Spojrzałem w dół na człowieka, ale najpierw wrzuciłem do orichalkowej puszki, w której wcześniej znajdowała się esencja ognia, a teraz skrywała amulet wietrzniaka, kartkę od Reginy. Wszystko razem zacisnął delikatnie ale pewnie w swojej prawicy. Ewentualny złodziej miałby niezłe problemy z przywłaszczeniem sobie tej małej paczuszki.
- To dzięki tobie znalazłem się na tej barce? W takim razie wiesz co z Toussard, chętnie posłucham. - odparłem niewzruszony konspiracyjnym tonem.
-Doprawdy chciałbym wiedzieć o czym mówisz, ale już sam fakt, że to robisz przyprawia mnie o ciarki. W tym dobrym znaczeniu -dodał lekko zmieszany -Dziś jest już zbyt późno, ale jutro obiecuję przedstawić Ci kogoś zdolnego odpowiedzieć na wszelkie Twoje pytania. Zgoda, olbrzymie? -ręką nawoływał was do marszu w kierunku swojego gniazdka.
- Myślę że mogę poczekać jeszcze jeden dzień. - mruknąłem ogólnie ruszając za człowiekiem. - Ostrzegam tylko że będę miał wiele pytań.
- Jak już mówiłem- jestem tylko pomocnikiem, ale pewnie nie wszystkie z tych pytań są najwyższej wagi. Mogę zacząć od tych najbardziej przyziemnych, jeśli oczywiście zechcesz.. Wiesz- miałeś odzyskać jaźń dopiero tutaj, pod okiem Irenicusa, martwili się jak to zniesiesz.. Głównie przez moje przestrogi. Jak się ma Twoja pamięć? Wiesz kim byłeś.. wcześniej? Jakie jest Twoje Imię?
- Możesz na mnie woląc Golem, najpierw Ty i ten cały Irenicus opowiecie mi o sobie, potem może ja coś powiem. - Powstrzymałem się od złapania człowieka za fraki i podniesienia go sobie do oczu, nie wiem czemu lekko mnie irytował. - [i] Poza tym, sam byś sie mógł wreszcie przedstawić, nie wspominając już o tym orku, który nas śledzi od zejścia z okrętu.[i/]
-Nie wiem o kim mówisz, nikogo nie widzę.. Wybacz moje maniery, Artemis Gaulder, magisterius i podróżnik, obecnie pod szczodrym mecenatem sir Aulcrofta. - widząc chyba Twoją złość chłopak pobladł nieco, przełknął ślinę -To on Cię tu sprowadził i z tego co mi wiadomo nie nazywasz się tak jak chcesz by na Ciebie wołano.., nie do końca. -zamilkł znowu bacząc czy aby znowu nie przeciąga struny, widać cenił swoje życie, a to też rodzaj mądrości.
- [i] Nie wiem jak teraz, ale jestem pewien ze za moich czasów imiona znaczyły trochę więcej, wiec póki co Golem starczy, chyba będę musiał sobie porozmawiać z paroma osobami, a tak przy okazji, wiesz może skąd mnie tu sprowadzono?[i/] - wyglądało na to ze w otaczających ludziach w przeważającej części wzbudzam strach, nie było to znowu wcale takie niezrozumiale.
-Taak.. Dokładnie o etymologię tutaj chodzi, ale to nie moja dziedzina. Z tego co wiem ostatnie kilkadziesiąt lat przeleżałeś w skarbcu jakiegoś bankiera-entuzjasty staroci, w Nowym Kratas. Nie miał pojęcia o niczym, pewnie dlatego Cię odsprzedał, nie widzę tego inaczej.
- [i] No dobrze, a skąd się wziąłem w tamtym skarbcu? [i]
Młodzieniec wzruszył bezradnie ramionami, “nie wiem”.
Wraz z milczącym narazie Jonasem i pozytywnie zaskakującym Artemisem przemierzałem Plac Anastera by zniknąć w tłumie tłoczącym się do alei, skręciliśmy w prawo mijając kolejne warsztaty rzemieślników. Skręciliśmy między dwa z nich a boczną uliczkę, piętrowy budynek na uboczu jest dość duży, ale skromny, zaniedbany.
-To tu.-rzekł Artemis
Poczekałem aż Artemis wejdzie pierwszy, dopiero potem ruszyłem za nim, rozejrzałem się jeszcze najpierw czy ork doszedł za nami aż tutaj i wkroczyłem na poznanie nieznanego.
Nie przyglądałem się zbytnio wystrojowi pomieszczenia, poszedłem za Artemisem prosto do jednego z pokojów, byłem nieco zmęczony, właściwie to całkiem wykończony. Zignorowałem zaproszenie na kolację, jak i łóżko stojące w pokoju, widać było że miało marne szanse z moją wagą, rozłożyłem sobie za to posłanie na podłodze, nawet nie zorientowałem się kiedy już smacznie spałem.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |