Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2011, 03:20   #82
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Część Siriona

Kaedwen, droga do Rinbe w Redanii:

Sibard:

Ciepła, cicha noc wypełniona jedynie melodyjnym koncertem świerszczy. Co pewien czas odezwie się sowa.
No i irytujący szelest materiału. Źródłem był wiercący się Kerin, przyboczny arystokraty.

Pocieranie materii o samą siebie okazało się niezwykle skuteczną ochroną przed nadejściem snu.
Ów ledwie słyszalna aura dźwiękowa trzymała na dystans dziadka piaskowego.

Miało to swe wady i zalety. Do pierwszych należała zwiększona senność następnego dnia.
W drugich tkwiła pewność, iż dożyje się jutra.

Noc mijała bardzo powoli. Każda chwila dłużyła się niemiłosiernie.
Dopiero ćwierć nocy zapisało się w rozdziale zatytułowanym "Przeszłość" w księdze czasu.

Do odgłosów dołączyło głośne chrapanie Alhena von Franzza przypominające warkot wściekłego potwora.
Byłoby zadziwiające, gdyby jakakolwiek żywa istota ośmieliła się zbliżyć do obozowiska, w którym przebywała czwórka podróżnych.
Nawet Kerin przestał wiercić się na swym "posłaniu".

Księżyc niezwykle wolno poruszał się na firmamencie. W tej chwili zdawało się, że robi to złośliwie, śmiejąc się do samego siebie.

Pół nocy. Nie całe. Dopiero.

Gdyby tylko dało się przyspieszyć czas...

Nagle czyjaś dłoń wcisnęła chustę w twarz Sibarda, szczelnie izolując nos i usta od czystego powietrza!
Mężczyzna chciał poderwać się na nogi, lecz mokra tkanina, emanująca zapachem gruszek zadziałała jak potężna aura przeciwna do działania dźwięku wydawanego przez płaszcz przybocznego arystokraty!
Obezwładniający zapach błyskawicznie przyciągnął sen!

Ostatnie, co mężczyzna zobaczył, to biały materiał...

***

Oślepiające światło padało wprost na twarz Sibarda, powoli wybudzając go ze snu.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie... więzy?
To ostatecznie położyło kres sennym majakom.

Znajdował się w środku polany zakrytej zaledwie z jednej strony przez pojedyncze drzewka.
Z pewnością nie było to miejsce, w którym stracił przytomność.

Najbardziej jednak martwił fakt związanych nóg w kostkach, rąk w nadgarstkach za plecami oraz wielki kawał materiału w ustach.
Jedynie nieco mniej złowrogi był brak jakichkolwiek ostrzy.

Kilka stóp dalej znajdowało się bezwładnie leżące ciało Kerina, posiadające ograniczenie ruchów z tego samego powodu.
Była jednak poważna różnica między leżącą na trawie dwójką. Tamten wyglądał, jakby wpadł pod końskie kopyta.

Jego twarz była sina oraz opuchnięta. Możliwe, że miał złamany nos.
Górna część jego stroju pokryta była krwią. Jego własną, o czym świadczył prowizoryczny, niechlujnie założony opatrunek na klatce piersiowej.

Nieco dalej znajdował się nieprzytomny von Franzz. Za nim znajdował się Neireg Landivir, lecz żaden z nich nie był w najmniejszym stopniu poraniony.

-...z pozostałą dwójką? To tylko ochrona. Z resztą, po ich reakcji można myśleć, że nawet nie znają się na swojej robocie. Są kompletnie bezużyteczni.
Ja bym się ich pozbył
-powiedział mężczyzna zbliżający się od strony drzew.

-Nie-odparł stanowczo drugi.

-Pan Szary obaczy, co z nimi czynić-dodał.

Nagle ktoś ponownie przytknął tkaninę do twarzy Sibarda, przez co prawie natychmiastowo został wytrącony ze stanu czuwania.

***

-Panie Szary-zaczął "drugi" mężczyzna, przebijając się przez głośny stukot końskich kopyt.

Tym razem cała czwórka znajdowała się we wnętrzu powozu godnego samego Alhana.
Czerwone obicia miękkich siedzeń były przyjemną odmianą po twardym gruncie, lecz ciężko było cieszyć się z wygód.
Pozostali dalej byli nieprzytomni.

-Co z tymi dwoma przybocznymi?

-Zabić-rozkazał tak, jakby właśnie kazał otworzyć wino.

-Tak jest!-powóz powoli zaczął się zatrzymywać.
Ktoś zeskoczył na ziemię. Zbliżał się.

Nagle drzwi otworzyły się, a dłoń bez środkowego palca chwyciła Kerina za kołnierz, wyciągając go z wozu.
Został po nim jedynie kieł na rzemieniu.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline