Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2011, 01:12   #205
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Seamus wrzał. Tuż pod skórą. Czuł, że jeśli zaraz nie zaczną działać konkretnie to ktoś może zdrowo oberwać. Nie było więc niczego dziwnego w tym, że postawa Rocka zaczynała go już mierzić. Ochroniarz kręcił się wokół pomysłu jak ich stąd ewakuować jak Żyd wokół świni, a na domiar złego znowu rozsyłał ludzi z jakimiś misjami, których sensowność była dla Irlandczyka mocno wątpliwa. Po chuj grzebać w systemach podtrzymywania życia skoro mają się stąd wynosić??? I cały ten numer z nastawianiem jakichś anten… Nic z tych rzeczy nie zbliżało ich wymiernie do celu. Sranie w banie. I jeszcze Ipor. Przecież znał gościa. Gdyby miał stąd komuś zaufać to chyba najbardziej jemu. Albo Greyowi. Ale z drugiej strony Madziar z doktorami też miał nie lada przeprawę w medlabie. Ech… I tak to kuźwa jest siedzieć i pierdząc w fotele trwonić czas na jakieś puste domysły…

Ciepli zaatakowali Gniazdo w najodpowiedniejszym chyba momencie. Gdy szczęśliwie było już po wszystkim, jeden z czarnych po awarii monitoringu, ekranów zamigotał i wyświetlił wiadomość:

Skontaktował się ze mną zarząd. Są w B-752. Chcą ewakuować się do innej bazy podziemnymi tunelami. Szmaciarze kontrolują sieć… na razie. Duffy

Seamus mimo iż cały czas nieco niecierpliwy, wydawał się teraz trochę uspokojony ostatnimi założeniami jakie poczynił szef ochrony. Były one paskudnie dziurawe, ale na szybko przypuszczony atak ciepłych na grodzie trochę utemperował zapędy brygadzisty i odpuścił wątpliwości.
- Rock, odpisz mu, że idziemy po niego, żeby wilka nie dostał. I daj mu namiar na WKP Greya, żebyśmy się nie szukali po całej bazie. Ja nie znoszę tego badziewia. Masz swój, Grey? Jak nie to weź mój... tylko nie zgub, bo ten filmik to się przydać może... A wracając do B-752 to myślę, że należy ich chromolić, a już napewno omijać szerokim łukiem. No, ale skoro kuźwa rządzisz, to podumaj nad tym. Z Greyem damy radę we dwóch się do niego dostać tylko zapisz nam na wkp namiary gdzie byli ci ocaleni od golasa no i sam Duffy. I tak ludzi nam nie styka do twojego planu. Skoro doktory idą z Iporem do medlabu to musisz albo pofatygować się sam do tych anten, albo Aleks idzie sam. Bo Fish może przecież pomóc tylko jednemu z was... No i co z nimi - wskazał na ocaloną matkę z dzieckiem - Przecież ich tu kuźwa nie zostawimy samych...

- Wy dwaj możecie iść z Aleksem. W zasadzie te pomieszczenia komputerowe są tam gdzie Duffy. Więc możecie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Do pomocy przy antenie potrzebuję kogoś silnego, bo będzie potrzeba wtachania czegoś na górę. Nie mogę połączyć tego zadania z innym bo będę musiał wyjść na powierzchnię planety.
Chuck. A ty z kim idziesz? Może chcesz popilnować Gniazda?


- Mi tam zajedno. Choć we trzech faktycznie byłoby łatwiej... - wzruszył ramionami Irlandczyk - Chuck, Gray, Alex. Decyzja, panienki.

Dalszą dyskusję Chucka z Rockiem zostawił w spokoju. Co chciał to wiedział, a barman słusznie robił, że zostawał z dwójką ocalonych. Tylko Grey i Aleks się jeszcze nie wypowiedzieli.
Nie trzeba mu było jednak dwa razy powtarzać nowych dyspozycji. Zgodne były całkowicie z tym jak on sam to wszystko widział. Speca od kompiutrów i grupkę Szczoty należało bezwzględnie i jak najszybciej wyciągnąć. Duffiego, bo bez niego cały ten cyrk nie ma szansy powodzenia, a Szczotę… Młodego, bo tak kuźwa trzeba. To przez Seamusa, narwany gnojek nie szedł z Golasem. Kto wie… Może gdyby poszedł to by nie utknął teraz w kantynie… Oby się tam trzymali jeszcze… Nieeee… Na pewno się utrzymają. Pewne zdarzenia to nie statystyki i obliczenia. Po prostu muszą się trzymać. By mogli do nich zdążyć. Bóg nie byłby takim skurwysynem…

Oparł się o stół i z pewnym trudem, oraz zwyczajnym dla siebie wstrętem do zminiaturyzowanej elektroniki, przełączył holomapę nadal podłączonego do komputerów wkp Kellera na dwuwektorowy blat planistyczny Sali Odpraw. Teraz widok był o wiele lepszy… Do roboty więc.
Duffy… Gdzie cię wywiało gościu? B333…

Przez dobry moment ślęczał nad mapą poziomu B. Niby wszystko znał, ale jak nie daj Boże przyciśnięci będą spierdalać na pełnych obrotach, to pomyłka może ich dużo kosztować. No i oczywiście należało dotrzeć niepostrzeżenie do pomieszczeń technicznych gdzie skrywał się informatyk. Droga wiodła tam właściwie tylko jedna, ale uwagę jego przykuła właśnie centralna nastawnia systemów podtrzymywania życia, gdzie dotrzeć miał Aleks. Seamus z początku nie miał zamiaru w ogóle tam zachodzić, bo tak jak Ipor nie widział w tym nawet krztyny sensu. Jednak pomieszczenie to miało wspólna ścianę z pracowniami z B335, która z kolei była połączona z pokojem Duffiego. Jeśli informatyk był cały czas oblegany to byłaby to najlepsza opcja. Przez cienkie ścianki nie przechodziły tu nawet żadne obwody. Starczyłaby zwykła ręczna lutownica do napraw z technicznego magazynu… Zaraz… Gdzie to jest B350X… Na upartego po drodze… Rock powinien mieć kod do drzwi gospodarczych… Potem do nastawni. Przebijamy się do Duffiego, a Aleks robi swoje…
- Zaraz - mruknął głośno nadal pochylony nad stołem. Potem uniósł się i spojrzał na resztę swoich współtowarzyszy – Ciepłe. Przecież cały czas ci zarażeni drą się tylko „ciepłe” na nasz widok, prawda? Jakby ich to w jakiś sposób nieziemsko wkurwiało i jakby tylko tym się kierowali. Nie wiem czy to cos może zmienić, ale skoro będziemy w nastawni systemów podtrzymywania życia, to można by podkręcić temperaturę do 36,6 C. To pewnie obciąży mocno generatory, ale i tak produkcja nie chodzi więc wytrzymają. A jak temperatura podskoczy to może ci popaprańcy przestaną zwracać na nas uwagę? Spróbować nie zaszkodzi, a i tak cała ta baza zawsze była cholernie lodowata… Doktory. Co o tym sądzicie?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline