Amaryllis Vivien Seracruz
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=aGmAmJFUvzM&feature=related[/MEDIA]
Kobieta słysząc słowa
Diakona odetchnęła wreszcie dopiero teraz uświadamiając sobie, że wstrzymała na chwile oddech. Drżącą dłonią podrapała zaufanego przyjaciela za uchem.
Nie uśmiechało jej się wracanie na jezioro... Ale tak naprawdę co miała innego do zrobienia? - tak, mogła pójść i poszukać uzdrowienia dla siebie, ale nawet po tym nie miałaby dokąd wracać. Zostawiając swój dom zostawiła o wiele więcej niż tylko miejsce.
Nie była już ta sama osoba, która zamieszkiwała kiedyś Miasto Aniołów. Właściwie nie bardzo wiedziała czym tak naprawdę teraz jest.
Jednak starczała jej wiedza, że została okaleczona, nie ma domu, środków do życia, ani tak naprawdę uczciwych sposobów na zdobycie ich. Czy więc walka z tym, co częściowo przyczyniło się do jej nieszczęścia była tak złym wyborem? Chyba nie, być może zginie i na tym skończą się jej problemy... Przynajmniej w tym wcieleniu. Jeśli zaś nie...
Wtedy pomyśli co dalej.
Nie zwracała uwagi na wilkołaki. Niech dowódcy ustala, co robią, to nie jej sprawa, przynajmniej nie teraz. Głaszcząc poufałego rozmyślała o tym, co powinna uczynić... Jakie miała prawo zabierać go teraz ze sobą i narażać na niebezpieczeństwo - tak - poprzednim razem postanowił zostać, ale... Wiedziała, że nie zniesie jego straty. Dość, iż na sumieniu będzie miała człowieka, który ocalił jej życie - i to więcej niż raz.
Nie mogła pozwolić również na stratę najlepszego przyjaciela.
"Muszę go uwolnić... Jeszcze dziś..." Z ta myślą pochyliła głowę i otarła twarz dłonią nie chcąc, by ktoś zobaczył spływająca po jej policzku łzę.