Elf przez pierwszą cześć groteski siedział w zadumie nie potrafiąc objąć całości wydarzeń które spływały po wszystkich z szybkością wodospadu. W drugiej części groteski, gdy miał już zareagować przytrzymała go dłoń siedzącego obok człowieka - a właściwie maga, jak już był się dowiedział od Yavandira. Dopiero gdy strumień krwi rozlał się obficie po podłodze a głos inkwizytora zdradził zainteresowanie tegoż sprawami w sali, elf zrozumiał, że dobrze uczynił pozostając na miejscu. W tym bajzlu ciężko byłoby się połapać kto kogo zabił, a co dopiero czy elf próbowałby przeszkodzić czy pomóc...
Z jednej strony problem klozecianego zabójcy można byłoby uznać za rozwiązany... z drugiej, nie wiedział czy to wystarczy inkwizytorowi, potencjalni zabójcy pomocnika inkwizytora, czy też jego kontaktu leżeli martwi, nie wiadomo było tylko czy mieli na koncie jedno czy też dwa morderstwa...
- Ludzie... - skwitował z wyrazem ponownej dezaprobaty i zmrużonymi oczyma , na jego usta znów cisnęło mu się słowo “barbarzyńcy” wolał jednak nie dolewać oliwy do ognia. Przez myśl przeszło mu stare elfie powiedzenie “ A nie mówiłem? “ - jednak wiedział, że nie ma co obecnie prowokować reszty barbarzyńców gotowych rzucić się i na niego. W jednym mag miał niewątpliwą rację w tym momencie najlepiej było już po prostu siedzieć cicho... |