Amarys szła przed siebie od czasu do czasu pociągając nosem, gdy nagle zarośla tuż przed nią zatrzęsły się i zaszeleściły. Młoda kapłanka wyraźnie słyszała głośne dyszenie i trzask łamanych gałązek. Coś szło w jej stronę... szło oddychając ciężko, bo choć Aglahad był zręczną istotą to kondycję miał mocno średnią.
- Amarys? - zapytał się niepewnie złodziejaszek. - Co... - chłopak złapał oddech - Co się stało? - Dokończył zaczerpnąwszy powietrza. - Słyszałem jak coś krzyczałaś.
I w tym momencie prosto pod nogi Aglahada wpakował się Owca. Pies ujadając zataczał kręgi wokół zdezorientowanej dwójki. Próbował nawet podgryzać pięty...
- Siad Owca! - krzyknął na psa, dzięki czemu pies przestał ich podgryzać. - Skoro ty tu jesteś to znaczy, że Rav jest gdzieś obok? Prawda, Owco?
Pies podskoczył, usiłując polizać pochylonego w jego stronę Aglahada po twarzy.
- Dla... czego tu... co tu robicie? - ni to chlipnęła ni to jęknęła Amy, ze strachu będąc już na granicy histerii.
Aglahad wytarł rozerwanym rękawem twarz, po czym uśmiechając się odpowiedział:
- Zobaczyłem jak biegniesz... a wyglądałaś jakby goniły cię demony... no i... i pomyślałem, że stało się coś złego.
- A ja - odparł Rav, wynurzający się zza zakrętu. Był zdyszany. I zły na 'uciekinierów', czego starał się nie okazywać - szukam i ciebie, Amy, i Degarego. No a jeśli chodzi o to coś złego - zwrócił się do Aglahada - to może nie do końca tak. Degary poszedł sam. Mam nadzieję, że zdołamy go dogonić. Jeśli oczywiście idziemy dobrą drogą.
- Jak to poszedł sam!?! - Aglahad nie mógł uwierzyć, że Trzmiel mógł zdecydować się na coś takiego. W głowie nie mieściły mu się powody jakimi kierował się młody mag. - Musimy go znaleźć!
- Ano sam. - Rav skinął głową. - Nawet napisał, dlaczego. - Podał Aglahadowi wymięty i troszkę przybrudzony kawałek papieru. - Masz i czytaj.
Aglahad przeczytał szybko wiadomość od Trzmiela, ale bez zrozumienia. To co napisał młody mag zdawało mu się tak absurdalne i głupie, że aż niewyobrażalne. Nic jednak na ten temat nie powiedział, zgniótł tylko kartkę i wsadził do jednej z kieszeni tak by nie wypadła. Zamiast tego powtórzył słowa, które wypowiedział moment wcześniej:
- Musimy go znaleźć... Im szybciej to zrobimy tym lepiej. - "A potem będzie się musiał wytłumaczyć z tego co zrobił!" pomyślał chłopak. - Owca... Owca go znajdzie! Tak jak znalazł mnie i Amarys! - stwierdził, po chwili entuzjazm jednak opadł. - Tylko, że nie mamy nic co należałoby do Trzmiela by Owca mógł wpaść na trop...
Rav nie chciał wyprowadzać Aglahada z błędu - jeśli chodzi o umiejętności tropienia to Owca, jak na razie, niczym się nie popisał.
- Mamy ten papier od Degary'ego - powiedział, tonem pełnym wątpliwości. - To znaczy, ty go masz. Ale parę osób już go dotykało, więc nie wiem, co z tego wyjdzie...
- Torbę mam - mruknęła Amy, po czym kucnęła i podstawiła przedmiot psu pod nos, omal nie wybijając mu przy tym zębów. - No śmierdzielu, szukaj Trzmiela, szukaj. - lekko machnęła torbą raz i drugi. Nagle opuściła przedmiot i ciężko oparła głowę o psi grzbiet. - No znajdź go piesku, proszę... - chlipnęła rozpaczliwie w skołtunione futro, a łzy potoczyły się jej po policzkach.
Pies dyszał, pod gęstym futrem grzbietu rytmicznie unosiły się łatwe do wyczucia żebra. Jasne, bursztynowe oczy wpatrywały się w Amarys. I cały świat nagle skupił się i rozmył w źrenicy psiego oka. Wiatr pełen był zapachów, wszystko było zapachem. Dwa człekoszczeniaki stały obok, czuć od nich było potem i bieganiem. Ich zapach był silny, silniejszy niż cokolwiek innego. Ale nie jedyny. Czuł jeszcze coś innego. Węszył królika w norze pod trawą i słyszał jak skrobie coś w norze. Królik jest soczysty, królik... Nie królik! Zebrać stado! Szukać człekoszczeniaka! Węszył torbę, węszył dokładnie położył pysk przy samej ziemi i ruszył biegiem.
Przez dłuższą chwilę Amarys klęczała pochylona tuż obok psa. Obejmowała go, mocno przyciskając do siebie kosmaty kształt. I nagle bez jednego słowa oboje poderwali się do biegu. Pies trzymał nos nisko przy ziemi i nawet na chwilę nie zwolniwszy biegł w jednym kierunku. Tuż obok niego, bez słowa szła Amy i gdyby ktoś spojrzał w jej oczy dostrzegł by, że są zamglone.