Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-02-2011, 11:28   #111
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug był w swoim żywiole.

Z jednej strony był zadowolony, że najemnicy tak szybko zareagowali i postanowili pomóc w walce. Lepsze to było niż obojętność z jaką spotykał się zazwyczaj. Zadowolony był że nie wpadli w panikę. To by skomplikowało rzeczy i zmniejszyło ich szanse.

Nie czekając chwili dłuższej niż mgnienie oka wiedźmin skoczył ponownie. Tym razem jednak nie miał na celu przeskoczenia stwora. Wyskoczył w kierunku mniej więcej środka korpusu poczwary. Już w locie wyprowadził precyzyjne cięcie w nasadę pierwszego za łbem żagnicy odnóża z tej strony jej opancerzonego cielska.

Tuż po błyskawicznym cięciu jedna z jego stóp znalazła punkt podparcia na krawędzi skorupy stwora. Draug wykorzystał to do odbicia się i zmiany kierunku lotu tak, by wylądować na pokładzie na wprost żagnicy. Wyładował tyłem do niej. Gdy jego druga stopa dotknęła pokładu ciało już wykonywało obrót. Pół wdechu zajęło i wiedźmin stał na wprost uzbrojonej w szczęki jaki piły paszczy zmutowanego skorupiaka. Nikt z obecnych nie zarejestrował kiedy i jakim diabelskim sposobem tak szybko miecz Drauga zamiast w dłoni, która przed chwilą jeszcze wyprowadzała cięcie był umieszczony w pochwie na miecz na jego plecach.

Wiedźmin momentalnie przyjął pozycję na lekko rozszerzonych i ugiętych nogach. Palce złożył w znak Aard i uderzył pełną dawką energii prosto w żagnicę.
Był to najprostszy ze znaków. W jego prostocie drzemała też często niedoceniana siła. Wiedźmin liczył na to, że stwór powinien zostać mocno oszołomiony i wygłupiony takim uderzeniem skomasowanej energii. Przy odrobinie szczęście mogło się nawet udać zepchnąć stwora z powrotem do rzeki.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 20-02-2011, 21:52   #112
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Pierwszą ofiarą żagnicy stał się kapitan ich łajby, który dopiero co odzyskał przytomność, ale zapewne wciąż był nieco skołowany, bo nim zdołał uciec albo chociaż się obrócić, potwór rozerwał go na trzy części. Flaki wypadły z przeciętego korpusu, a głowa potoczyła się po pokładzie wprost pod nogi zastygłej z przerażenia Mariny.

Bełt wystrzelony przez Conora trafił w cel. Mniej więcej. Strzał w otwartą paszczę potwora był niezłym pomysłem, gdyby nie to, że żagnica okazała się mieć niewielki otwór gębowy, dodatkowo schowany za szczękonóżkami. Trzeba by więc precyzyjnie mierzonego strzału, na który rozchybotany pokład barki targanej prądem rzeki nie pozwalał. Bełt wbił się więc w chroniony chitynowym pancerzem łeb stwora, nie czyniąc mu krzywdy. Za to rozzłoszczając.
Porzucił trupa szypra i ruszył na otaczających go ludzi.

Jeniec nie stawiał Cedricowi oporu, przeciwnie, chciał uciec jak najdalej od bestii jeszcze bardziej niż łucznik. Gdy byli już na pokładzie drugiej barki, a Vemeer związał mu ręce, odsunął się od burt.
- Przetnijcie, kurwa, te liny i spierdalajmy stąd! –krzyknął, nie mogąc usiedzieć w miejscu ze strachu. – Uciekajmy stąd, powiem ci wszystko, wszystko, tylko zabierz mnie stąd!

Atak wiedźmina odniósł pewien skutek. Zadając cios, wyraźnie poczuł, że trafił, a pokład w miejscu gdzie stała żagnica ozdobił rozprysk niebieskawego płynu. Jednak żadne ze szczypiec nie odpadło.

Zygfryd poczuł nagle okropny ból, jakby przypalano mu ogniem każdy mięsień w ciele. Przewrócił się, pociągając za sobą Marinę, ale na szczęście byli już na drugiej szkucie. No i zaklęcie zadziałało.
Ból ustępował powoli, a Faulkner poczuł się słaby i wyczerpany, jakby dopiero co przebiegł sprintem wiele mil. Ledwo starczyło mu sił, by poprawić przekrzywione okulary.
Cóż, taka jest cena korzystania z Mocy.

Bert szybko miał okazję zrealizować swój pomysł, gdy zraniona przez wiedźmina i Conora żagnica obróciła się w stronę otaczających ją ludzi.
Dopadł do niej i zadał cios. Trafił niemal dokładnie w staw jednego z tylnych odnóży. Znowu popłynęła niebieskawa ciecz, a odnóże załamało się pod potworem. Wyczyn ten Brokelen przepłacił niemal życiem, gdy żagnica machnęła wachlarzowatym, kolczastym ogonem. Uniknął samego ogona, ale już nie kolców, które zostawiły mu długie rany na ramieniu i klatce piersiowej.

Tymczasem z drugiej strony nastąpił zmasowany atak.
Ragnar i Ginnar, widząc, że potwór jest rozkojarzony zaskakującym atakiem berta, rzuciły się do ataku. Miszkun poprawił po wiedźminie cios w jedno ze szczypiec. Czego nie dokonała wiedźmińska szybkość, dokonała jego brutalna siła. Szczypce opadł odcięte na pokład, a krasnoluda obryzgała niebieskawa krew żagnicy.
Modi tymczasem zwinął się, by uderzyć potwora od dołu, w podbrzusze. Tam również miał pancerz, ale cieńszy.
Oba krasnoludy zapłaciły jednak za męstwo. Ragnar dostał po głowie drugimi szczypcami. Odczuł to, jakby ktoś mu przygrzmocił kowalskim młotem. Ginnarowi natomiast rozorało policzek i czoło kolczaste odnóże, którym stwór usiłował go przydeptać.
Walkę zakończył wiedźmin. Uderzył potwora siłą znaku. Żagnicę odrzuciło na krawędź barki. Ranny, krwawiący stwór chwycił jeszcze szczypcami bosak trzymany przez Toma, cisnął nim o pokład, łamiąc narzędzie, po czym zsunął się do wody.

Na radość było jednak za wcześnie. Tuż pod nimi grasowały jeszcze dwa potwory, przyciągane przez pokrytą krwią barkę i unoszące się na wodzie ciała, a jeden z nich zjadł póki co tylko pół pirata. I raczej prędzej niż później wróci po dokładkę.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 21-02-2011, 10:38   #113
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Wiedźmin zachował trzeźwość umysłu. To nawet nie był połowiczny sukces. Po prostu im się pofarciło i trzeba było z tego korzystać bo los może nie dać drugi raz takiej szansy.
- Ruszmy dupy i do do roboty. Jak zaraz nie zabierzemy stąd tej barki do ona zabierze nas na dno. Drugiej szansy możemy nie dostać. - Krzyknął na całe gardło Draug.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 21-02-2011, 14:51   #114
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Gdy znalazł się w bezpiecznej odległości od szamotającej się na pokładzie żagnicy, zaczął przyglądać się starciu. Wiedźmin był szybki, wręcz kurewsko szybki. Nie na tyle jednak, aby zapobiec kolejnej śmierci. Kapitan szkuty, ten który wdał się w dyskusje z Conorem, został zmasakrowany przez szalejącą maszkarę. Jego flaki i krew, rozrzucone teraz po pokładzie, utrudniały poruszanie się czyniąc deski poszycia niezwykle śliskimi. Innych ofiar śmiertelnych nie było. Skończyło się na poharatanych facjatach i krwawiących ramionach.

Żagnica uległa zmasowanemu atakowi ludzi, krasnoludów i odmieńca, w końcu zsuwając się z pokładu i niknąc w brudnej mazi, oblewającej barkę. Shimko miał zamiar okazać swoje uznanie dla walczących, bijąc brawo, ale tego nie zrobił, zachęcony do odwrotu słowami wiedźmina. Szybko przelazł na drugą łódź, tą która była miejscem ucieczki Cedrica i wciąż wrzeszczącego więźnia. Shimko podszedł do niego i rąbnął go pięścią w twarz.
- Zamknij ryj - warknął. - Bo jeszcze swoimi pierdolonymi wrzaskami inne kurewstwo tu ściągniesz. Jakbyśmy, kurwa mało jebanych kłopotów mieli.
- Ruszcie, kurwa dupy z tej balii!
-krzyknął do pozostałych na zakrwawionej barce najemników, podnosząc leżące na pokładzie wiosło i machając nim. - Bo odpłyniemy bez Was!
 
xeper jest offline  
Stary 21-02-2011, 18:51   #115
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
- Niezły cios.
Cedric rzucił okiem na blondyna, który powalił jeńca. Chłopak sam miał na to ochotę, ale łuk trochę utrudniał sprawę. Miał też ochotę na odrąbanie tych przeklętych lin i zjebanie stąd jak najdalej. Perspektywa znalezienia się na czarnej liście wszystkich kompanów była jednak mało zachęcająca. A ryzyko, że uda im się przeżyć z pomocą mutanta zbyt duże.
- Przygotujcie statek do odpłynięcia, te kursy i inne takie bzdury.
Ryknął do załogi mając nadzieję, że się zastosują. On ni chuja nie znał się na żeglarstwie.
 
Nadiana jest offline  
Stary 21-02-2011, 22:26   #116
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Krasnolud mógłby być pod wrażeniem wiedźmińskiej, iście mutanckiej, szybkości, która mimo iż nie szła w parze z potworną siłą w połączeniu z ostrą, hartowaną klingą potrafiła wywołać u przeciwnika radosny wytrysk flaków. Mógłby... Jednak tym razem po przeciwnej stronie nie mieli metrowego zielonego mutka proszącego się o posiekanie na plasterki tak drobne, że zostałby zjedzony przez członków swojej posranej rasy. Tym razem mieli do czynienia z wielkim, badziewnym kurestwem pokrytym grubą chityną i uzbrojonym w - chuj wie ile jeszcze ich zostało - od zasrania par macek.

Widząc broczący posoką korpus kapitana padający na dechy pokładu twardy jak mahakamska stal brodacz przełknął ślinę. "Kurwa mać, jak to mnie sięgnie to będę wyglądał jak golonka na krwisto z kolczo-skórzanymi dodatkami" pomyślał Miszkun patrząc na ściskającego swą broń Ginnara. Widząc swego pobratymca coś w nim pękło. "Nie! Dam radę! Nie ucieknę jak latawica portowa a potnę to dziadostwo ino ros!".

Wykorzystując ostatni, błyskawiczny atak Drauga - krasnolud zapamiętał jego imię co można poczytać za co najmniej komplement - jeden z kompanów zaatakował bestię uchodząc poza zasięg jej wzroku w skutek czego coś głuchło a dzielny śmiałek został zmieciony przez potężny atak ogona bestii. Coraz mocniej ściskając drzewiec swego topora Ragnar spojrzał na swój cel. "Teraz albo nigdy" pomyślał krasnolud wymierzając najsilniejsze cięcie na jakie było go stać. Z chrzęstem łamanych wyskakujących stawów i odgłosem ciętego cielska potwora Miszkun zwalił na pokład jedno z olbrzymich, kolczastych szczypiec. Uśmiech, który pojawił się na jego owłosionej facjacie zniknął niemal od razu po zamoczeniu w ciepłej, mazistej krwi pniakowego stwora. Chwilę po tym poczuł jak coś uderza go w łeb. Zwalił się niemal z nóg.

Odzyskał świadomość w momencie, gdy potwór w pluskiem wpadł do wody. Nie wiedział jak wyglądał finał starcia natomiast był rad, że przyczynił się do porażki bestii. Słysząc nawoływania członków załogi sam zakrzyknął:

- Zabierać dupy i co tam chcecie i jazda na całą krypę! Zabieramy się stąd nim wpadnie ojciec tego gówna co właśnie padło! - wykrzyknął po czym gotowy do pomocy członkom załogi zabrał się za przygotowania do ucieczki.
 
Lechu jest offline  
Stary 22-02-2011, 09:38   #117
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Tom przyglądał się twardej walce z potworem, ale nie zamierzał się do niej włączać, szkoda tylko że bestia o tym nie wiedziała. Żagnica odrzucona czarem wiedźmina znalazła się tuż przy niem. Niewiele myśląc Tom spróbował wbić w jej cielsko bosak. Niestety potwór ni to z rozmysłem ni to przypadkiem uprzedził jego atak, wyrywając mu kleszczami śmiercionośne narzędzie. Żagnica pieprznęła bosakiem o pokład rozwalając go w drzazgi, a potem ku uldze Czekierdy zsunęła się do rzeki.

Chwilę później Tom stał już na drugiej łodzi z tyczką flisacką gotową do natychmiastowego odepchnięcia. Wiedział że teraz liczy się każda sekunda, za chwilę na pokładzie może się pojawić więcej potworów.
 
Komtur jest offline  
Stary 22-02-2011, 10:01   #118
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Conor nie włączał się do bezpośredniej walki, uznając, że potwór ma wystarczająco wielu miłośników. Jego pocisk co prawda utkwił w głowie stwora, ale najwyraźniej była pusta, bo wielkiej krzywdy mu nie zrobił. Cóż, miał sporo wspólnego z wieloma ludźmi. Na podziwianie wiedźmińskich akrobaci, też czasu nie tracił. Tamte ten miał swoją robotę i tyle. Choć trochę się chłopu dziwił. Z takimi umiejętnościami mógłby mieć spokojną prace w cyrku a nie uginać się za przerośniętymi skorupiakami. Mniejsza z tym. Przeładował kusze i wskoczył na drugą barkę, jak jeszcze krewetka wywiała ogonem na pokładzie.

- Ciąć liny i odpływamy! –

Krzyknął do załogi widząc, że żagnica osuwa się z pokładu. Po pierwszych zeznaniach więźnia i tak mieli płynąc z powrotem do Novigardu a Kompania zapłaciła im za ochronę tej barki. Druga mogła być tylko bonusem, nie wartym wykłócania się o niego z potworem. Trzeba było jeszcze tylko które dokładnie miejsce w mieście ich interesuje, zanim ich jedyne źródło informacji zostanie poplasterkowane, przez kolejne cholerstwo.

Storm dopadał więźnie w dwóch krokach i uniósł do góry.

- Który magazyn, ilu was jest, kto was wynajął?! Gadaj, bo wyrzucę cię za burtę, bo tylko za balast robisz! Już! –

Storm zrobił ze spętanym Wiedniem krok w stronę burty, aby upewnić go o swoich zamiarach. Nie za blisko, coby nie być w zasięgu kolejnego stwora, ale żeby pirat mógł usłyszeć chlupot przepływających obok barki bestii i odgłosy ich żerowania na zwłokach.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 22-02-2011 o 10:04.
malahaj jest offline  
Stary 22-02-2011, 10:45   #119
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Włócznia raz za razem, z cichym zgrzytem, ocierała się o pancerz stwora. Ataki nie były skuteczne, nie miały być. Odwrócenie uwagi, to wszystko. Eilhart zacisnął zęby, starając się przynajmniej trochę odwrócić uwagę stwora od reszty. Sam nie był ani dostatecznie ciężko opancerzony, ani też nie posiadał broni która byłaby w stanie cokolwiek zrobić pancernej bestyjce. Zamierzał jednak możliwie ułatwić robotę reszcie.

Amavet nigdy nie przywiązywał zbytniej wagi do różnego typu fikuśnych, gimnastycznych sztuczek. Uniki, właściwie dobrana broń oraz biegłoś w walce wystarczyły mu do tej pory. To, czym popisał się wiedźmin, sprawiło że łowca nagród nieco zmienił opinie na temat akrobatycznego stylu posługiwania się bronią.

W końcu potwór padł w głębinę, zabierając ze sobą bosak Czekierdy. Krasnoludy, mimo dobrych pancerzy, broczyły krwią z ran. Ale przeżyli, to się liczyło. Wraz z krewetką, w odmęty poszedł również zdobyczny toporek, tkwiący głęboko między chitynowymi płytami. Mówi się trudno i żyje się dalej. Eilhart zdecydowania miał ochotę na dalszą egzystencję na tym padoku łez. Bez zbędnego gadania odrzucił na bok porysowany oszczep i przeskoczył na sąsiedni pokład. Nie czekali za długo z odcięciem lin, komenderował zaś Storm. Amavet zachwiał się lekko na rozbujanej łajbie, po przeskoczeniu nad sporym kawałkiem spienionej toni.

Tak, zdecydowanie powinien zająć się ćwiczeniami równowagi. I uważać na towarzyszy.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 22-02-2011, 10:52   #120
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Cios i odskok. Najemnik jeszcze nigdy nie walczył z czymś takim. Ocenił jednak, że będzie szybszy od tego pokracznego, wielkiego bydlaka. I był. Nie wziął tylko poprawki na to, iż stoi na śliskim od posoki pokładzie i na to, że ogon był dość długi, ale i tak prawie mu się udało. Prawie bo kolce żagnicy rozcięły mu koszulkę kolczą niczym papier raniąc ramię i pierś. Przynajmniej kolczuga dała tyle, iż rany nie były głębokie. Nauczka była bolesna i Bert nie miał zamiaru więcej ryzykować. Żagnica po ich ataku również. Starcie nie licząc straty pirata i pechowego kapitana zakończyło się jakby remisem. Jednak bestia w każdej chwili mogła zapragnąć rewanżu.
Bert spojrzał na rozdartą kolczugę i krwawiącą pierś.
- No pięknie. Tylko tego brakuje, żeby mnie to plugastwo czymś zaraziło.
Schował miecz do pochwy starając się zachować równowagę na śliskim pokładzie.
- No to koniec zabawy. – stwierdził z nieukrywanym zadowoleniem. Nie zwlekając już dłużej przeskoczył na pokład łajby, którą tu przypłynęli. Pozostawiając przecinanie lin tym co mieli topory podszedł do dziewczyny, która jak dotąd wykazała się prócz mieszania chłopom w głowach, także zdolnościami medycznymi.
- Eee…Marina tak? – przypomniał sobie imię dziewczyny.
- Znasz się na leczeniu. – bardziej stwierdził, niż spytał.
- Zrób coś maleńka z tym. – pokazał na swoje rany. – Gorzałką polej najlepiej.
Bert zupełnie się nie przejmował żagnicą i całą resztą. Najważniejsze teraz było dla niego opatrzenie ran. Reszta mogła poczekać. Na pokładzie było dostatecznie dużo spanikowanych ludzi, by jak najszybciej odpłynęli z tego miejsca. Wolał się zatroszczyć o swoją cielesną powłokę już teraz. Zanim do dziewczyny zwali się więcej poharatanych delikwentów.
- Niebrzydka jesteś. – stwierdził przyglądając się dziewczynie i lekko uśmiechając. – Dałabyś radę wyciągnąć niezły grosz.
Omiótł wzrokiem jej figurę.
- Jakbyś potrzebowała opieki daj znać. Wcześniej, czy później któryś zacznie się do Ciebie dobierać. Ten jednooki chyba już zaczął. Jak nie będzie chciał płacić, to ja z nim pogwarzę. Nie biorę dużo. Jakoś się dogadamy. – puścił do niej oko i uszczypnął zdrową ręką w pupę.
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172