Kiti;
Jak mawiają elfy – głodny kleryk to istny zabójca. Errr znaczy chyba zaczną tak mawiać po twoim występie... Zakradłaś się do stadka owiec. Wieśniacy byli zajęci – wojownik pomagał w polu, Ufo gadało z dziadkami, drow pytał o coś. Chwilowo miałaś szansę. Psy szczekały, ale najwyraźniej były zamknięte. Szczekały odkąd przybyliście zresztą, co dodatkowo musiało zmylić pasterzy. Niepostrzeżenie zbliżyłaś się do stada. Wybrałaś cel i wyskoczyłaś z krzaków, jak hart, jak puma, jak błyskawica! Przerażone owce z wrzaskiem eeer z beczeniem rzuciły się galopem przez pastwisko. Twój cel nie miał jednak szans, zareagował zdecydowanie zbyt późno. Chwyciłaś i zacisnęłaś szczęki na gardle owcy, z którego wydobył się stłumiony kwik przerażenia. Sekundę ciągnęłaś martwą owcę po ziemi, a stado rozpierzchło się na wszystkie strony, by po chwili znów się scalić i zwiewać w siną dal. Dotarłaś błyskawicznie do lasu i zanurzyłaś się w cieniu drzew i krzewów, wciągając owcę w bezpieczną kryjówkę. To była robota profesjonalisty! Brak śladów, brak krwi, szybko, cicho... Profesjonalny zabójca znaczy gah kleeeeeryk...? Tak err przejdźmy dalej...
Dirith;
Zacząłeś polowanie. Jako tygrys nie powinieneś mieć problemu... No i proszę! Niemal natychmiast wychwyciłeś świeżą woń śmierci i krwi! Ruszyłeś w tym kierunku. O dziwo nie daleko! Woń nasilała się, byłeś czujny. Kiedy dotarłeś na miejsce, usłyszałeś ciche warczenie zza krzaków i zobaczyłeś... znajomego, białego wilka, z pyskiem umazanym krwią! Wilk stał ponad na wpół zeżartym już, świeżym truchłem owcy! Musiałeś go zaskoczyć, gdyż na twój widok znieruchomiał, zjeżony, i uciszył się zupełnie, przełykając kęs który akurat miał w pysku.
http://photography.nationalgeographi...-513176-sw.jpg Habaraganath, Ursuson;
Generalnie na wsi panował nastrój na robotę w polu i drapanie się po tyłku. Nikogo raczej wasza wizyta nie zachwycała, co tu dużo mówić, wyglądaliście dziwnie eeer podejrzanie. Jedynie Ursuson, bardziej wtapiający się w tutejszy tłum z racji chociażby rasy, wzbudzał więcej zaufania wśród miejscowych. Kiedy zaproponował pomoc byli podejrzliwi, ale wojownik chyżo zabrał się do pracy a dodatkowa para rąk na polu zawsze się przyda. Tak więc Ursuson pracował a Koza Nostra odchwaszczała pole i miedzę. Drow machnął an to wszystko ręką i wyruszył w kierunku traktu. Biały wilk zniknął. Humunkulus przysłuchiwał się kłótni dziadków a Ursuson harował. Koza Nostra pękała w szwach.
Miejscowi nabrali sympatii do Ursusona. Wyglądał na wojaka a pomagał w polu. Szło mu nawet nieźle. Toteż go poczęstowali i zaprosili do siebie [a swoją drogą jak nie zaprosić gościa w zbroi i z bronią i kozą skoro ma się pod ręką tylko grabie w razie czego i owce?]. Koza Nostra chwilowo musiała mu zostać. Będzie jej tu dobrze.
Po biesiadowaniu udało się nawet wynegocjować środek transportu. Wóz jadący do miasta zabrał Ursusona – w końcu ziom pomagał przy kapuście. Zabrał też homunkulusa – w końcu to towarzysz ziomka. Załadowany kapuchą i mlekiem wóz wyrusza w kierunku miasta.
http://artur.bieszczady.pl/elektrycy/ekspres_polany.jpg
Niebawem pola i pastwiska zostają w tyle, wóz wjeżdża na szerszy trakt, do lasu.
Powozi jeden z chłopów, dość młody, a już zmarnowany ciężką praca. Obok siedzi mężczyzna w średnim wieku, ojciec, właściciel wozu zapewne.
- A łogule tło co tu robicie? – walnął prosto z mostu ten starszy. – Bom tu rycerstwa downo ni widział... No chybo ni zbierać kapustę? – zaśmiał się gromko. – Nowi w tych stronach? Pewnie do zamku. Tam trzeba broni. Dziwne rzeczy siem dziejom to najemników trza. Ano dobre i to.
Ursuson;
- Uważaj! Coś się zbliża!... – usłyszałeś nagle kobiecy, ostrzegawczy krzyk.
Rozejrzałeś się wokół wielkimi oczami. Byłeś pewien, że słyszałeś...!
Habaraganath, Ursuson;
Koń ciągnący wóz gwałtownie szarpnął w bok i zszedł kawałek z traktu, po czym zaczął wierzgać, szarpać się i rżeć. Wychyliliście głowy i szybko zauważyliście powód jego paniki. Z lasu wyłoniło się stado wilków!
http://images2.fanpop.com/image/phot...14-600-400.jpg
Zwierzęta są najwyraźniej głodne, gdyż bez zbędnych ceregieli rzuciły się na konia.
- Ożesz!!! – chłopi bez większego pomysłu co zrobić zeskoczyli z wozu, chwycili za drągi i kamienie, zaczęli wymachiwać na wilki i ciskać w nie.
Ale wilków było sześć i nie zamierzały ustąpić. Koń wierzgał, rwał i próbował stawać dęba, kopnąć napastników.