Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2011, 17:04   #1
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
[warhammer] Wola Przodków


Karaz-a-Karak, wielkie i dumne miasto, chluba krasnoludów. Miejsce, w którym Jotun się urodził, wychował, zdobył fach i które postanowił opuścić. Ile to już razy żałował tej decyzji? Nie był w stanie policzyć, tak samo jak nie mógł wrócić. Skoro postanowił wyruszyć na trakt, wiedziony młodzieńczą ciekawością poznawać nowe krainy i własnoręcznie kuć swój los, jakże teraz mógł zawrócić? Stanąć z pochyloną głową przed członkami klanu i powiedzieć „nie byłem wystarczającą dzielny,wróciłem...”. Nigdy! Widocznie bogowie taki los mu zgotowali a Przodkowie kierowali jego krokami, które zawiodły go aż tutaj. Do opuszczonej chaty w kraju ludzi, Imperium...

Po raz pierwszy od wyruszenia z krasnoludzkiej twierdzy, Jotun był sam. Grogan Skjalson, jego bliski przyjaciel i towarzysz podróży nie żył. Jotun wciąż miał przed oczami scenę jego śmierci. Banda zielonoskórych z wyciem wypadła spomiędzy drzew i zaatakowała dwa krasnoludy. Mimo iż obaj bronili się zawzięcie, a ich topory zbierały krwawe żniwo, ulegli przewadze odwiecznego wroga. Cios wielkiego tasaka, dzierżonego przez ciemnoskórego orka rozłupał Grogana niemal na pół. Krasnolud upadł tam gdzie stał jak rażony piorunem. Wielgachny ork zaryczał w geście tryumfu i oblizał ociekające krasnoludzką krwią ostrze. Jotun już w myślach witał się ze swoimi przodkami. Rana na ramieniu zadana przez goblińską włócznie obficie krwawiła, oczy zasnuwała purpurowa mgła. Wszędzie wokół siebie widział zielonoskórych wrogów, których broń raz po raz musiał, z coraz mniejszą energią, parować. W końcu upadł na kolana, wciąż zasłaniając się toporem, czekając na ostateczny cios.

Ten jednak nie nadszedł. Zamiast tego usłyszał orczy śmiech. Z wysiłkiem podniósł głowę i spojrzał wprost w twarz pochylającego się nad nim zabójcy Grogana.
- Nie umrzeć ty - wyryczał mu w twarz ork. - Ty do śmierć pamiętać imię Gorbasha Łamacza Karków. Ty ponieść imię do waszych gór. Oni się bać!
Po tych słowach Jotun zobaczył jeszcze okuty stalą but orka, który wylądował na jego głowie. Czaszka eksplodowała bólem. Po momencie jasności zapadła ciemność.

Gdy się ocknął, była noc. Orki i gobliny zniknęły. Wokół Jotuna leżały trupy zabitych orków i gobinów oraz ciało Grogana, pozbawione głowy. Krasnolud ukląkł nad zwłokami przyjaciela, a po jego policzku spłynęła jedna, samotna łza. Chwilę potem wstał i nazbierał w lesie gałęzi i chrustu. Ułożył zdekapitowane ciało na stosie i podpalił go. W milczeniu patrzył jak płomienie pochłaniają krasnoludzkie zwłoki.

Niedaleko od miejsca bitwy znalazł opuszczony, zrujnowany dom. Pozostały z niego jedynie dwie ściany i sterczący w górę komin. Jotun skrył się w ruinach, postanawiając przeczekać noc i rankiem podjąć jakieś działania. W oddali słyszał wycie wilków.
 
xeper jest offline