Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2011, 19:46   #111
Nahgraz
 
Nahgraz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znany
Góry. Majestatyczne, potężne, niewzruszone ode tysięcy lat góry. Otoczony skalistymi ścianami Gaurim czuł się dużo lepiej niż w otwartych przestrzeniach krain ludzi. Cieszyła go niezmiernie wyprawa w te kamienne ostępy przypominające rodzime strony Karak-Kadrin, cieszył się tym bardziej na myśl, że w tym oto malowniczym pejzażu przyjdzie mu walczyć na śmierć i życie z jakąś potworną bestią rodem z chaosu. Na jego poznaczonej przez czas i potyczki twarzy zagościł uśmiech.

Początkowo pogoda sprzyjała ale aura w górach bywa kapryśną i zmienną niczym kobieta i te właśnie cechy postanowiła odsłonić Mordrinsonowi i jego towarzyszom. Początkowa mżawka przeistoczyła się w śnieg z deszczem, który z kolei dość gwałtownie stał się dziką i oszalałą śnieżycą. Burza dawała się we znaki wszystkim, nawet Khazadowi. Człowiek przesądny powiedział by, że sama natura pragnie odwieść podróżnych od osiągnięcia celu wyprawy, może i poprzez pogodę chciała ostrzec awanturników, którzy nie w pełni świadomi ryzyka jakie podejmują wybrali się w to zapomniane przez bogów miejsce. Jednak Tasselhof, Leonardo oraz Gaurm nie zamierzali ustąpić a tym bardziej się poddać, bo raz zaczętą sprawę chcieli doprowadzić do samego końca, jakkolwiek brzemienny w skutkach miał by się nie okazać.

W zawierusze gdzie widoczność sięgała zaledwie kilku metrów krasnoludowi zdawało się, że wcale nie posuwają się na przód, miał wrażenie, że nawet się cofają smagani wiatrem, mrozem i tnącymi płatkami śniegu. Wędrówka zdawała się beznadziejną walką z żywiołem, której nie sposób wygrać.

Idąc bliżej skalnej ściany Khazad dostrzegł naturalną formację skalną, tworzącą swego rodzaju nisze, która mogła stanowić osłonę od wiatru i śniegu. Szczelina jednak była tak mała, że zmieściło by się w niej zaledwie dwoje dorosłych ludzi, szczęście w nieszczęściu, dwoje z trójki nie było ludźmi.

Zmarznięci wcisnęli się we wnękę, która co prawda zapewniła im pewną ochronę od kilku faktorów pogodowych, to nie chroniła od zimna i mrozu. Zesztywniałymi i zziębniętymi rękoma krasnolud wyją bukłak z gorzałką ze swego plecaka.

- Trzymajcie, może to nie wiele, ale zawsze.

Fakt gorzałki było jedynie tak ze pół flaszki ale lepsze to niż nic i pomogła się trochę rozgrzać.

- Słuchajcie, nie łatwo mi was o to prosić... Ogólnie nie łatwo mi o tym mówić ale myślę, że może być to ostatnia okazja na to.
- Brodacz z ciężkim głosem kierował słowa do towarzyszy.

- Być może u celu tej wędrówki odnajdę to czego szukam, odnajdę odkupienie i spokój w objęciach śmierci. Gdyby miało się tak stać... Proszę was przysięgnijcie na swój honor, że zaniesiecie wieść o mej śmierci moim pobratymcom oraz rodzinie.

Widac było, że znaczy to wiele dla krasnoluda, tak więc Leo i Tass słuchali Khazada w milczeniu.

- Mordrinson to nie jest moje nazwisko jeno ojcostwo, postanowiłem się tak mienić w świecie ludzi ażeby nie przynosić ujmy mej rodzinie. W pełni nazywam się Gaurim Mordrinson Grundstein z klanu Stahl-Hart ojcem mym Mordrin Grundstein, matką zaś Elsa, mam też brata – Snorii się zwie. Ojciec nie żyje, ale reszta rodziny mieszka w Karak-Kadrin. Brat prowadzi zakład kowalski, matka natomiast aptekę.

Towarzysze słuchali z powagą, mieli wrażenie, że Gaurim zdradzi im zaraz powód, dla którego wstąpił na ścieżkę zabójcy. To jednak nie nastąpiło

- Tak więc proszę was abyście w wypadku mojej śmierci powiadomili moją rodzinę o tym jak zginąłem.


Ostatnie słowa padły z łamanym głosem, widać było że ciężko brodaczowi mówić o tego typu sprawach.
Krasnolud sięgnął ponownie do plecaka, tym razem do bocznej kieszeni, skąd po chwili wyciągnął zawiniętą w skórę paczkę. Rozwinął poły skóry aby odsłonić małą książeczkę.

- To mój pamiętnik. Pisałem w nim co ważniejsze wydarzenia od momentu gdy to na kamiennej tablicy w świątyni zabójców przypieczętowałem swój los wpisując swe imię. Przekażcie to Snoriiemu.



Krasnolud wręczył zawiniątko Leonardowi.

- Dobrze, a teraz jeśli wy macie jakieś prośby na wypadek waszej śmierci nie wahajcie się złożyć ich na me ramiona. Obiecuję na przodków moich i całą mą familię, że spełnię wasze życzenia co do joty, jeżeli oczywiście przeżyje. - Krasnolud zdobył się na uśmiech.

- A tak, jest jeszcze sprawa mikstur jakie otrzymaliśmy. Dajcie mi jedynie flaszynę z pobłogosławioną wodą. Sądzę iż ogniste bombki najlepiej złożyć w ręce Tasselhofa, wszyscy wiemy, że ma najlepsze oko z nas, choć i ty Leonardzie celnie rzucasz, co dobitnie udowodniłeś swoim niedawnym heroicznym rzutem. Co do ostatniej miksturki, to nie mam pojęcia kto zrobił by z niej najlepszy użytek.

---

- Pamiętnik (oddałem go Leonardowi)
+ 1x Woda święcona
 
Nahgraz jest offline