Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2011, 17:06   #26
Raeynah
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Razem z dzieciakiem szła przodem przez jakiś czas. Potem jeden z jej towarzyszy zrównał z nią krok. Przedstawił się jako Francis i uśmiechnął się do niej. Nie odpowiedziała mu niczym innym, jak uniesieniem brwi. Zdecydowanie nie była chętna do nawiązywania bliższych znajomości. Przynajmniej nie teraz. Do tej pory niczym dobrym się to dla niej nie skończyło. Dopiero kiedy lekko kiwnęła mu głową chyba postanowił ją wyprzedzić.

Szła powoli, co chwilę przekładając pochodnię z ręki do ręki. Z zaciekawieniem przyglądała się malowidłom naściennym. Miała wrażenie, że skupia na sobie wzrok prawie wszystkich kompanów. Czuła się niezręcznie. Nie chcąc dać po sobie tego poznać oglądała malunki na korytarzu wzdłuż którego się posuwali, jakby były niesamowicie interesujące. Kiedy jednak skupiła się na nich doszła do wniosku, że ludzie, którzy kiedyś zamieszkiwali tą wyspę czcili głowonogi wyłowione z wody niczym bóstwa.

- Ciii - dziewczyna syknęła nagle, zatrzymując się. Wydawało się jej, że przed nimi w korytarzu jest nieco jaśniej. Dłonią dała im znak, żeby i oni staneli.
Usłyszeli ciche głosy, dobiegające prawdopodobnie właśnie z korytarza przed nimi. Odniosła wrażenie, że są to głosy, które już kiedyś słyszała. Zakuło ją w sercu wspomnienie załogi ze “Starego”. Oddała pochodnię mężczyźnie, który przedstawił się jej jako Francis i mruknęła, żeby się nie ruszali, posyłając przy tym ostrzegawcze spojrzenie w stronę rozentuzjazmowanego majtka. Spróbowała podkraść się jak najbliżej, żeby usłyszeć jak najwięcej. Zatrzymała się, kiedy idący nieco ku górze korytarz został przecięty innym, równie bogato pomalowanym jak ten, którym obecnie szli.
Dobiegły ją strzępki rozmowy, z której wywnioskowała, że siedzący tam ludzie nie byli nastawieni do nich przyjaźnie. Prawdopodobnie ich przybicie do wyspy zostało zauważone szybciej, niż mogli przypuszczać. Mężczyźni rozważali atak na ich załogę.

Podświadomie jej dłoń powędrowała do przytroczonego do paska kordelasa. Wróciła do reszty i przedstawiła im zaistniałą sytuację.
- Nie potrafię oszacować, ilu ich tam jest - szepnęła nachylając się ku reszcie. - Co robimy? Ja osobiście wyznaję zasadę, że najlepszą obroną jest atak. - Chwyciła za swój pistolet i naciągnęła kurek. - Proponuję wziąć ich z zaskoczenia. Będziemy mieć większe szanse.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"
Raeynah jest offline