Gaston nie odrywał oczu od celującego weń elfa, szczerząc przy tym zęby w ni to szyderczym, ni głupkowatym uśmiechu, ale ruszyć się nie ruszył. Dobrze przypuszczał jakim strzelcem może być Yavandir, plotki o jego zdolnościach strzeleckich musiały zawierać sporo prawdy, był w końcu elfem.
Sytuacja zrobiła się bardzo napięta, zwłaszcza gdy jeden z gości postanowił także się ulotnić. Gaston modlił się w duchu, by krasnoludowi nie puściły nerwy, gdy ten półgłówek wychodził z karczmy. Modlił się także żeby rusznica nie była nabita siekańcami, bo jeśli była to... Wolał nie wyobrażać sobie skutków takiego strzału. |