Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2011, 21:32   #29
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





Oglądający się co chwila na boki Zaris gorączkowo obserwował po prawej stronie Kh’aadza, po lewej resztę zgromadzonych w izbie postaci, a krasnolud jak pomyślał tak zrobił.

- Nieee! – krzyknął przeciągle Kh’aadz w stronę Strażnika.

Wywołało to w Zarisie bezwarunkowy odruch gwałtownego obrócenia głowy w stronę Endymiona.

Odwracając uwagę od siebie Kh’aadz zadziałał natychmiastowo. Doskoczył do Zarisa z połamanym taboretem, pchając go w stronę kuszy, lecz mijając się z nią, gdy szybowała w przeciwnym kierunku.

Dunlandczyk był blisko paniki i wrzask kranoluda poczytał za atak z lewej strony. Okrzyk, którym chciał rzekomo krasnolud powstrzymać okazał się blefem. Zaris zadziałał zgodnie z planem. Zaraz za przeniesionym na strażnika wzrokiem, poleciała skierowana wycelowana dotąd w Khaazada kusza. Lewe ramię obejmujące Ameę oderwało nóż od gardła zakładniczki unosząc rękę nieco wyżej, tworząc prowizoryczną podpórkę dla kuszy, która oparła się na przeramieniu ręki.

Reszta obecnych widziała to czego Zaris nie był w stanie. Kusza, nim wylądowała na przedramieniu, została ułamek sekundy wcześniej uprzedzona nadziakiem wbitym w prawe udo Dunlandczyka. Zamach zza ucha, potężnym impetem uderzenia, zachwiał ofiarą, która najpewniej straciłaby równowagę, tym bardziej, że krasnolud przekręcił nadziak w akompaniamencie krzęszczącej kości, mlaskającego, rozrywanego mięśnia i bulgoczącej dookoła żelastwa krwi, gdyby nie kilka innych czynników.

Amea okazała się pierwszą przeszkodą, na której zawisł jej napastnik i pewnie obydwoje zostaliby pociągnięci do desek karczmy siłą uderzenia i ciągnięcia krasnoluda, gdyby nie strażnik z elfem.

Endymion widząc wyprowadzony na udo atak rzucił się na Zarisa, w chwili gdy tamten składał się do strzału. Chwycił za nadgarstek reki ściskającej nóż, która zdąrzyła już oderwać się od podbrudka Amei, a drugą wyciągnął w stronę kuszy.

Andaras widział jak Zaris naciska spust, gdy strażnik chwytał przeciwnika za rękę z nożem. Taboret Kh’aadza chwybiając kuszy wyrżnął Zarisa w ramię byc może ratując tym życie Strażnika, bo podbita do góry, w chwili wypuszczania ze świstem beltu, broń chybiła celu. Uderzenie nadziaka i zwarcie Edymiona z Dunlandczykiem nastapiły po sobie w ułamkowo sekundowym odstępie. Siła strażnika uniemożliwiła Zarisowi bezwładne lądowanie, przysparzając mu jeszze więcj bolu, bo krasnolud ciągnął wbitym szpikulcem do desek karczmy, co człowiek rozmachem uderzenia i siłą mięśni zblokował. Wrzask jaki wyrwał się z ust Zarisa mógłby obudzić umarłych ze snu, a co dopiero zaalarmować ślęczących przy rzece nad zwłokami Makhlera zbrojnych. Strażnik przytrzymując nadgarstek pokrzyżował Zarisowi plany użycia ostrza przeciwko komukolwiek, a zwłaszcza dziewczynie. Amea skleszczona ciałami mężczyzn chciała wysunąć się spomiędzy nich, w czym pomógł jej Andaras. Jedną ręką chwycił dziewczynę za wyciągniętą w rozpaczliwym geście prośby o ratunek dłoń i przyciągnął do siebie, w czasie gdy drugą zaciskając w pięść wymierzył Zarisowi potężny cios na skroń, którym ostatecznie znokautował Dunlandczyka. Z brzękiem padającego na deski noża, Endymion odsunął się od przeciwnika dając nieprzytomnemu bezwładnie runąć w kałużę krwi.

Po chwili do karczmy wbiegło dwóch zbrojnych ze strażnicy z obnażonymi mieczami, a w ślad za nimi przejęty karczmarz, któremu spod czupryny sączyła się na czoło gęsta, rozmazana rękawem krew. Widok jaki zastali był pobojowiskiem zwalonych w czerwonych kałużach ludzkich ciał i połamanych mebli.

- Na bogów, co tu się dzieje!? – zdumiał się starszy z miejscowych wojów.

Drugi, młodzian niespełna dwudziestoletni, z przejęciem nie odrywał wzroku od Amei szlochającej w ramionach rodziców.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline