Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2011, 23:01   #13
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ktoś ich wpakował w bagno...
Stare jak świat powiedzenie okazało się nagle podwójnie trafne. Nie dość, że znaleźli się w bardzo kiepskiej sytuacji, to jeszcze musieli leźć przez jakieś bagienko. Śmierdzące chyba jeszcze bardziej niż tradycyjne. Sądząc po zapachach lepiej już było na najniższych poziomach slumsów Center. W dodatku tam nie było smoków.
Jakimś cudem w tutejszym bagienku nie było węży. Czyżby Shyede tępiła wszelką konkurencję? To źródło pożywienia widocznie musiało jakiś czas temu wyschnąć, skoro wężowata niewiasa narzekała na kłopoty z aprowizacją. Czyżby niektórzy nie potrafili założyć gospodarstwa i żyć z plonów pól? A może rozpasane smoki tratowały sady i ogródki warzywne, nie zważając na ogrodzenia i protesty właścicieli upraw?
A może klimat się zmienił?
Co zatem żarły te wszystkie potwory? Befsztyk ze smoka dwa razy? Byle dobrze wypieczony?

Jaskinię, do której wreszcie trafili, uznać by można za hotel posiadający minus pięć gwiazdek. Jedyną jego zaletą był dach nad głową i woda. Teoretycznie bieżąca. No i może to, że smoki nie miały tu wstępu, bo żaden nie zdołałby się przecisnąć przez dość wąskie korytarze.
Wad aktualnego lokum Zhaaaw nie zamierzał wyliczać...
Na moment zamyślił się.
Jeśli mieli w jakiś sposób dać sobie radę, to musieli zdobyć informacje o tej planecie oraz sprzęt - zarówno turystyczny, jak i wojskowy. Tudzież jedzenie. Wbrew temu, co mówił, nie zamierzał przerobić ich przewodniczki na jedno z dań.
- Czy teraz, gdy już nie zagrażają nam smoki ani demony - Zhaaaw zwrócił się do Shyede - mogłabyś nam opowiedzieć coś więcej o tym świecie? Jak w ogóle zwie się ta planeta?

- Ziemia
- odpowiedziała pochylając się nad workiem i zawzięcie w nim grzebiąc.

- Ziemia... Ziemia? - W głosie Zhaaawa brzmiało autentyczne zdziwienie. - TA Ziemia? - upewnił się.

- A znasz jakąś inną planetę o tej nazwie?
- odpowiedziała pytaniem na pytanie odwracając się przy tym w stronę Zhaaawa i mierząc go pogardliwym spojrzeniem.

- Parę kosmicznych nacji zwie tak swoją rodzinna planetę - odparł niezmieszany Zhaaaw. - Powiadają, że kolebka ludzkości znajduje się właśnie na ich planecie. Ale, jeśli dobrze pamiętam, na Ziemi mieszkali ludzie, ale smoki i ludzie-węże już nie. Chyba że w ziemskich bajkach.
- Możesz opowiedzieć coś więcej o powierzchni i żyjących tam istotach?
- spytał. - Wszyscy polują na wszystkich? Smoki są rozumne? Wspomniałaś też o demonach i Innych... Garść szczegółów, jeśli można prosić...

Przez dłuższą chwilę nie spuszczała wzroku ze swego rozmówcy. Jej mina jasno wyrażała zdanie jakie posiada na jego temat, jednak gdy wreszcie się odezwała jej głos brzmiał wręcz przyjaźnie.

- Większość istot żyjących na powierzchni jest rozumna. Smoki do tego są dość dumnymi istotami i łatwo je obrazić co nie znaczy, że nie da się z nimi współżyć. Demony zamieszkują głównie pozostałości miast i to tylko po tej stronie zapory. Inni... To po prostu istoty których jeszcze nie zakwalifikowano do którejkolwiek z grup. Bywają niebezpieczni, czasem przyjaźni, a jak umiesz z nimi współdziałać to bardzo przydatni. - Odsunęła dłoń od worka i wskazała na siebie. - Tacy jak ja. Ani smok, ani wąż, bo tych to już od wieków nie widziano, ani człowiek ani... Nie wiadomo właściwie co bo drugiego przedstawiciela swojej rasy jeszcze nie spotkałam. Mieszańcy. - Wzruszyła ramionami odwracając się plecami do Zhaaawa.
- Są jeszcze Oni. Skrzydlaci, którzy sprawują rządy nad tą planetą i wiecznie walczą o władzę i coś... Podejrzewam że chodzi o jakąś zemstę ale - syknęła cicho - stoję zbyt nisko by mnie informowano. Są po tej i po drugiej stronie. Tam za zaporą... Podobno jest pięknie, czyste źródła, zielone lasy i błękitne niebo. To źródło - wskazała na studzienkę - należy do drugiej strony. Woda z niego dodaje sił i na jakiś czas odgania głód. Podobno leczy, ale nie sprawdzałam. Poza stronami jest pogranicze. Odnosi się zarówno do ziemi przy barierze, jak i istot które wybrały w miarę spokojny żywot. O ile można o czymś takim mówić. Wszystkiego... Właściwie nie wszystkiego ale sporej części, nauczycie się w trakcie drogi.

- Jaka jest szansa, że smok, na przykład, gdy nas zobaczy, to nie od razu pomyśli o konsumpcji czy rozdeptaniu nas?
- spytał Zhaaaw.

- Tego nie da się tak po prostu określić. Zależy jakiego smoka spotkamy, czy będzie sam, czy to będzie samiec czy samica, czy będzie głody czy też nie... Opcji jest dużo - wymieniała automatycznie, ponownie skupiona na worku i jego zawartości.
- Hmm, wydaje się że wszystko jest. Łap. - Odwróciła się i rzuciła worek w stronę Zhaaawa.

- Smoki-mężczyźni są bardzie agresywni, a panie-smoki bardziej rozmowne? - spytał Zhaaaw, zręcznie łapiąc worek. - Czy może na odwrót?

Nie czekając odpowiedź zajrzał do worka.
Zawartość przeszła jego oczekiwania. Pistolety (chociaż nieco przestarzałe, ale - na oko - sprawne), amunicja, racje wojskowe z gatunku osławionych (w dodatku bez daty produkcji czy ważności), noże (zdecydowanie nie kuchenne, lśniące i ostre jak brzytwa), dwie latarki, zapasowe bransolety w liczbie sześć i apteczka. Bardzo dobrze wyposażona. Sądząc po wypisanych datach termin ważności miał minąć za rok.
Na apteczce wielkimi literami wypisano słowo "Salvation". Podobne napisy, nieco mniejsze, umieszczono w rogach pojemników z jedzeniem.
Pozostałość po jakiejś wcześniejszej wyprawie?
- Istne skarby - powiedział Zhaaaw, który wcześniej zastanawiał się nad domowymi sposobami wyprodukowania czegoś, co jest w stanie zabić smoka. - Skąd to masz?

- Ze statku, a raczej tego co kiedyś nim było. Teraz to tylko wrak.


- Dawno temu przybył? - spytał Zhaaaw. - Wylądował? Rozbił się? Ktoś przeżył? I jak zwał się ten statek?

- Oczywiście że ktoś przeżył. Nie wiem ilu ale ktoś musiał. Statek najprawdopodobniej się rozbił jednak jego komputery dopiero niedawno przestały funkcjonować.
- Ostentacyjnie ziewnęła. - A statek zwał się "Salvation". - Udzieliwszy odpowiedzi podpełzła do źródła, zanurzyła w nim dłoń i pochwyciwszy w nią trochę wody, chciwie wypiła.
- To właśnie przez nich zniknęło Lustro. Myślałam, że lepiej znacie swoją historię.

- Krążyły takie plotki
- powiedział z namysłem Zhaaaw. - O wyprawie na legendarną Ziemię. Ale dość szybko ucichły. I raczej nikt nie łączył Lustra z Ziemią. W końcu nie wszyscy muszą wiedzieć wszystko o wszystkich.
Praktycznie biorąc nikt nie wiedział, skąd i kiedy w Center pojawiło się Lustro. Nawet Strażnicy, którzy, zdaje się, przyjmowali fakt jego istnienia za coś normalnego. I istniejącego od zawsze.
Sądząc po broni ta ekspedycja na Ziemię miała miejsce dobry wiek temu. Zhaaaw nie był historykiem, ale na czym, jak na czym, ale na broni wszelakiej znał się dobrze. Dopilnowano tego w Akademii na jego rodzinnym Chalderes. I wiedział, że taki model praktycznie wyszedł z użytku ponad sto lat temu.
Ale i tak nie wyobrażał sobie, by jakikolwiek smok mógł się oprzeć wybuchowej amunicji.

Broni było więcej, niż uczestników wyprawy.
Zhaaaw zatrzymał dla siebie dwa pistolety, nóż, przypadające na niego dwa pudełka nabojów, i apteczkę. Resztę wyposażenia podsunął pozostałym członkom grupy.

- Słyszeliśmy, przynajmniej ja - poprawił się - o kimś, kogo zwano Strażniczką Lustra.

Shyede skinęła głową.

- Również o niej słyszałam ale nie mam pojęcia która z sióstr jest nią teraz. Wcześniej były inne, to wiem na pewno. Możliwe, że po dotarciu do miejsca w którym było przechowywane dowiecie się czegoś więcej.

- Z sióstr?
- spytał Zhaaaw. - Ile ich jest? I czym się zajmują?

- W naprawdę prawie nic nie wiecie
- oznajmiła mierząc uważnym i zdecydowanie nieprzychylnym spojrzeniem całą czwórkę.
- Sióstr jest pięć. Czym się zajmują? Podejrzewam że dbaniem o równowagę czy czymś w tym stylu. Jednak nie robią tego tutaj. To nie te siły. One trzymają się tej która je stworzyła i mają coś wspólnego z kimś kogo zwą Strażnikami. Podejrzewam, że to właśnie was tak nazywają. Jak już jednak mówiłam stoję zbyt nisko by mnie informowano. - W jej głosie zabrzmiała nieco fałszywa nuta.
- Ciekawe jak zareagują Skrzydlaci gdy wreszcie dotrze do nich że tu jesteście...

- Skrzydlaci? Wielu ich jest? I jak wyglądają?
- Zhaaaw nieco zmienił temat, na później odkładając kwestię, kto, co i o kim, ile wie. - Prócz tego, że mają skrzydła...

- Już mówiłam. To istoty rządzące tą planetą i trwające w czymś w rodzaju wojny na strony. Dobro, zło i takie tam...
- Mówiąc zwijała ogon, aż utworzył pod nią wygodne gniazdo po czym ułożyła dłonie na jego "ścianach" i kontynuowała.
- Ilu ich jest to dość ciężkie pytanie. Zazwyczaj kontaktują się przez swoich sługasów. No może poza jednym, tym po tej stronie. On jest inny... - Zamilkła zamyślona nie odpowiadając na ostatnie pytanie.

- Ma inny charakter, czy lubi kontakty osobiste? - spytał Zhaaaw.

- Można powiedzieć, że jedno i drugie, skoro już musisz dostać jakąś odpowiedź - syknęła nieprzyjaźnie.

Jak było widać i słychać, niektóre pytania były dość niewygodne, a odpowiedzi - nieszczere. Ale czego się można spodziewać po kimś o podwójnym języku...

- A możesz mi powiedzieć, jeśli to nie jest niedyskretne pytanie ile ty masz lat? I skąd się wzięłaś na Ziemi?

- Kolejne ciężkie pytanie. Nie mam pojęcia. Odpowiedź dotyczy zarówno wieku jak i tego, skąd się tu wzięłam. Pamiętam inne miejsce niż to, jednak gdzie albo kiedy tam byłam... Nigdy nie zaprzątało to mojej głowy.
- Po raz kolejny fałszywa nuta zabrzmiała w jej głosie.

Jako że byli gośćmi, nie wypadało powiedzieć "Łżesz i tyle". Zhaaaw zamilkł na chwilkę, dając szansę innym na zabranie głosu.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-02-2011 o 23:12.
Kerm jest offline