Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2011, 21:14   #112
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Cypio dryfował w niebycie nowych doznań. Tyle się działo, TYLE SIĘ DZIAŁO!! Fantastycznych, cudownych, niesamowitych rzeczy! Smocze jajo, które jest kluczem, smoczy dziedzic ziejący - ponoć - kwasem, smocze jaskinie pełne jaszczurek (ani chybi młodych smoczków), no i smoczydła! Smoczy sen kendera spełniał się w tempie ekspresowym. Co prawda chwilami jeszcze chlipał za porwanym Romualdem, jednak super plan heroicznego ratunku przysłaniał niedogodność chwilowego braku poety przy boku. W końcu dłuższa melancholia nie leżała w naturze kenderów. Uratują Romualda, on - Cypio Swiftbzyk, Cipciem zwany, niespełniony bard, mag i poeta - uratuje, okryje się sławą, chwałą i smoczą łuską, a wdzięczny pólelf rzuci mu się w ramiona i... Ach, mały mężczyzna zatopił się w marzeniach, kraśniejąc i blednąc na przemian, a napędzane adrenaliną serduszko łopotało w piersiach jak uwięziony ptak... no, smok raczej.

Niestety, ku niepomiernemu rozczarowaniu Cypia na tajną broń do ratowania poety został wybrany Drakkano. I choć kender miał mocne postanowienie ulotnienia się i podążenia za smokowatym, uniemożliwiła mu to ścisła ochrona w postaci pozostałych członków drużyny - nieświadomych zresztą, że chronią Cypia przed samym sobą. Ale nie z takimi problemami radził sobie dzielny kender. Ponieważ... i on miał tajną broń! Prócz siebie samego, rzecz jasna i Puchatka (przeżartego obecnie wyrzucanymi z kuchni na kompost frykasami). Toteż gdy rozmowa-planowanie zmieniła się w regularną pijatykę, kender zsunął się pod stół i wywlókł swój tobół na korytarz, potem zaś w zaciszny kąt gdzie otworzył główną kieszeń i wsadził w nią głowę.
- Alfredzie! Alfredzieeee! Aaaaaaalfred, gdzie jesteś, powsinogo!!??!! Tyle razy ci mówiłem, zebyś nie podróżował tyle po krainie zecy , bo się zgubis! Wyłaźże, psygoda ceka!!

- Znów cię wzięło na bohaterowanie? - z wnętrza plecaka dobył się burkliwy głos i na powierzchnię wytchnęło... w zasadzie to nic, ale zatkało Cypiowi nos. Kender cofnął się, parskając.
- No wies! Tza śpiesyć Romualdowi na ratunek! Smokami w smoki! Cekają nas bohaterskie sarze, góry skarbów i krystalowe smocki!
- Chyba gumowe, do cyckania w kołysce - mruknał Alfred deMon i wysunął się z plecaka. - Romek to ten, co mu majtki ze sznura zwędziłeś? - prócz wrodzonej marudności kolejny z towarzyszy Cypia nie grzeszył przesadną inteligencją, pamięcią zaś (zwłaszcza do imion) nie dorównywał nawet emerytowanej kurze podwórzowej.
- Same spadły! A zwrócić się wstydziłem, wies dobrze - oburzył się Cypio, po czym wziął się pod boki. - Ale dość słów - psygoda ceka! A konkretnie ceka na ciebie, bo mnie, niestety ceka tylko krystałowy smok. Więc wezmies i zrobis tak...

Alfred wywróciłby oczami, gdyby tylko je miał. Jak na przykład wtedy, gdy Cypio chciał go przebrać w smoking, twierdząc że każdy kamerdyner chodzi w smokingu. Albo... ach, szkoda gadać - kolejna przygoda czekała na deMona pod postacią śledzenia smokowatego; większym wyzwaniem było jednak zapamiętanie skomplikowanych instrukcji, którymi uraczył go Cypio. Wreszcie Alfred westchnął i zniknął pod drzwiami karczmy, wylatując na zewnątrz. Nie odmówił sobie jednak przyjemności pociągnięcia Alfonsa za ogon i uszy, wywołując u psa nerwowe ujadanie połączone z dziwnymi podrygami (mającymi być chyba skakaniem). Alfred był jedyną osobą wywołującą u Puffcia objawy nerwicowe. Nawet nieumarły musi mieć przecież coś z życia. Potem ruszył za Drakkano.

***

W czasie podróży Cypio zasypywał wspólników pytaniami, pomysłami i sugestiami dotyczącymi Romualda, klucza, porywaczy, smoków, jaskiń i - z niewiadomych powodów - żółtych motyli. W najgorszym położeniu była Katrina, która obiecała że zajmie się kenderem. Kobieta odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy wreszcie dotarli do jaskiń. Potem zaś pojawiła się gnomka.

- Ha! Ty wstrętna porywacko! - zanim ktokolwiek się odezwał Cypio wyrwał do przodu, wymachując hoopakiem. Nażarty Puchatek pokłusował do przodu, nadzwyczaj czujnie strzelając na boki oczyma. Chłodny mrok jaskini nieprzyjemnie kojarzył mu się z niedawnymi uszno-ogonowymi doznaniami i wolał mieć się na baczności.
- Oddawaj Romualda - wykrzykiwał dalej kender - bo naślemy na ciebie strasliwego krystałowego smoka! I zwykłego tez! I zadnych stucek, bo... bo... bo znikniemy ci jajo! Najpierw pokaz Romualda, bo jesce ty nam zniknies i z jajem i z nim! Psecies kto by chciał oddawać tak cudownego Romualda, najwięksego poetę nasych casów, światło mych ocu i usu i nosa casami równiez! Ha! A jeśli mu włos z głowy spadł, albo z innych cęści ciała, albo wystrasyłaś jego wenę, to poznas moc mego hoopaka! - na poparcie swych słów zakręcił młynka bronią, a Puffcio zawył histerycznie, czując zimny powiew na karku.


 
Sayane jest offline