Gdy zamilkły instrumenty cisza, która spowiła izbę stała się niemal bolesna. Jednak nie przerwali jej od razu. Trwali w niej zatopieni we własnych spojrzeniach. Zniewoleni na własne życzenie, otuleni czarem który wyrwał się ich zamysłom i uformował za pomocą pragnień. Przyspieszony oddech elfki, ogień w oczach mężczyzny. Ich ciała błagające o wzajemny dotyk, chwilę pieszczoty, muśnięcie oddechu, słodki pocałunek szkarłatnych ust. - Pani … - Schrypnięty głos nieznajomego pierwszy przerwał ciszę.
Drżąca dłoń ujęła kielich z winem, które w chwilę później znikło w wysuszonym gardle. Auraya nie była pewna czy głos, który wydobył by się z jej nabrzmiałych warg, nie zabrzmiałby podobnie. Czuła się dziwnie osłabiona, a jednocześnie pełna siły. Kimkolwiek był jej towarzysz, posiadać musiał kunszt, który śmiało mógł równać się z jej własnym. Czy tylko w kwestii martwego instrumentu? Czy te same dłonie dotykające jej rozpalonego ciała byłyby w stanie wydobyć z niej melodię godną harfy erosa? Była niemal pewna, że byłby w stanie tego dokonać. Wtargnąć w nią, wykraść krzyk rozkoszy, zniewolić. - Pani? - Tym razem jego głos brzmiał pewnie.
Odgrodziła się od własnych fantazji by wstać i trzymając przed sobą lutnię, całkiem jak tarczę, powiedziała. - Racz wybacz, jestem zmęczona. Muszę już iść do... - No tak, pokoju jeszcze nie wynajęli.
Czując się nagle dziwnie bezbronna spojrzała bezradnie na schody po czym słysząc zbliżające się do niej kroki, na flecistę. - Nie masz gdzie pójść, prawda? Twój czar uśpił gospodarza, który nie zdążył wam wynająć pokoju. Twoi bracia są zajęci własnymi sprawami, a ty, moja pani, zostałaś porzucona i zdana na własne towarzystwo. Pozwól ... - chwycił jej dłoń, delikatnie, a zarazem na tyle mocno by nie mogła jej wyrwać. - że zaproponuję ci swoją gościnę.
Czując jego dotyk na swojej skórze, mimowolnie zadrżała. - Zimno ci? - Zapytał z błyskiem w czarnych oczach. - Nie... To znaczy tak, trochę tu zimno. - Wydukała niczym podlotek co to po raz pierwszy spod matczynych skrzydeł został wypuszczony.
Odwróciła się z zamiarem haniebnego odwrotu i skrycia się za plecami Celryna. - Chodź, nie sprzeciwiaj się. Przecież nie możesz tu zostać sama. - Kuszące słowa, wypowiedziane tuż przy jej uchu. Ciepły oddech owionął delikatną skórę szyi. Wprawnym ruchem uniósł jej gęste, czarne włosy. - Zaopiekuję się tobą. Zaufaj mi, moja pani. Czekałem na ciebie.. Czekałem tak długo, że niemal straciłem nadzieję. - Suche, gorące usta musnęły czułe miejsce tuż pod linią włosów.
Westchnęła czując jak jej nogi odmawiają posłuszeństwa. Oparła się o twardą niczym skała, klatkę piersiową nieznajomego. - Poddaj się. Zaprzestań walki. Zaufaj swemu ciału, ono wie lepiej. - Szeptał jednocześnie odbierając jej lutnię i kładąc ją na stole. - Od tej chwili należysz do nas. - Powiedział biorąc ją na ręce, a ona ze zdziwieniem doszła do wniosku, że niczego bardziej nie pragnie jak tego by należeć do.... - Nas? - Zapytała głosem, w którym pobrzmiewało senne lenistwo. - Wkrótce zrozumiesz.
Oczywiście miał rację, a ona jak głupia próbowała się bronić. Pora zacząć zachowywać się jak na odpowiedzialną dziewczynę przystało. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w muskularne ciało, które tak przyjemnie chroniło przed chłodem nocy gdy opuścili rozjaśnioną izbę karczmy pod Czerwonym Jabłkiem.
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |