Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2011, 23:34   #57
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Gdy zamilkły instrumenty cisza, która spowiła izbę stała się niemal bolesna. Jednak nie przerwali jej od razu. Trwali w niej zatopieni we własnych spojrzeniach. Zniewoleni na własne życzenie, otuleni czarem który wyrwał się ich zamysłom i uformował za pomocą pragnień. Przyspieszony oddech elfki, ogień w oczach mężczyzny. Ich ciała błagające o wzajemny dotyk, chwilę pieszczoty, muśnięcie oddechu, słodki pocałunek szkarłatnych ust.

- Pani … - Schrypnięty głos nieznajomego pierwszy przerwał ciszę.

Drżąca dłoń ujęła kielich z winem, które w chwilę później znikło w wysuszonym gardle. Auraya nie była pewna czy głos, który wydobył by się z jej nabrzmiałych warg, nie zabrzmiałby podobnie. Czuła się dziwnie osłabiona, a jednocześnie pełna siły. Kimkolwiek był jej towarzysz, posiadać musiał kunszt, który śmiało mógł równać się z jej własnym. Czy tylko w kwestii martwego instrumentu? Czy te same dłonie dotykające jej rozpalonego ciała byłyby w stanie wydobyć z niej melodię godną harfy erosa? Była niemal pewna, że byłby w stanie tego dokonać. Wtargnąć w nią, wykraść krzyk rozkoszy, zniewolić.

- Pani? - Tym razem jego głos brzmiał pewnie.

Odgrodziła się od własnych fantazji by wstać i trzymając przed sobą lutnię, całkiem jak tarczę, powiedziała.

- Racz wybacz, jestem zmęczona. Muszę już iść do... - No tak, pokoju jeszcze nie wynajęli.

Czując się nagle dziwnie bezbronna spojrzała bezradnie na schody po czym słysząc zbliżające się do niej kroki, na flecistę.

- Nie masz gdzie pójść, prawda? Twój czar uśpił gospodarza, który nie zdążył wam wynająć pokoju. Twoi bracia są zajęci własnymi sprawami, a ty, moja pani, zostałaś porzucona i zdana na własne towarzystwo. Pozwól ... - chwycił jej dłoń, delikatnie, a zarazem na tyle mocno by nie mogła jej wyrwać. - że zaproponuję ci swoją gościnę.

Czując jego dotyk na swojej skórze, mimowolnie zadrżała.

- Zimno ci? - Zapytał z błyskiem w czarnych oczach.

- Nie... To znaczy tak, trochę tu zimno. - Wydukała niczym podlotek co to po raz pierwszy spod matczynych skrzydeł został wypuszczony.

Odwróciła się z zamiarem haniebnego odwrotu i skrycia się za plecami Celryna.

- Chodź, nie sprzeciwiaj się. Przecież nie możesz tu zostać sama. - Kuszące słowa, wypowiedziane tuż przy jej uchu. Ciepły oddech owionął delikatną skórę szyi. Wprawnym ruchem uniósł jej gęste, czarne włosy.
- Zaopiekuję się tobą. Zaufaj mi, moja pani. Czekałem na ciebie.. Czekałem tak długo, że niemal straciłem nadzieję. - Suche, gorące usta musnęły czułe miejsce tuż pod linią włosów.

Westchnęła czując jak jej nogi odmawiają posłuszeństwa. Oparła się o twardą niczym skała, klatkę piersiową nieznajomego.

- Poddaj się. Zaprzestań walki. Zaufaj swemu ciału, ono wie lepiej. - Szeptał jednocześnie odbierając jej lutnię i kładąc ją na stole.
- Od tej chwili należysz do nas. - Powiedział biorąc ją na ręce, a ona ze zdziwieniem doszła do wniosku, że niczego bardziej nie pragnie jak tego by należeć do....

- Nas? - Zapytała głosem, w którym pobrzmiewało senne lenistwo.

- Wkrótce zrozumiesz.

Oczywiście miał rację, a ona jak głupia próbowała się bronić. Pora zacząć zachowywać się jak na odpowiedzialną dziewczynę przystało. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w muskularne ciało, które tak przyjemnie chroniło przed chłodem nocy gdy opuścili rozjaśnioną izbę karczmy pod Czerwonym Jabłkiem.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline