Ciemno, wilgotno i cholernie śmierdząco. Niezbyt komfortowe warunki, przynajmniej jak na jej standardy. A jeśli dodać do tego smoki, demony, inne dziwadła na czela z ich wężowatą przewodniczką, ech szkoda gadać... "Ciężkie jest życie strażnika" - pomyślała i zaśmiała się pod nosem, bo cała sytuacja cięgle wydawała się dość zabawna.
Szła. Nie wiadomo gdzie. Nie wiadomo z kim. Nie wiadomo po co. Wciąż szła rozglądając się bacznie w poszukiwania czegoś ciekawszego od gęstej mgły i dymu i gdy już traciła nadzieję oczom wędrowców ukazał się zarys kuszących tajemniczością ruin jakiegoś miasta, które po świcie mieli zbadać. Końcem ich dzisiejszej wędrówki była wielka jaskinia ,w której - o zgrozo - mieli spędzić noc. Średnio kusząca perspektywa zważywszy na towarzystwo i warunki. Niestety nie miała innego wyjścia.
Gdyby miała pewnie pożegnałaby się grzecznie z towarzystwem, odwróciła na pięcie i tyle ją widzieli. Hmm, właściwie to pewnie by się nawet nie pożegnała, bo póki co nie miała okazji ich polubić. Nie miała okazji ich poznać, co dopiero polubić.
Jeden z nich niejaki Zhaaaw wykazywał wyraźne chęci przywódcze. Może się na tym znał, może lubił, a może miała jakieś niespełnione ambicje i musiał się dowartościować, nie wiadomo. Na szczęście póki co gadał całkiem sensowne i wyciągał ze żmijki istotne informacje. Mija usiadła oparta plecami o chłodną ścianę jaskini i słuchała. Powieki zaczęły ciążyć, ziewnęła cicho. Do pełni świadomości wróciła wyciągając z wora swój przydział broni. Obejrzała ją pobieżnie, stary pistolet, ok, ale ten nóż... skrzywiła się lekko. Nie bardzo nadawał się do rzucania, a nie wyobrażała sobie by mogła użyć go naprawdę efektywnie do czegoś innego. "Bierz jak dają" - powiedziała sama do siebie i wzruszyła niezauważalnie ramionami.
Samozwańczy przywódca zamilkł niespodziewania, co szybko wykorzystała. - Właściwie dlaczego nam pomagasz? - zadała nurtujące ją od początku pytanie. Jej głos brzmiał dość obojętnie, jakby pytała o pogodę. - Z prostego powodu. Zostałam o to poproszona. "No co ty nie powiesz..."- Przez kogo? - zapytała wprost wpatrując się w kobietę przymrużonymi lekko oczami. - Jeśli można wiedzieć - dodała po chwili stwierdzając, że tak będzie bezpieczniej. - Przez różne istoty. - Odpowiedziała odwzajemniając rozbawionym spojrzeniem.
- Różne istoty - powtórzyła - Skrzydlate jak zakładam? - kącik ust powędrował ku górze w zadziornym uśmiechu.
- Niekoniecznie. - Shyede wyraźnie się ożywiła. - Pomogę ci odrobinkę w zgadywance. - Rozmowa wyraźnie ją bawiła. - Część z nich stoi za kłopotami jakie spadły na wasze głowy w ostatnim czasie. - Hmmm - znów się uśmiechnęła - masz na myśli - "albo na języku, rozdwojonym języku..." - siostry, o których przed chwilą mówiłaś? - zapytała. Tym bez cienia złośliwości.
Shyede uniosła się odrobinę, oderwała dłonie od fragmentu swego zwiniętego ciała po czym zaczęła klaskać. - Brawo. W nagrodę możesz zadać jedno pytanie na które dostaniesz szczerą odpowiedź. - Czego od nas chcecie? Po co jesteśmy potrzebni? - wypaliła natychmiast ignorując złośliwości żmijki. - Szczerze - dokończyła stanowczym tonem. - To już dwa pytania ale niech ci będzie. Przede wszystkim powinnaś nieco sprecyzować przynajmniej jedno z nich. Skoro jednak rozmawialiśmy o Córach to odpowiem z ich punktu widzenia. Chcą one od was znalezienia broni mającej pokonać kogoś, lub też coś co zagnieździło się w waszym systemie. Istota ta jest bezpośrednio powiązana z ich egzystencją więc najprawdopodobniej w przypadku wykonania zadania skażecie je na śmierć. Właściwie ofiar będzie więcej, dużo więcej jednak bez poświęcenia tych jednostek cała ta farsa nie miałaby sensu. Zadowolona? - Niesamowicie - powiedziała z teatralną przesadą, tak że każdy głupi zauważył by w jej glosie fałsz i kpinę. - W każdym razie, dzięki za szczerość. "Żmijko"
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |