiętrowy, pobielony dom z wesoło pootwieranymi oknami. Westchnęła, tego obawiała się najbardziej – wrócić do pustego domu. Wiedziała, że bezczynne stanie nic nie pomoże ruszyła wiec przed siebie zmierzając chrzęszczącą przy każdym kroku ścieżką. Nie zdążyła nawet zbliżyć się do drzwi, gdy otworzyła je kobieta, młoda i ładna, trzymająca na ręku dziecko
- Dajcie już spokój, nic tu nie znajdziecie wy psie krwie! Weberowie są niewinni i… - urwała – Kim pani jest?
- Przepraszam, ja… - Elyn nie była przygotowana na to oczywiste pytanie – Ja… ja szukam Mariny i… - zaglądnęła do środka sprawdzając czy wszystko ma się dobrze, dom był zadbany, czysty i taki, jakim go zapamiętała
- GDZIE? Mówiłam już, tu nic nie ma! – krzyknęła kobieta wyprowadzona z równowagi – Wynosić mi się, ale już!
Dziewczyna tylko przeprosiła i wycofała się, mimo złego potraktowania była zadowolona, ta kobieta była z pewnością godna zaufania i stała murem za jej rodzicami, była lepsza niż niejeden pies obronny, zaśmiała się w duchu z tej myśli. Nadchodził jednak czas na drugi punkt planu.

***
W chacie pachniało ziołami, przy suficie wisiały wszelkiego rodzaju zielska, a długi stół ustawiony na środku sali zapełniony był różnymi narzędziami do ucierania, miażdżenia i przygotowywania naparów
- Alderbrecht? – zawołała niepewnie zdejmując ponownie kaptur
- Elyn! – mężczyzna szukał czegoś pod stołem i wyskoczył niespodziewanie – Elyn! Już myślałem, że ten cholernik Otto uwięził cię w swoim dworze czy inne licho. Niech go szlag trafi za to, jakie świństwo wywinął twoim rodzicom! – splunął
- No właśnie, przyjacielu – przysiadła na skraju stołu – właśnie w tej sprawie przybyłam do ciebie, potrzebuję najprzedniejszej klasy towaru – jej oczy błyszczały
- Elyn, samobójstwo nie jest dobre, podobnie jak wprowadzanie się w stan upojenia, by zapomnieć o kłopotach… - wyrzucił z siebie z niebywałą szybkością
- ALDERBRECHT! – przerwała mu stanowczo – Potrzebuję dwóch porcji czegoś mocno halucynogennego, ale nie dla siebie, mam plan, który, jeśli się powiedzie zwróci honor moim rodzicom i ostatecznie usunie kochanego Otto z naszego życia – uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo
- HA! – zatarł ręce uradowany – Zawsze wiedziałem, że ciacha woda z ciebie! - dźgnął ją lekko palcem – Oczywiście, wchodzę w to – cieszył się jak dziecko czekające na efekty psoty – Znam kogoś, kto sprzedaje idealnie nadający się produkt, ale to nie jest legalne, więc trochę zaważy na sakiewce.
- Ile? – zapytała rzeczowo
- Korona – stwierdził z miną znawcy
- Powiedz mu, że ma być mocne – rzuciła złotą monetę ze śmiechem
Zielarz zniknął, czas jego nieobecności dłużył się dziewczynie nieopisanie, dopiero gdy mężczyzna wszedł wyciągając spod płaszcza małe zawiniątko odetchnęła z ulgą
- Ktoś, komu dodasz tego do jedzenia przez godzinę będzie gotów przysięgać, że widzi dziwy, które się filozofom nie śniły – znowu się zaśmiał – Kto wie, może sami bogowie chaosu przemówią do tego skur… przepraszam – puścił do niej oko

***
Szła dość szybko, kolejne kroki wzbijały małe chmurki kurzu, a piach był roztrząsany na lewo i prawo. Opuściła wioskę, by przejść przez pole, mały las i kilka minut później znaleźć się w garnizonie. Weszła do środka, a chłód uderzył ją po twarzy, był to przyjemny chłód, orzeźwiający. Strażnik, który stał w holu stanął na baczność:
-Pani, mam rozkaz, zabrać Ciebie do kwatery tymczasowej, jeśli taka twa wola- powiedział
Skinęła tylko głową. Szli w lewo przez hol i później korytarzem do podziemi. Tutaj panowało zimni. Minęli jedne drzwi, później drugie i dotarli do małego pomieszczenia, gdzie znajdowało się kila cel. Do jednej z nich podszedł strażnik. Pierwszą myślą to było - "To chyba jakiś żart"- za chwilę dostała klucz do ręki, a strażnik odsunął się:
-Tutaj jest piecyk, łóżko, świece i krzesło. Jak nie będę potrzebny to ja odejdę, Pani.
- Dziękuję bardzo - była zdumiona, ale nie wypadało uwidaczniać zawodu - Możesz odejść
Poczekała aż zniknie jej z pola widzenia i rozglądnęła się szybko za celą, w której mogli być uwięzieni jej rodzice
Zauważyła ruch w kracie drzwiach obok i znajomy głos... głos ojca:
-E...Elyn? To ty córuś?
Podeszła niepewnie do drzwi, zbliżyłam twarz do kraty i spojrzała na twarz ojca
- Tak...tato... - wyszeptała ze ściśniętym gardłem, czuła, że za chwilę się rozpłacze - Jak was traktują? Wszystko...dobrze? - na samą myśl o torturach krew zamarzała jej w żyłach
Ojciec spojrzał na nią, po chwili pojawiła się matka. Krata była mała, matka zalała się łzami:
-Dziecko, uciekaj stąd, ratuj się, Otto stwierdził, że ojciec składa ofiary z ludzi, przybędą inkwizytorzy i będą nas na stos...- załamała się i głośno zaczęła płakać. Oczami wyobraźni widziała, jak ojciec obejmuje ramieniem matkę.
-Elyn - rzekł załamującym się, niepodobnym do niego głosem- Ratuj się, póki możesz, Otto jest tym, który nas...- i zamilkł
- Nie...nie martwcie się o mnie... - dlaczego nie miała serca powiedzieć, że pracuję dla Czarnych? - Otto już nic nie zrobi mi ani wam, nie pozwolę was skrzywdzić, nie pozwolę...nie pozwolę...nie... - nagle rozpłakała się, nie miała siły powstrzymywać łez ani chwili dłużej - Znajdę dowody i... jutro...ja... - wzięła głęboki oddech - Wyciągnę was, obiecuję, będziecie wolni a Otto pożałuje...obiecuję...
-Dziecko, o czym ty mówisz? Nie możesz nic zrobić... poza jedną rzeczą. W domu pod moim łóżkiem jest obluzowana deska, w niej mała szkatułka, weź ją i wywal w cholerę ale nie otwieraj jej!- ojciec zamilkł, matka powiedziała
- Ten Otto, on... on nas szantażował, my spłonimy na stosach... Wyjedź stąd, nie chcemy, byś patrzyła co te zwierzęta a z inkwizycji będą z nami robić. Ratuj się bo i jeszcze Tobie krzywdę zrobią.
- Ojcze - popatrzyła na jego kontury rozmyte przez ciemność - Co jest w tej szkatule? A jeśli chodzi o pomoc... Znacie mnie, przecież wiecie, że was nie zostawię - spuściła wzrok - Wiem co zrobić i wyciągnę was, przysięgam, że udowodnię waszą niewinność, mam poparcie całej wioski, wszystkich... Zaufajcie mi ten jeden raz...proszę
-Ufamy Tobie, ufamy... Jednak pomoc jest w drodze. Nie mówiłem wam i nie jest na to pora. No mam nadzieję, że jest. To co zawiera szkatuła... nie wypowiem tego tutaj. Ufam Tobie córciu i mam nadzieję, że zrobisz coś dla mnie ponad to. Daj kartkę papieru i coś do pisania... Najlepiej dwie kartki papieru.
Skinęła tylko głową i pobiegła do swojej kwatery, szybko złapała to, o co prosił ojciec i wróciła przed drzwi celi
- Proszę - powiedziała wkładając między kraty przybory - O co chodzi?
Słyszała jak ojciec coś skrobie na papierze i podał kolejno dwie kartki:
-Widzisz... Kilkanaście lat temu zanim poznałem Twoją matkę i na świecie pojawiłaś się ty, udzieliłem pewnej... osobie pomocy, dałem jej znać, że coś grozi Tobie jak i matce i mi. Powiedzmy, że są pewne osoby, które Ciebie obserwują, te kartki zapewnią Tobie dodatkową ochronę. Pismo którym zapisałem te kartki to Queekish nie do wymówienia
- Osobę? - nie lubiła tajemnic, do tej pory wydawało jej się, że wie wszystko o ich życiu rodzinnym - Ojcze, poradzę sobie, wiem jak was uwolnić - przez chwilę była zła, że nie wierzył w nią, nie ufał, że postara się pomóc, że wróci, ale po chwili odezwał się głos rozsądku - No dobrze, mam je komuś pokazać, dostarczyć? Co z nimi zrobić? I... - urwała - Obserwują? Mnie? Czy Otto nigdy nie da sobie spokoju?! - była wściekła
-Eshin... Oni i inni... To nie Otto ale ta osoba czy raczej istota ma wobec mnie dług wdzięczności. Co do Otta na niego nie ma niczego co można byłoby zrobić. Szlachcice mają go gdzieś, a słowo szlachcica, przeciw słowu pospólstwa. Nie muszę mówić komu uwierzą? - ojciec zamilkł- Niestety, ale jego to albo ludzie usuną albo nie wiem, sam zdechnie.
- Wydaje mi się, że znajdzie się śmiałek prędzej niż myślisz ojcze - cieszyła się, że nie widział złośliwego uśmiechu na jej twarzy - Eshin? Co to za istota? - pytała dalej ciekawa - Skąd ją znasz?
-Stare dzieje... Pomogłem mu i on miał pomóc załatwić sprawę z Ottem ale, że wyszło jak wyszło. Priorytety się pozmieniały. Najpierw niech wyciągnie matkę i mnie. Nie wiem gdzie jest i ile mu zejdzie ale jeśli dobrze myślę to dziś w nocy nawet. A Eshin to nie jest istota, to jest klan. Nazwa klanu dokładniej. Kiedyś wóz rozjechał to biedne stworzenie, a ja je wykurowałem. Ten gdy zdrowiał nauczył mnie trochę swojego języka, na tyle by napisać kilka prostych zdań. No i znał Reikspiele na tyle, by mi powiedzieć, że jak będę w potrzebie to mi pomoże, a on jest Wrzaskun z klanu Eishen
- Dobrze - pokiwała głową - zajmę się tym. Wszystko będzie dobrze, obiecuję - powiedziała
Przyłożyła dłoń do krat i pobiegłam w stronę kwatery. Szybko zamknęła za sobą drzwi i rzuciła się na łóżko. Oczy miała pełne łez, choć fakt tajemniczej istoty gotowej do pomocy napawał ja nadzieją, jeśli jej plan się nie powiedzie zawsze jest szansa, że to właśnie skaven coś poradzi. Westchnęła i usiadła na łóżku. Jutro sprawa miała się rozwiązać, wiedziała, że tej nocy jednak nie zaśnie, a musiała jakoś zająć czas, myśli i świadomość od faktu, że za ścianą są rodzice, a on jest zupełnie bezradna w tej chwili… Usiadła przy stole, zbliżyła świecę i sięgnęła po papier
Tak dawno nie miałam już od Ciebie wieści. Peter, dlaczego Cię tu teraz nie ma, dlaczego…
Urwała, bo łza spadła na papier rozmazując litery. Wiedziała, że jej brat nigdy nie otrzyma tego listu, ale musiała z kimś porozmawiać, musiała komuś powiedzieć co czuje, choćby samej sobie. Jeszcze nigdy nie czuła się taka samotna, a tęsknota miast pomóc spotęgowała tylko jej ból. Dlaczego los kpił z niej tak okrutnie?
 
Erissa jest offline  
Stary 23-02-2011, 11:27   #20
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Wszyscy zajęliście się swoimi sprawami. Wasz dowódca, Isengrim nie tracił za bardzo czasu i od razu przystąpił do działania - do wydawania rozkazów. Z ogólnym rozbawieniem, stwierdziliście, iż... nie ma u was posłuchu, a wy z kolej niewiele się przejmujecie tym co on rozkaże. Z wyjątkiem Elyn i Borisa, którzy się udali do wsi, zgodnie z życzeniem.

Wszyscy wykonywali zadania czy to swoje czy im powierzone. I Tak mijały godziny...

Boris siedział w karczmie i nastawiał uszu co tam we wsi słychać. Incognito. I tak zawracał na siebie uwagę, nie był stąd. Miejscowi nie rozmawiali przy nim zbyt głośno i zbyt dużo ale jednak, rozmawiali. Szczególnie wieczorem, kiedy to wszyscy już byli podpici i bardziej ku rozmowie skorzy. Gdy już było późno w nocy dowiedziałeś się, iż Weberowie są cenieni, nikt nie wierzy w ich herezję, Otto powinien zawisnąć albo spalonym zostać.

W garnizonie Gabierl właśnie schodził i minął w przejściu Elyn, która była blada. Uśmiechnął się do niej i zszedł na dół po schodach. Doszedł do jednej z cel i zauważył, jak jakiś facet podchodzi i mówi:
-No panie, to już jest skandal! Ja! Ja, porządny bandyta! Z politycznymi! To się nie godzi! Co o mnie pomyślą sobie? Że ja też, psia mać polityczny!- Odsunąłeś się robiąc krok w tył. Faktycznie, w środku było kilkoro więźniów. Po chwili odnalazłeś tę celę właśnie i zagaiłeś.

Polecenie Siegfrieda zostało wykonane w nocy, o czym nikt nie wiedział. Poza osobą, która to przeniosła więźniów nad ranem. Reszta spała.

Rano cały garnizon zgodnie ze świtem odkrył, iż brakuje kobiety oskarżonej o herezję, ciało strażnika leży na ziemi w kałuży własnej z zaskoczeniem wymalowanym na jego martwej twarzy. Ogłoszono alarm.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172