Żanet nie poczuła się uspokojona słowami Doktora. W najmniejszym stopniu. Przestała jednak krzyczeć, ponieważ zeszła z niej cała energia. Potrząsanie kogoś za chabety to jednak ciężka praca, do której delikatne blondynki nie są nawykłe. Sprawdziła, czy przypadkiem nie złamała sobie paznokcia i bez słowa odeszła na bok.
A więc to nie była Ukryta kamera. Ani inne Mamy cię. Rzeczywistość dopadła Żanet i przytłoczyła swoim ciężarem. Rzeczywiście mieli zginać i ten Doktor uratował ich zabierając z tego sklepu. Jakkolwiek niedorzecznie by to nie brzmiało. A teraz nie wiedział, jak odesłać ich do domu i sadził, że wynagrodzi to im zabierając w „wiekoznawcze” wycieczki.
Zdaniem Żanet pomysł był durny, ale zrozumiała w końcu, ze jej sprzeciw nie ma tutaj większego znaczenia. Równie dobrze mogła by przekonywać Bola do rezygnacji z siłki.
Student, wyraźnie zafascynowany możliwościami ( zawsze twierdziła, że nadmiar nauki wpływa destrukcyjnie na szare komórki; ten tutaj był tego najlepszym przykładem – szczerzył się do propozycji Doktora jak głupi do sera ) zaproponował Królewiec i wspomniał coś o Bursztynowej komnacie. O tym drugim słyszała, o pierwszym nie. Który rok? 45? Co za kretyn… - Wtedy była wojna , jakbyś zapomniał – powiedziała jadowicie.
Doktor był rozsądniejszy, zaproponował jakiś wcześniejszy czas. „Wtedy to zawsze były wojny” – przemknęło jej przez myśl, ale nie zdążyła się nią podzielić – Doktor znów zaczął latać jak adehadowiec, a kiedy nacisnął cos kolejnego posłało ich wszystkich na podłogę.
Żanet podniosła się z godnością i poszła się ubrać. Wybrała prostą sukienkę eksponującą biust– choć oczy zaświeciły się jej na widok mnóstwa ozdób, przeszyć i misternych zakładek na sukni z aksamitu, to wiedziała, że jest ona tak ciężka, ze z trudem da się w niej poruszać - buty zostawiła swoje, a na całość narzuciła pelerynę z kapturem.
Uliczka była prześliczna. To Żanet musiała przyznać. Tumult zaskoczył ja, nie lubiła tłumów. Zeszli na boczne uliczki, biedniejsze i mniej zatłoczone, odskoczyła , kiedy cuchnąca ciecz wylała się do rynsztoka obok niej.
Konni zachwycili ją, połączenie elegancji z siłą, pociągające zestawienie. Z wozu wypadł żółtawy kamyk, a komórka zawibrowała.
Natychmiast wyciągnęła ją – zakrywając jednak w miarę możliwości peleryną, nie wiadomo, kto się tu pęta i czy nie będzie miał ochoty jej skroić – i spojrzała na wyświetlacz
<MG, co zobaczyła?>
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |