Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2011, 17:37   #66
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Bystre oczy kobiety zwróciły uwagę na uzębienie czaszek... bo to jedyna część ciała, która mogła powiedzieć o ofiarach. A miały one zazwyczaj ładne zęby. Zadbane, czasem białe... czasem lekko przyczernione, hołdując bezmyślnie modzie. Zęby kobiet, które stać było na kaprysy przy posiłkach. I dbanie o swe ciało. Zęby kobiet bogatych, szlachcianek...córek i żon bogatych kupców. Nie znajdzie się takich na bagnach. Musiała na nie polować poza nimi. Musiała wyruszać na łowy na cywilizowane ziemie. A wojna ukrywała dotąd jej zbrodnie.

Broniący się przed atakami Yasuro i Sogetsu wpadli do ogrodu chwilę później. A Sumiko szła za nimi. Naga i przez to odrażająca. Prawdziwa Sumiko była zapewne piękną kobietą, ale jej skóra już odchodziła płatami, od zielonkawego, rakowego ciała oni, kryjącego się pod nią.
Ryknęła gniewnie.-Niegrzeczni chłopcy, tak skrzywdzić gospodynię. Ale zemszczę się za to. Rozerwę was na strzępy.




I zaczęła zdzierać z siebie skórę by odsłonić swą prawdziwą odrażającą postać. Gdy skóra odchodziła od ciała, kobieta mogła się wyprostować i cała czwórka ujrzała trzy metrową chudą postać, w której Kohen rozpoznał stwora z klasztornych opowieści.
-Baba-numa, sama matka ogrów. - wyrwało się z jego ust.

Leiko uniosła głowę znad swego odkrycia i spomiędzy niesfornie opadających kosmyków spojrzała na te dziejące się w ogrodzie dziwa. Wzrok jej powoli sunął ku górze wraz z prostującą się poczwarą, by finalnie zawiesić się jej mordzie tak odbiegającej urokiem od twarzy niedawno ich witającej gospodyni. Gwałtownym, przypadkiem wypuszczonym spomiędzy warg westchnieniem łowczyni podsumowała pełny majestat ich przeciwniczki w swej obrzydliwości prezentujący się na tle płonącego budynku. Zaś tytuł jaki towarzyszył posłyszanej nazwie stwora nie sugerował jego słabości, póki jednak to miano nie szło w parze z informacjami o czułych punktach, póty pozostawało mało użyteczne. Ot ciekawostka nie mająca wiele wspólnego z planem ich przeżycia.. a wokół takiego już zaczynały się wić jej myśli, podjudzane dodatkowo przez zapierającą dech w piersiach scenę godną koszmaru. Ich początkowym owocem okazał się być zamiar polegania na igraniu pomiędzy własnymi przeczuciami, podejrzeniami.. i szczypcie prostodusznej nadziei.
Podejrzeniami, że Sumiko nie zrezygnowała z położenia swych łapsk na jej porcelanowej skórze, by potem zakryć nią to zielone, oślizgłe ciało. Jeśli to była prawda, to rozszarpanie i tym samym zniszczenie takiego trofeum byłoby ostatnią rzeczą jaką chciałaby zrobić z Leiko.
Przeczuciami, że kreatura będzie nazbyt zaaferowana tak bezczelnie dokuczliwymi mężczyznami odpowiedzialnymi za zniszczenie jej przebrania, aby jeszcze dodatkowo uwagę poświęcać swej pierwotnej ofierze.
Aż w końcu i nadziejami, że to wszystko da kobiecie czas na obserwacje i następnie wykonanie jej ulubionego ataku - szybkiego, niespodziewanego i możliwie okulawiającego.
Powodowana taką chwilową namiastką taktyki trzymającej ją z dala od bezpośredniej walki, Leiko korzystając z odległości jaką dawało jej jeziorko.. kroczek do tyłu zrobiła, jeszcze bardziej zwiększając ją pomiędzy sobą i Sumiko. I kolejny jeden, i drugi.. ciche i spokojne takie, subtelnie starające się ją usunąć z pola widzenia bądź chociaż gniewnego zainteresowania bestii.

Sogetsu wpadł rozpędzony do ogródka jedynie przez chwilę podziwiając jego urokliwy wystrój, zdążył jednak zauważyć jeziorko pełne trupów. Wiedząc jednak z czym już mają do czynienia nie zaskoczyło go ono zbytnio. Wbiegając do ogrodu odwinął się od razu by stanąć lekko przed pozostałymi towarzyszami, znał już siłę ciosów demona by wiedzieć, że z ogromnymi trudnościami ale będzie je w stanie sparować, jednocześnie wiedział też że nie może sobie pozwolić na zbyt dużą utratę sił na samo blokowanie, należało unieszkodliwić demona w jak najszybszy i jak najbardziej efektywny sposób. Nie był ciągle pewien o jakiej zbroi wspominał Jinbei i jak zabić tą poczwarę ale wiedział że prawie każdy umiera gdy przebić mu serce. Nie miał zamiaru jednak ryzykować, należało poczekać na odpowiednią ku temu okazję.
Gdy Sumiko wysunęła się z ciemnego pomieszczenia przez moment z zafascynowaniem obserwował jak demon mógł ukrywać się tak skutecznie w niczym nie zwracającym na siebie uwagi ciele. Ujrzenie demonicy w swej prawdziwej postaci nie zrobiło jednak na Kazamie szczególnego wrażenia jedyne co mu przyszło do głowy to sarkastyczna kpina rzucona do Jinbeia “Niezły masz gust do kobiet...” która jednocześnie nawet lekko go rozbawiła. Uśmiechnął się lekko stając jednocześnie w postawie szermierczej naprzeciw 3 metrowej poczwary, patrząc na posturę ich przeciwniczki wiedział już w jaki sposób ma zamiar z nią walczyć. Może nie był tak szybki i silny jak ona ale tak chude ręce nie mogły raczej wytrzymać zbyt dużo bezpośrednich cięć mieczem. Postanowił wpierw skupić się na dłoniach i nadgarstkach pozbawiona szponów Sumiko nadał będzie bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem ale liczył że chociaż wyeliminuje szansę rozszarpania z listy ewentualnych zgonów.
- Oto prawdziwa postać demona - powiedział Takami, obserwując tę przerażającą przemianę - I tylko w tej formie możemy ją pokonać...
Mam nadzieję, dodał w myślach. Stanął nieco za Kazamą. Z jednej strony mogłoby to wydawać się nieco tchórzliwe, ale Kohen wiedział, że prędzej to szermierz odeprze fizyczny atak Sumiko, niż cherlawy mag. Z drugiej zaś strony, stojący na drodze Baba-numa Sogetsu, da youjutsusha czas na kolejne zaklęcie. Problem polegał na tym, czym potraktować tę poczwarę. Takami spodziewał się, że czar pozyskany dzięki ogniu panującemu w budynku, powstrzyma Sumiko. Jednak się pomylił. Lecz i tamten atak miał przynajmniej jeden pozytywny skutek - wyjawił prawdziwą twarz bestii.
- Walczyć z tym możemy jedynie ogniem... - powiedział do pozostałych - Jednak pozbawienie jej kilku kończyn na pewno nie zaszkodzi.
Mag zaczął wyszukiwać w umyśle przydatnych zaklęć. Cóż, każda magia zawierająca ogień byłaby dobra, jednak na tę bestię potrzebował czegoś specjalnego. I w tym wypadku nie mogło się obejść bez pomocy “tego”. Takami pogrążył się w koncentracji. Potrzebował dopasować moc nekromancji, czarnej kuchiyose i maho ognia, aby rozpędzić nieco siły swojego przeciwnika...
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem