Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2011, 02:53   #11
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Coruscant... Planeta tak piękna, jak i obrzydliwa. Chyba żadna planeta nie potrafi tak się podobać, a równocześnie być tak odrażająca. Tylko tutaj patrząc w górę dostrzeżecie bogatych dygnitarzy, burżujów i bogatych mieszczan, po to tylko, by po opuszczeniu wzroku dostrzec nielegalne kasyna, lichwiarzy, przemytników i całą resztę nielegalnego biznesu. Ale gdy spojrzycie na samo dno tego centralnego śmietnika, dostrzeżecie to co zjeży włosy największym twardzielom. Takiej biedy i nędzy, Kelevra nie doznał nawet na Tatooine jak Ci rzuceni na samo dno tego gigapolis, egzystujący w śmieciach i coraz bardziej dziczejące organizmy. Istny kalejdoskop.

Coruscant miało też jeszcze jedną zaletę, zwłaszcza przydatną łowcom nagród. Gdzie się nie usadowiło swojego łowieckiego tyłka, zewsząd nadlatywały oferty i propozycje pracy. On, dość znany nie brał byle gówna. Za swoje usługi liczył sobie całkiem sporo, ba. Żeby zdobyć jego kontakt musiał ktoś go naprawdę potrzebować, proponować nie mało i być dość znanym, aby jego usługi mogły z czasem mówić same za siebie.

Slevin stał na szczycie jednego z wysokich wieżowców, obok niego stał zaparkowany śmigacz koloru ciemno zielonego. Sam nie wiedział dlaczego akurat tu się zatrzymał, może chciał popatrzeć na słońce, zanim zanurzy się w odchodach miasta? W tym wszędobylskim smrodzie i gwarze?
Tak, lubił samotność. Jest typem samotnika. Jest chłodny, opanowany, zrównoważony wewnętrznie i zewnętrznie, mówi powoli i brakiem jakichkolwiek emocji, a wolne rozumowanie uznaje za element dobrego wychowania, które jako konserwatysta i przeciwnik innowacji bardzo sobie ceni. Ma bardzo proste poczucie humoru, jest bardzo obiektywny w obserwacji, która dobrze mu idzie ze względu na duży zmysł poznawczy. Jest często zajęty, bardzo dobrze wykonuje powierzone mu zadania, jeśli uzna je za pożyteczne. Jest powolny, lecz realizuje swój cel wytrwale. Prowadzi flegmatyczny, regularny tryb życia - codziennie te same zajęcia, miejsca, zmiany są do kitu. Ceni sobie ład i porządek, jest punktualny i dokładny, ma nawyki i przyzwyczajenia. Nie potrzebuje towarzystwa, ale umie się odnaleźć wśród ludzi, jednak uważa. Ta nieczułość, złośliwość, nadmierna ironia i biurokratyzm często prowadzą go do izolacji i wyalienowania.
Słońce znikało za horyzontem, Coruscant zasypiało na sekundę po ty tylko, żeby obudzić się na nowo, nowym życiem. Życiem nocnym.

Slevin nie napawał się długo widokiem zachodu, wsiadł na śmigacz, odpalił go i znikł w spowijających budynki ciemnościach. Był umówiony do otrzymania zadania i nie lubił się spóźniać. Po niepełnej minucie zwinnej jazdy między budynkami, znalazł miejsce spotkania. Bar o nazwie "Kieł", choć nazywanie tego czegoś barem, było bardzo dużą hiperbolą.
Śmigacz zostawił przy podeście, samemu zanurzając się w dymie, głośnej muzyce, wrzaskach kosmitów i pisakach roznegliżowanych panienek.
Wszystko to przyprawiało go o mdłości i ból głowy, zaczął tęsknić za swoją norą w na Tatooine, niestety na Tatooine w przeciwieństwie do Coruscant, pieniądze nie leżały na ulicy. Tu wystarczyło tylko w odpowiedni sposób się po nie schylić.

Chwilę zajęło mu znalezienie zleceniodawcy, który wynajął dla siebie cały alkierz. Porządnie wyciszony, bez niepotrzebnych gości. Sam zleceniodawca wyglądał na niezbyt zamożnego ale jego spojrzenie. Była w nim agresja i zło. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, Slevin w momencie położył by się trupem na posadzce. Na szczęście spod mandaloriańskiego hełmu nie było widać jego emocji ani tym bardziej twarzy.

Mężczyzna skierował na łowcę nagród taksujące spojrzenie. Nie wyglądał zbyt bogato... Tak samo ja cała ta okolica, ale to tutaj miały miejsce największe przekręty i interesy...
- Wyglądasz mi na kogoś kto szuka pracy - człowiek miał nieprzyjemny głos i oddech. Z mordy śmierdziało mu jakimiś niezidentyfikowanymi i zapewne tanimi drinkiem.
- Kto jest celem, gdzie go znajdę, jaka stawka? - Slevin nie lubił podchodów i marnowania czasu... Czas to pieniądz, a pieniądze nie śmierdzą... W przeciwieństwie do jego zleceniodawcy.
- Celem jest mój... - facet zawahał się na chwilę - Kolega po fachu. Tak, to będzie dobre określenie. Widzisz prowadzę pewien drobny interes, tutaj niedaleko, a on jest dla mnie konkurencyjny... To nic nie znaczący człowiek, a chciałbym się go pozbyć... Ostatnio zwinął swój salon i przeniósł się wyżej. Co do ceny mandalorianinie... 1000 kredytów z zastrzeżeniem że ma to wyglądać na wypadek. - przerwał by wziąć łyk swojego trunku - To jak?
Slevin rozejrzał się po barze, chwilę się zastanawiał.
Akurat jakiś kosmita z trąbą zamiast nosa siorbał jakąś zupę z naczynia. Przyjrzał się też rozmówcy który wydawał mu się dziwnie podejrzany, ale już nie z takimi pajacami robił interesy.
- Połowa teraz, połowa po wykonaniu roboty. Oczywiście wypadek da się zorganizować. Interes? - zapytał się Slevin i wyciągnął dłoń do kontrahenta.
Mężczyzna uśmiechnął się i uścisnął wyciągnięta dłoń po czym pogrzebał chwilę w kamizelce i wyciągnął z niej notes elektroniczny, który podał rozmówcy.
- Tu masz wszystkie dane jakie udało mi się znaleźć na temat tego człowieka, tak samo jak i kontakt do mnie - po czym odwrócił i opuścił bar.

Alkierz w którym zostawił go pracodawca nadal był prawie pusty, a przy jego stoliku i w jego obrębie nie było nikogo. Zajrzał do notesu, szybko zapamiętując co ważniejsze informacje o celu. Niektóre musiał sobie powtarzać, aby utkwiły mu w głowie. W tym samym czasie już myślał nad tym, jak upozorować wypadek. I wiedział już że część zaliczki przeznaczy na koszta operacyjne.
Podniósł się szybko od stolika chowając notes pod pancerz. Szybko przedostał się przez główną salę i panujący tam zaduch, aby wylądować na podeście na którym czekał na niego jego śmigacz. Odpalił maszynę i z szybkością Sokoła Milenium zniknął za wieżowcem...

Kelevra wynajął pokój w jednym z niżej ulokowanym motelu, po to, aby nie zadawano mu niepotrzebnych pytań. Uszykowany na koi pancerz, był gotowy do założenia i czekał na swojego właściciela. Tak samo czekał blaster, strzelba plazmowa i niewielkie działko magmowe oraz pamiątka z Korriban. Sam Slevin właśnie wychodził spod natrysku, gdzie dał odpocząć swojemu zmęczonemu ciału. Lecz nie na długo, miał dzisiaj robotę do wykonania. Zaczął szykować się do pracy.

Jego pancerz był jednym z tych, które były tradycyjnymi pancerzami z Mandalorii. Ale i tak, jak prawdziwy mandalorianin przerobił ją po swojemu i poświęcił jej cząstkę swej duszy.
Na pierwszy ogień poszedł kuty skafander, który był idealnie dopasowany do ciała Slevina. Na skafandrze wylądowała utwardzana kompozytowymi plastoidami i beskarem kamizelka przeciwodłamkowa, z wierzchu zaś powlekana była impregnowaną skórą Rancora. Potem założył pancerz właściwy, który składał się z dodatkowych sześciu płyt które chroniły miejsca pierwotnie odsłonięte. Był koloru niebieskiego, który oznaczał tyle, co niezawodność. Z kolei przyszła kolej na hełm, na którym czerwoną farbą wymalowane było "T" w czerwonym kółku, co miało nie pozwolić mu zapomnieć z skąd tak naprawdę pochodzi. Z T jak Tatooine. Na sam koniec założył kamę chroniącą jego plecy i nogi.

Wyszedł z motelu, płacąc wymaganą sumę i kilka kredytów więcej w zamian za ciszę. Nikt go nie widział, nikt go nie słyszał, nikt o nim nie wie.
Plan miał prosty.
Na początek udał się w dół miasta żeby kupić ładunki wybuchowe wraz z detonatorem. Ładunki były dokładnie dwa, potem ukryte na śmigaczu przeniósł je do wynajętej w nocy ciężarówki.
Wystarczyło rozpędzić się ciężarówką i wjechać w lokal celu, potem go zdetonować. Po rzekomym kierowcy, po celu jak i po części gości nie powinno pozostać najmniejszego, organicznego śladu. Samo rozpędzenie ciężarówki i naprowadzenie na cel nie powinno być trudne. Musiał tylko poczekać, aż cel pojawi się na pomoście by on mógł wlecieć w lokal, skoczyć w przepaść, uratować się na niezawodnej lince z hakiem i zdetonować ciężarówkę jeszcze w locie.

A więc pozostało czekanie.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline