Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2011, 08:48   #77
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=p2WkNGdk7wQ[/MEDIA]

Lądujące w pobliżu puszki po piwie ignorował, dokładnie tak samo jak natarczywe spojrzenia. Nie pracował w policji całe życie, ale dość długo, by umieć odnaleźć się w takich miejscach. Było dobrze - w dziupli gangów harleyowców rozpoznano go jako glinę, ale nikt do tej pory nie zaatakował, nie rzucano mu nawet wyzwań, po prostu prowokowano, by sam je rzucił. Wiedział, że wystarczy najmniejszy pretekst. Najdrobniejszy przejaw agresji, arogancji albo co najgorsze strachu i będzie mógł zapomnieć o załatwieniu tu czegokolwiek, jak również o swoich zębach.
Tyle teorii. Póki co po prostu patrzył przed siebie i pewnym krokiem ruszył w kierunku baru. Spokojnie odczekał, aż barman raczy podejść.

- Dwa budweisery. Butelki. - razem z dziesięciodolarówką wyciągnął z kieszeni "wypożyczoną" z deski radiowozu Malacarro mosiężną figurkę Św. Krzysztofa. Zapłacił za piwo, figurkę pozostawiając na widoku - Chcę pogadać z Georgio, jest tu dzisiaj?

- A kto pyta? - barman spojrzał na figurkę z kamienną twarzą ale zrealizował zamówienie.

- Patrick Cohen. Nie robię w narkotykach. - schował figurkę do kieszeni i spojrzał na barmana.

- A kto mówi że robisz? - podejrzliwość barmana ważyła z tonę.

- Mądra odpowiedź. - Patrick uniósł wzrok na oczy rozmówcy - Odpowiadając wprost na twoje pytanie: Jestem detektywem z Wydziału Specjalnego. Mam sprawę do Georgio. Pilną sprawę. Myślę, że sam będzie umiał ocenić, czy chce ze mną gadać. Zastałem go?

- Wy łapiecie seryjnych świrów?

Patolog skinął głową.
- Znajdujemy, łapiemy, udupiamy.

- Tam - wskazał ręką człowieka przy brzuszku, z brodą i w stroju motocyklisty. - Pewnie jego szukasz.

- Dzięki. - Skinął głową i ruszył z piwami w stronę wskazanego stolika. Postawił piwo przed brodaczem. - Georgio?


- Yep - bystre oczy spojrzały na Patricka - A ty kto?

- Patrick Cohen, Wydział Specjalny. Pracuję nad sprawą Tarociarza, mogłeś czytać w gazetach. - usiadł naprzeciwko z drugą butelką w dłoni. - Martwe dzieci, Metropolis, pentagramy... paskudna sprawa. Powiedziano mi, że możesz mieć jakieś przydatne informacje.

- Pytałem, kto ty? Nie gdzie pracujesz - przenikliwe spojrzenie nie opuszczało twarzy Cohena. Od Georgio wyczuwał dziwne ciepło. - Co ci się dzieje z okiem?

- Chyba wciąż człowiek. Tak przynajmniej mi mówiono. - żart, czy cokolwiek to miało być, wymówił z pełną powagą, po dłuższej chwili namysłu. Podtrzymał spojrzenie rozmówcy. - Szukam różnych skurwieli i pilnuję, żeby ponosili konsekwencje. To ja. Co do oka... byłem na Red Hook i gapiłem się na coś co mi zaszkodziło. Morda nie szklanka, zagoi się.

- Ciekawe. - harleyowiec zmrużył oczy. - Ciekawe. A jakie informacje konkretnie cię interesują i najważniejsze chyba pytanie z mojej strony jaką cenę gotów jesteś zapłacić? - Wyraźnie położył akcent na słowie “konkretnie”. Otworzył piwko używajac jedynie dłoni. Czy Patrickowi się tylko wydawało, czy … butelka po prostu otworzyła się kiedy położył na niej dłoń. “Chore” oko zarejestrowało jakieś zawirowania wokół stolika, kiedy Georgio otwierał flaszkę.

- Znam tylko twoje imię i to z ust średnio zaufanego informatora, więc błądzę trochę po omacku. - rozłożył na stoliku cztery zdjęcia - Zamordowano czwórkę dzieci, poćwiartowano i ułożono z nich kiepskie ekspozycje w zapomnianych kątach Miasta. Interesuje mnie każda informacja, która pozwoli dobrać się do skóry tego kto to zrobił. Jeżeli masz takie informacje, wymień cenę.

- Niestety nic nie wiem na ten temat. Przykro mi - upił łyk piwa. - Kto skierował cię do mnie? Zazwyczaj nie współpracuję z .. gli... policją. Działam na nieco innym poziomie.

Cohen nachylił się nad stolikiem i ściszył głos na ile na to pozwalała muzyka.
- Dobrze, odsłonię troszkę więcej. Jednym z podejrzanych jest Astarot. Czy ten poziom wydaje się bardziej znajomy?

- Ty tak na serio? - harleyowiec rozparł się wygodnie na krześle.

- A wyglądam, jakbym miał poczucie humoru? - spojrzał rozmówcy w oczy. - Jakoob. Tak nazywa siebie gość który mnie tu skierował.

- Fiu, fiu - przeciągły gwizd mógł oznaczać naprawdę różne rzeczy. - Pracujesz dla niego?

- Pracuję jedynie dla tej czwórki. - wskazał zdjęcia - I paru innych ofiar. Co do Jakooba, rozmawiałem z nim, tak jak teraz rozmawiam z tobą. Nie mam wobec niego żadnych zobowiązań.

- Uważaj na niego, chłopie. Co do tego, którego szukasz. Nie mam pojęcia, gdzie go możesz znaleźć . Opuścił swoją cytadelę. Ale wielu sądzi, że szykuje coś wielkiego i próbuje mu przeszkodzić.

- Wiesz coś o tych "wielu"? Imiona? Namiary?

- Imion. A imię ich Legion. Namiary. Spójrz w duszę człowieka.

Z powagą skinął głową.
- Jest mądrość w tym co mówisz, jednak potrzebuję rozwinięcia tej myśli w kontekście ostatnich wydarzeń. Więcej konkretów to kwestia granic twojej wiedzy czy ceny?

- Trochę to i trochę to. Wiesz. On się ukrywa. A jak ktoś taki się ukrywa, to nie wyściubia nosa i nie znajdziesz go, jeśli nie chce być znaleziony.

- Czego konkretnie możesz się dowiedzieć i co mogę ci zaoferować w zamian? Interesuje mnie zarówno sam wyżej wspomniany, jak i ci którzy próbują z nim konkurować.

- Hahaha. Nie stać cię. Uwierz.

- Pozwól, żebym sam to ocenił.

- Informacje o wszystkich prowadzonych przez ciebie śledztwach do końca całej kariery. Ze szczegółami, przed twoimi szefami.

Plecy Cohena oparły się na wysokim oparciu barowego krzesła. Na twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Kiepski interes. W bieżącej sprawie zdajesz się lepiej poinformowany ode mnie, a im dłużej w nią brnę, tym bardziej jestem przekonany, że moja kariera skończy się właśnie na niej. W kostnicy, psychiatryku albo po drugiej stronie lustra. - przez chwilę lustrował twarz harleyowca i podjął już bez uśmiechu - Wiedza o której mówisz, wraz z tym, czego bym za nią oczekiwał, uczyniłaby cię członkiem zespołu. Po pierwsze taką decyzję możemy podjąć tylko wszyscy razem. Po drugie, musiałbym wiedzieć... - zmrużył lekko oczy i lekko przekrzywił głowę - kim ty właściwie jesteś, Georgio?

- Lubię szybkie dziewczyny, jeszcze szybsze motory, piwo i wiatr we włosach. - napił się opróżniając buteleczkę prawie do końca - Lubię tą stronę lustra. Lubie wiele rzeczy. A kim jestem? Hmmm. Możesz mnie nazywać informatorem. Lub strażnikiem krat. Ale, w odróżnieniu od innych, ja lubię was, ludzi. Można powiedzieć, że mnie fascynujecie. Jacoob sądził zapewne, że się nie dogadamy. Może liczył, że sprzedam cię jakiemu ś rezydentowi. Ale lubię też szczerość i oddanie pracy. Co do wiedzy na temat tej sprawy. Powiem tylko tyle. Ten, którego szukasz od kilku miesięcy nie wychylił nosa z nory. Nie użył swej mocy. jest tropiony. Węszą za nim … różni. Wyglądasz na bystrego. Pewnie wiesz, co chcę przez to powiedzieć. Masz coś do pisania?

- Wiem, co chcesz powiedzieć. - Cohen przesunął po stole kartkę z notatnika i długopis. - Zanim cokolwiek napiszesz: Nie chcę niejasności, na nic się jeszcze nie zgodziłem.

- To bonus od firmy. Za szczerość. Jeśli szukasz diabła, zacznij od jego wyznawców. Masz tutaj adres. Ten facet to psychol. Nazywa się Jerremy Seal. Ale w swoich kręgach znany jest jako “Głos Diabła”. To przywódca sekty czczącej Astarotha w Nowym Yorku. Oczywiście działa bardzo dyskretnie i mało kto wie, czym się naprawdę zajmuje. A zajmuje sie paskudnymi rzeczami. Naprawdę paskudnymi. Szczerze mówiąc miałem mu zamiar wpakować kulkę w odbyt. Dum dum. Albo strzelić w fiuta. Cokolwiek, co pomści niewinne ofiary. Można powiedzieć, ze dla sprawiedliwości. Co ty z nim zrobisz, to już twoja sprawa. Wydaje mi się, że ów “Devil’s Voice” może coś wiedzieć o zniknięciu swego władcy. Wiesz. Sekty oddające cześć … diabłom i aniołom .. są pod naszą stałą obserwacją. Ta jednak jest znana tylko garstce. Facet, mimo że jest śliską gnidą, jest sprytny. Idealny garnitur, jeśli wiesz, co chcę przez to powiedzieć. jeśli szukasz tgo, kogo szukasz, to zacząłbym od Jerremiego Seala. Ale, moim zdaniem, to nie ten kogo szukasz, stoi za ostatnimi zabójstwami.

- Ten którego szukam, to morderca, ten o którym mówisz to jeden z możliwych podejrzanych. - poprawił mechanicznie Cohen, po czym wziął kartkę i schował do kieszeni - Dziękuję, sprawdzę tego Seala. Myślę, że się jeszcze spotkamy. Masz jakieś namiary na siebie w rodzaju telefonu, czy szukać cię tutaj?

- Szukaj mnie tutaj.

- Do zobaczenia zatem - Cohen zaczął się podnosić, ale tchnięty nagłą myślą usiadł z powrotem. - Mam jeszcze pytanie natury teoretycznej. Załóżmy, że ktoś mojego pokroju zabłąkał się po drugiej stronie i nie bardzo wie jak wrócić... czy jako strażnik krat znasz jakiś sposób ściągnięcia go z powrotem?

- Nie ma takiej możliwości.

Przez chwilę rozważał odpowiedź, po czym skinął głową.
- Widać, musimy po prostu na siebie uważać. Bywaj, Georgio, zapewne jeszcze się spotkamy - rozwinięcie tematu wymagałoby zdradzenie mu zbyt dużej ilości szczegółów. Cohen nie miał do motocyklisty aż tyle zaufania. Zostawił na stole swoje, wciąż nieotwarte piwo oraz służbową wizytówkę i ruszył w stronę wyjścia.

A dalej w stronę domu i łóżka - jutro od rana czekała go być może najważniejsza sekcja zwłok w jego karierze.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 19-02-2011 o 07:43. Powód: kosmetyka
Gryf jest offline