Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2011, 15:14   #18
Miccu
 
Reputacja: 1 Miccu nie jest za bardzo znany
Po uzupełnieniu zapasów wsiadłem na wóz mający zawieźć nas do wioski. Rozmyślałem głównie nad zadaniem, jak się potoczy. Zastanawiałem się czy będzie trudne czy po nim zakończy się wreszcie szkolenie? Miałem dość modlitw i przebywania w siedzibach inkwizycji. Źle się czułem wiedząc, że sam zostałem jednym z nich, ale nie zgłaszałem przecież sprzeciwu. W sumie nie taki diabeł straszny jak go malują. Przebywający w ośrodku szkoleniowym nie patrzyli na mnie przynajmniej jak na śmiecia. Nauczyli mnie pisać i czytać, walczyć, nie odczuwać niektórych emocji które nie przystają inkwizytorowi. Kiedy ludzie mnie widzieli, unikali mnie jak trędowatego. Bali się że jeszcze każe ich wsadzić do lochu, a wszystko to za sprawą głupiego czarnego płaszczu i kapelusza które zdradzały kim jestem. Z jednej strony mnie to denerwowało, ale z drugiej... czułem dumę, byłem kimś.
Jadąc nic nas nie niepokoiło, droga była spokojna. Po kilku dniach spędzonych na rozmyślaniu i rozmowach z towarzyszami dotarłem do miejscowego garnizonu.

W garnizonie przywitał nas kapitan:
- Witam was, o czcigodni obrońcy przed herezją i chaosem. Witam was i pragnę zapewnić wam wszystko cokolwiek będzie wam potrzebne do wykonania waszego zadania. Więźniowie są w lochach, a i mamy jakąś przesyłkę do Pana Borisa, który to miał podróżować tutaj z wami. - spojrzał się na nas i z pewnym zaskoczeniem podniosłem rękę - To ja – rzekłem krótko. Paczka powędrowała do moich rąk. Była wyjątkowo mała. Postanowiłem jej jeszcze nie otwierać.
Kapitan poinformował nas jeszcze o kilku przydatnych rzeczach, po czym zwrócił się do nas z rozkazami Faoiltiarna. Inkwizytor który został nam przydzielony jako dowódca.
Zostałem przydzielony razem z Elyn do zbierania informacji wśród miejscowych. Po wysłuchaniu co dowódca ma do powiedzenia zamieniłem z nim słówko:
- Pozwolę sobie zacząć już teraz. Lepsze warunki. Zostawię tylko rzeczy w pokoju.
- Twoja wola. Tak czy siak będzie to wasze zadanie przez kilka dni. Może nawet lepiej będzie, jeśli przez ten czas zamieszkacie w wynajętym w karczmie pokoju, żeby nie wzbudzać podejrzeń.


Zostawiłem płaszcz i kapelusz w garnizonie. Nie czekałem na Elyn. Ruszyłem od razu do wioski.
W wiosce znalazłem karczmę. Nie było w niej wielu ludzi, większość siedziała w swoich grupach. Niektórzy patrzyli się podejrzanie, inni nie zwracali uwagi. Tak czy inaczej przywitał mnie gospodarz. Poprosiłem o pokój i poszedłem się rozgościć. Rozpakowałem też paczkę którą dostałem od kapitana. Miałem nadzieję, że rozjaśni to nieco zaistniałą sytuację.
W paczce był pierścień i liścik:
"Żebyś nigdy się nie ugiął" M.
M? Co za M? Nie miałem pojęcia kto to mógł być. Nic mi nie przychodziło do głowy, ale założyłem pierścień i zszedłem na dół. Zająłem stolik blisko przejętych czymś ludzi i słuchałem. Zamówiłem przy okazji coś do jedzenia i trochę piwa. Czekałem co się wydarzy.
 
Miccu jest offline