Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-02-2011, 19:46   #111
 
Nahgraz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znany
Góry. Majestatyczne, potężne, niewzruszone ode tysięcy lat góry. Otoczony skalistymi ścianami Gaurim czuł się dużo lepiej niż w otwartych przestrzeniach krain ludzi. Cieszyła go niezmiernie wyprawa w te kamienne ostępy przypominające rodzime strony Karak-Kadrin, cieszył się tym bardziej na myśl, że w tym oto malowniczym pejzażu przyjdzie mu walczyć na śmierć i życie z jakąś potworną bestią rodem z chaosu. Na jego poznaczonej przez czas i potyczki twarzy zagościł uśmiech.

Początkowo pogoda sprzyjała ale aura w górach bywa kapryśną i zmienną niczym kobieta i te właśnie cechy postanowiła odsłonić Mordrinsonowi i jego towarzyszom. Początkowa mżawka przeistoczyła się w śnieg z deszczem, który z kolei dość gwałtownie stał się dziką i oszalałą śnieżycą. Burza dawała się we znaki wszystkim, nawet Khazadowi. Człowiek przesądny powiedział by, że sama natura pragnie odwieść podróżnych od osiągnięcia celu wyprawy, może i poprzez pogodę chciała ostrzec awanturników, którzy nie w pełni świadomi ryzyka jakie podejmują wybrali się w to zapomniane przez bogów miejsce. Jednak Tasselhof, Leonardo oraz Gaurm nie zamierzali ustąpić a tym bardziej się poddać, bo raz zaczętą sprawę chcieli doprowadzić do samego końca, jakkolwiek brzemienny w skutkach miał by się nie okazać.

W zawierusze gdzie widoczność sięgała zaledwie kilku metrów krasnoludowi zdawało się, że wcale nie posuwają się na przód, miał wrażenie, że nawet się cofają smagani wiatrem, mrozem i tnącymi płatkami śniegu. Wędrówka zdawała się beznadziejną walką z żywiołem, której nie sposób wygrać.

Idąc bliżej skalnej ściany Khazad dostrzegł naturalną formację skalną, tworzącą swego rodzaju nisze, która mogła stanowić osłonę od wiatru i śniegu. Szczelina jednak była tak mała, że zmieściło by się w niej zaledwie dwoje dorosłych ludzi, szczęście w nieszczęściu, dwoje z trójki nie było ludźmi.

Zmarznięci wcisnęli się we wnękę, która co prawda zapewniła im pewną ochronę od kilku faktorów pogodowych, to nie chroniła od zimna i mrozu. Zesztywniałymi i zziębniętymi rękoma krasnolud wyją bukłak z gorzałką ze swego plecaka.

- Trzymajcie, może to nie wiele, ale zawsze.

Fakt gorzałki było jedynie tak ze pół flaszki ale lepsze to niż nic i pomogła się trochę rozgrzać.

- Słuchajcie, nie łatwo mi was o to prosić... Ogólnie nie łatwo mi o tym mówić ale myślę, że może być to ostatnia okazja na to.
- Brodacz z ciężkim głosem kierował słowa do towarzyszy.

- Być może u celu tej wędrówki odnajdę to czego szukam, odnajdę odkupienie i spokój w objęciach śmierci. Gdyby miało się tak stać... Proszę was przysięgnijcie na swój honor, że zaniesiecie wieść o mej śmierci moim pobratymcom oraz rodzinie.

Widac było, że znaczy to wiele dla krasnoluda, tak więc Leo i Tass słuchali Khazada w milczeniu.

- Mordrinson to nie jest moje nazwisko jeno ojcostwo, postanowiłem się tak mienić w świecie ludzi ażeby nie przynosić ujmy mej rodzinie. W pełni nazywam się Gaurim Mordrinson Grundstein z klanu Stahl-Hart ojcem mym Mordrin Grundstein, matką zaś Elsa, mam też brata – Snorii się zwie. Ojciec nie żyje, ale reszta rodziny mieszka w Karak-Kadrin. Brat prowadzi zakład kowalski, matka natomiast aptekę.

Towarzysze słuchali z powagą, mieli wrażenie, że Gaurim zdradzi im zaraz powód, dla którego wstąpił na ścieżkę zabójcy. To jednak nie nastąpiło

- Tak więc proszę was abyście w wypadku mojej śmierci powiadomili moją rodzinę o tym jak zginąłem.


Ostatnie słowa padły z łamanym głosem, widać było że ciężko brodaczowi mówić o tego typu sprawach.
Krasnolud sięgnął ponownie do plecaka, tym razem do bocznej kieszeni, skąd po chwili wyciągnął zawiniętą w skórę paczkę. Rozwinął poły skóry aby odsłonić małą książeczkę.

- To mój pamiętnik. Pisałem w nim co ważniejsze wydarzenia od momentu gdy to na kamiennej tablicy w świątyni zabójców przypieczętowałem swój los wpisując swe imię. Przekażcie to Snoriiemu.



Krasnolud wręczył zawiniątko Leonardowi.

- Dobrze, a teraz jeśli wy macie jakieś prośby na wypadek waszej śmierci nie wahajcie się złożyć ich na me ramiona. Obiecuję na przodków moich i całą mą familię, że spełnię wasze życzenia co do joty, jeżeli oczywiście przeżyje. - Krasnolud zdobył się na uśmiech.

- A tak, jest jeszcze sprawa mikstur jakie otrzymaliśmy. Dajcie mi jedynie flaszynę z pobłogosławioną wodą. Sądzę iż ogniste bombki najlepiej złożyć w ręce Tasselhofa, wszyscy wiemy, że ma najlepsze oko z nas, choć i ty Leonardzie celnie rzucasz, co dobitnie udowodniłeś swoim niedawnym heroicznym rzutem. Co do ostatniej miksturki, to nie mam pojęcia kto zrobił by z niej najlepszy użytek.

---

- Pamiętnik (oddałem go Leonardowi)
+ 1x Woda święcona
 
Nahgraz jest offline  
Stary 22-02-2011, 00:40   #112
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Leonardowi cisnęło się na usta pytanie czy wygląda na spowiednika, że wszyscy nagle zdradzają mu swoje straszliwe tajemnice. Miał jeszcze w Tilei paru kumpli, którzy w takich przypadkach chodzili po prostu do burdelu wypłakać się panienkom na ramieniu. Albo i nie na ramieniu, cholera ich tam wie. Ugryzł się w język. Krasnoludowi widać zależało, a nie chciał pozbawiać kogoś złudzeń. Przez chwilę wahał się, czy nie posłać któregoś z towarzyszy do Alessandry, gdyby nie przeżył, czy nie przekazać jej beznadziejnego amo te, ama me, ale zrezygnował. Nie miało to sensu. Odsunął od siebie miksturę, na znak, że jej nie chce. Jednocześnie miał ochotę śmiać się, płakać, kląć, uciekać i iść dalej. Czuł się zagubiony, więc zrobił to, co dotychczas zaniedbywał, mimo iż starał się wypełniać ten boski obowiązek, zawsze odbębniał go byle jak i na chybcika.
Zaczął się modlić.
- Auxilio me dei. Adhibo nos nunc et in hora mortis nostrae...
Urwał. Nie dlatego, żeby nagle zaczął przeżywać kryzys wiary, czy stracił wiarę w moc modlitwy. Po prostu nie mógł się skupić. Było cholernie zimno, a strach i wyczekiwanie na niebezpieczeństwo nie pomagały. Po raz kolejny odłożył modlitwę na później.
- Merda! Il tempo e incanzatto. - powiedział znowu, jak na początku tej przygody.
Czekał.
 
razdwaczy jest offline  
Stary 24-02-2011, 18:57   #113
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Tass po długim milczeniu towarzyszy spojrzał na Gaurima.
- Chciałbym móc spełnić twoją prośbę, niestety nie mogę pokazywać się na północy kraju. Na prawdę przykro mi, ale sądzę, że nie mamy się aż tak czego bać. Diabły demony, nieszczęśliwe miłości. Z góry wam mówię koledzy, dam sobie rękę odciąć że Lorens nie żyje, a za darmo nadstawiać tyłka mi się nie chce. Dlatego gdy okaże się że zadarliśmy z czymś czemu do pięt nie sięgamy, radziłbym odwrót. Swoją ukochaną śmierć Gaurimie jeszcze spotkasz, możesz mi wierzyć.
Tass wstał i syknął lekko. Na mrozie rana na szyi szczypała i dokuczała jeszcze bardziej. Spojrzał na mikstury i się zastanowił.
- Mógłbym z tego zrobić wybuchowego bełta sądzę jednak, że mogło by to być niebezpieczne dla was. Jeśli zdecyduję się go użyć to tylko kiedy będziecie z dala. Przydała by mi się też ta ostatnia miksturka bo rana w szyi mnie nie pokoi. No i powinniśmy ruszać, nie ma co dłużej zwlekać i odciągać tego co stać się musi.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline  
Stary 25-02-2011, 22:43   #114
 
zgrzyt's Avatar
 
Reputacja: 1 zgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwu

Burza ustała. Śnieg przestał padać, wiatr ucichł a zza ponurych chmur naroście wyjrzało słońce. Wstaliście by rozprostować zziębnięte kości. Z płaszczy otrzepaliście resztki szronu. Jeszcze chwila a wyglądalibyście jak lepione przez dzieci bałwany. Z pod białego puchu wygrzebaliście swoje żelastwo oraz przysypane do połowy torby i plecaki. Okolica zmieniła się nie do poznania. Wasze ślady całkowicie się rozmyły. Co niektóre pagórki przykrył śnieg. Całe szczęście, że macie mapę. W innym przypadku moglibyście się zgubić.

Dalsza wędrówka przebiega bez większych niespodzianek. W końcu zmęczeni docieracie do miejsca wskazanego na pergaminie. Autor oznaczył je dużym, wymalowanym krwią X. Podnosicie do góry wzrok chroniąc oczy przed odbijającym się od śniegu słońcem. Ku waszemu zdziwieniu stoicie przed wlotem do smętnie wyglądającej jaskini. Jama zdaje się biegnąć w głąb góry a przegniłe, podtrzymujące strop deski nasuwają na myśl te stare, zapomniane kopalnie.

Waszą uwagę przykuwają także walające się dookoła, zakrwawione i zmrożone lodem ciała. Odwracacie parę z nich na plecy by przyjrzeć się twarzom. To bez wątpienia wieśniacy, którzy wyruszyli z osady w poszukiwaniu Izeraya. Widać nie mieli zbyt dużo szczęścia. Najpewniej zostali napadnięci. Szarpane rany na szyjach i kończynach świadczą o tym, że oprawcami musiały być zwierzęta. Co więcej, niemiłe, kiełkujące z tyłu głowy uczucie podpowiada wam, że były to wilki.

Jaskinia ma jeszcze jedno, specyficzne wejście. Na jej szczycie znajduje się mały, ciasny wlot służący zapewne kiedyś za wlot powietrza. By się do niego dostać trzeba wdrapać się na skały. Dziura jest zbyt głęboka by coś przez nią dostrzec. Szczupła osoba może się jednak do niej spuścić po linie.


Z wnętrza czeluści dobiega złowrogie skamlenie. Zaraz za nim jak na zawołanie wyłaniają się pary jarzących się na czerwono ślepiów. Ich właściciele zdają się pochodzić nie z tego świata. Znikają i pojawiają się niczym na wpół eteryczne istoty. Kryją się w ciemności. Nie wychodzą na zewnątrz jakby z obawy przed światłem. Bije od nich nieopisane uczucie przygnębienia i emocjonalnej pustki. Zupełnie jakby te stworzenie były tylko martwą, pozbawioną życia skorupą. Siła tej aury jest tak wielka, że nawet osoby niezaznajomione z tajnikami magii bezbłędnie ją wyczuwają. Jedna z tych zjaw przemawia do was swym posępnym i ochrypłym głosem:

- Chodźcie. Podejdźcie bliżej. Nie bójcie się.

Mówiąc to stwór wydaje się być podekscytowany. Jego oczy poruszają się na różne strony. Zupełnie jakby nie mógł ustać w jednym miejscu. Zaraz potem odzywa się jego kompan. Tym razem tonem pełnym żalu i trwogi.

- Nie słuchajcie go. On prowadzi was do zguby. Uciekajcie!

Nie przemawia długo. Szybko zostaje zagłuszony przez jazgot pozostałych. Znika w ciemności jakby zepchnięty na przymus przez swoich widmowych kamratów.

- Nie wierzcie mu. On kłamie. Podejdźcie bliżej a nie pożałujecie. Kryjemy tajemnicę. Wielką tajemnicę. Kto ją odgadnie ten posiądzie bogactwo. Chcecie być bogaci prawda? Każdy chce.

Te straszne, pochodzące jakby nie z tego świata głosy wywołują ciarki na waszych plecach. Przełykacie z przerażeniem ślinę. Instynktownie zatrzymujecie dłonie na rękojeściach waszych broni. Co robić? Walczyć, wejść do środka czy może zacząć z nimi rozmawiać?
 

Ostatnio edytowane przez zgrzyt : 25-02-2011 o 23:13.
zgrzyt jest offline  
Stary 26-02-2011, 02:02   #115
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Tass lekko zamarł. Jego myśli błądziły szukając jakiejś konkretnej odpowiedzi. Ciało odmawiało mu posłuszeństwa i choć czuł całym sobą, że powinien odejść z powrotem i mieć w głębokim poważaniu to co się tutaj dzieje, to z przerażeniem odkrył że jego stopy kierują go w kierunku jaskini. Zatrzymał się na chwilę, odwrócił i pogłaskał wściekle ujadającego Avro. Sierść psa na karku cała się zjeżyła a jego ciało zdawało się dygotać. Tass szepnął cicho do swojego wiernego kompana.

- Słuchaj piesku, masz tu na mnie zaczekać, jasne? Waruj...

Po czym ruszył dalej i gdy był w odpowiedniej jak mu się wydawało odległości od wejścia do kopalni ( czyli takiej która pozwalała na w miarę bezpieczny odwrót ) zatrzymał się, wlepiając wzrok w jarzące się ślepia. Do kogokolwiek należały, Tass był pewien że już ich nie lubi. Westchnął lekko i z przyjemnością zauważył, że przez siarczysty mróz rana już tak go nie boli. Nadszedł czas aby odgrywać kogoś bardzo odważnego i pewnego siebie.

- Mam w dupie twoje bogactwo, twoje rady i zabawy w zgadywanki. - zamilkł na chwilę sprawdzając czy nic nie wyskoczy aby go wszamać, ale kiedy nic się nie stało kontynuował - Jedyne czego w tej chwili chcę to rzyć Izaraya czy jak mu tam. Z tego również co zauważyłem nie ma tutaj nigdzie ciała niezwykle ważnego dla mnie pana Lorensa. Jego osoba również mnie interesuje, może nawet bardziej niż sam chłopak.

Tass zastanowił się chwilę. Przecież bez sensu było zagadywanie tych ślepi o cokolwiek. Skąd pewność że mają coś wspólnego z tym wszystkim? A stąd ośli baranie, że im coś jest bardziej popieprzone tym bardziej jest częścią tego w co się wplątujesz, odpowiedział sam sobie po chwili. W każdym razie warto było by znać z kim ma się do czynienia.

- Tak w ogóle to mógłbym wiedzieć z kim mam do czynienia? Czy mógłbyś albo moglibyście kulturalnie podejść do mnie tak jak ja podszedłem do ciebie lub was i przywitać się?

Czuł że może żałować tego pytania kiedy pozna odpowiedź.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline  
Stary 01-03-2011, 18:42   #116
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Leo ustawił się obok niziołka.
- Dokładnie tak. Nie chcemy bogactwa, bo prawdę mówiąc już kiedyś byłem bogaty i nic dobrego mi z tego nie przyszło.
Zaczął dyskretnie rozglądać się za śladami walki i dwóch najemników, których spotkali wcześniej, lub innych śladów walki. Jeśli miał rację, to chyba miał sposób na pokonanie bestii.
 
razdwaczy jest offline  
Stary 03-03-2011, 16:30   #117
 
Nahgraz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znany
Topór leżał w ręce krasnoluda od momentu gdy zauważyli między skałami ponurą pieczarę, której ulatniała się woń śmierci i mroku, tak mroku, bo nawet ciemność, według brodacza, miała swój specyficzny odór, potworny i wynaturzony. Większość ludzi o zdrowych zmysłach na widok ciał i w reakcji na zapach oraz złowrogą aurę dała by nogę już dawno, ale nie Grundstein, nie Gaurim Mordrinson Grundstein. Khazad już dawno porzucił rozsądne myślenie, w momentach takich jak to tylko odwaga i szaleństwo dawały jakiekolwiek szanse przeżycia. Sękate dłonie krasnoluda zacisnęły się mocno na rękojeści oręża i choć rana na ramieniu jeszcze nie do końca się zabliźniła, to był już wstanie władać swym wiernym toporem ojca obiema rękoma.

Tass i Leo podeszli bliżej jaskini i zaczęli próby rozmowy z tym czymś co siedziało w odmętach mroku. Gaurim patrzył na swoich kompanów jak wryty, na jego twarzy malowało się zdziwienie, które zaraz zmieniło się w uśmiech z lekką nutą szaleństwa. Krasnolud przypomniał sobie siebie z przed lat, na początku wędrówki, sam zachowywał się podobnie ale teraz wiedział, że takie zachowanie nie ma najmniejszego sensu.

- Panowie chyba nie macie zamiaru pertraktować z tym pomiotem mroku? Sami słyszeliście plecie trzy po trzy raz 'tak' a raz 'nie'. Nie ma najmniejszego sensu wchodzić w grzeczne dyskusje z potworem rodem z chaosu, z wypaczonymi tworami można rozmawiać tylko w jeden sposób. - Krasnolud przejechał kciukiem po ostrzu topora aż po stali poleciała czerwona stróżka krwi.

Grundstein podszedł bliżej, stanął o krok przed resztą, nabrał powietrza w płuca i ryknął.

- Pierdoli mnie bogactwo! Pierdoli mnie żywot Izaraya i Lorensa! Jeśli sami o siebie nie potrafili zadbać to orczy wał z nimi! Jedyne czego pragnę, to twojej śmierci! Jesteś plugawym tworem, który porywa, morduje i zwodzi ludzi, a ja nie będę tolerował takiego parszywego gówna kroczącego po tej samej ziemi, na której ja i porządni ludzie stawiają swoje stopy!

Krasnolud czekał jakiekolwiek reakcji, ale nic się nie stało, zero poruszenia z wnętrza groty.

- Wyłaź kurwa! Wyłaź i walcz! Nie ma innego wyjścia z tej parszywej sytuacji jak śmierć wasza bądź nasz!

Brodacz przygryzł wargi i uderzył się ręką w pierś po czym zaczął śpiewać w swym ojczystym języku. Znów dało się słyszeć pierwszy wers pierwszej zwrotki budzącej grozę w sercach wrogów i ogień w sercach pobratymców krasnludzkiej pieśni śmierci. Khazad śpiewał i przygotowywał się do walki, która niewątpliwie nastąpi.
 
Nahgraz jest offline  
Stary 04-03-2011, 09:26   #118
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Tass cicho zaklął po czym spojrzał na Leonardo z wymowną miną.
- Teraz już wiesz czemu tak nie lubię współpracować z krasnoludami.
Gdy Gaurim zacząłmówić o śmierci ich albo tego czegoś Tass się wściekł. Jak u licha ten szurnięty Khazad ma czelność to mówić.Tass przysiągł sobie w duchu, że jeśli to przeżyją własnoręcznie udusi brodacza.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline  
Stary 04-03-2011, 13:17   #119
 
zgrzyt's Avatar
 
Reputacja: 1 zgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwu
Z głębin czeluści na przekór wszystkiemu powraca zepchnięte wcześniej przez pozostałe duchy widmo. Zjawa wyrywa się i szamoce chcąc na siłę dojść do głosu. Z jej czerwonych, ponurych oczu bije smutek i głęboki, nieopisany żal. Z wnętrza istoty raz po raz wydobywają się paskudne, pochodzące jakby nie z tego świata jęki. Te dźwięki na swój sposób stają się paskudnym tłem waszej rozmowy. Szeroko rozwarte, migoczące od łez źrenice ducha zdradzają coś jeszcze. Potworne, płynące z wnętrza duszy przerażenie. Strach jest niczym drzewo. Gdy padnie na podatny grunt zapuszcza korzenie i na zawsze owija się w okół serca. Ta zjawa tutaj wydaje się nim całkowicie owładnięta.

- Kiedyś byłem krasnoludem! Wojownikiem! Przybyłem tu po bogactwo lecz znalazłem tylko śmierć! Miałem na imię Gork! Proszę, powiedźcie mojej rodzinie, że zginąłem w walce! Niech wzniosą modły za mą duszę!

Stajecie jak wryci słysząc znajome imię. Czy to możliwe, że tego biednego najemnika mógł spotkać taki los? Przecież jeszcze nie dawno z nim rozmawialiście. Po chwili pozostałe duchy wydobywają z siebie straszliwy, ogłuszający jazgot. Ich oczy rozpalają się jaskrawym, pełnym gniewu blaskiem. Zjawy stają się bardzo drażliwe. Wygląda na to, że skończyła się ich cierpliwość.

- Bądźcie cicho! On jest bardzo czujny. Słyszy nawet szepty. W dodatku nie zna litości. Służymy mu bo ma nad nami władzę. Czaszki na jego grzbiecie są naszymi czaszkami. W nich skrywa się ostatnia esencja naszego życia. To ona trzyma nas na tym świecie. Odbierzcie mu je! Inaczej wszystkich nas czeka zguba. Wiemy po co tu przybyliście. Szukacie Izeraya i Lorensa. Oni tu są. Czekają na ratunek. Więcej nie możemy powiedzieć.

Po tych słowach widma rozpływają się w odmętach pieczary.


Przełykacie ślinę patrząc się jeden na drugiego. W końcu wolnym, nieco lękliwym krokiem wchodzicie do środka. Po krótkiej chwili docieracie do brzegu skutego lodem, podziemnego jeziora. Jego drugi brzeg znajduje się jakieś 50 metrów dalej. By się tam dostać trzeba przejść po lodzie lub wspiąć się po otaczających go skałach. Dookoła panuje straszny chłód i zmarzlina. Bardzo łatwo się pośliznąć. Zamarznięty lód pokrywa bowiem większość powierzchni. Przez otwór w sklepieniu co raz wpada mała, obrywająca się z góry zaspa śniegu. Uwagę przyciągają również ogromne, zwisające u góry sople. Ich ostre czubki drżą złowieszcza przy każdym większym hałasie jaki tworzycie.

Na środku jeziora leży zmasakrowane ciało jakiegoś nieszczęśnika. Ktoś niezwykle brutalnie pozbawił je głowy. Szczątki są przysypane do połowy białym puchem. Obok nich znajduje się plecak, tarcza oraz błyszczący w świetle topór.

Zjawy jakby z obawy przed karą pochowały się gdzieś po kątach. Kryją się teraz między skałami. Co raz widać ich snujące się po ścianach upiorne cienie. Moglibyście przysiądz, że czasem przybierają wilcze formy. Najpewniej umieją zmieniać kształty.

Z oddali dobiega do was echo rozmowy.

- Nie mogę tego zrobić. To wbrew mojemu sumieniu!

To głos Izeraya. Widocznie duchy nie kłamały.

- GŁUPCZE! PRZECIEŻ CHCESZ JĄ ODZYSKAĆ!

Chłopak widocznie z kimś a raczej czymś rozmawia. Głos tej drugiej istoty jest niezwykle chropowaty i krwiożerczy. Nie brzmi jak głos człowieka.

- Chce ale nie w taki sposób! Miałeś mi pomagać a nie porywać ludzi!

Ich dyskusja staje się niezwykle napięta.

- PRZECIEŻ CI POMAGAM! TEN ŚMIERTELNIK JEST JEDYNĄ PRZESZKODĄ NA DRODZE DO SERCA ANABEL! WYSTARCZY, ŻE PODERŻNIESZ MU GARDŁO I DZIEWKA BĘDZIE TWOJA! ZRÓB TO I ZAKOŃCZMY WRESZCIE TO ŻENUJĄCE ZLECENIE!
 

Ostatnio edytowane przez zgrzyt : 05-03-2011 o 13:28.
zgrzyt jest offline  
Stary 15-03-2011, 15:06   #120
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Tass spojrzał pogardliwie na krasnoluda. Tego właśnie w nich nienawidził najbardziej i czas był aby Gaurim się o tym dowiedział.
- Posłuchaj mnie mój przyjacielu! - zaczął z naciskiem na słowo przyjaciel Tass - To że ty nie marzysz o niczym innym jak śmierć w walce nie znaczy, że ja czy Leonardo też mamy przez to umrzeć! Schowaj swój gorący temperament w buty i nierób więcej takich głupot. Ciesz się, że te duchy były dość łaskawe dla nas, bo z chęcią bym zobaczył jak dajesz im popalić. Mniemam że niby potrafisz przeciąć czy zranić swym toporem coś nie namacalnego i że potrafisz zabić kogoś kto już i tak od dawna nie żyje? Bo jeśli nie to więcej nie waż się odstawiać tego typu szopek.
Niziołek wciąż wściekły wszedł do środka jaskini nie czekając na reakcję towarzyszy. A gdy dobiegły go echa rozmowy spojrzał na kompanów i cicho szepnął.
- Poczekajcie chwilkę! Zakradnę się i zobaczę co tam się dzieje.
<Tass skrada się w kierunku dochodzących głosów>
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172