Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2011, 08:41   #21
 
Laos's Avatar
 
Reputacja: 1 Laos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetny
Usłyszawszy słowa kapłana Evos z powodu braku lepszych pomysłów skierował swe kroki w kierunku schodów prowadzących na wspomniane pierwsze piętro.
~ciekawe o czym Johann chce ze mną porozmawiać~ pomyślał, gdy mijał kapłana. Dostawszy się na wspomniany poziom elf zaczął rozglądać się za drzwiami o których była mowa ~pierwsze piętro trzecie drzwi po prawej, czy po lewej ~ patrzył to w prawo to w lewo próbując sobie przypomnieć ~Wspaniale. Dzisiejszy dzień ewidentnie mogę zaliczyć do tych gorszych. Nie dosyć, że przez tłum wszelkiego rodzaju interesantów przed wejściem do świątyni spóźniłem się na pierwsze obrady, to jeszcze nie zdążyłem zamienić z nikim ani słowa, a teraz teraz kompletnie wyleciało mi z głowy gdzie to miało być. Pięknie ~
Po chwili stania u szczytu schodów przypomniał sobie i skierował się we właściwą stronę. Podszedł do 3 drzwi i otworzył je. Okazało się, że w pokoju nikogo nie było. Jednakże pomieszczenie zostało przygotowane na przyjęcie gościa. Ku swemu miłemu zaskoczeniu spostrzegł czekającą na niego mise ciepłej wody. Na samym środku pomieszczenia znajdował się stół na którym stał obfity posiłek i zachęcająca karafka. Evos trochę czuł się zawiedziony, że nie spotkał Johanna gdyż ciekaw był o czym chciał z nim porozmawiać.
Zjadł kolacje, umył się, i położył do łóżka.


Noc minęła dość szybko. Po przebudzeniu elf ujrzał, że stół ponownie był nakryty, a z miski unosił się delikatna para. Wstał wykonał wszelkiego rodzaju czynności poranne. Odmówił modlitwę dziękczynną do Mystry. Wyszedł z pokoju i skierował swoje kroki przed świątynię. Gdy zszedł na dół słyszał przez uchylone okna głosy jego nowych kompanów. Zatrzymał się na chwilę ~No to czas zaczynać~ stwierdził w myślach i udał się w ich kierunku.
 
__________________
"Errare humanum est"
Laos jest offline  
Stary 16-02-2011, 15:02   #22
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Niektórzy mogli spodziewać się fąfar, wiwatów i werbli na pożegnanie i powodzenie. Niestety szara rzeczywistość ulic Wrót Baldura dawała o sobie znać. Tłum próbował obrabować dzielnych podróżników, przepychał się pomiędzy nimi, potrącał ramionami, ogólna uprzejmość była wszechobecna.

W końcu zjawili się wszyscy. Posłaniec od świątyni wręczył każdemu mapę i racje żywnościowe. Potem spojrzał na nich tak, że równie dobrze mógł dać im kopa na drogę. Nikt specjalnie nie ubolewał nad opuszczeniem miasta, co biorąc pod uwagę rygor i dokładność strażników nie było łatwe. Każdy z nich dostał dokument potwierdzający, że pracują dla Zakonu Tajemnic miasta Wrota Baldura. Na okolicznych terenach te papiery dawały naprawdę wiele. Szacunek zmieszany ze strachem i nienawiścią. Uprawnienia do przejęcia tymczasowej władzy nad wioską (o ile jest powód). Jednak tam gdzie nie sięgała ręka Oghrena, był to zwykły kawałek papieru który mówił, że jeśli zabiję się jego posiadacza, to ktoś z Wrót Baldura przyjdzie po jego ciało.

Wioska Sher znajdowała się pomiędzy Wzgórzem Zagubionych Dusz, a Lasem Wyrmów. Tydzień drogi na wschód, a może nawet północny wschód. Ważne, że według mapy trzeba było iść w prawo. Najszybciej było przejść przez wzgórza nazywane Szponami Trolla. Oczywiście był to przesąd, bo trolle stamtąd już dawno wybito, zagrażały Wrotom więc Oghren III ruszył wraz z najlepszym oddziałem magów i wojowników, wrócili z tarczą. Jednak Las Wyrmów zdecydowanie trzeba było ominąć.

Tydzień pieszej wędrówki zapowiadał się niezbyt ciekawie. Jeśli każdy dzień miał minąć tak zjawiskowo jak pierwszy, to podróż będzie mordęgą. Zatrzymali się w połowie drogi do Szponów Trolla, droga którą szli, była bardzo bezpieczna, dlatego rozbicie obozu przy niej nie wymagało wielkiej czujności.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 20-02-2011, 17:47   #23
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Groun widząc, że jego przyjaciółka zmierza w jego kierunku, ukłonił się raz lecz bardzo nisko potem powiedział tonem szlachcica:
- Groun mieć nadzieję, że przyjaciółka Lilith czuć się dobrze i być gotowa do drogi bo Groun byłby smutny gdyby przyjaciółka nie mogła iść z Grounem.
Dziewczyna widząc ukłon pół-orka także dygnęła lekko
- Witaj Groun, miło cię znowu widzieć - uśmiechnęła się przyjaźnie - Dobrze spałeś przyjacielu? Oczywiście stawiam się zwarta i gotowa do drogi, nie mogłabym zmarnować przyjemności podróży z tak miłą osobą jak ty - wyglądała na wesołą - Osobiście mam też nadzieję, że spotka nas jakaś ciekawa przygoda.
- Groun nie przyzwyczajony do łóżek ludzi. One niewygodne i małe ale Groun nie narzeka - uśmiechnął się - On nie może się doczekać kiedy położy się na mchu i przykryje gałęziami świerku, a obok ognisko ze skwierczącą nogą dzika - mlasnął - Mieć nadzieję, że ty lubić dzik? Przygoda? Życie Grouna to jedna wielka przygoda więc dla Grouna to nic nowego.
- Tak, lubię dziczyznę - jej uśmiech stał się jeszcze szerszy - Teraz będziemy spać chyba przez dłuższy czas w taki właśnie sposób, więc będziemy kwita - puściła do niego oko - A właściwie to skąd pochodzisz, gdzie są twoje rodzinne strony, gdzie się wychowałeś? - zapytała z ciekawością.
- Groun urodził się i żył w małej wsi daleko o tam - i pokazał palcem północ - Mieszkał z ludźmi więc dlatego Groun rozumieć i odpowiadać przyjaciółce. Lecz pewnego dnia Groun musiał iść przed siebie zostawiając wszystkich bliskich ale to Groun opowie jak przygoda się zacznie bo Groun obawia się, że jeśli powie wszystko teraz to przyjaciółka Lilith będzie się nudzić - i znów się uśmiechnął.
- Nie będę się nudzić, z tobą przyjacielu to niemożliwe - odwzajemniła uśmiech - Ale jeśli taka twa wola możemy poczekać z opowieścią, będziemy mieli przecież w czasie podróży pełno wolnego czasu. Swoją drogą dlaczego stoisz tak na uboczu? Dołącz do nas... choć, jeśli chcesz - popatrzyła na dość pokaźną grupę - Możemy też tu zostać, wolę rozmawiać w mniejszym gronie - zakończyła spoglądając już w na swojego rozmówcę.
- Groun nie chce przeszkadzać innym w rozmowach. Groun jest pewny, że oni nie być tak mili jak przyjaciółka Lilith ale jeśli przyjaciółka chce to Groun może podejść ale Groun być pewny, że w tym gronie Groun jest niemile widziany - nagle posmutniał.
- Nie przejmuj się nimi, muszą tylko lepiej cię poznać, tak, jak ja - położyła mu na ramieniu dłoń, w jej oczach widać było ciepło - Zostanę tutaj z tobą, razem będzie nam raźniej - usiadła na kamiennej ławce - Denerwujesz się przed wyprawą?
Na reakcję Lilith kiwnął tylko głową, a w duchu cieszył się, że nie musi tam iść. Na pytanie odpowiedział:
- Nieee - pokręcił gorliwie głową - Groun sądzi, że nie ma się po co denerwować - powiedział tonem znawcy - Groun wiele razy ruszał na wyprawy dalej niż teraz, a w dodatku bez żadnych wielkich przygotowań... I jak do tej pory Groun jest cały i zdrowy... Przybyło mu trochę blizn ale to nic wielkiego - machnął ręką - Groun aby zdobyć cały ekwipunek musiał błąkać się po świecie sprzedając skóry upolowanych zwierząt za małą cenę, raptem kilka miedziaków, a Groun wiedział, że warte są więcej. Groun odkładał sobie monety, aż gotowy był kupić broń bo inne przedmioty Groun zrobił sam. Nie ma się czego bać bo w końcu my być wielką grupą, a niektórzy z nas muszą być silni i mądrzy.
- Silni tak, ale czy mądrzy to się przekonamy - wystawiła twarz do słońca, przez chwile grzała się jego promieniami, później wskazała głową na pół-elfa - Znasz już Venna? Chyba niedługo do nas podejdzie, znam tą minę zniecierpliwienia - roześmiała się serdecznie - Jeśli ci to nie przeszkadza oczywiście, bo jeśli jednak tak to mogę z nim porozmawiać by dołączył do grupy.
Zaśmiał się krótko słysząc, że Lilith wątpi w zawartość czaszki kompanów. Mimowolnie wpatrzył się w skąpaną w słońcu twarz dziewczyny nie mogąc odwrócić głowy. Gdy zapytała czy zna pół-elfa obudził się ze swego rodzaju transu i odpowiedział mając nadzieję, że Lilith nic nie zauważyła:
- Nie, Groun nie zna tu nikogo oprócz przyjaciółki Lilith ale jeśli to przyjaciel przyjaciółki to Groun też uważa go za przyjaciela - zaplątał mu się język - Groun z chęcią porozmawia z Venn.
Na twarzy dziewczyny zagościł serdeczny uśmiech
- Ktoś, to cię nie lubi Groun jest głupcem, który sam nie wie jak wiele traci - śmiała się, lecz widać było, że mówi szczerze - Cieszy mnie bardzo nasza przyjaźń - dodała patrząc na pół-orka.
- Groun też się cieszy, że nie dostanie po głowie i... Groun dziękuje... - wzruszył się i zaczął wpatrywać się w swoje stopy ukrywając oczy, które zaszkliły mu się po wypowiedzi Lilith.
Lilith na chwilę zamyśliła się patrząc na tłum zmierzający przez plac niczym rzeka:
- Lubisz muzykę? Może coś zagram? - zagaiła wesoło wyciągając swoją lutnię
Uderzyła palcami w struny sprawdzając czystość dźwięku i kiwnęła głową z zadowoleniem, ułożyła dłoń lekko na gryfie, jej palce zaczęły szybko i delikatnie niczym muśnięcia wiatru przesuwać się po strunach, lutnia wydała dźwięk na tyle cichy, że mogli go słyszeć oni, lecz dla osób znajdujących się dalej był on raczej tylko ledwie słyszalnym szumem. Po chwili bardka zaczęła nucić, jej głos zlewał się z dźwiękami instrumentu dając niezapomniany, miły dla ucha efekt. Gdy upłynęło kilka chwil urwała nagle
- Ta melodia chodzi mi już od dłuższego czasu po głowie, jest niedokończona, muszę też ułożyć do niej słowa, kto wie, może opowiem w nich właśnie o nas - powiedziała z uśmiechem
Na pytanie pokiwał ochoczo głową. Gdy Lilith zaczęła grać Groun zaczął się huśtać z boku na bok.
- Przyjaciółka Lilith mieć talent od Bogów. Groun tak nie umie. Lepiej nie bezcześcić pięknej melodii Grounem.
Posiedzieli tak chwilę, aż wreszcie nadszedł posłaniec świątynny i rozdawał przedmioty członkom grupy. Oboje podbiegli i wzięli co mieli wziąć. Groun dostał do ręki dwa świstki, które po długim i dokładnym obadaniu przez dzikusa okazały się mapą i dokumentem o pracy dla Zakonu. Dostał również racje żywnościowe. To dla niego nie było zbyt potrzebne, jedzenie może sobie znaleźć sam. Wszystko schował do swojego plecaka. Ten, który to wręczał był taki jakby skwaszony. Groun cieszył się, że nie tylko do niego jest tak nastawiony. Pożegnały, jeśli tak można nazwać rzucanie obelgami, wymachiwanie pięściami i ogólny niezbyt miły nastrój mieszkańców.

Szli i szli przez dłuższy czas. Pewnego dnia rozbili obóz aby zaczerpnąć sił na następną część wędrówki. Groun starał się nie obozować obok reszty. Zawsze rozkładał manele parę metrów dalej. Lecz cieszyły go rozmowy i ogólnie przebywanie z Lilith. Tylko ona jak na razie zdobyła się na stały kontakt z dzikusem. Aby umilić sobie czas wyruszył na polowanie niedaleko ich obozu. Może jak przyniesie martwego jelenia na rękach i poczęstuje kompanów wybornym, upieczonym nad ogniskiem mięsem, a na zabicie pragnienia po spożyciu jadła przyrządzi napar z igieł sosnowych reszta kompaniji zacznie patrzeć na niego bardziej przyjacielsko. Tak też uczynił.

Wieczorem przy trzaskającym ognisku Lilith zaczęła śpiewać i grać na przedmiocie, który tak ciekawił Grouna. Dzięki dźwiękom i głosie bardki Groun niespodziewanie poczuł senność. Wybrał najbardziej miękki fragment trawy, oczyścił go z kamyków, patyków i innych śmieci i położył się na plecach przykrywając kocem. Plecak służył mu za poduszkę. Wpatrywał się w ciemne niebo rozświetlone tu i ówdzie białymi kropkami. Próbował ułożyć z nich jakieś znane kształty lecz nie zdążył się przyjrzeć dokładniej, powieki opadły mu na oczy, a on nie miał siły już ich podnieść. Zapach palonego drewna i świeżej trawy, trzaskające ognisko i występ Lilith - właśnie w tej chwili znajdował się w swoim domu.
 

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 22-02-2011 o 12:15.
Ziutek jest offline  
Stary 20-02-2011, 18:54   #24
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Podróż wydawała się strasznie mozolna i męcząca. Rozmowy odbywały się jeszcze z początku dosyć często, a później, wraz z narastaniem zmęczenia, wszyscy wydawali się bardziej milczący. Wędrówka dawała się podróżnikom we znaki. Okolica też nie rozpieszczała. Nie raz wędrowali wyboistymi drogami, pełnymi kamieni i wystających korzeni. Półelfka postanowiła umilić sobie podróż rozmową.

- Mordimer, tak?
- Dobrze pamiętasz pani.
- kapłan skinął głową z uśmiechem. - Mordimer z Vast, pokorny sługa Pani Szczęścia.
- Może darujmy sobie to "pani"? Wygląda na to że jesteśmy wszyscy na siebie skazani przez dłuższy czas, więc może po prostu Leila?
- Jak sobie życzysz Leila.- Hmm, no to może opowiesz mi coś o sobie? Co się stało że przywędrowałeś tu z Vast?
- Oprócz woli bogini i chęci by w pełni wypełniać ową wolę, chęć zaznania przygód. Kiedy byłem mały nasłuchałem się licznych opowieści o bohaterach, czy też najemnikach stających się sławnymi. Pomyślałem, że kiedyś też chciałbym być takim jak oni. Zapisać się w pamięci bardów. A ty? Cóż ciebie przygnało do pięknych Wrót Baldura i skłoniło do dołączenia do Zakonu?
- Powiedzmy że miałam już dosyć rodziców i traktowania mnie jak 10-latkę. Musiałam wyjechać jak najdalej i spróbować żyć własnym życiem. Powiedz mi, jakimi zasadami kierujecie się jako kapłani? Macie jakieś ograniczenia?
- Tak na prawdę wszystko zależysz od tego jakiemu bóstwu służysz. Jeśli jesteś kapłanem Tymory, jak ja, uczy się ciebie by zawsze wykorzystywać nadarzające się szanse. Wszelkie zaś ograniczenia zależą od świątyni w jakiej się wychowałaś. W moim przypadku oprócz szacunku i posłuszeństwa względem starszych kapłanów, nie wymagana praktycznie niczego. Adepci sami mieli odnaleźć drogę by w pełni służyć bogini. A czym ty się zajmujesz, droga Leilo?
- Brzmi interesująco. Oby więc Twoja bogini nam sprzyjała, przyda sie nam sporo szczęścia. Jeśli zaś o mnie chodzi, jestem tropicielem, jak mój tata. Właściwie całe życie spędziłam w lesie, miasta wciąż są dla mnie zagadką. Ba, świat jest dla mnie zagadką, znam go tylko z książek. Pierwszy raz jestem tak daleko od domu, i powiem Ci szczerze że trochę mnie to przeraża, ale raźniej mi w takiej dużej grupie.
- Im nas więcej, tym weselej. Bogini zaś sprzyja odważnym. Według niej im więcej spontaniczności tym lepiej. - ze śmiechem powiedział kapłan. - Możliwe, więc że będzie przychylnie patrzeć na nasze poczynania. Wrota też były moim pierwszym dużym miastem, świątynia stała przy szlaku i żeby dostać się do miasteczka, czy raczej wsi, trzeba było odbyć całkiem długi spacer. Twój ojciec był elfem?
- Nie, mój ojciec jest człowiekiem, za to mama, moja i Kaela, to elfka. Co ciekawe jeszcze 2 dni temu nawet nie wiedziałam że mam brata. Spotkaliśmy się całkiem przypadkiem taki kawał od domu. Widać los chciał żeby zdrada naszej mamusi się wydała.
- Wybacz nie chciałem przywoływać świeżych, a zapewne bolesnych wspomnień.
- zapewnił szybko Mordimer. - Pytałem z ciekawości. - przez chwilę kapłan milczał zakłopotany. - Więc... Tropicielka. Hm... czyli, że chodzisz po lasach i polujesz. Pełna zgoda z naturą. Życie z dala od innych. Dobrze sobie to wyobrażam?
- Nie martw się, nie uraziłeś mnie w żaden sposób. I poniekąd masz rację. Zgoda z naturą i te sprawy. To właśnie to co odzieczyłam po tacie tropicielu i mamie elfce. Ale dzięki ludzkiej naturze mojego taty ciągnie mnie w świat, do miast, do innych ludzi. Odwiedzałam pobliski Beregost jak często się dało. W końcu chciałam więcej, poznać inne miasta, innych ludzi. Przecież Faerun jest taki wielki! Nie mogłabym usiedzieć w miejscu. Tym bardziej, że niestety starzeję się jak człowiek, nie jak elf.
- Zawsze myślałem, że półelfy żyją dłużej od przeciętnych ludzi. Oczywiście w naszym przypadku może to nie mieć znaczenia. Wszystko zależy od tego co napotkamy na swojej drodze. Właśnie, co myślisz o tej sprawie z toporem Grummsha? Uważasz ją za prawdziwą czy tak jak jeden z naszych "zacnych" towarzyszy masz ją za wymysł gawiedzi?
- Dojrzałość osiągamy podobnie jak ludzie, natomiast jakiego wieku dożyję, to już zagadka. Co do topora, myślę że wszystko jest możliwe, chętnie się przekonam o co naprawdę chodzi. Jeśli oczywiście nam się uda. Siłą raczej nic nie zdziałąm skoro wioska bez problemu radzi sobie z orkami.
- Siła bardzo rzadko stanowi rozwiązanie problemów. Podobał mi się za to Twój pomysł na podzielenie nas na dwie grupy. W wiosce faktycznie nie każdy z nas może zostać powitany z otwartymi ramionami. Szczególnie obawiam się jak tamtejsi ludzie zareagują na obecność półorka czy niektórych z naszych magów.
- No właśnie półorka raczej niechętnie zapraszą do wioski, ale Ciebie lub Lilith to co innego. Jeśli uda się choć trochę wzbudzić ich zaufanie moze uda się tez znaleźć ich skret. Lub tak jak mówiłam, można podglądnąć ich w czasie walki.
- Pytanie tylko brzmi czy wszyscy się na to zgodzą i kto poprowadzi grupę, która powinna zwabić orków w pobliże wioski.
- To jeszcze kwestia do ustalenia, ale może to być któryś z naszych magów albo krasnolud. Możliwe że zanim tam dotrzemy jakiś lider sam się wyłoni.
- Albo przed samą wioską wybuchnie kłótnia o to kto ma rządzić. - odpowiedział drwiąco kapłan. - Różnie bywa kiedy zbierze się tyle indywiduów w jednym miejscu.

Leila zaśmiała się a w jej policzkach ukazały się małe dołeczki.
- To by mogło być ciekawe, już widzę jak się przerzucają magicznymi pociskami!
Mordimer również się zaśmiał. - Magowie... daj im trochę mocy i możliwość wykazania się i patrz jak się o siebie zabijają.
- Swoją drogą tak się zastanawiam dlaczego nie dali nam koni? Oszczędziłoby to nam mnóstwo czasu i sił.
- Też się nad tym zastanawiałem. Mogłoby nam to skrócić podróż co najmniej o połowę. Jednak możliwe jest, że zakon nie ma dość funduszy na zakup wierzchowców? Albo nie chcą żeby ktoś z nas po tym jak dostanie konia, żywność i trochę drobnych zwiał im zaraz po tym, gdy przestaną ich widzieć miejscy strażnicy?
- Albo po prostu skąpią, ważne żeby Ci wyżej postawieni mieli wygodnie. Może mało widziałam miast, ale tak chyba jest wszędzie.
- Kiedy uda nam się wypełnić pierwszą misję i dowiedziemy swojej wartości znajdą się fundusze i na konie. Pewnie innych wygód też nam wtedy nie będą skąpić.
- I tego się trzymajmy.
- Może zrobimy postój?!
- krzyknął ktoś z przodu
- O, dobry pomysł.

Na szczęście co jakiś czas można było zrobić postój, choćby po to by zaspokoić naglące potrzeby. Gdy w końcu zbliżał się wieczór zatrzymali się by rozbić obóz na noc. Akurat nieopodal przez drzewa widać było błyski woda, więc w pobliżu znajdowało się pewnie jeziorko lub strumień.

Pierwsze co zrobiła Leila to upolowanie kolacji. Wzięła łuk i weszła w las. Chwilę to trwało, zwierzyna była spłoszona hałasami drużyny, i jedyne co udało się ustrzelić to królik, na szczęście dosyć spory. Przyniosła go do obozu, oprawiła i powiedziała, że jak ktoś chce, może go upichcić, a ona sama idzie się kąpać. Mordimer wyraził chęć dołączenia do kąpieli, lecz gdy Leila spytała czy idzie ktoś jeszcze, nikt nie wyraził takiej chęci. Dziwne.

Ruszyli więc w stronę wody i po chwili ukazał im się piękny widok wśród promieni zachodzącego słońca.


- Widać mamy w drużynie samych brudasów - rzuciła Leila.
- W przyszłości lepiej nie podchodzić do nich pod wiatr. - zaśmiał się kapłan. - Może uważają jakże błędnie, że mycie szkodzi.
- Ale dzieki temu skutecznie odstraszą przeciwnika!
- również roześmiała się - A tu proszę, takie ładne jeziorko i to niedaleko od obozu. Może boją się że nie trafią bo zaraz się ściemni.
- Faktycznie całkiem przyjemna okolica. Tego właśnie brakuje miastom, krajobrazu.
- schyliwszy się i nabrawszy w dłonie wody, przez chwilę pił. - Chociaż z drugiej strony tam kąpiel by była gorąca.
- Na szczęście jest ciepło!
- Leila rozebrała rzeczy zostając na samej bieliźnie. Siadła na kamieniu nabrałą trochę piasku z jeziora i zaczęła wcierać w stopy. - Ależ mam zmęczone nogi! Mam wrażenie że zaraz zapłoną żywmym ogniem!
Mordimer rozpiął paski przytrzymujące pancerz i zrzucił buty. Przez chwilę przyglądał się Leili, a następnie usiadł przed nią na piasku. - Pozwól rozmasuję ci stopy, może pomogę. Po tym jak przywędrowałem tutaj z Vast jestem bardziej przyzwyczajony do pieszych wędrówek.
- Dzieki, to bardzo miłe, sama nie dam rady tego zrobić tak dobrze. Mmmm, bosko! Ja co prawda nie raz wędrowałam, ale nigdy cały dzień od razu. A tu przed nami kilka takich dni. Jednak dam radę, ważne że buty są wygodne. I dobrze, że nie pada, nie uśmiechałoby mi się spać na mokrej trawie.
- Jakieś schronienie by się zorganizowało z płaszczy, ale mimo wszystko masz rację. Może uda nam się później podłapać pod jakąś karawanę kupieckiej. Niektórzy pozwalają spać i jechać na wozie w zamian za ochronę. Zawsze trochę wygodniej.
- Dużo wygodniej! Obyśmy trafili na taką życzliwą karawanę. Ok, dzięki, wystarczy.
- Leila wstała i poszła bardziej wgłąb jeziorka, ale nawet w najgłębszym miejscu woda sięgała ledwie połowy bioder. Półelfka zaczęła więc obmywać całe ciało zmywając z siebie kurz i brud który poprzyczepiał się do skóry w czasie podróży. Wkrótce całe ciało jak i bielizna były doszczętnie mokre, a len zaczął delikatnie prześwitywać. Jednak zapadał już zmrok i niewiele było widać. - Uwielbiam takie miejsca. Pośrodku niczego. Są magiczne.
Kapłan zrzucił z siebie resztę ubrań też zostając w bieliźnie i wszedł ostrożnie do wody, po chwili przyklęknął próbując i zanurzył się cały. Wynurzywszy się, rozchlapując wodę wokół siebie wstał, ale po sekundzie znów przysiadł na dnie. - Wspaniałe miejsce. - przytaknął. - Od razu lepiej człowiekowi jak się tak odświeży.
- No pewnie, nie wiedzą co tracą! Ale chyba trzeba będzie szybko wychodzić, robi się coraz ciemniej, a co za tym idzie coraz chłodniej. Chociaż znam dobry sposób na rozgrzanie się.
- zaczęła powoli podchodzić w jego stronę z zalotnym uśmieszkiem na ustach.
Mordimer poczuł, że również się uśmiecha, poczekał, aż Leila się do niego zbliży po czym wstał i stanął bardzo blisko. - Naprawdę? Jaki to sposób?
- Stary sposób, dobrze znany na całym świecie. Ruch!
- półelfka zaczęła chlapać Mordimera wodą co sił w rękach ciesząc się przewagą ze względu na element zaskoczenia.
Zaskoczony odskoczył omal się nie przewracając, ale już po chwili nie pozostawał dłużny półelfce śmiejąc się. Jednak w końcu trzeba było uznać wyższość kobiety. Mordimer bezbronnie podniósł ręce w geście kapitulacji i zaczął się wycofywać na brzeg. - Wygrałaś! Wygrałaś! Bardowie będą śpiewać pieśni o twym wspaniałym zwycięstwie nad biednym wojownikiem! - wesołość go nie opuszczała.
- No, i od razu cieplej! - również wyszła na brzeg śmiejąc się. Zebrała ciuchy i wrzuciła je do wody z zamiarem wypłukania ich z kurzu. - Jeszcze tylko je przepłuczę i mogę wracać. Jak chcesz mogę Twoje tez wypłukać.
- Byłby zobowiązany, milady.
- odparł wesoło, podając własne ubrania. - Do twarzy Ci ze śmiechem, wiesz? Im częściej się uśmiechasz, tym ładniej wyglądasz. - kapłan przysiadł obok kobiety i wyciągnął się na trawie.
- Dziękuje. A widzisz, Ty nawet się nie musisz uśmiechać, i tak jesteś ładny. Masz wręcz nadzwyczajną twarz, prawie jak u młodego chłopca. Dopiero pod wieczór wyglądałeś jak prawdziwy mężczyzna, cały oblepiony kurzem i potem, haha.
- Wiwat pot i kurz, wyznaczniki męskości.
- parsknął.
- Na szczęście to nie jedyne wyznaczniki. - rzuciła niewinnie. - Ok, wracamy!

Zanurzyła jeszcze tylko swoją manierkę by nabrać wody i razem ruszyli z powrotem do obozu. Leila z zadowoleniem zauważyła że ni tylko jej królik piekł się nad ogniskiem, ale także całkiem ładna sarna. Okazało się, że to Groun upolował ten smakowity kąsek.

Na szczęście docinki brata zakończyły się rozejmem i kobieta uznała że to był udany dzień, ale przed nimi jeszcze szmat drogi. Dlatego grunt to dobrze wypocząć przed kolejnym dniem. Przebrała się w suche ciuchy a mokre pozostawiła do wyschnięcia. Gdy uczta byłą gotowa wszyscy zjedli smakowite mięso z zadowoleniem, że racje żywnościowe można było zostawić na potem. Lilith dała się namówić i zagrała przyjemną melodię, która skutecznie utuliła Leilę do snu. Położyła się blisko Mordimera, by móc patrzeć na jego piękną twarz przed snem. Mogła patrzeć do woli, pozwalały jej na to czułe oczy, a wiedziała że człowiek ledwo widzi przy bladym świetle ogniska z takiej odległości.

Śniła o przygodzie, o chwale i sławie. Śniła o życiu które być może ją czeka.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher

Ostatnio edytowane przez Redone : 20-02-2011 o 19:04.
Redone jest offline  
Stary 20-02-2011, 19:27   #25
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Od razu po przekroczeniu bram miasta Kael poczuł się dużo lepiej. Przystanął na chwilę, dając się wyprzedzić swoim towarzyszom, i zaczerpnął powietrza do płuc. Głęboko, tak jak robił to zawsze wchodząc na łono natury. Jego elfia strona wyraźnie dawała się we znaki, lecz nie miał tego sobie za złe. Po chwili ruszył spokojnie za grupą obierając kończące miejsce w ich małym pochodzie. Nie przeszkadzała mu wizja samotnej podróży, nie widział specjalnej potrzeby narzucania się komukolwiek, jeśli ktoś chciałby z nim porozmawiać zawsze mógł podejść. Uśmiechnął się diabelsko wiedząc, że i tak nikt tego nie zrobił. Zlustrował wzrokiem postaci wolno poruszające się przed nim. Mało kto się odzywał na początku. Wszyscy szli w milczeniu jakby onieśmieleni swoim towarzystwem.
Pół-elf westchnął cichutko i w szeptem wypowiedział krótką inkantacją wyciągając przed siebie dłoń. Po chwili pojawił się na niej mały wąż, który momentalnie owinął się wokół palców jego dłoni sycząc przeciągle. Poczuł magię przechodzącą przez ciałko małego stworzenia i uśmiech zagościł na jego twarzy. Tym razem na dłużej. Opuścił rękę będąc pewnym, że jego towarzysz i tak nie zsunie się i nie upadnie gdzieś na drogę, którą przemierzali.
W milczeniu kontemplował piękno mijanej przyrody. Złapał się nawet na myśleniu o tym jakby to było żyć gdzieś tam, w głuszy i w samotności studiować magię. Z dala od tego całego zepsucia ludzi. Przyjrzał się w milczeniu dłoni bez węża i zadumał się nad tym jakby to było, gdyby urodził się w pełni elfem. Rzucił szybkie spojrzenie jedynemu pełnokrwistemu przedstawicielowi tej rasy w grupie, westchnął głęboko przygarniając się lekko i zaczął powłóczyć nogami. Chowaniec wyczuł zmianę w nastroju swojego pana i zaczął pełzać ku jego szyi, by owinąć się wokół niej, jak jakiś groteskowy naszyjnik. Syknął cicho, jakby w pocieszeniu, nie za dużo to jednak pomogło. Po kilku minutach Kael zobaczył, iż jego towarzysze zaczynają rzucać mu pytające spojrzenia, więc wyprostował się szybko i powiedział sobie w myślach, że to nie pora na smutki i później może porozmyślać o takich błahostkach. Jeszcze tego brakowało, żeby jakaś obca mu osoba pocieszała go w trakcie misji.
Oczyścił myśli i po raz kolejny zaczął wpatrywać się w mijaną naturę. Postanowił odtąd być skupiony na misji.

***

Gdy słońce zachodziło ktoś rzucił pomysł na rozbicie obozu przy drodze. W ten sposób mieli uniknąć większych kłopotów. Poza tym niedaleko przepływał płytki strumień, w którym mogli się obmyć i uzupełnić racje wody.
Z westchnieniem opadł pod drzewem niedaleko ogniska, które rozmieciono i zdjął ciążącą mu torbę z pleców. Po chwili jednak wstał i skierował się do strumienia, odprowadzany nielicznymi spojrzeniami.
Okazało się, że woda znajdowała się dalej niż początkowo myślał. Musiał przejść dobre trzysta metrów, żeby ujrzeć przed sobą brzeg rzeczki. Rozejrzał się ze skupieniem wokół a po chwili przymknął oczy i wsłuchał się w otaczający go lasek. Nic nie zanotował, więc zaczął rozbierać się nieśpiesznie starając się jak najbardziej cieszyć bliskością przyrody. Gdy stanął już nago przed wodą, ułożył swoje ubrania w małą kupkę i pozostawił je na brzegu razem z małą żmiją.
- No pilnuj moich rzeczy, mała - powiedział do węża, a ten w odpowiedzi zasyczał cicho i zwinął się w spiralę obserwując swojego pana żółtymi oczami. Kael uśmiechnął się lekko i pogładził alabastrową skórę. Ostatni raz rozejrzał się dookoła i wszedł powoli do strumyka. Woda okazała się nadzwyczaj zimna i musiał przeczekać chwilę, by drgawki chłodu ustały, po czym zagłębił się w przejrzystą toń. Przymknął oczy i poczuł jak wszystkie jego problemy odpływają razem z nurtem wolno płynącej wody. Zanurzył się po szyję, trzymając włosy wysoko w górze, by ich nie zamoczyć i pozostał w tej pozycji dłuższy moment. Poczuł, że coś ociera mu się o łydkę, więc nerwowo spojrzał w przeźroczystą powierzchnię, jednak zobaczywszy, że to tylko mała rybka odetchnął z ulgą i zaczął zmierzać do brzegu. ~Dosyć tej kąpieli, inni już pewnie zastanawiają się czy się nie utopiłem. Jeszcze tego mi brakuję - ekipy ratunkowej.~ Wyszedł zgrabnie z wody i zaczął wycierać się kawałkiem płótna, które nosił ze sobą jako prowizoryczny ręcznik. Strzepnął krople wody do rzeczki i ubrał się szybko, nie chcąc złapać jakiegoś choróbska.
- Dobrze się spisałaś, mała. - Żmijka leniwie owinęła mu się wokół przedramienia. Przystanął na chwilę na brzegu i zmrużył oczy wpatrując się na wschód, gdzie biegł leniwie strumyk. Wydawało mu się, że widział gdzieś tam małe jeziorko, ale to nie było nic pewnego. Przeciągnął się z głośnym zgrzytem kości i zawrócił w stronę obozu. W milczeniu rozejrzał się po towarzyszach zauważając, że kilkoro już nie ma. ~Pewnie też poszli się obmyć. Hm. Tylko dlaczego ich nie spotkałem.~
Zawiesił mokrą tkaninę na gałęzi najbardziej wysuniętej w stronę ogniska i usiadł w miejscu, w którym pozostawił swoją torbę. Przeszukał ją leniwie, gdy doszedł do wniosku, że nic mu nie ubyło wsunął ją sobie pod plecy i zapatrzył się w wesoło trzaskające płomienie.

***

Nie minęło dużo czasu, który poświęcił głównie na leniwe rozczesywanie włosów, gdy spośród drzew wynurzyły się dwie sylwetki. ~Leila i ten jak mu tam... kapłan... Mordimer. Po prostu świetnie.~Westchnął głośno starając się nie patrzyć w ich stronę. Wygląda na to, że towarzyszyli sobie w kąpieli i Kael mimochodem rzucił im jeszcze jedno spojrzenie, gdy zobaczył jak gaworzą ze sobą wesoło prychnął wyłapując tym samym spojrzenie siostry. Pół-elf ujrzawszy, że siostra patrzy w jego stronę odwrócił wzrok i jeszcze raz prychnął pod nosem. Nie minęła chwila a poczuł, że ktoś opada na trawę pod tym samym drzewem, tylko po przeciwnej stronie. Podświadomie wiedział, że to Leila.
- Przyjemna kąpiel? Wyglądaliście na bardzo zadowolonych - powiedział cicho tak, ze tylko pół-elfka wyłapała jego słowa. Nie widzieli swoich twarzy, ale oboje czekali z niecierpliwością na słowa drugiego.
- Kąpiel? Cóż, bardzo... odświeżająca. Tobie też by się przydała - odbiła piłeczkę.
- Lepiej martw się o siebie. Cóż... on też wydaje się bardzo... odświeżony, jak to ujęłaś. - Leila prawie wyczuła jak jej brat uśmiecha się złośliwie mówiąc to.
- Ech, czy będziesz teraz całe życie pluł sarkazmem? Zostawmy to co było, skupmy się na tym, że spędzimy ze sobą kilka ładnych, hm mm, miesięcy? Więc może zgoda? - zapytała i nie minęła chwila a siedziała już naprzeciwko Kaela, wpatrując się w niego z uwagą. Przyjrzał się twarzy siostry, by zanotować ewentualne próby wykpienia go, lecz nic takiego nie zauważył. Spojrzał więc w jej oczy i z determinacją odrzekł:
- Zgoda. Ale nie wiem, czy potrafię obyć się bez złośliwości, siostro.
- Przynajmniej tym razem "siostro" nie zabrzmiało tak, jakby ociekało jadem. Więc myślę ze damy radę.
- Też tak sądzę. - Po raz pierwszy szczerze uśmiechnął się do Leili. - Więc jakie są Twoje prawdziwe powody podążania z tą... kompanią - ostatnie słowo wydusił z siebie z niechęcią. - Myślę, że nie chodzi ci tylko o pomoc biednym i uciskanym, prawda?
- Raczej to wynik braku pomysłu na życie. W końcu trzeba wyfrunąć z gniazda, i los chciał że jestem akurat tutaj. Całkowity przypadek, żadnych pobudek społecznych czy osobistych - odpowiedziała wpatrując się w swoje dłonie. - A Ty?
Kael zawahał się krótko. Nie ufał jej jeszcze na tyle, by ujawniać swój priorytet. Postanowił jednak nie kłamać i wyjawić tylko pomniejsze powody:
- Podobnie. Miałem dość ojca, pragnąłem zwiedzić troszkę świata i dać mu jasno do zrozumienia, że nie zostanę w tej zapadłej dziurze, w której mieszkaliśmy. No i jestem. Gotów, by stracić życie za moich towarzyszy... tia.
- Haha, dobre. Ale trzeba przyznać że jak na razie większość wydaje sie w porządku. Zobaczymy jak będzie. Czym się zajmował Twój tata?
Pół-elf uniósł wysoko jedną brew w wyrazie zdziwienia:
- W porządku? No cóż na pewno tworzymy niezwykłą zbieraninę - rozejrzał się szybko po obozie. - Ojciec? Był różdzkażem. Specjalizował się w wytwarzaniu magicznych przedmiotów i takie tam bzdury i nudy. Bardzo chciał, żebym przejął jego miejsce, gdy się już postarzeje. Niedoczekanie. A co z naszą mamusią. Może opowiesz mi o niej troszkę? Z chęcią dowiem się czegoś o tej suce, która mnie porzuciła.
- Mama też parała się magią, ale to pewnie wiesz. Cóż, nie mogę powiedzieć, że dla mnie była złą matką. Wiele mnie nauczyła, gdyby nie ona pewnie nie umiałabym pisać i czytać, bo tata nie miał cierpliwości, by mnie tego nauczyć. Aż do wczoraj myślałam że była dobrą kobietą. I myślałam że kochała mojego tatę.
- Wybacz, nie wziąłem pod uwagę Twoich uczuć do niej... - powiedział karcąc się w myślach. - Nasza mamusia była dość... otwarta jeśli chodzi o uświadamianie mnie do swojej osoby, sama słyszałaś. Jakoś żadne ciepłe uczucia nigdy nie kojarzyły mi się i pewnie nie będą się kojarzyć ze słowem matka. - Na chwilę zapadła cisza, w której rodzeństwo zamyśliło się nad sobą i swoją rodzicielką. Kael jednak szybko otrząsnął się z melancholii i rzekł z uśmiechem na ustach:
- Cóż, dzięki niej mam siostrę, która na pewno umili mi nie raz tę przygodę swoją osobą.
- No dobra, teraz przesadziłeś z tymi rodzinnymi uczuciami - zaśmiała sie wesoło, wstała i poczochrała go jak przystało na starszą siostrę. - Smacznego, braciszku!
- Smacznego... - burknął cicho i zaczął przygładzać rozwichrzone pasma. Nienawidził jak ktoś psuje ład jego włosów, zwłaszcza że przed momentem je wyczesał. Siostra poczęstowała go jeszcze upieczonym królikiem. Posilił się w ciszy nie zjadając jednak dużo. Nie przepadał za mięsem, a wiedział, że może długo wytrwać bez jedzenia, gdyby chciał mógł przerzucić się na dietę złożoną tylko z dóbr przyrody.

Gdy zapadła noc ułożył się wygodniej pod drzewem przykrywając się kocem. Do snu utuliła go delikatna melodia lutni bardki i zanim się obejrzał śnił już o innym miejscu i innym czasie.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.

Ostatnio edytowane przez Tohma : 20-02-2011 o 19:38.
Tohma jest offline  
Stary 21-02-2011, 20:22   #26
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Trzeba przyznać, że kapłan spodziewał się czegoś więcej po pożegnaniu ich przez przedstawiciela Zakonu. Miał też nadzieję, że może przyślą kogoś innego, bardziej reprezentatywnego, być może jakiegoś kapłana. Kogoś kto udzieli im ostatnich wskazówek i życzy powodzenia w wyprawie. Jednak posłaniec, który przybył był raczej mrukliwy i mało przyjazny. Szczere życzenia powodzenia zastąpił mało przyjazny wyraz twarzy, który mógł śmiało konkurować z kopniakiem na do widzenia. Plusem było natomiast to, że wraz z posłańcem przybyły ich racje żywnościowe oraz mapa przedstawiająca najbliższą okolicę i drogę do wioski Sher. Niespodzianką było natomiast dla kapłana, że otrzymali również papier, w którym stwierdzano, że jako przedstawiciele Zakonu Tajemnic mają prawo przejąć władzę nad każdym miastem czy wsią podległą Wrotom Baldura. Dokument o ile korzystać z niego rozważnie mógł się okazać całkiem przydatny.

(…)

Całodniowa wędrówka okazała się dosyć monotonna i nużąca. Ot na zmianę pagórki, parę pól czy jakieś tam zagajniki. Nudno i nieciekawie. Kompania trochę mrukliwa. Na szczęście w jakiś czas po wyruszeniu zagadała do niego Leila. Trzeba przyznać, że dziewczyna była miła i wesoła na ile mógł stwierdzić podczas rozmowy. Tropicielka, o ładnej figurze i interesującej mieszance genów ludzkich i elfich. Taak podróż jednak może się zmienić z monotonnej na przyjemną, a i inne formy wysiłku fizycznego, poza tymi związanymi z wędrówką, mogą się przydarzyć podczas wędrówki. Zobaczymy ile to szczęścia ześle mu jego wspaniałomyślna bogini.

(…)
Zbliżający się zmrok zmusił w końcu kompanie do rozbicia obozu. Z pewnością dosyć długa wędrówka dała się wszystkim we znaki. Mordimer rzucił swój plecak pod jedno z drzew i zlustrował wzrokiem racje przydzielone im przez pracodawców. Cóż da się to zjeść, ale smakowita uczta to z tego nie wyjdzie. Leila gdzieś zniknęła, tak samo jak półork, więc może wybrali się na jakieś małe polowanie. Zawsze to lepiej smakuje świeże mięso. Kapłan by okazać się pomocny nazbierał trochę drewna i wziął się za rozpalanie ognia. Po chwili już trzaskał wesoło ogień, a niedługo też po tym pojawili się towarzysze ze swoimi zdobyczami. Króli raczej na nie wiele więcej się zda niż zakąskę, ale jelonek robił wrażenie. Tropicielka po tym jak już oporządziła królika zostawiła go do upieczenia dla reszty, sama oznajmiając, że idzie się wykąpać. Najwyraźniej znalazła nieopodal jakieś jeziorko czy strumień. Kapłan zdecydowanie wyraził chęć towarzyszenia jej, a ona też nie miała nic przeciwko. Jakoś nikt inny się do nich jednak nie przyłączył.

Kąpiel tak jak się spodziewał była miła i przyjemna. Stworzyła okazję do bliższego zapoznania się z Leilą i wspólnych wygłupów w wodzie. Szkoda tylko, że zapadający szybko mrok tak wiele ukrywał z figury półnagiej półelfki. Było miło, a w przyszłości może i jeszcze milej będzie. Zobaczymy. Po powrocie rozłożył swoje mokre rzeczy w pobliżu ogniska by wyschły, przebierając się w zapasowy ubrania, zbroje rzucił w pobliżu własnych tobołków.

Reszta drużyny przez czas kiedy ich nie było zajęła się przygotowaniem kolacji i zapowiadał się miły wieczór. Co prawda kapłan odmówił grzecznie, gdy Groun częstował ich swoim naparem z igieł, wybierając wodę jako trunek, jednak miał nadzieję że półork nie będzie miał mu tego za złe. Lilith dała się namówić na mały występ, co też biorąc pod uwagę okoliczności miało swój urok, trzeba było przyznać, że bardka miała miły dla ucha głos. Może kiedyś napisze opowieść o ich szlachetnych czynach i niezwykłych wyprawach. Leila położyła się obok Mordimera i on też przysunął się trochę w jej kierunku. Taak to mogła być miła podróż…
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 22-02-2011, 15:01   #27
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Venn siedział przy ognisku i w jego blasku wsłuchiwał się w pieśń Lil. Śpiewała pięknym głosem, pociągając kolejno struny, wydobywając melodię z instrumentu. Lezał tak na swoim posłaniu i jej zaraz obok. Półelf zrozumiał, że kochał ją, od zawsze. Siedział tutaj i patrzył się po ludziach z którymi przyszło mu spędzić kilka najbliższych… właśnie, tygodni, miesięcy, lat? Wytworzą między nimi się przyjaźnie czy może waśnie? Każdy z nich miał historię. Może oni też zostaną tymi z legend. Zwątpił. Ci z legend byli idealni, od zawsze w swej misji i jasno posiadali cel i do niego dążyli. Dobrze, zgodził się w duchu, zadanie może jest z gatunku tych, o których piszą bardowie w opowieściach i balladach. Jednak czy to im przyjdzie zaszczytny udział w tym wszystkim? Czy będą tylko tłem dla innych, potężniejszych, niewartym wzmianki tłumem czy też armią? Wszyscy byli tutaj nieznajomi sobie, czy tak zawiązywały się drużyny? Półelf zobaczył, iż mimowolnie spogląda na kolejnych członków drużyny, wzrok jego i półelfki spotkały się. Uśmiechnął się, ona odwzajemniła uśmiech. Każdy z nich… Wtedy usłyszał szum drzew, zawiało odrobinę mocniej. Spojrzał się na drzewa, mimo iż nie był w pełni elfem to jednak posiadał część mocy elfów do widzenia w ciemności. Słuchając tak Lil i jej występu błądził po niebie wzrokiem spoglądając w gwiazdy. „Przeznaczenie” - pomyślał, co nas pcha ku niemu i jakie będzie nasze? Czy staniemy się zmorą i upadniemy, czy też rzucimy wyzwanie samemu Bogu? Ludzie nie za bardzo przejmowali się tym, iż mogą stać się pyłem który stanie naprzeciw wszystkim i całemu wszechświatowi. Lil skończyła grać. Uśmiechnął się.
Venn podszedł do bardki po występie i odprowadził ją kawałek w kierunku ogniska, usiadł i szepnął jej do ucha:
-Pięknie grałaś, masz umiejętności i głos jaki może pozazdrościć każdy, jak to się stało, że nie widzieliśmy tego talentu lata temu?
- Widocznie nie interesował cię mój głos, ani ja - Odpowiedziała ze śmiechem drocząc się. Przytulił ją łapiąc z tyłu:
-Jakoś nie śpiewałaś przy mnie z tego co pamiętam ani nie nuciłaś- odrzekł z radością w głosie- Lepiej powiedz, czy znasz więcej takich pieśni i ballad, bo koncert piękny dałaś, godny stolic i salonów, na prawdę masz talent ukochana.- Odpowiedział trzymając ją za brzuch i stojąc za nią.
- No nie wiem czy taki piękny, połowa posnęła - popatrzyła na Mordimera – a połowa właśnie się do snu szykuje - zatrzymała wzrok na pół-elfce – Choć wydaje mi się, że Grounowi się podobało - uśmiechnęła się do siebie – Niezwykła osoba, dlaczego nie podszedłeś do nas i nie dołączyłeś do rozmowy?
-Nie chciałem wam przerywać. Widać było, że jesteście zajęci rozmową - powiedział z lekkim wyrzutem w głosie. Nastała chwila ciszy i dodał – A wy też nie zawołaliście. Lepiej powiedz jakie masz plany. Bo nie dokończyliśmy ostatnio naszej rozmowy. Chcesz śpiewać czy się osiąść gdzieś?
- Chciałabym trochę jeszcze zdobyć sławy, występować, kocham to, co robię i nie wyobrażam sobie innego życia, myślę, że gdybym miała teraz osiąść to dusiłabym się w czterech ścianach, lubię czuć wolność - zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech delektując się zapachem lasu – Nawet nie wiesz jak ekscytujące jest, gdy widzisz tłum porywany przez twoją muzykę - szepnęła – coś cudownego, nieopisanego…
Zaśmiał się:
- Masz rację, nie wiem. Jestem wojownikiem, który wali mieczem albo tylko groźnie wygląda, ale nie jest bardem. Nie potrafię snuć opowieści ale ty tak. Ja bym pewnego dnia chciał osiąść gdzieś, nie dziś ani nie jutro ale pewnego dnia chciałbym zamieszkać gdzieś w jakimś domu, razem z Tobą Lil- obrócił ją i zbliżył usta trochę bliżej- Pewnego dnia mieć świadomość, że przygody się skończyły, miecz wisi na ścianie, a my we dwoje w domu.- pocałował ją
- Kiedyś tak, ale... - wyrwała mu się – jeszcze nie teraz i nie ma co planować na zapas - zaśmiała się
-Nie, nie ma- Uśmiechnął się- ale pomyśleć o tym trzeba, żeby trochę złota odłożyć.- spochmurniał.- Zresztą, jak mówisz, nie ma co się martwić na zapas.- ruszył ku niej i zaofiarował swoje ramię jako wsparcie- Widziałem tutaj w okolicy jeziorko mało, może kąpiel? Jutro rano trzeba wstać, a daleko do niego nie jest?
Popatrzyła na pozostałych kompanów, układali się do snu tak spokojnie... Przypomniały jej się nie wiedzieć czemu noce w sierocińcu, popatrzyła na niebo
- Czyż księżyc nie jest dzisiaj piękny? - zapytała bardziej siebie niż jego – Spacer przy jego świetle będzie bardzo miły - wzięła go pod ramię.
-Tak- spojrzał się i skinął głową- Dzisiaj jest wyjątkowo piękny, chodźmy zatem.- ruszyli spokojnie przed siebie- Jak wyglądała Twoja edukacja jako bardki? Gdzieś tych pieśni musiałaś się nauczyć. Nie, że nie byłabyś zdolna by samej coś wymyślić ale każdy od czegoś zaczyna. A te pieśni dzisiaj były piękne, zupełnie jak księżyc dzisiaj, jak ty w jego świetle - rzucił rozmarzonym głosem
- Miałam dużo wolnego czasu od kiedy zabrakło mojego najbliższego przyjaciela i urwał się wszelki kontakt - powiedziała z lekko wyczuwalnym wyrzutem – Venn, nie mogłeś wrócić i mnie zabrać? Przecież mogłam podróżować z tobą! - stanęła nagle i popatrzyła mu w oczy – Budziłam się każdego dnia z nadzieją, że się zjawisz i... - urwała i zatrzymała wzrok na ukazującym się już między drzewami jeziorku – To chyba tu - rzuciła.
-Nie mogłem, najpierw praca, bez niej nie mogłem zostać Twoim opiekunem, nie miałem jak, chciałem, na prawdę... wiem, że mogłabyś podróżować, że byś dała radę. Byłaś na tyle duża! - te zdanie ostatnie niemal wykrzyczał- Tak to tu- rzucił i podszedł bliżej, ściągnął swoje ubranie powoli i wszedł do wody. Była ciepła, oddawała ciepło dnia- wskakujesz? -zapytał się z figlarnym uśmiechem, jak za dawnych lat, gdy jeszcze psocił w sierocińcu. Bąknęła coś niezrozumiale, zdjęła buty i kaftan, podwinęła spodnie i rękawy białej koszuli, przysiadła na kamieniu i zanurzając nogi do kolan machała nimi z zamyśleniem w wodzie
- Może wypiorę nam ubrania? – rzuciła. Venn zamyślił się
- A wyschnął do jutra? To kilka godzin, lepiej, żeby nie iść w mokrych, zresztą, chodź woda ciepła, przyjemna - przepłynął w lewo, prawo i podpłynął do niej- wiesz, smutno było na szlaku bez Ciebie. Może później sami wyruszymy na szlak, ty będziesz śpiewać piosenki, droga nie będzie się na m dłużyć. Najmiemy się do ochrony karawan na przykład, co o tym myślisz? Jak będzie możliwość to wtedy w jakimś mieście na dłużej zabawimy i dasz występy, ludzie o Tobie usłyszą i kto wie, może i na dwory się dostaniesz?
- Myślę, że powinny wyschnąć, noc jest wyjątkowo ciepła - popatrzyła na niego – Teraz już nagle chcesz ze mną podróżować? Trzeba było myśleć o tym wcześniej! Teraz taka artystka jak ja żyje tylko i wyłącznie solo! - skrzyżowała ręce na piersi z poważną miną, kąciki jej ust jednak lekko drżały, ledwie powstrzymywała się przed śmiechem. Podpłynął bliżej i chwycił za nogę i uśmiechnął się. Znała ten uśmiech.
-Solo powiadasz?- Sam zaczął się głośno śmiać-Nie wiesz nawet jak to dobrze, że się znaleźliśmy w końcu w tym całym Zakonie Tajemnic. Brakowało mi Ciebie.- Trzymając tak ją za nogę, spojrzał jej w oczy- Wiesz? Kiedyś bym Ciebie pociągnął w dół do tej wody
- A teraz? Teraz co zrobisz? - udawała nieugiętą, z miną obrażonej despotki patrzyła gdzieś w niebo lecz z każda chwilą gorzej radziła sobie z ukrywaniem uśmiechu – No Venryll!
-Zgadnij, cóż bym mógł zrobić?- Pocałował ją w kolano, gdy to zrobił, złapał drugą nogę. Swoimi nogami wyczuł dno. Stanął na dnie lewą nogą, a prawą oparł na skale – Nie wiem… -i pociągnął ją do siebie łapiąc ją nad wodą w ramiona.
- VENN! - zapiszczała jak kiedyś, gdy gonił ją strasząc pająkami –
Zmoczysz mi ubrania! Jesteś nieznośny, słowo daję![/i] - śmiała się i zaczęła rozchlapywać wodę dookoła – Będę przez ciebie spała w wilgotnym ubraniu, łobuzie! - nie mogła opanować radosnego śmiechu.
-Brakowało mi Ciebie- Śmiał się radośnie- A ubranie moje weźmiesz bo suche na brzegu- po czym zaczął powoli zbliżać się do niej i śmiejąc się pytał- To co teraz robimy? Zanurzamy się, idziemy na brzeg?- śmiał się dalej widząc jej minę
- Teraz, gdy wyprałeś mi ubranie niczym przykładna gospodyni chcesz wracać na brzeg? - drocząc się zaczęła powoli krok po kroku odchodzić w tył – Mrok tylko teoretycznie daje ukrycie - uśmiechnęła się tajemniczo i zaczepnie – Panie Venryllu, Pan mnie onieśmiela - natrafiła plecami na jeden z kamieni i zatrzymała się.
-Onieśmielam Panią, Pani Lilith?- szedł za nią, ona doszła do skał on podszedł bliżej. chwycił jej ręce i przyparł do skały- [/i]A jak bardzo - zaczął całować w usta, pochłaniając ją i każdą ich część zachłannie...
- Hmmm... - udała, że się zastanawia – Mam pewne wątpliwości. Co Pan sądzi? Lepiej brzmi bardzo, bardzo, bardzo czy niesamowicie, niesamowicie, niesamowicie? - droczyła się dalej starając się mu uciec
-Bardzo niesamowicie- odparł Venn goniąc ją, widział, że zwalnia specjalnie, albo tak mu się wydaje. Znowu przywarł ją do skały- Myślę nad odpowiedzią niesamowicie bardzo - i zaczął całować ja po szyi, uszach i ustach, zachłannie i delikatnie- Jesteś piękna, wiesz?- wyszeptał do jej ucha
- Mogę udawać, że nie wiem - zaśmiała się odchylając lekko głowę i pozwalając mu na drobne pieszczoty - Twoja w tym głowa, żeby mnie w tym utwierdzić - przesunęła dłonią po jego piersi. Przytulił ją nic nie mówiąc, całując po szyi i tuląc do siebie mocno, jego dłonie splotły się na jej plecach, jedna dłoń złapała za głowę, druga w okolicach bioder
-Mogę udowodnić- po czym delikatnie zaczął wsuwać dłoń pod bluzkę i szedł po plecach ku górze. Dotyk jej aksamitnej skóry był niezwykły, musiała dbać o siebie, używać drogich kosmetyków, a może zawsze taka była? Tego półelf nie wiedział, wiedział natomiast, że jej włosy odchyliły się z głowa, w lewo, a on zaczął całować ją delikatnie i pieścić szyję delikatnymi pocałunkami, jego ręka powoli wędrowała błądząc po jej ciele…


Jaki czas później byli w obozie, kładli się obok siebie w posłania i trzymali się za ręce. Pocałowali się po raz ostatni tego dnia, tej nocy. Chwil nad tym małym jeziorkiem półelf nigdy nie zapomni, bo były piękne, magiczne i wyjątkowe… Kochał Lil i był gotów poświęcić dla niej wszystko. Powoli jego oczy zamykały się, tak jak jego ukochanej. Miał jakąś myśl na końcu. Na końcu języka, coś chciał powiedzieć i zasnął.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 22-02-2011, 15:44   #28
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko zobaczyła Grouna na jej twarzy pojawił się uśmiech, polubiła niesamowicie tego pół-orka i denerwowało ją, że nikt nie potrafił dostrzec jego wnętrza, a był niezwykły; z pozoru silny i niedostępny, jednak serce miał ciepłe, miłe i otwarte, pełne dobra. Nigdy wcześniej nie poznała nikogo takiego i wiedziała, że też nie pozna. Jej przyjaciel był jedyną w swoim rodzaju taką osobą i nie żałowała ani sekundy spędzonej z nim. Rozmowa jak zwykle minęła im niezwykle miło, rozumieli się świetnie, mieli podobne poczucie humoru. Lilith zastanawiała się jak wyglądało jego dzieciństwo i choć w nikłym stopniu jej ciekawość została zaspokojona. Nieco martwił ją tylko, że Groun ma o sobie tak niską samoocenę, wydawało mu się, że grupa go nie zaakceptuje, bardka czuła żal słysząc o tym, była pewna, że towarzysze przekonają się jeszcze jak wartościowy jest ten niepozorny pół-ork. Chciała go nieco rozbawić, dlatego zaczęła grać melodię, zrodziła się ona w jej głowie, gdy stała przed świątynią poprzedniego dnia, a może nawet wcześniej? Była jeszcze niedokończona, ale wiedziała, że niedługo powód do napisania słów sam się pojawi, czuła, że przygody, które ich spotkają staną się doskonałym materiałem do ballady, opisu bohaterskich czynów, których po raz pierwszy świadkiem będzie.
Rozmawiając z Grounem rzuciła spojrzenie w kierunku Venna, był zniecierpliwiony, może trochę zły? Nie potrafiła odczytać wszystkich emocji z jego twarzy, znali się przez 15 lat, zgadza się, ale mimo wszystko każde z nich się zmieniło.
Konwersację przerwał posłaniec, który wręczył im prowiant, mapy i inne potrzebne rzeczy. Dziewczyna schowała wszystko dokładnie kilka razy sprawdzając czy niczego nie zapomniała i ruszyli w drogę.

***
Drzewa, drzewa, drzewa…krzak…pień… drzewa, drzewa… Lilith rozglądnęła się dookoła, nic ciekawego, las jak każdy inny. Podróż mijała jej raczej spokojnie, towarzysze zmęczeni długą wędrówką, upałem a może i swoim towarzystwem byli małomówni, dziewczyna spojrzała na Grouna, on jedyny wydawał się być zadowolony z zaistniałej sytuacji, w mieście był osaczony, tutaj mógł wreszcie poczuć się swobodnie. Ktoś zaproponował postój i rozbicie obozu na noc, dziewczyna przyjęła to z wielką aprobatą. Wszyscy zaczęli się krzątać jakby sama perspektywa odpoczynku dodała im sił; rozpalali ogień, rozmawiali, Leila przyniosła upolowanego zająca, a później zniknęła gdzieś z Mordimerem, chyba się sobie spodobali, uśmiechnęła się na tą myśl. Nie chciała siedzieć bezczynnie dlatego, wzięła upolowanego zwierzaka i zaczęła go oprawiać, gdy kończyła już obok niej stanął pół-ork trzymający sarnę
- Więc jednak czeka nas królewska kolacja - Lilith uśmiechnęła się do niego radośnie
I jak tu go nie lubić?” myślała tylko wciąż z uśmiechem układając zająca nad ogniem.

***
Kolacja minęła w niezwykle miłej atmosferze, chyba zaczynali się ze sobą zaprzyjaźniać, a fakt ten cieszył barkę, w drużynie najważniejsze było zaufanie i więź, razem da się dokonać więcej, znacznie więcej. Gdy już wszyscy najedli się Lilith usłyszała jak ktoś poprosił, by zagrała, przyłączyły się do niego pozostali, nie miała wyjścia, więc tylko ze śmiechem wzięła swoją lutnię. Uznała, że najlepsza będzie melodia spokojna, miarowa, która ukołysze wszystkich i da im spokojny sen. Poszukała w pamięci czegoś odpowiedniego i nagle przypomniała jej się pieśń, którą zasłyszała niegdyś od swojego przyjaciela, uznała, że będzie idealna, uderzyła więc palcami struny i zaśpiewała głosem cichym, pełnym tęsknoty, spokoju przerywając ciszę nocy.
Kiedy skończyła zauważyła, że jej towarzysze ułożyli się już do snu, wpatrzeni w gwiazdy wydawali się myśleć o czymś, usłyszała wtedy głos Venna, cieszyła ją bardzo pochwała, bowiem wiedziała, że jest szczera. Poszli razem nad staw, w drodze jednak humor bardki się popsuł, poczuła nagle żal do przyjaciela, że zostawił ją w sierocińcu i nawet nie próbował jej wyciągnąć, zabrać ze sobą. Kiedy dotarli nie dołączyła do kąpiącego się Venrylla tylko usiadła na skale, lecz ten nie zamierzał widocznie pozwolić jej na tego typu zachowanie, szczery uśmiech zagościł na twarzy dziewczyny dopiero, gdy poczuła jak ciągnięta przez półelfa wpada do wody.

***
Wyszła z jeziora zupełnie przemoczona, zarzuciła kubrak na klejąca się do ciała koszulę, wzięła do ręki buty i skierowała się w stronę obozu, położyła się przy ogniu, noc była ciepła, lecz wilgotne ubranie sprawiało, że było jej zimno. Poczuła wtedy, że Venn kładzie się obok i przykrywa ją kocem
- Dobranoc – szepnęła tylko i zasnęła
 
Erissa jest offline  
Stary 22-02-2011, 22:47   #29
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Krasnolud zmierzał ulicą w stronę świątyni. Wiedział już jak tam trafić, jak nie zbłądzić i znał uprzejmość tłumu. Każdy myśli, że jest najlepszy, wie wszystko o wszystkich. Tak, żałośnie piękna ludzka cecha. Ale przecież on też taki był, wierzył we własną wielkość i nieomylność własnej rasy. Na każdy argument bez problemu znajdował ripostę, na każdą zaczepkę odpowiedź. Był gotów piersią zasłonić arcykapłana. Na szczęście ten czas już minął ....

Posłaniec, który przyniósł tobołki dla podróżników mało o nie otarł się o topór Ulfgara. Jego pogardliwe spojrzenie napotkało szybko tarczę butnego spojrzenia khazada. Pogardliwie rzucił mapę i jedzenie zwinięte w jednym worku do krasnoluda i nie wdawał się z nim w żadne dyskusje. Według Ulfgara dla własnego dobra, według niego tylko dla tego, że nie było warto. Cóż, każdy może mieć swój punkt widzenia. O słuszności któregokolwiek dopiero przyjdzie się dowiedzieć.

Opuszczając te przeklęte mury krasnoludowi robiło się lżej na duchu. Przywykł do długich i pieszych wędrówek. Nie wiedział jak długo przemierzał bezdroża i jak wiele wiosen minęło od czasu opuszczenia rodzinnych stron. Przebierając krótkimi w porównaniu do towarzyszy nogami, szedł za wszystkimi. Niezbyt miał ochotę na rozmowę, gdyż wyczuwał jak może się to skończyć. Była to bowiem zbieranina samych silnych charakterów, plus kobieta i zielony. Kiedy ta myśl przeszła przez jego głowę szybko skarcił się za to. Przypomniał sobie, że ocenianie po pozorach jest hańbą i raz już się sparzył. W myślach przeprosił ich i swoje sumienie i nieco przyśpieszył, by słyszeć o czym mówią inni.

Idąc tak, myśląc i wspominając, od czasu do czasu zabawiając się cichym nuceniem starych pieśni lub wymyślaniem nowych krasnolud z godziny na godzinę przyspieszał. Lubił maszerować, co nie było ulubionym zajęciem jego współplemieńców. Ciesząc się z braku wierzchowców maszerował więc ku kolejnemu miejscu, w którym mogli przelać krew niewinnych. Tak, ludzie z małych wiosek są plagą dla wojowników. Nie poddają się władzy, są niewinni jak dzieci, często padają ofiarą błędnych interpretacji rozkazów lub chciwości. Jednak jeżeli plotki o artefaktach są prawdziwe, nie będzie to łatwa potyczka. Z drugiej strony, jeżeli zabiorą artefakt, wioska zostanie wycięta przez pierwszą lepszą grupę bandytów. Te refleksje i problemy zajęły głowę krasnoluda na tyle,że nawet nie zauważył kiedy zrobiło się ciemno.

Nie było mu dane zająć się rozmową z kimkolwiek. Gdy przyszło rozbijać obóz położył się pod drzewem nieco dalej od towarzyszy. W miarę dobrze widział w ciemnościach, nie potrzebował ogniska. Mimo zamkniętych oczu nie spał, nie mógł, nie potrafił. Myśli o tym, co zrobią jak tam dotrą nękały go silniej z każdą sekundą. Mimo półsnu w jakim się znajdował, czuł że się męczy. To nie będzie lekka droga, a noce zawsze są najgorsze.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 23-02-2011, 01:18   #30
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
- Groun mieć nadzieję, że przyjaciółka Lilith czuć się dobrze i być gotowa do drogi bo Groun byłby smutny gdyby przyjaciółka nie mogła iść z Grounem.
Dziewczyna widząc ukłon pół-orka także dygnęła lekko
- Witaj Groun, miło cię znowu widzieć - uśmiechnęła się przyjaźnie - Dobrze spałeś przyjacielu? Oczywiście stawiam się zwarta i gotowa do drogi, nie mogłabym zmarnować przyjemności podróży z tak miłą osobą jak ty - wyglądała na wesołą - Osobiście mam też nadzieję, że spotka nas jakaś ciekawa przygoda.

Usłyszawszy te słowa mag musiał się bardzo wysilić, ażeby nie zwymiotować. Twarz miał jednak jak głaz toteż nikt z jego towarzyszy chyba się nie zorientował, że mężczyzna był wyjątkowo zniesmaczony takim zachowaniem. Po pierwsze: półork okazał się być mało "półorkowy", a to nawet gorzej niż jakby był nieokrzesany. Malvitz zastanawiał się, czy faktycznie z Grouna takie "ciepłe kluchy", czy może zielonoskóry liczy na coś więcej w stosunku do młodziutkiej dziewczyny. Na myśl tego czego jeszcze wojownik mógłby oczekiwać, kolejna fala wymiotów chciała opuścić organizm medyka. Po drugie: bardka zachowywała się jakby była urodzona wczoraj i nie znała brutalnych realiów świata. Mag zastanawiał się również, jakie "ciekawe przygody" ta osóbka przeżyła w trakcie swojego życia. Bieganina za motylkami? Zabawa w chowanego? Edgar głowił się niesamowicie, dlaczego Zakon Tajemnic, chciałby mieć w swoich szeregach kogoś takiego jak ona? Ale cokolwiek by Malvitz nie myślał o Lilith, przyjdzie im podróżować w swoim towarzystwie przez najbliższe kilka tygodni, więc nonsensem byłoby się wdawać w spory w (właściwie) tak błahej sprawie. Medyk zachował więc swoje uwagi tylko dla siebie, a gdy drużyna otrzymała racje żywnościowe i mapę, w milczeniu ruszył w kierunku bram miasta.

***

Droga dłużyła się Edgarowi niemiłosiernie. Nie miał ochoty jednak wdawać się w jakiekolwiek rozmowy. Tym bardziej, że jego kompani byli w trakcie marszu też raczej małomówni. Medyk nie należał do osób które jako pierwsze rozpoczynają konwersację toteż droga do pierwszego postoju minęła kompani w ciszy, którą przerywał z rzadka śpiew ptaków ~Na razie przygoda jest zaiste "ciekawa" hehe~

***

Kiedy postanowili rozbić obóz, zmierzchało już, ale było jeszcze na tyle jasno, że mag postanowił postudiować księgę zaklęć swojego nauczyciela. Usadowił się więc pod drzewem w pewnej odległości od reszty i z dala od hałasów skupił się wyłącznie na lekturze. Rzucił jeszcze okiem na znajdującego się na gałęzi drzewa pod którym siedział Malvitz, kruka Gustawa. Mag nie chciał na razie ujawniać swojego chowańca reszcie. Był pewien, że będzie on przydatnym narzędziem, jeżeli ktoś z drużyny postanowi knuć przeciwko niemu. Następnie zabrał się do wertowania księgi.
Standardowo zaczął od przejrzenia kilku ostatnich stron. Zupełnie nic z tego nie rozumiał, ale przeczuwał, że są to bardzo potężne zaklęcia. Jednak dlaczego nie rozumiał? Otóż nie chodzi tutaj o brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, czy małą pojemność umysłu Edgara. Jego mentor, Alastor, pisał po prostu jak kura pazurem. Nieraz aby odczytać jedno słowo medyk musiał spędzić nad nim długie godziny. A jeżeli dołożyć do tego kontekst w jakim zostało użyte i to, że stary mag lubił różnego rodzaju łamigłówki, kody i tego typu rzeczy, odcyfrowywanie jednego zaklęcia zajmowało nekromancie na prawdę dużo czasu. ~Co tu jest napisane?... chyba "kożuch"?... czy raczej korzeń... z tym że równie dobrze może to być "orzech", albo "orzeł"! Niech szlag trafi tego cholernego starucha!!!~
Następnie zabierał się do przypomnienia już znanych zaklęć. Nie było ich co prawda dużo (Alastor nie był zbyt zdolnym nauczycielem), ale były nastawione w główniej mierze na ofensywę. Chociaż nic na razie nie zapowiadało walki, Edgar był pewien, że w niedalekiej przyszłości będzie musiało dojść do rozlewu krwi, tym bardziej, że mieszkańcy wioski pewnie niechętnie będą chcieli się podzielić swoją nadludzką siłą.
Na sam koniec najbardziej mozolna praca, czyli odczytywanie tych zaklęć, które wydawały się medykowi średnio skomplikowane (a więc w jego zasięgu). Nauczyciel zakodował wszystkie zaklęcia, nawet najprostsze takie jak magiczny pocisk, więc była to żmudna i dla większości ludzi nudna praca. Ale Malvitz to uwielbiał! Gdy zasiadał do swojej lektury nie widział poza nią świata. Może dlatego nie zauważył, że już się ściemniło i z ledwością dostrzega litery na kartkach?
Nekromanta chciał się przysunąć bliżej ogniska, aby lepiej widzieć bazgroły mentora, ale wtedy bardka za namową części członków drużyny, postanowiła dać mały koncert. To już był koniec nauki na dziś, a mag zastanawiał się, czy nietaktem byłoby pójście spać przed wysłuchaniem choćby kilku piosenek. W końcu jednak zwalczył "senność" i postanowił posłuchać muzyki Lilith.
O dziwo okazała się, że melodie grane przez bardkę, całkiem przypadły do gustu czarodziejowi. Jakoś nigdy specjalnie nie słuchał muzyki, ale ta była wyjątkowo przyjemna. Wysłuchał najpierw jedną. Potem drugą. Potem czwartą, siódmą i tak już do końca recitalu. Edgar nie był pewien czy pod koniec nie został jedynym słuchaczem dziewczyny, gdyż robiło się już całkowicie ciemno, a poza tym był już zmęczony i oczy same mu się kleiły. Po zakończeniu ostatniego utworu, mag rzekł tylko:
- Dziękuję- i udał się na spoczynek. Słowo te nie miało jednak w sobie ani odrobiny ironii. ~Naiwna i głupiutka to ona jest z pewnością... ale jak gra!...~. Przez całą noc Edgar śnił o ganianiu motylków i zabawie w chowanego .
 

Ostatnio edytowane przez Donki : 25-02-2011 o 12:29.
Donki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172