Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-02-2011, 15:50   #401
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Skupienie spojrzenia wymagało koncentracji i bezpieczeństwa. Magia pozwalała czarownikom zaglądać czasem do innych światów. Lecz żadna magia nie pozwalała móc widzieć dwóch obrazów na raz. Czarownik nieważne jak potężny, nadal jest związany ograniczeniami własnego umysłu. Niemniej Teu miał trzech strażników i... póki co nie zostali zauważeni.
Chwila skupienia i jego spojrzenie było tuż magu i kobiecie. Rozmawiali cicho, ale wyraźnie się o coś spierali. Mag trzymał mapę jakiejś osady i wyraźnie palcem na jedno miejsc.
Ich rozmowę przerwał krzyk jednego z nadzorców orczych niewolników.
Wzrok elfa powędrował za magiem kobietą z rasy Pomroków.
I Teu zobaczył trzy...skrzynie? Pudła?


Trzy sześciany z mahoniu inkrustowane wzorami z matowego złota. Czymkolwiek one były, ich odkrycie ucieszyło zarówno kobietę, jak i maga.

Teu po cichu relacjonował co widział. Nie było mowy, aby w jakikolwiek sposób wpłynął na grupę z Pomroku, ale zbierał informacje. Wiedza to do potęgi klucz, a kto wie kiedy się może przydać... Starał się przyjrzeć tym "pudełkom," czy było w nich coś nietypowego, jak zdobienia czy runy, czy nie słyszał, czytał o czymś takim.
Niemniej trudno byłoby znaleźć raczej coś typowego w tych pudełkach... bo wszystko w nich było dziwne i niezwykłe. Runy wplecione w zdobienia były nietypowe, znaki niezwykłe, słowa nieznane.
Jedyne co rzucało się w oczy, to stylizowany symbol Mystryl, poprzedniego wcielenia bogini magii.
- To co znaleźli bardzo by zainteresowało Sylphię... te skrzynie, czy cokolwiek to jest, mają na sobie znak Mystryl, byłego wcielenia Mystry, które zginęło z rąk arcymaga Nethril, Karsusa. - Chyba każdy kto parał się magią znał tę historię, serce Teu, po raz pierwszy od wielu lat, zaczęło dużo szybciej bić. Cokolwiek to było, było niezwykle cenne. Odczuwał nagłą potrzebę posiadania tego przedmiotu. To wada wielu magów, pragnienie potęgi. Z drugiej strony...
- Jeśli historie o Pomrokach były choć w połowie prawdziwe to taki przedmiot mógł być bardzo niebezpiecznych w ich rękach...
- Chcesz im to odebrać?
- W głosie Rogera zabrzmiała nieukrywana ironia. - Ciekaw jestem, jak chcesz tego dokonać. Z przyjemnością osiądę i popatrzę.
- Chcieć nie znaczy móc... doskonale o tym wiem... jeśli zaś chodzi o sposób to owszem, mam parę pomysłów, ale nie zmienia to faktu, że każdy jest ryzykowny. Podczas walki użyłem tylko parę zaklęć, większość mam jeszcze w zanadrzu. Mogę wywołać strach w niewolnikach, którzy w panice wywołają chaos, który da nam możliwość wykradnięcia pudełka, chociażby z daleka, w ukryciu, za pomocą telekinezy. Pamiętaj, że na planie cieni moja moc jest większa... - westchnął Teu.
- Na razie odpocznijmy, zobaczymy czy nadarzy się jakaś okazja, jak atak potworów na ich obóz czy coś podobnego.
- Telekineza... - zamyśliła się Sabrie. - A gdybyś w podobny sposób podrzucił im trupy kapłanów? Na przykład na drugą stronę ich obozu. Mogłyby zwabić jakieś potwory, które zajęłyby Pomroki na odpowiednio długi czas. - Walka wyłącznie dla idei zabicia złych istot jej nie bawiła, ale odebranie im 'boskiej' skrzynki - o, to było już co innego.
- Najpierw musimy mieć możliwość zniknięcia stąd tak szybko, jak się da - stwierdził Roger. - Ile czasu na to potrzebujesz? - spytał.
- Potrzebuję odpocząć i pomedytować, a zajmie to raczej chwilę - aż elfa kusiło, żeby powiedzieć "tyle co ostatnio". - Na Planie Cienia może mi to trochę mniej czasu zająć niż normalnie. - Podróżują już ze sobą jakiś czas, powinien wiedzieć ile to czasu zajmuje.
- Hmmm.. ktoś musiałby wrócić się po ciała, a przecież już teraz mogą tam czaić się nieumarli...
- Chwila to pojęcie względne
- stwierdził Roger. - Ostatnia miała trwać parę godzin.
- Kto powiedział, że czas odzyskiwania magicznych mocy nie jest względny?
- wtrącił szybko Teu. - Parę godzin jak mi się zdaję, ale nie mamy raczej jednego z tych dziwnych urządzeń odmierzających czas, a zegar słoneczny tu raczej nie zadziała, więc po co ci ta wiedza? Trzeba poczekać tyle ile trzeba, chcesz się wybrać na zwiad czy coś?

Elf rozejrzał się po wykopaliskach szukając jakiegoś obozu czy namiotów.
- Część ruin stanowi prowizoryczny obóz.. cóż... mamy trochę ognia alchemicznego, bombę zakaźną i parę innych ciekawych substancji. Moglibyśmy ich użyć... oraz oczywiście moje zaklęcie strachu.
Mimo wszystko, powinniśmy mieć najpierw możliwość szybkiej ucieczki, więc poczekajmy aż moja moc wróci do stanu przed walką z Alison. Nie wiemy ile tu jeszcze będą, ale nawet jeśli znaleźli co mieli to zwinięcie obozu i wyruszenie w drogę powinno zająć im parę godzin.


- Panika, szybkie działanie i ucieczka - skomentował Roger. - Jakieś szanse na powodzenie takiego planu by były. Mam tylko nadzieję, że nie dowiedzą się zbyt szybko, kto wyciął im taki numer.

Czas mijał powoli...Orkowie przekopywali teren, a czarownik w towarzystwie dwóch strażników schronił się w części ruin tymczasowo przystosowanych do zamieszkania...


... do tymczasowego zamieszkania, w każdym razie.
Pozostali nadzorcy pilnowali reszty robotników, pożywiając się jedzeniem wymodlonym przez kapłana Shar. Wkrótce trójka obserwatorów mogła zanotować kolejny sukces kopaczy.
Wydobyli oni z gruzowiska, dwie tradycyjne skrzynie. Acz bogato zdobione skrzynie.
Teu zdążył wypatrzyć co zawierały. Zwoje. Mnóstwo zwojów spisanych w smoczym alfabecie. Język w jakim były zapisane, przerastał jednak możliwości elfa.
I te skrzynie zostały zaniesione, wraz posiłkiem, do tymczasowej siedziby maga. Siedziby, której wejścia strzegło dwóch strażników.
Oprócz tego wydarzenia nic nie zakłócało spokoju trójki podglądaczy.
Co prawda w okolicy pojawiło się stado dziwnych matowoszarych "koni" mających sześć, a być może nawet więcej nóg, ale Teu stwierdził, że są niegroźne... o ile się ich nie zaczepia.
Konie te były dziwne...wydawały się być półmaterialne. Niczym zjawy.
Wreszcie elf był gotów, do działania... i do ucieczki.
 
Kerm jest offline  
Stary 20-02-2011, 16:02   #402
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie niepomiernie irytowało bezczynne siedzenie i czekanie, aż Teu odpocznie na tyle, by znów móc czarować. Nie mogła zająć się ostrzeniem broni, gdyż wywołałoby to zbyt duży hałas. Opatrzyła rany zadane jej przez Alison, które bolały jak diabli i za nich nie chciały poddać się leczącej magii. Chwilami drzemała, odpoczywając, większość czasu jednak spędzała przyglądając się ruinom. Nie wydawało jej się, by tępogłowe orki były skłonne do panikowania skoro już znalazły się na Planie Cienia, ale mężczyźni nie brali pod uwagę innej opcji. No, chyba że można by pogonić w stronę przeciwników stado tych dziwnych koni.... Zresztą widok wytężonej pracy orków raz po raz przypominał wojowniczce o zagrożeniu jakie wisiało nad Srebrnymi Marchiami. Czy pracujące tu orki były z tym jakoś połączone? Czy inicjator tajemniczego zjednoczenia klanów mógł mieć coś wspólnego z prowadzonymi tu pracami, a całość spisku ciągnąć się aż do Podmroku? Chętnie przepytała by jednego czy drugiego z pracujących tu kapłanów czy magów, ale ich trójka to było zbyt mało, by brać jeńców. Jeśli jednak uda im się opóźnić te prace, to będzie dość.
Kobieta starała się nie myśleć o pozostawionych na Faerunie kapłanach i armacie. Wierzyła w rozsądek Jadeiry oraz Miee'le - zresztą ta ostatnia mogła mieć dobry wpływ na rozsądek gnomki. W miarę oczywiście.
- I jak? - rzuciła cicho w stronę elfa.


Siedzieć i czekać to umiejętność, którą w niektórych profesjach należy doprowadzić do perfekcji. Taka była filozofia Morgana. Na Planie Cienia, gdzie żadne bzykające i kąsające stwory nie prześladowały człowieka, siedzenie i czekanie okazało się dość proste. Poza tym i tak było dość obiektów do obserwowania, by zająć czymś oczy i myśli. Poza tym warto było poznać plan, jaki zamierzał zrealizować Teu. By przypadkiem nie zostać na Planie Cienia w niezbyt miłym towarzystwie wściekłych Pomroków.
- Jak chcesz to przeprowadzić? Można te skrzynki ukraść z daleka, czy trzeba przeprowadzić... działania pozorujące, odwracające uwagę i samemu chwycić te skrzynki w ręce?

- Już jestem gotów. - odpowiedział elf. - Na początek zrobić miejsce muszę w swoim magicznym worku na te skrzynki... zostawię te najmniej cenne przedmiotu tutaj, tutaj też spotkamy się po całej akcji, aby wrócić na plan materialny. - zaczął. Był teraz jakby liderem, przywódcą i prawdę mówiąc jako że nigdy nie miał takich aspiracji trochę źle się z tym czuł.
Mamy 3 ognie alchemiczne, 2 fiolki kwasu, 1 worek plączonożny, 1 bombę zakaźną, księżycowe karwasze, moje zaklęcia, eliksir przekształcenia siebie i eliksir zamazania. Sądzę, że wszystko to może się nam przydać. - elf postanowił najpierw wymienić z czego mogą skorzystać.
Najpierw ja ukrywając się, z daleka użyję zaklęcia, które przestraszy niewolników, wpadną w amok, poganiacze będą próbowali ich uspokoić, być może sami wchodząc z teren objęty czarem, zaalarmowani zamieszaniem, ci którzy są w obozie gdzie znajdują się skrzynki wyjdą sprawdzić co się dzieje, choć zapewne zostawią jedną osobę do pilnowania, ale i to nie jest pewne, mogą równie dobrze wszyscy wyjść, pewni, że ze wszystkim i tak sobie poradzą.
- A co jeśli zaklęcie nie zadziała tak jak powinno, lub mają jakąś ochronę? Przydałby się plan awaryjny - powiedziała Sabrie.
-Zaraz do tego dojdę. Najpierw omówię cały plan. - wziął wdech i kontynuował. - Ja w tym czasie spróbuję przekraść się na tyły, kiedy będę w zasięgu teleportować się do środka obozu. Tymczasem ktoś z was weźmie bombę zakaźną i rzuci ją w stronę mastiffów. Jej smród powinien sprawić, że nie będą zdolne do niczego. Vraidem w tym czasie na obrzeżach wywabi kolejne mastiffy, które udadzą się za nim w pościg. Dzięki swojej zdolności do teleportacji w razie niebezpieczeństwa powinien je móc zgubić. Najpierw będzie się oddalał od obozu, potem wracał do punktu zbornego.
- A gdyby zamiast tego - albo oprócz tego - Vraidem pogonił te konie w stronę obozu? Nasi wrogowie mieli by dodatkowych przeciwników; a przynajmniej większe zamieszanie - zasugerowała wojowniczka.
-Nie jestem pewien... co ty na to Vraidem?
-Nie zdołam raczej przestraszyć stado zaćmień... - zaczął chowaniec, któremu średnio podobał się cały pomysł.
-Niestety Sabrie, jeden migopies nie przestraszy "zaćmień", bo tak się nazywają te stwory.
Mamy też worek plączonożny -
kontynuował znów - który jeden z was weźmie i użyje w razie gdyby był ścigany. Druga osoba może wziąć fiolkę kwasu i alchemiczny ogień, to jeszcze możecie między sobą ustalić w jakich proporcjach weźmiecie je. Podobnie może być z eliksirem zamazania. Co do eliksiru przekształcenia siebie to ja go wypiję przed moją teleportacją do obozu, upodabniając się do jednego z członków tejże ekspedycji.
Pamiętajcie, że musicie być ciągle w ruchu. Ja w obozie, w razie pozostawienia strażnika hmmm... może jednak ja wezmę worek na niego/nią... mogę go też z zaskoczenia poczęstować moim sztyletem losu, który mógłby go przenieść w jakieś miejsce niedaleko, szybko schować skrzynki, użyć jeden ogień alchemiczny na obozie i uciec za pomocą księżycowych karwaszy, kierując się do punktu zbornego. Dzięki podpaleniu obozowiska wszyscy członkowie tej ekspedycji rzucą się na nie, aby ratować swoje drogocenne skrzynki, których już tam nie będzie.

Jeśli coś jednak pójdzie nie tak to uciekamy i zostawiamy skrzynki i pomroki... co do zaklęcia to mogę użyć jeszcze jednego, Zabójcze cienie, które jednak nie przerażają, a zadają ból i rany. Jednak na planie cieni moja moc jest nieco większa, wiec zaklęcie powinno zadziałać.
Tak z grubsza wygląda mój plan, jestem otwarty na wszelkie uwagi i propozycje jego udoskonalenia. Mam też talizmany Quaala, za pomocą których mogę stworzyć drzewa i dość sporą łódź, co mogłoby nieco zdziwić naszych przeciwników, albo ewentualnego ochroniarza, gdyby pod jego stopami wyrosło drzewo i on wylądował na jego szczycie.

- Widywałem już mniej ryzykowne plany - stwierdził Roger. - Daj mi tę bombę, to zajmę się tymi mastiffami jak tylko w obozie zacznie się zamieszanie. Mam nadzieję, że ta bomba zadziała. I na wszelki wypadek jeden ogień alchemiczny. Na czarną godzinę.
- W sumie to nie jestem pewien co zrobić z ewentualnym strażnikiem, czy go sztyletem dźgnąć, czy drzewo pod nim wyhodować, czy fiolką kwasu w twarz rzucić? - Jeśli go potraktujesz tym drzewkiem - odparł Roger - a będziecie w namiocie, to namiot powędruje do góry wraz ze strażnikiem. Na tym chyba nikomu z nas nie zależy.
- Myślę, że łodzie i drzewa możemy sobie darować. Skupmy się raczej na standardowych środkach
- rzekła Sabrie.
-Racja... po teleportacji spróbuję się zakraść do środka, więc jeśli dobrze pójdzie to może nie będzie potrzeby utarczki ze strażnikiem, to jest jeśli takowy zostanie w namiocie. Przed rozpoczęciem akcji rzucę też na nas ochronne zaklęcie, niestety tylko tyle mogę zrobić, bo nie mam zaklęć strzegących obszary.

Rozdzielili między siebie potrzebne przedmioty; Sabrie wzięła do swojego plecaka to, co się tam jeszcze zmieściło, po czym każdy zajął swoją pozycję... i się zaczęło!
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 20-02-2011 o 16:23.
Sayane jest offline  
Stary 21-02-2011, 19:36   #403
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Magini, stojąca przez chwilę w oddali od pozostałych, i drapiąca w nagrodę za dzielną walkę podbródki wielgachnych, przyzwanych lwów, skończyła szybko owe zajęcie, wraz z dobiegnięciem końca czasu trwania czaru. Podeszła więc do pozostałych.
- Chętnie przyjrzałabym się temu drugiemu berłu - po czym dodała - Możliwe, że te czerwone psy tam będą, choć z drugiej strony, w tych rejonach...
-I kto mu będzie jeszcze... skakał...eee...podskakiwał.
- rzekła bez składu i ładu nabuzowana alkoholem i emocjami wywołanymi walką Drucilla. Podrapała się za uchem.- Lepiej tu sprzątnijmy i... uciekajmy stąd. Prędzej czy później te konie... to jest, konie kapłanów dotrą do ich siedziby. Więc zniknięcie jak jej tam było?...wyjdzie na jaw.
- Taaa... lepiej już sobie iść
- Odparła zmęczona po bitwie Sylphia. W końcu musiała sięgnąć po naprawdę sporą ilość magii, co wyczerpywało równie podobnie, jak machanie mieczem.

Reszta dnia, a przede wszystkim, zachowanie sąsiadujących im Zhentów, przebiegło spokojnie.


~


Dzień później, poza typowymi dla podróży niewygodami, pojawił się dodatkowo deszcz.

W końcu jednak dotarli do Triboaru, kolejnego przystanku na ich drodze, i nawet widok szubienicy na rynku nie popsuł zbytnio Magini humoru, który jednak nawiasem mówiąc, nie był zbyt różowy. Była bowiem dosyć przemoczona...

„Pod Gadającym Trollem” było kolejną, typową karczmą, jakich Sylphia naoglądała się już w swoim życiu wyjątkowo wiele. Przebijała się więc przez zapełnioną salę łokciami, rozdając wraz z bluzgami co mocniejsze razy amatorom jej kształtów. Gdyby nie fakt, że była przemoczona, i dosyć zmęczona, z pewnością oprócz jej kończyn poszłaby w ruch i "Błyskawica" czy tam dwie.

Niespodziewanie natknęli się na Tausersis. Magini pozdrowiła ją jedynie z daleka lekkim skinięciem głowy, nie mając w tej chwili ochoty na jakiekolwiek rozmowy, a może i nawet na całkowity ich brak względem tej kobiety, działała bowiem na nią w naprawdę dziwny sposób.

Po krótkiej dyskusji z karczmarzem miała już to, czego w tej chwili było jej najbardziej potrzeba. Wygodna izba, ciepła kąpiel, oraz strawa, jaką był... pieczony bażant i lodowe wino. Jadło z najwyższej półki, kosztujące niemal pięćdziesiąt złociszy, Sylphię jednak było stać, no i w końcu zasłużyła sobie na choć "drobne luksusy", czyż nie?.






~

Gdy w końcu się wykąpała, przebrała, i porządnie pojadła, zajęła się przez godzinę swoją księgą czarów. W końcu jak trzeba, to trzeba, a swego "daru" nie należało zaniedbywać... po godzinie, nieco znużona tym zajęciem, postanowiła nieco rozprostować ciało, i ruszyła do głównej sali karczmy, a nóż widelec wydarzy się coś ciekawego, wystarczy poobserwować i posłuchać o czym gawędzą przy stołach.

Już na schodach każdy jej krok, gest, i chyba każdy centymetr ciała studiowały gdzieś ze dwa tuziny przesiadujących w przybytku. A było w końcu na co patrzeć, Sylphia zaprezentowała bowiem swoją kolejną (choć już ostatnią z podręcznego, magicznego kuferka) kreację, odpowiednio wspomaganą drobną iluzją. Ktoś obcy, widząc Maginię schodzącą na dół z dużym prawdopodobieństwem brał ją już za całkiem inną osobę, tym razem dodatkowo była również bez kapelusika.

Zasiadła przy towarzyszach.
- Ciekawe dla kogo ta szubienica na rynku - Zagadnęła.

 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 22-02-2011, 17:46   #404
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W Triboarze padało, co sprawiało że niewielu było chętnych do wyściubiania nosa z domów, bądź karczm. Tylko najbardziej wytrwali lub najbardziej zdesperowani łazili w czasie ulewy po mieście.
Revalion był jednym z nich. Nie bacząc na deszcz przemierzał miasto, zbierając informacje niczym wróbel ziarna. Jedną po drugim. Skrupulatnie, acz z mozołem.
Niestety o samej dziewczynce, niewiele się bardowi dowiedzieć udało.
Przekupki przepłoszył lejący się deszcz. A wędrowanie od przechodnia do przechodnia było mało skuteczną formą zdobywania informacji.
Niemniej jeden ze strażników przypominał sobie takie dziecko jadące z rodzicami, w stroną Waterdeep w towarzystwie rodziców... a może opiekunów?
Nie potrafił jednak powiedzieć, nic więcej poza tym, że karawana była duża i dobrze zorganizowana.
Dowiedział się też, że kilku najemników wypytywało o karawanę z kapłanami Gonda. Co prawda żaden z nich nie przypominał opisem bandy z Czerwonego Modrzewia.
Nie była to jedyna informacja dotycząca kleru Gonda. Jak się okazało w mieście przebywał kapłan tego bóstwa, któremu zlecono przebudową części budynków użyteczności publicznej i niektórych, najbogatszych świątyń.
Poza tym usłyszał o arenie, na której gladiatorzy walczą ze sobą lub z dzikimi bestiami.
O ile walki między ludźmi są do pierwszej krwi, o tyle zwierzęta zwykle ginęły.
Więc Arena była czymś co wywoływało wielkie kontrowersje. Władze chciały ją zlikwidować. Ale jej szef wykorzystał luki w prawie, do obrony swych interesów.
I arena nadal stała, także ością w gardle władz.
Wreszcie dotarł do świątyni Ilmatera i przytułku dla sierot. Wcześniej niż się spodziewał, bowiem deszcz sprawiał, że wyszukiwanie informatorów zajęło mu krócej niż zamierzał.
Świątynia była małym szarym budyneczkiem przytulonym do murów miejskich.
W środku Revalion napotkał kapłana Załamanego Boga o imieniu Valrick.


Ten ze smutnym uśmiechem wytłumaczył bardowi sprawę. Za darmo mógł leczyć jedynie ciężko chorych i ciężko rannych. Lżejsze rany mogły być leczone jedynie u gorliwych wyznawców Ilmatera. Pozostali mogli być wyleczeni za opłatą wynoszącą od połowy kosztów rzucenia czaru. Inni muszą zapłacić pełną sumę.
-Wybacz drogi gościu, ale sierociniec jest drogi w utrzymaniu. Jedzenie kosztuje, ubrania też. Wiedz jednak, że twoje pieniądze pójdą na dobry cel.- rzekł uśmiechając smutno Valrick.
Niemniej nie miał nic przeciwko temu, aby kapłan innego bóstwa uleczył rany półelfa, korzystającej z uświęconej ziemi, na której stoi świątynia. W dodatku nie liczył za to żadnych opłat. Sierociniec był mały i schludny, a trzódka pod opieką dwóch kapłanów i jednej kapłanki, głośna i niesforna. Jak to dzieci.

A gdy bard moknął inni się bawili...
-Witaj Tausersis, cieszę się widząc cię w dobrym zdrowiu. Trochę się martwiłem, tym że znajomość z nami przysporzy ci kłopotów.-mruknął kapłan. A Lilawander rzekł.-Witaj piękna czarodziejko, której nawet strugi deszczu nie odejmują nic z urody, a wręcz ją podkreślają. Co też na cały twój urok porabiasz w tym miejscu? Może zechcesz się do nas przyłączyć, mamy jeszcze wolne miejsce przy stole? -
-Ależ po co? Chodźmy do mnie, na pięterko. Stęskniłam się za wami chłopcy.- rzekła z entuzjazmem Tau, biorąc obu pod rękę. Każdego z jednej strony. I rzeczywiście ruszyła z nimi na pięterko wzbudzając zmysłowym ruchem bioder zazdrość u bywalców karczmy i nadzieję kapłana i czarodzieja na niezapomniany wieczór.
Nadzieje te z resztą szybko rozwiała w pokoju, mówiąc.-No i tu możemy porozmawiać bez świadków.
Usiadła na krześle im wskazując łóżko.- W Czerwonym Modrzewiu rzeczywiście musiałam podszywać się pod kogoś innego. Ale to dla mnie nie nowina. Trochę zresztą zarobiłam na godzeniu ze sobą dwóch świątyń. Kapłan Kossutha był dość trudnym rozmówcą, ale...- zachichotała na wspomnienie tych zdarzeń.- ... złamałam jego wolę, po krótkim śledztwie.
Splotła dłonie razem i dodała.- A potem z grupą miłych poszukiwaczy przygód, dotarłam tutaj, do Triboaru. A wy? Jak wam idzie tajna misja? I gdzie jest Sabrie oraz Roger ? Odnaleźliście Teu?
Kapłan spojrzał na Lilawandera. Z ich dwóch to właśnie elf był tym bardziej wygadanym osobnikiem.

Magini udała się na pięterko, zaraz po zniknięciu na nim zaklinaczki wraz z kapłanem i elfem.
O ile przedtem humor miała do bani, o tyle dobry posiłek. Gdy czarodziejka wróciła na dół. Z ekipy przy stole został tylko Zaisher i Drucilla. I wyraźnie walczyli o palmę pierwszeństwa, w wypiciu większej ilości trunków. Reszta ekipy, znikła z pola widzenia Syplhi, choć czarodziejka dostrzegała czasem pojawiający wśród tłumu zebranego w karczmie czubek głowy niziołka.
Syplphia jak i przedtem tak i teraz przyciągała uwagę i strojem i urodą. I wielu jej wielbicieli, zamawiało dla niej drinki. Niemniej te prezenty odsyłała do Zaishera i gnomki. A oni oboje z przyjemnością je utylizowali, wlewając we własne gardła.
Zasiadła przy towarzyszach.
- Ciekawe dla kogo ta szubienica na rynku - zagadnęła.
-Sądząc po grubości sznura i wysokości pętli.- gnomka ułożyła palce dokonując pomiarów szubienicy na „oko”.- Na człowieka, elfa lub półelfa. A dokładniej, na humanoida o wzroście od metr siedemdziesiąt do metr osiemdziesiąt, lżejszego od półorka.
-Trzeba wypić za zdrowie nieszczęśnika.
- zagadnął Zaisher. I razem z gnomką spełnili toast.
Zaś karczmarz słysząc pytanie Sylphii rzekł.- Mają wieszać wieczorem Zantha Czerwony Topór. Rabusia i mordercę, który grasował ze swoją bandą przez ostatnie kilka miesięcy.
Tą rozmowę przerwało wtargnięcie do karczmy mężczyzny w zbroi łuskowej uzbrojonego w czekan...


i jego dziesięciu pomocników, w podobnych zbrojach, trzymający w dłoniach załadowane ciężkie kusze. Towarzyszył im też kapłan Torma i mag.
-Jestem Ysir Bulckmer, jeden z kapitanów Dwunastek z Triboaru, na mocy danego mi prawa przez władze miejskie tymczasowo aresztuję wszystkich przebywających w karczmie ludzi i nieludzi!- ryknął na cały głos, a stojący kapłan machnął papierkiem opieczętowanym pergaminem, mającym uprawomocnić te krzyki. A Ysir kontynuował.- Doszły nas wieści, że członkowie bandy Zantha, którzy ocaleli z obławy przeniknęli do miasta i będą chcieli uratować swego szefa, przed jutrzejszą egzekucją.


Robiło się ciekawie...
Choć nie tak ciekawie, jak na Planie Cienia.
Plan był... czy dobry czas pokaże.
Na pewno skomplikowany.
Wszyscy ruszyli by zająć swe pozycje w podczas tej akcji. Była ona bardzo ryzykowna, ale miała przynieść obfite plony.
Rozpoczął mag cieni, przywołując jedną z tajemnic która osnuła okolice wykopalisk ciemną mgłą wywołując panikę wśród najemników i jednego strażnika. Pozostali zajęli się opanowaniem sytuacji. Z wyjątkiem samej pomrocznej przywódczyni. Ta sięgnęła po swój oręż i trzymając go w dłoni krzyknęła.- Kamus,Ikas, szukajcie wrogów! Jesteśmy atakowani.
Mastiffy odpowiedziały przeciągłym wyciem i ruszyły węsząc. Ruszyły w kierunku Teu!
Ale na to był przygotowany Roger ciskając w mastiffy bombą zakaźną. Wybuchła rozrzucając zakażone chorobą nieczystości. Mastiffy pisnęły porażone zawartością bomby. Zaś Morgan został zaatakowany. Bowiem kobieta jednak miała kilka asów w zanadrzu. Nagle bowiem obszar na którym stał Morgan zapłonął czarnymi płomieniami, które mroziły ciało najemnika przenikliwym chłodem.
Osłaniająca Rogera, Sabriezaobserwowała jak Vraidem bezskutecznie próbuje zwrócić na siebie uwagę mastiffów. I jak się okazało, niepotrzebnie. Trafione bombą zakaźną bestie, straciły jakikolwiek zapał do walki.
Teu przeniósł się do obozowiska i korzystając z eliksiru zmienił postać. Niestety omylił się w swym rachubach. Przed namiotem, stało nadal dwóch strażników, a w środku przebywał mag.
Pozostało więc gruntownie zmienić plan. Przeciw trzem pomrocznym, Teu nie miał szans. Niemniej... był inny sposób. Cisnął ogniem alchemicznym w płachtę namiotu wywołując pożar i ratując przyjaciół.
Bowiem Roger i Sabrie musieli się zmierzyć z atakującą kobietą. Wycofujący się z pola płomieni Roger, natknął się bowiem na nią tuż za swoimi plecami i oberwał cięcie ciężkim mieczem tej przeciwniczki.
Sabrie sięgnęła po kuszę i posłała w stronę przeciwniczki pocisk. Celny strzał! Bełt wbił się w bark kobiety, która... nagle znikła.
A po kilku minutach pojawiła się za Sabrie i zaatakowała. Najemniczka błyskawicznie uskoczyła, prawie unikając poważniejszego zranienia. Niemniej miecz kobiety z Pomroków rozorał jej bok.
Widząc jednak ogień w obozie, kobieta Pomrok odpuściła sobie dalszą walkę i pognała do obozowiska. I dobrze. A ani najemniczka, ani Morgan nie mieli ochoty sprawdzać co jeszcze potrafi poza zdradzieckimi, acz skutecznymi, atakami w plecy.
Czarodziej w namiocie zachował się jak każdy uczony w przypadku zagrożenia zbiorów. Natychmiast kazał wszystko wynosić z obszaru zagrożenia. Zaangażował w tym strażników, jak i Teu... Co prawda przemieniony elf nie rozumiał słów, ale rozumiał gesty. A w jego dłonie trafiło jedno z pudełek oraz jeden zwój. Co prawda Teu miał ochotę na więcej, ale... wiedział, że jeśli ujdzie żywy z tym co niósł w dłoniach, to już może uznać powodzenie misji za sukces.
Po tym wszystkim cała czwórka w mniej lub bardziej przeniosła się za pomocą tajemnicy do Triborau.
A dokładniej na gladiatorską arenę, schnącą po padającym przed chwilą deszczu. Właśnie ktoś korzystając ze słońca ćwiczył uderzenia biczem. Ubrany na czarno galancik z kapeluszem z piórkami, trzymając dwa bicze, spojrzał na pojawiającą się znikąd drużynę i niemal warknął.- Co wy na tyłek Ciryca, robicie na mojej arenie? Tu nie wolno wchodzić sobie od tak!
A tatuaż elfa rozjarzył się lekko.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-02-2011 o 22:20.
abishai jest offline  
Stary 22-02-2011, 20:09   #405
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W zasadzie się udało.
Gdyby nie szefowa Pomroków, to udałoby się jeszcze lepiej, ale i tak nie należało narzekać...
Roger odprowadził wzrokiem biegnącą w stronę obozu niewiastę. Nie zamierzał jej gonić, ani mścić się. I to nie z powodu braku takich skłonności jak zamiłowanie do zemsty. Czasem trzeba z czegoś zrezygnować, na rzecz czegoś innego. Na przykład z wsadzenia w czyjeś ciało dwóch stóp szlachetnej stali...


Podróż nie była zbyt przyjemna. Jak wszystkie przejścia z jednego Planu na drugi. Za to znaleźli się w realnym całkiem świecie. W niezbyt miłym miejscu, bowiem do takich zaliczyć należało arenę. Bo jak inaczej potraktować miejsce, na którym ktoś komuś starał się zadać w efektowny sposób śmierć, ku uciesze wrzeszczących, żądnych krwi tłumów.

- Bardzo przepraszam. - Roger skłonił się uprzejmie. - Zabłądziliśmy. Nazwałbym to małym wypadkiem przy pracy - powiedział, spoglądając kątem oka na Teu, który 'odpowiadał' za ich trafienie w to miejsce. I tak tylko on wyglądał na maga.
- W żadnym przypadku nie zamierzaliśmy nikomu przeszkadzać. I już stąd idziemy.

Rozejrzał się dokoła szukając wyjścia z areny.
Wolał opuścić to miejsce jak najszybciej, nie tylko nie chcąc stać się okazją do czyichś ćwiczeń, ale i ze względu na imię, które padło z ust mężczyzny z biczami. Oczywiście zestawienie słów nie było zbyt pochlebne. Oczywiście mogło nie mieć znaczenia... Ale po co ryzykować?
 
Kerm jest offline  
Stary 27-02-2011, 18:23   #406
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Cholerny deszcz...
W taką pogodę Revalion był szczęśliwy, że udało mu się chociaż potwierdzić możliwość zostawienia dziecka w sierocińcu. Choć nie do końca rozumiał sensowność wyjaśniania mu, że przybytek jest drogi w utrzymaniu, skoro i tak przyjmują każdego. Czyżby półelf wyglądał jakby miał przy sobie za dużo pieniędzy, czy jak?

Uradowała go też wieść, że może za darmo "skorzystać" z poświęconej ziemi, dzięki czemu czym prędzej wyleczył swoje rany, których nie zdołał wykurować poprzedniego dnia.
Następnie, nie zakładając już i tak przemoczonego kapelusza, wyszedł ze świątyni i zaczął szukać Jadeiry, by zdać jej "raport".

- Nie udało mi się znaleźć jakichkolwiek krewnych dla małej. - powiedział kilkanaście litrów deszczu później, kiedy wreszcie znalazł półelfkę. - Jednak okoliczna świątynia Ilmatera przyjmuje takie dzieci do swoich przytułków. Kapłan wydawał się raczej w porządku, myślę że byłaby tam bezpieczna. Wspomniał jednak, że sierociniec jest drogi w utrzymaniu i datki były by mile widziane. Wyłącznie ze względu na dziewczynę, rozumiesz. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę do karczmy dołączyć do naszych...

I poszedł. Głównie po to, by się napić z... kimkolwiek, kto chciałby się z nim napić. Zapewne z Dru, bo zdążył widzieć ją już w akcji. Może też z Zaisherem...
Jednak...
- Przejścia nie ma! - burknął mu strażnik, brutalnie niszcząc jego plany.
- No, ale... jak to? Do gospody nie wpuszczacie? Jakim to prawem?! - oburzył się Revalion.
- A no takim, że prowadzimy tu dochodzenie i nie ma przejścia!. - "objaśnił" mu przyziemnie żołdak.
Półelf pokłócił się jeszcze chwilę, lecz widział że nic tu nie wskóra. Pozostawało mu jedynie wrócić do Jadeiry...
- A jednak nie dołączyłem do naszych. - stwierdził, gdy półelfka obrzuciła go pytającym spojrzeniem. - Wygląda na to, że całą karczmę straż miejska przejęła na jakieś dochodzenie. Ze wszystkimi zebranymi w środku włącznie. Hmm... co właściwie robisz? Może pomogę jakoś? - "skoro i tak nie mogę się napić", dodał w myślach.
 
Gettor jest offline  
Stary 28-02-2011, 00:25   #407
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Udało się! Nie wyszło dokładnie jak planowali... ale udało się. Teu czuł niesamowitą dumę, ale i ulgę. Sytuacja w pewnej chwili wydawała się co najmniej drastyczna, ale plan choć miał pewne braki - zadziałał wzorowo! Elf spojrzał na łup, który trzymał w dłoniach. Tajemnicza skrzynia nie miała żadnych uchwytów za które mógłby pociągnąć... być może Drucilla coś wymyśli, albo Sylphia. Z zamyślenia wyrwał go nie opiekun areny i Roger próbujący go przeprosić, ale tatuaż na jego dłoni... znowu bolał.

Elf rozejrzał się. Arena. Walki gladiatorów i... zwierząt. Skrzywił nieco się. Czyżby miał oswobodzić zwierzęta. To nie jest raczej łatwe zadanie... nie mówiąc o tym co zwierzęta zrobiłyby w środku miasta z ludźmi, bo z tego co wywnioskował znajdywali się w jakimś mieście. Teraz nie może jednak, w tym stanie i w takiej sytuacji zająć się bezpośrednio. Będzie musiał tu jeszcze przyjść w nocy i rozejrzeć się. Być może wcale nie chodzi o uwolnienie zwierząt. Mogło chodzić o ich traktowanie albo wiele innych rzeczy... Ehh... dlaczego te wiadomości nie mogą przychodzić pocztą na pergaminie.... Elf westchnął i obrócił się do zarządcy areny.

-Przepraszamy pana bardzo za najście, to efekt przemieszczenia temporalno-przestrzennego wywołanego przez prądy astralne w zakresie materii cienia. To niestety przykra sytuacja, ale dokładne wymierzenie zakresu fali owych prądów jest niemal niemożliwe ze względu na zmienne w postaci odchyleń arkanystycznych. - postarał się wyjaśnić sprawę najprościej jak mógł.

-Mógłby mi pan zanim stąd pójdziemy odpowiedzieć jeszcze na 3 krótkie pytania? Pierwsze to: w jakim jesteśmy mieście? Drugie: Czy odbywają się ty walki zwierząt? Trzecie: Gdzie jest tu jakiś sklep czarodziejski lub pracowania czarodzieja?- trzy ważne pytania.

Trzecie było elfowi bardzo potrzebne. Potrzebował znaleźć zwoje zaciemnienia przedmiotów, 3-4 wystarczą na razie. Dzięki nim mógł ukryć zwój i skrzynkę przed magią wieszczów, o ile nie miały już takiej ochrony. Ze względu na swój status ich twórca mógł je zabezpieczyć przecież. Pomroki w sumie żyły na planie cienia, więc czas jaki im zajęło znalezienie tych ruin mógł być wynikiem ukrycia za pomocą czarów. Przydałoby się też znaleźć kogoś kto rzuciłby te zaklęcie z ciągłością...
 
Qumi jest offline  
Stary 01-03-2011, 21:52   #408
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Sylphia spojrzała zimnym wzrokiem na bandę jełopów wpadających właśnie do karczmy. Truli coś o aresztowaniu wszystkich, mogących być ewentualnie ludźmi jakiegoś Zatha, Zanha, czy cholera wie jakiego Z, mającego jutro randkę z Kelemvorem. Zgrzytnęła zębami, nie kiwnęła jednak jeszcze palcem. Okazja do odpoczęcia w prymitywnej namiastce jakiś luksusów po cholernym szlajaniu się na szlaku zaczęła się nagle od Magini oddalać, co nic a nic się jej nie spodobało...


Siedziała jednak w miarę spokojnie, czekając na dalszy rozwój sytuacji, wymieniając przy okazji porozumiewawcze spojrzenia z towarzyszami przebywającymi z nią przy stole. Straż miejska, Torm, i inne takie, nie były w stanie odciągnąć jej od tego stołu, a swoje wielkie aresztowania mogli sobie wepchnąć w stalowe zadki. W końcu nawet tymczasowe aresztowanie nie wchodziło w rachubę. Nieświadomie zacisnęła dłoń na kielichu wina, aż zbielały jej kostki, a przez twarz przeleciał dziwny cień.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 03-03-2011, 19:18   #409
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Zasadzka na planie cienia nie zużytkowała wiele punktów bardzo skomplikowanego planu, ale spełniła swoje zadanie. Niestety Sabrie oberwała kolejne cięcie, co wprawiło ją w jeszcze gorszy humor niż poprzednio.
- Ostatni raz, o-stat-ni zgodziłam się na jakikolwiek przerywnik w pracy. Nie do tego mnie najęto, żebym się zajmowała głupotami - burczała pod nosem, próbując zatamować krwawienie rogiem magicznego płaszcza. - Zemsta i inne fanaberie, phi!

Mimo to była zadowolona z zabicia kapłanki Bane'a. Co prawda walkę okupiono ciężkimi ranami i gdyby nie pomoc zhenckiej magiczki i wariackiej galopadzie Sabrie mogła by się skończyć jeszcze gorzej, ale przynajmniej rodzina małej została pomszczona i żadna karawana nie padnie już łupem tych kultystów... W każdym razie póki nie obiorą sobie nowego przywódcy. Innym problemem była dekonspiracja przed Zhentami. Mimo że magiczka brała czynny udział w zabójstwie, to Sabrie była pewna że - jeśli tylko będzie się jej to opłacać - kobieta znajdzie sposób by wydać ich bez dekonspirowania siebie. Jedynym plusem był fakt, że karawana jechała w przeciwnym kierunku.

Mimo to wojowniczka była mocno rozczarowana przebiegiem walki. Gdyby to ich napadł oddział bane'itów... nie mieli by szans, a kapłani - podobnie jak i armata - padły by łupem jednej z licznych organizacji ścigających przesyłkę. Pogrążona w ponurych myślach zostawiła rozmowę z błaznem w skórzanych gaciach mężczyznom.
 
Sayane jest offline  
Stary 04-03-2011, 13:59   #410
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Ależ po co? Chodźmy do mnie, na pięterko. Stęskniłam się za wami chłopcy.- rzekła z entuzjazmem Tau, biorąc obu pod rękę. Każdego z jednej strony.

Elf wypiął dumnie pierś idąc wśród całej zgrai mężczyzn z najokazalszym obiektem ich marzeń. Dobrego samopoczucia nie psuł mu zaś fakt, że nie szedł z Tau sam, lecz z kapłanem. Nie pogorszyło go też pytanie jakie w pokoju zadała czarodziejka.

-A wy? Jak wam idzie tajna misja? I gdzie jest Sabrie oraz Roger ? Odnaleźliście Teu?

Kapłan nie śpieszył się do odpowiedzi, a elf uznał , że milczenie mogłoby być gorsze niż garść informacji, których potwierdzenie nie wymagało zresztą wiele czasu czy wysiłku... wystarczyło poobserwować sobie karawanę w pełnej krasie.

- Cała trójka błąka się po innym wymiarze, ale niebawem powinni dołączyć. - odrzekł nieco lakonicznie choć prawdziwie Lilawander, wolał nie rozpowiadać o walce z kapłanką, mając wciąż przed oczyma możliwość, że Tau została przez kogoś nasłana do szpiegowania karawany. to, że nie potrafił jej jeszcze powiązać z żadną z ścigających ich grup, nie znaczyło, że z którąś powiązana nie była.
- A misja jakoś idzie... mówisz , że musiałaś się pod kogoś podszywać? Czyżby ktoś nas tu szukał?- zapytał elf delikatnie schodząc z tematu karawany.
- No i na długo się tu zatrzymałaś? Wiesz , u nas dla tak pięknej damy i z takimi umiejętnościami wciąż czeka miejsce - elf zagadnął uśmiechając się i mając świadomość jak wiele kłopotów daje się uniknąć z miłosną aurą Tau jaką roztaczała.

Nie było potrzeby informować Tau o pewnych specyfikacjach dalszej podróży jak występy na arenie lub przy arenie, innymi słowy nie było potrzeby dekonspiracji zanim Tau w ogóle nie wyraziła woli chęci dalszej podróży z ekipą, jednak - co musiał elf mimowolnie zauważyć, gdyby czarodziejka chciała ich zdekonspirować , mogłaby to uczynić w każdej chwili.

- Może winka? - zaproponował na koniec Lilawander wyjmując z magicznego kołczanu jedną z butelczyn kupionych specjalnie dla Dru na czas wielkiej i straszliwej posuchy, gdy już nawet ona nie będzie mogła znaleźć ni kropli trunku w zapasach ukrytych na wozie. Bał się jej całkiem pijanej, ale trzeźwej i bez widoku na jakąkolwiek butelczynę bał się chyba jeszcze bardziej - cóż, ponoć to nieznane wywołuje największy strach, a musiał przyznać, że całkiem trzeźwej Dru, odciętej od alkoholu, jeszcze nie widział...

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 04-03-2011 o 14:06.
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172