Wątek: Smoczy Artefakt
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2011, 16:40   #1
Samphenion
 
Samphenion's Avatar
 
Reputacja: 1 Samphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodze
Smoczy Artefakt


Smoczy Artefakt


Rok 1365 Rachuby Dolin

Zjednoczone Królestwo Krwawnika obejmowało Damarę i Vaasa, a Heliogabalus było najwspanialszym miastem tego kraju. Jednak król Gareth wolał mieszkać wraz ze świtą we Wsi Krwawnika, co pozwalało rozwinąć się organizacjom przestępczym mimo starań Pieśni Szpiegów. Ale oprócz gildii, tych złych, czy dobrych, na terenie Królestwa pracowało wielu najemników i poszukiwaczy przygód. Ich zadaniem było oczyszczenie ziem Vaasa z najróżniejszych potworów od goblinów począwszy, na demonach skończywszy. Oczywiście oni sami nigdy nie chcieliby, aby Vaasa zostało kiedykolwiek opustoszone z potworów. Dla nich „walka o uszy” stanowiła źródło dochodu, a im dłużej tę pracę mieli, tym dłużej mogli przesiadywać w karczmie popijając cudowne trunki i zakąszając jagnięciną.

Poszczególni poszukiwacze przygód zbierali się w Letargu – obozie stanowiącym punkt zborny chętnych do wyruszenia na polowania. Najemnicy często tworzyli grupy mogące zorganizować zasadzki na większe plemiona goblinów lub orków, oraz wspólnymi siłami dopaść młodego smoka szukającego tu spokojnego miejsca na założenie gniazda.

Był koniec jesieni. Tego ranka w Letargu było zimno i nie było wiele ludzi. Zaledwie dziewięć osób, z czego trzy niezdolne były ruszyć się ze swych posłań po wczorajszym ucztowaniu. Pozostali także nie czuli się zbyt świeżo, ale coś trzeba było robić w mroźne dni Vaasa. Tego dnia celem była mała osadka goblinów na wschód od Vaasańskiej Bramy nad rzeką Pelauvur. Poszukiwacze nie znali się zbytnio. Może i robili wcześniej razem interesy, ale kto by pamiętał z kim ostatni raz wyciął w pień bandę orków. Byli wśród nich dwaj ludzie, dwa diablęta, elf i smokokrwisty drakon. Nikt tu jednak nie zważał na rasę, lecz na skuteczność w walce.

Ale szczególną uwagę zwracał na siebie elf w niebieskim płaszczu i łukiem wyrzeźbionym na kształt skrzydeł smoka, długim jak sam strzelec. Pałał entuzjazmem, a pewność siebie biła od niego jak światło od latarni. Chodził w tę i wew tę nawołując do szybkiego zbierania się i wyliczając wszystkie trunki w karczmach w Heliogabalus, jakie będą mogli kupić po powrocie.

- … wino białe, czerwone, różowe, złociste piwa, zwalający z nóg absynt…! – wykrzykiwał.

Od razu było widać, że był tu nowy. No, ale coś trzeba było robić, a że można było na tym nieźle zarobić drużyna powoli zbierała się do marszu. Plemię goblinów obozowało niespełna godzinę drogi od obozu, co dawało czas na solidne przygotowanie.
 
__________________
Oto jest pięść moja, zna ją świata ćwierć! Kto ją ujrzy z bliska, ujrzy swoją śmierć!
Samphenion jest offline