Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2011, 01:07   #79
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jak się okazało, skradanie wyszło Sorenowi nawet lepiej niż się spodziewał. Nie tylko pirat go nie wykrył, ale też Aspazja przeoczyła. Chyba, że zaczynała go traktować jak powietrze. Cóż, nie było sensu się nad tym ani głowić, ani żołądkować. Ważne, że pozyskanie jeńca się udało i wyśpiewał wszystko co trzeba. Pilot nie mógł się oprzeć wrażeniu, że pirat odpowiedział co prawda grzecznie na pytania, ale coś ciągle ukrywał. I to zapewne coś ważnego. Nawet jeśli mieli na razie zakończyć przesłuchanie to stanowczo lepiej było go póki co nie wypuszczać. Ale nie do niego należała decyzja.

W głowie Sorena zaświtała myśl. Skoro wiedział, gdzie jest Beliah, to czemu miałby nie pójść tam sam i rozprawić się z nim, zanim dotrze reszta. Pewnie dałby radę. Perspektywa kusiła. Nikt by nawet nie wiedział kiedy zniknął. Ale odrzucił ten pomysł. Tym razem chciał się zachować rozsądnie (mniej więcej) i dopilnować, żeby jego szefowej włos z głowy nie spadł. Mimo wszystko był jej to winien. W końcu za coś mu płaciła, choć nie był do końca pewien za co. Jak się okazało decyzja opłaciła mu się dość szybko, bo oto grupa uderzeniowa znalazła niewolników.

Wyszedł z cienia. Aspazja jakby podskoczyła przestraszona, ale odpuściła mu wykład na temat przyczyn zawałów serca. Po prostu kazała im zbierać się na Rybkę. Włączył skrzekotkę i połączył się z pokładem okrętu:
- Odpalajcie silniki, wielebny. Zaraz tam będziemy.
Brak trzęsienia ziemi spowodowanego dużą eksplozją w ciągu najbliższych minut świadczył o tym, że kapłan nie próbował naciskać losowych przycisków i nadal mają czym latać.

W końcu dotarli wszyscy na pokład. Nadia, nadąsana że jej przerwano zabawę, na wszelki wypadek siadła przy dolnym dziale. Po chwili wzbili się w powietrze i polecieli kierowani transmisją od Evrosa. Silne wiatry rzucały nimi na wszystkie strony, narażając ich na skoszenie kilku drzew. Na szczęście pułap był na tyle wysoki, że przynajmniej w ziemię nie mogli się wryć. Po kilku chwilach zobaczyli całą grupę niewolników.
- Zróbcie nam trochę miejsca do lądowania. Mimo wszystko nie chcę posadzić Rybki na kimś - nadał do grupy szturmowej.
- Ta? Co jeszcze? Mamy wyciąć drzewa i wybetonować lądowisko? - rozległ się niby-marudny głos Deana.
- Nie śmiałem prosić, ale skoro Pan Kapitan taki miły...
Dalszą wymianę zdań sobie odpuścili, bo lądowanie udało się przeprowadzić bez strat w ludziach. Natychmiast otworzył rampę i poszedł pomóc niewolnikom wejść na pokład. Uważnie się przyglądał wszystkim i odpytywał jak długo byli w niewoli. Szukał kogoś, kto będzie mógł mu udzielić informacji.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline