Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2011, 09:08   #214
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Cisza...

Grobowa cisza, która zapadła gdy pandemonium skończyło się i wybrzmiała już klątwa rzucona przez usta starca.

Skryptorium...?! Jak siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie tu znalazÅ‚? Jaczemir pamiÄ™taÅ‚ dobrze, jak nachylony nad pergaminem przelewa sÅ‚owo za sÅ‚owem na pergamin leżący na stole, tamtym stole we wÅ‚asnej komnacie. Ucieczka, szaleÅ„cza ucieczka po zamkowych korytarzach, z wyciem upiorów nad gÅ‚owami. Tak, pamiÄ™taÅ‚ to też, ale to już jakby nie byÅ‚o do koÅ„ca jego udziaÅ‚em - jakby obserwowaÅ‚ to oczyma innych uciekajÄ…cych w popÅ‚ochu, jakby nad ich gÅ‚owami... Koszmar Å›mierci, panoszÄ…cej siÄ™ po zamku i obrazy martwych ludzi.Â- Niektórzy z nich byli mu caÅ‚kiem już bliscy, jak Inga, jak ten mÅ‚ody wartownik którego zdążyÅ‚ nawet nieco polubić, a mimo to...Mimo to z pewnego rodzaju obojÄ™tnoÅ›ciÄ… pamiÄ™taÅ‚ ich zmasakrowane ciaÅ‚a, zupeÅ‚nie jakby mu siÄ™ to tylko przyÅ›niÅ‚o i budziÅ‚ siÄ™, wiedzÄ…c że zaraz znów zobaczy ich caÅ‚ych i zdrowych...

Jak do tego doszło?

Popatrzył na innych, przesunąwszy się niespokojnie na krześle. Zgrzyt. Arwid Daree nie to siedział, niż to leżał - zaciśnięte mocno zęby aż zgrzytały, podbródek drgał, starzec trwał z pięścią wciąż ściśniętą i opartą o grube drzwi. Oczy miał zamknięte, właściwie tylko poruszająca się wolno pierś świadczyła o tym, że tli się w nim jeszcze życie. Twarz miał bladą, kamienną i mokrą. Od łez, albo od potu, wyciśniętego bo umysł zmusił stare, wysłużone ciało do nagłego i potężnego wysiłku.

Liselotte, obrócił głowę. Na twarzy dziewczyny kwitło jeszcze niedowierzanie, niedowierzanie i strach, który spinał jej młode ciało jak rozgrzane kleszcze w katowni. Nie wyglądała najlepiej, pomyślał Jaczemir. A gdy pieśniarka uśmiechnęła się nagle, kislevczyk wiedział że nie oznacza to nic dobrego.

Uśmiech zniknął tak nagle jak się pojawił, a jednocześnie zaskakująco szybko dziewczyna zerwała się z podłogi. Z jej ust wydobył się wtedy krzyk tak straszliwy i przejmujący, że konkurować mógł z wyciem upiorów które wciąż mieli w pamięci. Noga, jakby nie należała do właścicielki, kopnęła z mocą w krzesło, które wywróciło się z hukiem.

- Nie!!! - zawyła znowu, zaciskając pięści i unosząc wzrok ku górze - Dlaczego...?!!! Com takiego uczyniła?!!! Przeklęty zamek!!! Przeklęty Vautrin!!! Przeklęty cesarz!!!

Daree nie zareagował, nadal smutno wpatrzony w drzwi.

- Liselotte...- odezwał się Jaczemir.

- Zostaw mnie!!!- szarpnęła głową i zaświeciła mu w twarz obłąkanym niemalże spojrzeniem - Wszyscy mnie zostawcie!!!

Rzuciła się jak lwica, z determinacją. Świecznik frunął jakby nic nie ważył, huknął o kamienną ścianę...Złapała krzesło, z przeciągłym piskiem uderzyła nim o stół. Jaczemir zasłonił się przed lecącymi drzazgami, a potem przed połamanymi nogami krzesła którymi dziewczyna ciskała gdzie popadnie. Gdy podniósł wzrok znad ramion, Liselotte chwytała już stół i szarpnęła mi mocno do góry, pergaminy poleciały w powietrze, jeden kałamarz rozstrzaskał się o podłogę a w tym miejscu zaraz pojawiła się piękna czarna połyskująca plama. Dziewczyna przez moment była niczym ta śnieżna zawieja, krzyczała coś łapiąc za kolejne krzesło, potem łupnęła i nim z wściekłością o ścianę, raz i drugi...Zatrważający był bezruch, z jakim Arwid przyjmował ten nagły i niszczycielski wybuch, nawet się nie odwrócił. Jaczemir, oniemiały, zasłonił się odruchowo spodziewając się że i tymi fragmentami mebli kobieta będzie rzucała, ale nieoczekiwanie zawisły one w rękach dziewczyny. Ona sama, dysząc ciężko usiadła nagle tak jak stała, kawałki krzesła wysunęły się jej z rąk ze stukotem uderzając o posadzkę...

- Ja...- wściekłość na jej młodej twarzy przygasała, ustępując miejsca rozpaczy - ...ja już nie mogę...Nie mogę być...Nie mogę tego znieść...Nie będę...
Po jej twarzy spływały łzy...Oparła się o ścianę, zaplatając ręce na ściśniętych kolanach i wtedy jej oblicze stężało, a oczy znieruchomiały i tylko usta poruszały się jeszcze nieznacznie choć nie dało się nic posłyszeć...
- Liselotte...- podnosił się powoli Jaczemir.

Nie reagowała...
 
__________________
MG: "Widzisz swojÄ… rodzinnÄ… wioskÄ™ potwornie zniszczonÄ…, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "PrzeszukujÄ™. "
arm1tage jest offline