Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2011, 23:34   #47
Retarded_Hamster
 
Reputacja: 1 Retarded_Hamster nie jest za bardzo znanyRetarded_Hamster nie jest za bardzo znany
Pomimo tego, iż Malachit zgłosił się do udziału w wyprawie jako jeden z pierwszych, toteż prowadzący ją mógł ostrzec wszystkich, że jednym z ich towarzyszy będzie troll, nikt nie próbował nawet rozpocząć konwersacji z zielonoskórym, co naturalnie nie było dla niego ani trochę zaskakujące. Sprawę tą skwitował wyrazem twarzy, w którym osoby zaznajomione choć trochę z fizjonomią trolli rozpoznałyby uśmiech zabarwiony nieco smutkiem, reszta zaś mogła dopatrzyć się tylko niewiele mówiącego grymasu nie dodającego bynajmniej urody i tak już szpetnej dość postaci. Reakcja pozostałych członków wyprawy była absolutnie naturalna, tolerowali trolla ze względu na zaufanie pokładane w przywódcy grupy, wiarę w to, że taka istota może okazać się przydatna bądź z jakichś własnych, nikomu nieznanych powodów. Jednakże wygląd Malachita zdecydowanie nie należał do tych, które mogłyby zachęcić do rozmowy. Troll był ogromny, mierzył ponad trzy metry wzrostu a także był niezwykle solidnie zbudowany. Łatwo było dostrzec, iż nawet pośród swoich wyróżniałby się zarówno wzrostem jak i potężnymi mięśniami, toteż gdy kroczył w pobliżu ludzi czy elfów jego rozmiar był tym bardziej widoczny i stawał się kolejną rzeczą stymulującą jego izolację. Nie tylko jednak wielkie gabaryty potwora odstraszały potencjalnych kompanów, innymi czynnikami wpływającymi na negatywny odbiór społeczny były liczne ciemne blizny, niewątpliwie ślady oparzeń, zdobiące praktycznie całe jego ciało a ujmujące za to resztki urody trolla. Jeśliby jednak ktoś był w stanie spróbować konwersować z monstrum pomimo wszystkich tych cech, mógłby on znaleźć jeszcze odrażającymi ostre żółtawe kły wystające z jego ust. Niemalże rzeźnickie narzędzie, jakim był ogromny topór dwuręczny, który Malachit nosił na plecach wraz z długim łukiem także sugerował, iż troll większość swoich problemów rozwiązuje za pomocą brutalnej siły. Dopiero naprawdę bystry obserwator byłby w stanie dopatrzeć się w tym dość nieprzyjemnym obrazie czegoś zaskakująco pozytywnego. Po pierwsze postawa Malachita była bardziej wyprostowana niż jest to typowe pośród jego rasy, zaś jego twarz, mimo iż szpetna, nie była wykrzywiona w wyrazie tępej agresji tak pospolitej dla innych trolli. Niewątpliwie jednak najbardziej zdumiewającą rzeczą był błysk intelektu widoczny w jego oczach. Jeżeli już ktoś, zauważyłby także te cechy, mógłby się domyślić, że to właśnie wyżej wzmiankowany intelekt był głównym powodem dla którego dowódca wyprawy zgodził się przyjąć tak nietypową istotę do swej grupy.

Troll zaczął czuć się niepewnie praktycznie od razu po wejściu we mgłę. Z jednej strony nigdy nie spotkał się z niczym podobnym w swoim życiu, z drugiej jednak groźny opar wydawał mu się w pewien sposób znajomy. Malachit szybko zrozumiał dlaczego odczuwa jakby nie pierwszy raz robił coś podobnego. Mgła była prawdopodobnie wytworem potężnej magii całkowicie niezrozumiałej dla niego, nawet pomimo tego, iż przestudiował w życiu niejedną księgę traktującą o wiedzy tajemnej. W jego życiu już raz zdarzył się taki okres, gdy obcował z potężną i słabo rozumianą przez niego siłą, był to czas, gdy był niewolony przez potężnego maga i zmuszany do wypełniania jego rozkazów. Wraz ze zrozumieniem przyszedł strach, jego dawny pan był zimny i okrutny, i taka właśnie wydawała się trollowi mgła. By się uspokoić przystanął na chwilę, starając się za pomocą swoich czułych zmysłów zlokalizować kogokolwiek z drużyny, kiedy jednak działanie to zakończyło się niepowodzeniem wiedział, iż jedyne co mu pozostało, to ruszyć dalej. Przedzierając się przez mgłę co rusz przychodziło mu na myśl, iż szara pustka obejmująca go nigdy się nie skończy, zaś jemu przyjdzie długo umierać w tym pozbawionym czegokolwiek świecie.

Tym większa więc była jego radość, gdy poczuł delikatne muśnięcie wiatru, potem zaś zauważył iż mgła zniknęła w sposób równie niespodziewany jak wcześniej zdominowała cały obszar. Krajobraz, który ukazał się jego oczom był porażająco wręcz piękny, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę pełne fatalizmu myśli, które chwilę jeszcze temu nawiedzały głowę trolla. Przez kilka minut stał on w całkowitym bezruchu rozkoszując się zapachem trawy i z radością odczuwając jej dotyk na swoim ciele. Pomimo tego, iż były to całkowicie normalne doznania Malachit nie był sobie w stanie wyobrazić co mogłoby mu sprawiać większą radość. Do rzeczywistości przywrócił go dźwięk jego własnego żołądka wołającego o pożywienie, on zaś uśmiechnął się krzywo i mruknął z ironią.
- Bycie trollem ma jednak sporo zalet. Twój organizm zawsze będzie wiedział jak sprawić, byś przestał myśleć o głupotach a zaczął zajmować się czymś pożytecznym.

Dotarł do domostwa bez problemu, po czym ostrożnie zajrzał do środka. Jego oczy były przyzwyczajone do widzenia w absolutnych ciemnościach tak więc półmrok panujący w chatce nie stanowił żadnego problemu. Główna izba do której zajrzał pełna była połamanych mebli i strzępów ubrań. W kącie zaś coś kuliło się sapiąc cicho. Gdy jego oczy ujrzały to stworzenie, drgnęło ono i poczęło podnosić się z ziemi. W swym życiu Malachit widział już wiele potwornych istot, a i jego serce nie należało do gołębich tak więc nie przeląkł się zbytnio potwornego wyglądu stworzenia. Miał on humanoidalny kształt, i z grubsza przypominał człowieka. Jednak istota nie posiadała skóry, wyglądała jak brutalnie z niej obdarta. Jej ciało zdobiły blizny i stare w niektórych miejscach gnijące już mięso. Resztki siwych włosów wyrastały humanoidowi z głowy, która ten odwrócił w jego stronę. Istota ubrana była w prostą szarą suknię, jaką troll widywał często na ciałach wiejskich kobiet.


Potwór zasłonił twarz i ponownie skulił się w kącie domostwa.
- Odejdź!! – zaskrzeczała istota zachrypniętym kobiecym głosem.– Odejdź stąd, wynocha z mojego domu! Nie jestem już piękna, nie patrz na mnie! – po tych słowach humanoid zakaszlał paskudnie i skrzeczał dalej. – Odejdź! Mówię Ci żebyś szedł!
- Jak chyba łatwo się domyślić patrząc na mnie, wygląd to nie jest coś, na co zwracam największą uwagę. W innym przypadku musiałbym się uznać za idiotę - powiedział troll z grymasem przypominającym uśmiech.
Strzyga kuląc się w kącie zaskrzeczała w jego stronę.
- To po co tu przychodzisz! Odejdź stąd. Nie jestem już piękna!
-Chciałbym wiedzieć gdzie się znajduję. Czy wiesz co to za miejsce? - Pytał Malachit - Trafiłem tutaj przechodząc przez dziwną mgłę, może wiadomo ci coś o niej?
-To mój stary dom... Zniszczony i upadły jak ja, kiedyś był piękny jak to miejsce, teraz odrzuca swą brzydota jak i ja. Ja nieszczęsna! - chrapliwy kobiecy głos w ten sposób odpowiedział na pytanie trolla. - Inni tez mówili o tej mgle, nie wiem co to. Odejdź! - skrzeczała dalej zjawa.
-Czy możesz mi chociaż wskazać kierunek? Chciałbym ruszyć tam, gdzie znajdują się jakieś inteligentne istoty. Dobrze by było gdyby mogły one wiedzieć coś o tej mistycznej mgle - Dopytywał się potwór - A poza tym nie musisz chować się po kątach, naprawdę nie obchodzi mnie twój wygląd.
Strzyga spojrzała na trolla i jak gdyby lekko się wyprostowała, wciąż jednak znajdowała się w kącie sali.
- Wszyscy już odeszli, zostawili mnie, samą nieszczęsną. - załkał stwór. - Nie ma tu innych domostw, tylko moja stara zniszczona rezydencja i pola, pola które jako jedyne pozostały piękne. - po tych słowach poczwara znowu zawyła smutnym zachrypniętym głosem.
- A może ja mogę ci jakoś pomóc? - Malachit zainteresował się nagle losem strzygi, wierząc, że może ona posiadać jakieś cenne informację, jednakże z powodu stanu jej umysłu nie jest ona w stanie zdradzić ich inaczej niż przypadkiem. To zaś wymagało przebywania w jej obecności, a poza tym troll żałował trochę biednej istoty. - Czy da się jakoś przywrócić twą dawną urodę?
- Czasu nie da się cofnąć! - zawyła strzyga.- Lata mijały a ja z każdym dniem starzałam się tracąc swoją urodę. Lata temu byłam piękna, teraz została mi już tylko brzydota. Nie ma dla mnie ratunku, o ja nieszczęsna! - zawyła zjawa. - Ci którzy byli tu przed tobą, zapuszczali się w piwnice mej rezydencji, nigdy stamtąd nie wrócili. Może tam jest wyjście, piwnice to jedyne miejsce do którego nigdy nie wchodziłam. - dodała strzyga wyjąc głośno.
- A więc powiadasz, że byli już tutaj jacyś inni? Pamiętasz ich? Potrafiłabyś ich opisać? - Troll liczył na to, że zjawa mogła widzieć członków jego wyprawy, co oznaczałoby, iż nie zbłądził za bardzo - A czy wiesz cokolwiek o tych piwnicach?
- Było ich wielu. - odparła zjawa. - Przychodzili przed wieloma laty, jak i niedawnymi czasami. Niektórzy byli tu gdy byłam jeszcze piękna, wtedy zostawali na dłużej. - zjawa westchnęła. - Był tu ktoś ostatnio, ale nie chciał na mnie patrzeć. Człowiek chyba. - odparła strzyga swym zachrypniętym głosem. - Piwnice... Nie było ich tu... znaczy były... ale to nie ja je zbudowałam... one po prostu były... - odparła zmieszana tym pytaniem strzyga.
- Po prostu były? Nic o nich nie słyszałaś? Żaden z tych, którzy tutaj przybyli nie miał teorii dotyczących piwnic? - Malachit był przekonany, iż musi odwiedzić to tajemnicze miejsce, ale wiedział też, że warto zebrać wszystkie możliwe informacje.
- Nikt o nich nie mówili. Pierwsi chcieli zbadać je by uchronić moją urodę przed tym co może czaić się w mroku piwnicy. - powiedziała zjawa i załkała na wspomienie swej urody. - Kolejni zaś wchodzili tam gdyż Ci którzy weszli tam wcześniej nie wracali. Nic nie wiem o piwnicy. - odparła strzyga.
- No cóż, pozostanie mi więc być bardzo ostrożnym. Wskaż mi więc wejście do tych piwnic - odparł potwór z westchnieniem - I nie przejmuj się tak bardzo tym, że utraciłaś urodę. Gdybyś była piękna pewnie zastanowiłbym się czy cię nie zjeść - dodał troll śmiejąc się cicho.
Strzyga nie wykazała się jednak poczuciem humoru i jęcząc cicho wstała powoli z ziemi. Niezgrabnie ruszyła w głąb posiadłości, pokazując Ci gestem byś ruszył za nią. Minęliście stara jadalnie i kuchnię pełną nieużywanych od lat garnków. W końcu na korytarzu zjawa przystanęła i wskazała potworowi duże stalowe drzwi.
- Gdy tam wejdziesz drzwi zamkną się za tobą. Nie będzie już powrotu. - oznajmiła zjawa.- Te pola pilnują swych tajemnic bardzo dokładnie. Więc lepiej bądź gotów na wszystko dziwny wędrowcze. Wygląd to może i nie wszystko, ale życie to wartość. Nieważne w jakiej powłoce, ważne że trwa. - oznajmiła strzyga poważnie swym zmęczonym starczym głosem.

Troll przytaknął i otworzył drzwi jednym silnym ruchem. Za nimi były kręte schody prowadzące w dół, a sklepienie zmuszało Cię do pochylenia się. Gdy Malachit przestąpił próg drzwi z trzaskiem zamknęły się za nim, odcinając mu drogę powrotną. Chcąc nie chcąc ruszył w dół po schodach, droga nie była przyjemna zważywszy an pozycję w jakiej przyszło mu się poruszać. Jednak schody nie były długie, a po chwili Trollowa łapa dotknęła już zimnej kamiennej posadzki. Trudno było nazwać to miejsce piwnicą bowiem bardziej przypominało loch dla skazańców


Korytarz był długi i ciemny a ściany wykonane z ciosanych kamieni. W niektórych miejscach znajdowały się kraty odcinające cele od tego podziemnego przejścia. Jednak było tu tez coś dziwnego. Nie było pajęczyn czy też kurzu, a według strzygi wszak nikt tu nie zaglądał by posprzątać. Wyczuwając nietypową atmosferę miejsca troll zaczął bacznie się rozglądać. Brak kurzu podpowiedział mu, iż cokolwiek będzie się działo, prawdopodobnie nie będzie miał do czynienia z niczym naturalnym. Przycisnął się więc do ściany starając się być jak najmniejszym celem i w miarę możliwości zaczął rozglądać się za ewentualnymi pułapkami. Planował także zajrzeć dyskretnie do każdej z cel jeśli tylko okaże się to możliwe.

Malachit nie natknął się na żadne pułapki, nawet nie było śladu po starych już zepsutych. Cele również nie przyniosły mu wielu informacji bowiem były puste, a co najdziwniejsze w kratach nie było drzwi, które mogły prowadzić do środka. Korytarz rozwidlał się na końcu na dwa identyczne. Proste, z kratami w ścianach, ciemne i nie zakurzone. Troll zdał sobie również sprawę z jeszcze jednego zjawiska, jego kroki nie powodowały żadnego dźwięku. Tak samo jak gdy otoczyła go mgła, było tu nienaturalnie cicho. Cisza ta była niezwykle niepokojącą rzeczą, toteż starał się być jeszcze bardziej uważny zwolniwszy i tak już niezbyt szybkiego kroku. Postanowił wybrać prawy korytarz, później zaś także chciał ewentualnie powtarzać tą decyzję, tak by zminimalizować prawdopodobieństwo zbłądzenia. Malachit spróbował także zarysować ścianę pazurem, tym samym chcąc stworzyć dla siebie kolejną wskazówkę dotyczącą zarówno jego położenia jak i poprzednich ruchów.
Troll przemierzał korytarze dobry kawał czasu, zaznaczał korytarze zarysowując ściany pazurem by w razie potrzeby móc wrócić do punktu wyjścia. Droga była nudna i monotonna bowiem wszędzie powtarzały się te same widoki. Jednak gdy olbrzym przemierzył piętnasty już z rzędu tunel natknął się na odmianę w krajobrazie. Wszedł bowiem do korytarzu który zamiast rozwidleniem dróg kończył się potężnymi dwuskrzydłowymi metalowymi drzwiami.
To było coś nowego, zarówno zachęcającego do dalszej wędrówki, ale także zmuszającego do większej ostrożności. Toteż pierwsze co zrobił to powoli zbliżył się do nich poszukując na nich i poza nimi pułapek. Kiedy żadnych nie znalazł przyłożył swoje długie ucho do drzwi licząc na to, iż uda mu się cokolwiek usłyszeć. Jednakże zza drzwi nie dobiegł do niego najcichszy nawet dźwięk. Ponieważ nie było w nich żadnego zamku troll popchnął je po prostu i te ku jego zdziwieniu te otworzyły się.

Odrzwia odsłoniły malutką salę. W porównaniu do wielkości wrót przypominała ona schowek na miotły. Pomieszczenie było puste, poza czarną falująca lekko kurtyną wiszącą na ścianie naprzeciwko drzwi. To co zdziwiło trolla, to właśnie to falowanie, wszak w pomieszczeniu nie było wiatru. Malachit nadal starając się być maksymalnie ostrożny zbliżył się do jednego z jej końców i spróbował odchylić ją pazurem. Gdy tylko odchylił lekko zasłonę, jego oczy oślepił bardzo jasny błysk światła. Coś świeciło się na ścianie skrywanej przez zasłonę, jednak nim stwór zdołał przyjrzeć się dokładniej temu czemuś jakaś moc wypchnęła jego palec a płachta ponownie przyczepiła się do ściany falując delikatnie. Tajemnicza moc, a także niezwykle jasne światło były dla Malachita ogromnie niepokojące. Jedynym czynnikiem, który sugerował, iż zjawisko to może nie być dla niego niebezpieczne, było to, iż nie wyczuł wcale ciepła, co mogło oznaczać, że nawet jeśli zostaną mu w jakiś sposób zadane rany, to będzie je w stanie zregenerować. Siła, która wypchnęła jego palec była prawdopodobnie magiczna, toteż postanowił on wykorzystać jeden ze swoich zwojów rozproszenia magii. Skutek jego użycia był natychmiastowy - troll miał jeden zwój mniej. Niestety był to jedyny efekt. Malachit warknął ze złością, lękał się ryzykować próby przejścia przez kurtynę, jednakże nie widział za kotarą niczego przypominającego zwłoki, tak więc miał nadzieję, iż i jemu nie przydarzy się nic gorszego niż uderzenie mocy. Zaryzykował.

Okazało się to niezwykle głupim pomysłem, bowiem kurtyna nie zasłaniała żadnego przejścia, toteż potwór zderzył się tylko z zasłoniętą, jednakże przez to wcale nie mniej twardą ścianą. Problem stawał się frustrujący, jednakże wydawało się, iż niewiele lub nawet zgoła nic nie da się zrobić. Nie wiedząc co czynić Malachit zrezygnował z pomysłu zrywana zasłony, to byłby czyn nieodwracalny i należało zachować go na moment, kiedy już nie pozostanie mu nic innego. Tymczasem postanowił przespacerować się jeszcze trochę korytarzami licząc na to, iż komnata z tajemniczą zasłoną nie okaże się jedynym miejscem różniącym się od monotonnych korytarzy. Troll ponownie ruszył siecią bliźniaczo podobnych korytarzy, znowu błądził dobrą chwilę zaznaczając drogę. Po pewnym czasie znowu dotarł do korytarza kończącego się potężnymi drzwiami, identycznymi jak te przed komnatą z płachtą.

Znów z niezwykłą ostrożnością podszedł do przejścia powtarzając wszystkie swoje ruchy sprzed jakiejś godziny. Sytuacja okazała się analogiczna, toteż pchnął skrzydła otwierając przejście do kolejnej komnaty.Pokój okazał się bliźniakiem poprzedniego. Mały nie pasujący wielkością do drzwi, z czarną płachtą na ścianie poruszająca się delikatnie. Malachit zaczynał dochodzić do wniosku, iż pokój do którego wszedł, to właściwie ten sam, w którym niedawno był. Co prawda znajdowały się przypuszczalnie w innych miejscach, jednakże przy wszystkich niesamowitych rzeczach, których zdążył już doświadczyć różne drogi prowadzące do tego samego pokoju nie były niczym bardzo nienormalnym. Toteż gdy jego palec ponownie został odepchnięty nie był tym zaskoczony. Skoro jednak albo komnat było więcej, albo nie był w stanie dostać się gdziekolwiek indziej postanowił zedrzeć kotarę.

Kotara odpadła na ziemię z cichym plaśnięciem, które wśród panującej ciszy było niczym uderzenie gromu. Światło uderzyło w jego oczy na chwilę oślepiając olbrzyma, lecz po chwili oczy przyzwyczaiły się już do blasku, a on zobaczył co skrywała płachta. Był to wiersz wypisany na ścianie błyszczącymi literami.


Malachit przeczytał słowa wiersza wielokrotnie, upewniając się tym samym, iż zapamiętał go słowo po słowie. Nie wiedział czego dokładnie dotyczy treść, jednakże tekst traktował niewątpliwie o magicznej księdze, co pobudziło ciekawość potwora. Kiedy był już przekonany, że słowa wryły mu się w pamięć postanowił wyjść z pokoju.

Troll odwrócił się w stronę drzwi, które o dziwo były zamknięte, a stwór wszak zostawił je otwarte. Było to podejrzane, nawet bardzo, Malachit spróbował otworzyć wrota ale te ani drgnęły. Wtem też poszukiwacz przygód poczuł na swej kostce zimno, spojrzał w dół i zobaczył mgłę. Opar taki sam jak w lesie, biały, zimny, cichy niosący ze sobą złe przeczucia. Biały niczym mleko dym wypływał ze ścian, sufitu i podłogi, osiadając na ciele trolla. Nie pomagało szarpanie czy krzyki. Mgła powoli pochłaniała całe ciało stworzenia, a gdy zasłoniła jego oczy, on zobaczy tysiące barw i kolorów...
 

Ostatnio edytowane przez Retarded_Hamster : 16-02-2011 o 23:40.
Retarded_Hamster jest offline