Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2011, 16:02   #402
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie niepomiernie irytowało bezczynne siedzenie i czekanie, aż Teu odpocznie na tyle, by znów móc czarować. Nie mogła zająć się ostrzeniem broni, gdyż wywołałoby to zbyt duży hałas. Opatrzyła rany zadane jej przez Alison, które bolały jak diabli i za nich nie chciały poddać się leczącej magii. Chwilami drzemała, odpoczywając, większość czasu jednak spędzała przyglądając się ruinom. Nie wydawało jej się, by tępogłowe orki były skłonne do panikowania skoro już znalazły się na Planie Cienia, ale mężczyźni nie brali pod uwagę innej opcji. No, chyba że można by pogonić w stronę przeciwników stado tych dziwnych koni.... Zresztą widok wytężonej pracy orków raz po raz przypominał wojowniczce o zagrożeniu jakie wisiało nad Srebrnymi Marchiami. Czy pracujące tu orki były z tym jakoś połączone? Czy inicjator tajemniczego zjednoczenia klanów mógł mieć coś wspólnego z prowadzonymi tu pracami, a całość spisku ciągnąć się aż do Podmroku? Chętnie przepytała by jednego czy drugiego z pracujących tu kapłanów czy magów, ale ich trójka to było zbyt mało, by brać jeńców. Jeśli jednak uda im się opóźnić te prace, to będzie dość.
Kobieta starała się nie myśleć o pozostawionych na Faerunie kapłanach i armacie. Wierzyła w rozsądek Jadeiry oraz Miee'le - zresztą ta ostatnia mogła mieć dobry wpływ na rozsądek gnomki. W miarę oczywiście.
- I jak? - rzuciła cicho w stronę elfa.


Siedzieć i czekać to umiejętność, którą w niektórych profesjach należy doprowadzić do perfekcji. Taka była filozofia Morgana. Na Planie Cienia, gdzie żadne bzykające i kąsające stwory nie prześladowały człowieka, siedzenie i czekanie okazało się dość proste. Poza tym i tak było dość obiektów do obserwowania, by zająć czymś oczy i myśli. Poza tym warto było poznać plan, jaki zamierzał zrealizować Teu. By przypadkiem nie zostać na Planie Cienia w niezbyt miłym towarzystwie wściekłych Pomroków.
- Jak chcesz to przeprowadzić? Można te skrzynki ukraść z daleka, czy trzeba przeprowadzić... działania pozorujące, odwracające uwagę i samemu chwycić te skrzynki w ręce?

- Już jestem gotów. - odpowiedział elf. - Na początek zrobić miejsce muszę w swoim magicznym worku na te skrzynki... zostawię te najmniej cenne przedmiotu tutaj, tutaj też spotkamy się po całej akcji, aby wrócić na plan materialny. - zaczął. Był teraz jakby liderem, przywódcą i prawdę mówiąc jako że nigdy nie miał takich aspiracji trochę źle się z tym czuł.
Mamy 3 ognie alchemiczne, 2 fiolki kwasu, 1 worek plączonożny, 1 bombę zakaźną, księżycowe karwasze, moje zaklęcia, eliksir przekształcenia siebie i eliksir zamazania. Sądzę, że wszystko to może się nam przydać. - elf postanowił najpierw wymienić z czego mogą skorzystać.
Najpierw ja ukrywając się, z daleka użyję zaklęcia, które przestraszy niewolników, wpadną w amok, poganiacze będą próbowali ich uspokoić, być może sami wchodząc z teren objęty czarem, zaalarmowani zamieszaniem, ci którzy są w obozie gdzie znajdują się skrzynki wyjdą sprawdzić co się dzieje, choć zapewne zostawią jedną osobę do pilnowania, ale i to nie jest pewne, mogą równie dobrze wszyscy wyjść, pewni, że ze wszystkim i tak sobie poradzą.
- A co jeśli zaklęcie nie zadziała tak jak powinno, lub mają jakąś ochronę? Przydałby się plan awaryjny - powiedziała Sabrie.
-Zaraz do tego dojdę. Najpierw omówię cały plan. - wziął wdech i kontynuował. - Ja w tym czasie spróbuję przekraść się na tyły, kiedy będę w zasięgu teleportować się do środka obozu. Tymczasem ktoś z was weźmie bombę zakaźną i rzuci ją w stronę mastiffów. Jej smród powinien sprawić, że nie będą zdolne do niczego. Vraidem w tym czasie na obrzeżach wywabi kolejne mastiffy, które udadzą się za nim w pościg. Dzięki swojej zdolności do teleportacji w razie niebezpieczeństwa powinien je móc zgubić. Najpierw będzie się oddalał od obozu, potem wracał do punktu zbornego.
- A gdyby zamiast tego - albo oprócz tego - Vraidem pogonił te konie w stronę obozu? Nasi wrogowie mieli by dodatkowych przeciwników; a przynajmniej większe zamieszanie - zasugerowała wojowniczka.
-Nie jestem pewien... co ty na to Vraidem?
-Nie zdołam raczej przestraszyć stado zaćmień... - zaczął chowaniec, któremu średnio podobał się cały pomysł.
-Niestety Sabrie, jeden migopies nie przestraszy "zaćmień", bo tak się nazywają te stwory.
Mamy też worek plączonożny -
kontynuował znów - który jeden z was weźmie i użyje w razie gdyby był ścigany. Druga osoba może wziąć fiolkę kwasu i alchemiczny ogień, to jeszcze możecie między sobą ustalić w jakich proporcjach weźmiecie je. Podobnie może być z eliksirem zamazania. Co do eliksiru przekształcenia siebie to ja go wypiję przed moją teleportacją do obozu, upodabniając się do jednego z członków tejże ekspedycji.
Pamiętajcie, że musicie być ciągle w ruchu. Ja w obozie, w razie pozostawienia strażnika hmmm... może jednak ja wezmę worek na niego/nią... mogę go też z zaskoczenia poczęstować moim sztyletem losu, który mógłby go przenieść w jakieś miejsce niedaleko, szybko schować skrzynki, użyć jeden ogień alchemiczny na obozie i uciec za pomocą księżycowych karwaszy, kierując się do punktu zbornego. Dzięki podpaleniu obozowiska wszyscy członkowie tej ekspedycji rzucą się na nie, aby ratować swoje drogocenne skrzynki, których już tam nie będzie.

Jeśli coś jednak pójdzie nie tak to uciekamy i zostawiamy skrzynki i pomroki... co do zaklęcia to mogę użyć jeszcze jednego, Zabójcze cienie, które jednak nie przerażają, a zadają ból i rany. Jednak na planie cieni moja moc jest nieco większa, wiec zaklęcie powinno zadziałać.
Tak z grubsza wygląda mój plan, jestem otwarty na wszelkie uwagi i propozycje jego udoskonalenia. Mam też talizmany Quaala, za pomocą których mogę stworzyć drzewa i dość sporą łódź, co mogłoby nieco zdziwić naszych przeciwników, albo ewentualnego ochroniarza, gdyby pod jego stopami wyrosło drzewo i on wylądował na jego szczycie.

- Widywałem już mniej ryzykowne plany - stwierdził Roger. - Daj mi tę bombę, to zajmę się tymi mastiffami jak tylko w obozie zacznie się zamieszanie. Mam nadzieję, że ta bomba zadziała. I na wszelki wypadek jeden ogień alchemiczny. Na czarną godzinę.
- W sumie to nie jestem pewien co zrobić z ewentualnym strażnikiem, czy go sztyletem dźgnąć, czy drzewo pod nim wyhodować, czy fiolką kwasu w twarz rzucić? - Jeśli go potraktujesz tym drzewkiem - odparł Roger - a będziecie w namiocie, to namiot powędruje do góry wraz ze strażnikiem. Na tym chyba nikomu z nas nie zależy.
- Myślę, że łodzie i drzewa możemy sobie darować. Skupmy się raczej na standardowych środkach
- rzekła Sabrie.
-Racja... po teleportacji spróbuję się zakraść do środka, więc jeśli dobrze pójdzie to może nie będzie potrzeby utarczki ze strażnikiem, to jest jeśli takowy zostanie w namiocie. Przed rozpoczęciem akcji rzucę też na nas ochronne zaklęcie, niestety tylko tyle mogę zrobić, bo nie mam zaklęć strzegących obszary.

Rozdzielili między siebie potrzebne przedmioty; Sabrie wzięła do swojego plecaka to, co się tam jeszcze zmieściło, po czym każdy zajął swoją pozycję... i się zaczęło!
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 20-02-2011 o 16:23.
Sayane jest offline