Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2011, 18:54   #24
Redone
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Podróż wydawała się strasznie mozolna i męcząca. Rozmowy odbywały się jeszcze z początku dosyć często, a później, wraz z narastaniem zmęczenia, wszyscy wydawali się bardziej milczący. Wędrówka dawała się podróżnikom we znaki. Okolica też nie rozpieszczała. Nie raz wędrowali wyboistymi drogami, pełnymi kamieni i wystających korzeni. Półelfka postanowiła umilić sobie podróż rozmową.

- Mordimer, tak?
- Dobrze pamiętasz pani.
- kapłan skinął głową z uśmiechem. - Mordimer z Vast, pokorny sługa Pani Szczęścia.
- Może darujmy sobie to "pani"? Wygląda na to że jesteśmy wszyscy na siebie skazani przez dłuższy czas, więc może po prostu Leila?
- Jak sobie życzysz Leila.- Hmm, no to może opowiesz mi coś o sobie? Co się stało że przywędrowałeś tu z Vast?
- Oprócz woli bogini i chęci by w pełni wypełniać ową wolę, chęć zaznania przygód. Kiedy byłem mały nasłuchałem się licznych opowieści o bohaterach, czy też najemnikach stających się sławnymi. Pomyślałem, że kiedyś też chciałbym być takim jak oni. Zapisać się w pamięci bardów. A ty? Cóż ciebie przygnało do pięknych Wrót Baldura i skłoniło do dołączenia do Zakonu?
- Powiedzmy że miałam już dosyć rodziców i traktowania mnie jak 10-latkę. Musiałam wyjechać jak najdalej i spróbować żyć własnym życiem. Powiedz mi, jakimi zasadami kierujecie się jako kapłani? Macie jakieś ograniczenia?
- Tak na prawdę wszystko zależysz od tego jakiemu bóstwu służysz. Jeśli jesteś kapłanem Tymory, jak ja, uczy się ciebie by zawsze wykorzystywać nadarzające się szanse. Wszelkie zaś ograniczenia zależą od świątyni w jakiej się wychowałaś. W moim przypadku oprócz szacunku i posłuszeństwa względem starszych kapłanów, nie wymagana praktycznie niczego. Adepci sami mieli odnaleźć drogę by w pełni służyć bogini. A czym ty się zajmujesz, droga Leilo?
- Brzmi interesująco. Oby więc Twoja bogini nam sprzyjała, przyda sie nam sporo szczęścia. Jeśli zaś o mnie chodzi, jestem tropicielem, jak mój tata. Właściwie całe życie spędziłam w lesie, miasta wciąż są dla mnie zagadką. Ba, świat jest dla mnie zagadką, znam go tylko z książek. Pierwszy raz jestem tak daleko od domu, i powiem Ci szczerze że trochę mnie to przeraża, ale raźniej mi w takiej dużej grupie.
- Im nas więcej, tym weselej. Bogini zaś sprzyja odważnym. Według niej im więcej spontaniczności tym lepiej. - ze śmiechem powiedział kapłan. - Możliwe, więc że będzie przychylnie patrzeć na nasze poczynania. Wrota też były moim pierwszym dużym miastem, świątynia stała przy szlaku i żeby dostać się do miasteczka, czy raczej wsi, trzeba było odbyć całkiem długi spacer. Twój ojciec był elfem?
- Nie, mój ojciec jest człowiekiem, za to mama, moja i Kaela, to elfka. Co ciekawe jeszcze 2 dni temu nawet nie wiedziałam że mam brata. Spotkaliśmy się całkiem przypadkiem taki kawał od domu. Widać los chciał żeby zdrada naszej mamusi się wydała.
- Wybacz nie chciałem przywoływać świeżych, a zapewne bolesnych wspomnień.
- zapewnił szybko Mordimer. - Pytałem z ciekawości. - przez chwilę kapłan milczał zakłopotany. - Więc... Tropicielka. Hm... czyli, że chodzisz po lasach i polujesz. Pełna zgoda z naturą. Życie z dala od innych. Dobrze sobie to wyobrażam?
- Nie martw się, nie uraziłeś mnie w żaden sposób. I poniekąd masz rację. Zgoda z naturą i te sprawy. To właśnie to co odzieczyłam po tacie tropicielu i mamie elfce. Ale dzięki ludzkiej naturze mojego taty ciągnie mnie w świat, do miast, do innych ludzi. Odwiedzałam pobliski Beregost jak często się dało. W końcu chciałam więcej, poznać inne miasta, innych ludzi. Przecież Faerun jest taki wielki! Nie mogłabym usiedzieć w miejscu. Tym bardziej, że niestety starzeję się jak człowiek, nie jak elf.
- Zawsze myślałem, że półelfy żyją dłużej od przeciętnych ludzi. Oczywiście w naszym przypadku może to nie mieć znaczenia. Wszystko zależy od tego co napotkamy na swojej drodze. Właśnie, co myślisz o tej sprawie z toporem Grummsha? Uważasz ją za prawdziwą czy tak jak jeden z naszych "zacnych" towarzyszy masz ją za wymysł gawiedzi?
- Dojrzałość osiągamy podobnie jak ludzie, natomiast jakiego wieku dożyję, to już zagadka. Co do topora, myślę że wszystko jest możliwe, chętnie się przekonam o co naprawdę chodzi. Jeśli oczywiście nam się uda. Siłą raczej nic nie zdziałąm skoro wioska bez problemu radzi sobie z orkami.
- Siła bardzo rzadko stanowi rozwiązanie problemów. Podobał mi się za to Twój pomysł na podzielenie nas na dwie grupy. W wiosce faktycznie nie każdy z nas może zostać powitany z otwartymi ramionami. Szczególnie obawiam się jak tamtejsi ludzie zareagują na obecność półorka czy niektórych z naszych magów.
- No właśnie półorka raczej niechętnie zapraszą do wioski, ale Ciebie lub Lilith to co innego. Jeśli uda się choć trochę wzbudzić ich zaufanie moze uda się tez znaleźć ich skret. Lub tak jak mówiłam, można podglądnąć ich w czasie walki.
- Pytanie tylko brzmi czy wszyscy się na to zgodzą i kto poprowadzi grupę, która powinna zwabić orków w pobliże wioski.
- To jeszcze kwestia do ustalenia, ale może to być któryś z naszych magów albo krasnolud. Możliwe że zanim tam dotrzemy jakiś lider sam się wyłoni.
- Albo przed samą wioską wybuchnie kłótnia o to kto ma rządzić. - odpowiedział drwiąco kapłan. - Różnie bywa kiedy zbierze się tyle indywiduów w jednym miejscu.

Leila zaśmiała się a w jej policzkach ukazały się małe dołeczki.
- To by mogło być ciekawe, już widzę jak się przerzucają magicznymi pociskami!
Mordimer również się zaśmiał. - Magowie... daj im trochę mocy i możliwość wykazania się i patrz jak się o siebie zabijają.
- Swoją drogą tak się zastanawiam dlaczego nie dali nam koni? Oszczędziłoby to nam mnóstwo czasu i sił.
- Też się nad tym zastanawiałem. Mogłoby nam to skrócić podróż co najmniej o połowę. Jednak możliwe jest, że zakon nie ma dość funduszy na zakup wierzchowców? Albo nie chcą żeby ktoś z nas po tym jak dostanie konia, żywność i trochę drobnych zwiał im zaraz po tym, gdy przestaną ich widzieć miejscy strażnicy?
- Albo po prostu skąpią, ważne żeby Ci wyżej postawieni mieli wygodnie. Może mało widziałam miast, ale tak chyba jest wszędzie.
- Kiedy uda nam się wypełnić pierwszą misję i dowiedziemy swojej wartości znajdą się fundusze i na konie. Pewnie innych wygód też nam wtedy nie będą skąpić.
- I tego się trzymajmy.
- Może zrobimy postój?!
- krzyknął ktoś z przodu
- O, dobry pomysł.

Na szczęście co jakiś czas można było zrobić postój, choćby po to by zaspokoić naglące potrzeby. Gdy w końcu zbliżał się wieczór zatrzymali się by rozbić obóz na noc. Akurat nieopodal przez drzewa widać było błyski woda, więc w pobliżu znajdowało się pewnie jeziorko lub strumień.

Pierwsze co zrobiła Leila to upolowanie kolacji. Wzięła łuk i weszła w las. Chwilę to trwało, zwierzyna była spłoszona hałasami drużyny, i jedyne co udało się ustrzelić to królik, na szczęście dosyć spory. Przyniosła go do obozu, oprawiła i powiedziała, że jak ktoś chce, może go upichcić, a ona sama idzie się kąpać. Mordimer wyraził chęć dołączenia do kąpieli, lecz gdy Leila spytała czy idzie ktoś jeszcze, nikt nie wyraził takiej chęci. Dziwne.

Ruszyli więc w stronę wody i po chwili ukazał im się piękny widok wśród promieni zachodzącego słońca.


- Widać mamy w drużynie samych brudasów - rzuciła Leila.
- W przyszłości lepiej nie podchodzić do nich pod wiatr. - zaśmiał się kapłan. - Może uważają jakże błędnie, że mycie szkodzi.
- Ale dzieki temu skutecznie odstraszą przeciwnika!
- również roześmiała się - A tu proszę, takie ładne jeziorko i to niedaleko od obozu. Może boją się że nie trafią bo zaraz się ściemni.
- Faktycznie całkiem przyjemna okolica. Tego właśnie brakuje miastom, krajobrazu.
- schyliwszy się i nabrawszy w dłonie wody, przez chwilę pił. - Chociaż z drugiej strony tam kąpiel by była gorąca.
- Na szczęście jest ciepło!
- Leila rozebrała rzeczy zostając na samej bieliźnie. Siadła na kamieniu nabrałą trochę piasku z jeziora i zaczęła wcierać w stopy. - Ależ mam zmęczone nogi! Mam wrażenie że zaraz zapłoną żywmym ogniem!
Mordimer rozpiął paski przytrzymujące pancerz i zrzucił buty. Przez chwilę przyglądał się Leili, a następnie usiadł przed nią na piasku. - Pozwól rozmasuję ci stopy, może pomogę. Po tym jak przywędrowałem tutaj z Vast jestem bardziej przyzwyczajony do pieszych wędrówek.
- Dzieki, to bardzo miłe, sama nie dam rady tego zrobić tak dobrze. Mmmm, bosko! Ja co prawda nie raz wędrowałam, ale nigdy cały dzień od razu. A tu przed nami kilka takich dni. Jednak dam radę, ważne że buty są wygodne. I dobrze, że nie pada, nie uśmiechałoby mi się spać na mokrej trawie.
- Jakieś schronienie by się zorganizowało z płaszczy, ale mimo wszystko masz rację. Może uda nam się później podłapać pod jakąś karawanę kupieckiej. Niektórzy pozwalają spać i jechać na wozie w zamian za ochronę. Zawsze trochę wygodniej.
- Dużo wygodniej! Obyśmy trafili na taką życzliwą karawanę. Ok, dzięki, wystarczy.
- Leila wstała i poszła bardziej wgłąb jeziorka, ale nawet w najgłębszym miejscu woda sięgała ledwie połowy bioder. Półelfka zaczęła więc obmywać całe ciało zmywając z siebie kurz i brud który poprzyczepiał się do skóry w czasie podróży. Wkrótce całe ciało jak i bielizna były doszczętnie mokre, a len zaczął delikatnie prześwitywać. Jednak zapadał już zmrok i niewiele było widać. - Uwielbiam takie miejsca. Pośrodku niczego. Są magiczne.
Kapłan zrzucił z siebie resztę ubrań też zostając w bieliźnie i wszedł ostrożnie do wody, po chwili przyklęknął próbując i zanurzył się cały. Wynurzywszy się, rozchlapując wodę wokół siebie wstał, ale po sekundzie znów przysiadł na dnie. - Wspaniałe miejsce. - przytaknął. - Od razu lepiej człowiekowi jak się tak odświeży.
- No pewnie, nie wiedzą co tracą! Ale chyba trzeba będzie szybko wychodzić, robi się coraz ciemniej, a co za tym idzie coraz chłodniej. Chociaż znam dobry sposób na rozgrzanie się.
- zaczęła powoli podchodzić w jego stronę z zalotnym uśmieszkiem na ustach.
Mordimer poczuł, że również się uśmiecha, poczekał, aż Leila się do niego zbliży po czym wstał i stanął bardzo blisko. - Naprawdę? Jaki to sposób?
- Stary sposób, dobrze znany na całym świecie. Ruch!
- półelfka zaczęła chlapać Mordimera wodą co sił w rękach ciesząc się przewagą ze względu na element zaskoczenia.
Zaskoczony odskoczył omal się nie przewracając, ale już po chwili nie pozostawał dłużny półelfce śmiejąc się. Jednak w końcu trzeba było uznać wyższość kobiety. Mordimer bezbronnie podniósł ręce w geście kapitulacji i zaczął się wycofywać na brzeg. - Wygrałaś! Wygrałaś! Bardowie będą śpiewać pieśni o twym wspaniałym zwycięstwie nad biednym wojownikiem! - wesołość go nie opuszczała.
- No, i od razu cieplej! - również wyszła na brzeg śmiejąc się. Zebrała ciuchy i wrzuciła je do wody z zamiarem wypłukania ich z kurzu. - Jeszcze tylko je przepłuczę i mogę wracać. Jak chcesz mogę Twoje tez wypłukać.
- Byłby zobowiązany, milady.
- odparł wesoło, podając własne ubrania. - Do twarzy Ci ze śmiechem, wiesz? Im częściej się uśmiechasz, tym ładniej wyglądasz. - kapłan przysiadł obok kobiety i wyciągnął się na trawie.
- Dziękuje. A widzisz, Ty nawet się nie musisz uśmiechać, i tak jesteś ładny. Masz wręcz nadzwyczajną twarz, prawie jak u młodego chłopca. Dopiero pod wieczór wyglądałeś jak prawdziwy mężczyzna, cały oblepiony kurzem i potem, haha.
- Wiwat pot i kurz, wyznaczniki męskości.
- parsknął.
- Na szczęście to nie jedyne wyznaczniki. - rzuciła niewinnie. - Ok, wracamy!

Zanurzyła jeszcze tylko swoją manierkę by nabrać wody i razem ruszyli z powrotem do obozu. Leila z zadowoleniem zauważyła że ni tylko jej królik piekł się nad ogniskiem, ale także całkiem ładna sarna. Okazało się, że to Groun upolował ten smakowity kąsek.

Na szczęście docinki brata zakończyły się rozejmem i kobieta uznała że to był udany dzień, ale przed nimi jeszcze szmat drogi. Dlatego grunt to dobrze wypocząć przed kolejnym dniem. Przebrała się w suche ciuchy a mokre pozostawiła do wyschnięcia. Gdy uczta byłą gotowa wszyscy zjedli smakowite mięso z zadowoleniem, że racje żywnościowe można było zostawić na potem. Lilith dała się namówić i zagrała przyjemną melodię, która skutecznie utuliła Leilę do snu. Położyła się blisko Mordimera, by móc patrzeć na jego piękną twarz przed snem. Mogła patrzeć do woli, pozwalały jej na to czułe oczy, a wiedziała że człowiek ledwo widzi przy bladym świetle ogniska z takiej odległości.

Śniła o przygodzie, o chwale i sławie. Śniła o życiu które być może ją czeka.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher

Ostatnio edytowane przez Redone : 20-02-2011 o 19:04.
Redone jest offline