Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2011, 21:52   #112
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Pierwszą ofiarą żagnicy stał się kapitan ich łajby, który dopiero co odzyskał przytomność, ale zapewne wciąż był nieco skołowany, bo nim zdołał uciec albo chociaż się obrócić, potwór rozerwał go na trzy części. Flaki wypadły z przeciętego korpusu, a głowa potoczyła się po pokładzie wprost pod nogi zastygłej z przerażenia Mariny.

Bełt wystrzelony przez Conora trafił w cel. Mniej więcej. Strzał w otwartą paszczę potwora był niezłym pomysłem, gdyby nie to, że żagnica okazała się mieć niewielki otwór gębowy, dodatkowo schowany za szczękonóżkami. Trzeba by więc precyzyjnie mierzonego strzału, na który rozchybotany pokład barki targanej prądem rzeki nie pozwalał. Bełt wbił się więc w chroniony chitynowym pancerzem łeb stwora, nie czyniąc mu krzywdy. Za to rozzłoszczając.
Porzucił trupa szypra i ruszył na otaczających go ludzi.

Jeniec nie stawiał Cedricowi oporu, przeciwnie, chciał uciec jak najdalej od bestii jeszcze bardziej niż łucznik. Gdy byli już na pokładzie drugiej barki, a Vemeer związał mu ręce, odsunął się od burt.
- Przetnijcie, kurwa, te liny i spierdalajmy stąd! –krzyknął, nie mogąc usiedzieć w miejscu ze strachu. – Uciekajmy stąd, powiem ci wszystko, wszystko, tylko zabierz mnie stąd!

Atak wiedźmina odniósł pewien skutek. Zadając cios, wyraźnie poczuł, że trafił, a pokład w miejscu gdzie stała żagnica ozdobił rozprysk niebieskawego płynu. Jednak żadne ze szczypiec nie odpadło.

Zygfryd poczuł nagle okropny ból, jakby przypalano mu ogniem każdy mięsień w ciele. Przewrócił się, pociągając za sobą Marinę, ale na szczęście byli już na drugiej szkucie. No i zaklęcie zadziałało.
Ból ustępował powoli, a Faulkner poczuł się słaby i wyczerpany, jakby dopiero co przebiegł sprintem wiele mil. Ledwo starczyło mu sił, by poprawić przekrzywione okulary.
Cóż, taka jest cena korzystania z Mocy.

Bert szybko miał okazję zrealizować swój pomysł, gdy zraniona przez wiedźmina i Conora żagnica obróciła się w stronę otaczających ją ludzi.
Dopadł do niej i zadał cios. Trafił niemal dokładnie w staw jednego z tylnych odnóży. Znowu popłynęła niebieskawa ciecz, a odnóże załamało się pod potworem. Wyczyn ten Brokelen przepłacił niemal życiem, gdy żagnica machnęła wachlarzowatym, kolczastym ogonem. Uniknął samego ogona, ale już nie kolców, które zostawiły mu długie rany na ramieniu i klatce piersiowej.

Tymczasem z drugiej strony nastąpił zmasowany atak.
Ragnar i Ginnar, widząc, że potwór jest rozkojarzony zaskakującym atakiem berta, rzuciły się do ataku. Miszkun poprawił po wiedźminie cios w jedno ze szczypiec. Czego nie dokonała wiedźmińska szybkość, dokonała jego brutalna siła. Szczypce opadł odcięte na pokład, a krasnoluda obryzgała niebieskawa krew żagnicy.
Modi tymczasem zwinął się, by uderzyć potwora od dołu, w podbrzusze. Tam również miał pancerz, ale cieńszy.
Oba krasnoludy zapłaciły jednak za męstwo. Ragnar dostał po głowie drugimi szczypcami. Odczuł to, jakby ktoś mu przygrzmocił kowalskim młotem. Ginnarowi natomiast rozorało policzek i czoło kolczaste odnóże, którym stwór usiłował go przydeptać.
Walkę zakończył wiedźmin. Uderzył potwora siłą znaku. Żagnicę odrzuciło na krawędź barki. Ranny, krwawiący stwór chwycił jeszcze szczypcami bosak trzymany przez Toma, cisnął nim o pokład, łamiąc narzędzie, po czym zsunął się do wody.

Na radość było jednak za wcześnie. Tuż pod nimi grasowały jeszcze dwa potwory, przyciągane przez pokrytą krwią barkę i unoszące się na wodzie ciała, a jeden z nich zjadł póki co tylko pół pirata. I raczej prędzej niż później wróci po dokładkę.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline