Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2011, 20:37   #97
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Amarys szła przed siebie od czasu do czasu pociągając nosem, gdy nagle zarośla tuż przed nią zatrzęsły się i zaszeleściły. Młoda kapłanka wyraźnie słyszała głośne dyszenie i trzask łamanych gałązek. Coś szło w jej stronę... szło oddychając ciężko, bo choć Aglahad był zręczną istotą to kondycję miał mocno średnią.

- Amarys? - zapytał się niepewnie złodziejaszek. - Co... - chłopak złapał oddech - Co się stało? - Dokończył zaczerpnąwszy powietrza. - Słyszałem jak coś krzyczałaś.
I w tym momencie prosto pod nogi Aglahada wpakował się Owca. Pies ujadając zataczał kręgi wokół zdezorientowanej dwójki. Próbował nawet podgryzać pięty...
- Siad Owca! - krzyknął na psa, dzięki czemu pies przestał ich podgryzać. - Skoro ty tu jesteś to znaczy, że Rav jest gdzieś obok? Prawda, Owco?
Pies podskoczył, usiłując polizać pochylonego w jego stronę Aglahada po twarzy.

- Dla... czego tu... co tu robicie? - ni to chlipnęła ni to jęknęła Amy, ze strachu będąc już na granicy histerii.
Aglahad wytarł rozerwanym rękawem twarz, po czym uśmiechając się odpowiedział:
- Zobaczyłem jak biegniesz... a wyglądałaś jakby goniły cię demony... no i... i pomyślałem, że stało się coś złego.
- A ja - odparł Rav, wynurzający się zza zakrętu. Był zdyszany. I zły na 'uciekinierów', czego starał się nie okazywać - szukam i ciebie, Amy, i Degarego. No a jeśli chodzi o to coś złego - zwrócił się do Aglahada - to może nie do końca tak. Degary poszedł sam. Mam nadzieję, że zdołamy go dogonić. Jeśli oczywiście idziemy dobrą drogą.
- Jak to poszedł sam!?! - Aglahad nie mógł uwierzyć, że Trzmiel mógł zdecydować się na coś takiego. W głowie nie mieściły mu się powody jakimi kierował się młody mag. - Musimy go znaleźć!
- Ano sam. - Rav skinął głową. - Nawet napisał, dlaczego. - Podał Aglahadowi wymięty i troszkę przybrudzony kawałek papieru. - Masz i czytaj.
Aglahad przeczytał szybko wiadomość od Trzmiela, ale bez zrozumienia. To co napisał młody mag zdawało mu się tak absurdalne i głupie, że aż niewyobrażalne. Nic jednak na ten temat nie powiedział, zgniótł tylko kartkę i wsadził do jednej z kieszeni tak by nie wypadła. Zamiast tego powtórzył słowa, które wypowiedział moment wcześniej:
- Musimy go znaleźć... Im szybciej to zrobimy tym lepiej. - "A potem będzie się musiał wytłumaczyć z tego co zrobił!" pomyślał chłopak. - Owca... Owca go znajdzie! Tak jak znalazł mnie i Amarys! - stwierdził, po chwili entuzjazm jednak opadł. - Tylko, że nie mamy nic co należałoby do Trzmiela by Owca mógł wpaść na trop...
Rav nie chciał wyprowadzać Aglahada z błędu - jeśli chodzi o umiejętności tropienia to Owca, jak na razie, niczym się nie popisał.
- Mamy ten papier od Degary'ego - powiedział, tonem pełnym wątpliwości. - To znaczy, ty go masz. Ale parę osób już go dotykało, więc nie wiem, co z tego wyjdzie...

- Torbę mam - mruknęła Amy, po czym kucnęła i podstawiła przedmiot psu pod nos, omal nie wybijając mu przy tym zębów. - No śmierdzielu, szukaj Trzmiela, szukaj. - lekko machnęła torbą raz i drugi. Nagle opuściła przedmiot i ciężko oparła głowę o psi grzbiet. - No znajdź go piesku, proszę... - chlipnęła rozpaczliwie w skołtunione futro, a łzy potoczyły się jej po policzkach.

Pies dyszał, pod gęstym futrem grzbietu rytmicznie unosiły się łatwe do wyczucia żebra. Jasne, bursztynowe oczy wpatrywały się w Amarys. I cały świat nagle skupił się i rozmył w źrenicy psiego oka. Wiatr pełen był zapachów, wszystko było zapachem. Dwa człekoszczeniaki stały obok, czuć od nich było potem i bieganiem. Ich zapach był silny, silniejszy niż cokolwiek innego. Ale nie jedyny. Czuł jeszcze coś innego. Węszył królika w norze pod trawą i słyszał jak skrobie coś w norze. Królik jest soczysty, królik... Nie królik! Zebrać stado! Szukać człekoszczeniaka! Węszył torbę, węszył dokładnie położył pysk przy samej ziemi i ruszył biegiem.

Przez dłuższą chwilę Amarys klęczała pochylona tuż obok psa. Obejmowała go, mocno przyciskając do siebie kosmaty kształt. I nagle bez jednego słowa oboje poderwali się do biegu. Pies trzymał nos nisko przy ziemi i nawet na chwilę nie zwolniwszy biegł w jednym kierunku. Tuż obok niego, bez słowa szła Amy i gdyby ktoś spojrzał w jej oczy dostrzegł by, że są zamglone.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 02-03-2011 o 21:39.
Sayane jest offline