Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2011, 01:06   #15
katai
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
- Marcy... Marcy! - burknął Sam, potrząsając pół przytomną kobietą.
- Wstawaj! Ubieraj się! Mamy kłopoty... -
Ostatnie zdanie wypowiedział nieco ciszej. Tak jakby obawiał się, że Ci na ulicy go usłyszą.
Dziewczyna, przecierając oczy, podniosła się niedbale.




- Czemu tak wrzeszczysz? Która godzina? -
Sam nie kwapił się nawet z odpowiedzią. Podbiegł do stolika na którym leżała strażacka siekiera. Zaczął zbierać różne drobiazgi. Wskoczył w bojówki wiszące na krześle obok stołu. Odwrócił wzrok ku siedzącej na łóżku kobiecie.

- Szabrownicy. Zbieraj się i bądź gotowa. - Rzucił zwięźle.

Marcy od razu jakby przetrzeźwiała. Poprawiła nerwowo zmierzwione kędziory i zaczęła wiązać je w prowizoryczną kitkę.
To już chyba drugi raz w tym tygodniu, jak odwiedzają ich uzbrojeni awanturnicy. Hotel przyciąga ich jak muchy do …
Planowali opuścić to miejsce pod koniec tygodnia. Żarcie właściwie się już kończyło. Nie trzymało ich tu już nic. Budynek był teraz jedynie pułapką. Mogli wynieść się nawet teraz.
Nie czekał aż dziewczyna się ubierze. Po pokoju walały się puste butelki, ciuchy i opakowania.
Zaczął zbierać ubrania, resztki jedzenia i różne inne duperele do dwóch miejskich plecaków. Zapakował również aspirynę i wodę utlenioną, znalezioną w łazienkowych apteczkach.
W sumie po 4 sztuki z każdego. Marcy naciągnęła szybkim ruchem dżinsy. Zasznurowała trampki z wysoką cholewą, przyklęknęła obok i pakowała dalej swój plecak.
Nie panikowała. Widać było po niej jednak zdenerwowanie i lęk.
Sam dotknął jej ramienia. Kobieta odwróciła się z wyczekującym wyrazem twarzy.

- Spieprzamy stąd tak jak było ustalone. Trochę wcześniej niż zakładaliśmy ale pieprzyć to. Nie ma na co czekać. Bierzemy Priusa i na lotnisko. -

Dziewczyna przytaknęła skinięciem głowy. Sam przywarł na chwilę do jej ust, kończąc pocałunek charakterystycznym cmoknięciem.
Czerwona strażacka siekiera znalazła się za paskiem Sama. Marcy schowała do pól paltka, złożoną, teleskopową pałkę. Spory kuchenny tasak ściskała w dłoni. Nie udało im się znaleźć innej broni na terenie hotelu.
Sam zasznurował policyjne glany. Znalazł je w szatni dla ochrony hotelowej, wraz z czarnymi bojówkami i czarną kurtką z napisem SECURITY na plecach. Garnitur, w którym przyjechał do Carson City wydawał mu się mniej praktycznym odzieniem.
Wybiegli z pokoju nie zamykając nawet drzwi. Wszystko co wydawało im się wartościowe zapakowali do plecaków. Za plecami słychać było odgłosy wybijanych szyb i niewyraźnych rozmów. Przebiegli przez pusty i brudny korytarz. Pod nogami walały im się opakowania po batonikach i puszki po napojach gazowanych. Nikt już nie kwapił się z kurtuazją.
Stary świat umarł a z nim zasady. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Panowało prawo dżungli. Prawo silniejszego. Zdesperowani ludzie zmieniają się w takich sytuacjach w zwierzęta. „Potwory” wychodzą ze swoich kryjówek nie ograniczane ludzkimi prawami. Ujawnia się prawdziwa natura każdego z nas.

Dobiegli do końca korytarza. W ścianie widniał otwór okna. Odsunęli je w górę i wyszli na zejście pożarowe prowadzące na parking na tyłach hotelu.
Zamek centralny, odskoczył z charakterystycznym dźwiękiem. Plecaki wylądowały na tylnym siedzeniu. Hybrydowy silnik Prius'a zaszumiał wesoło. Toyota ruszyła żwawo. Samochód wyskoczył z parkingu i skręcił w East Ann St. potem znów w prawo na North Carson St. Ujechali kawałek. Nikt ich nie ścigał, a przynajmniej nikogo nie było widać. Po raz pierwszy od kilku dni zagościł na ich twarzach uśmiech. Ochłonęli nieco czując względne bezpieczeństwo.
Sam spoglądał co jakiś czas w tył. Chciał się upewnić, że nikt ich nie ściga.

- SAM! -

Krzyk Marcy zwrócił jego uwagę na drogę. Z bocznej alei wystrzelił Mercedes niemal taranując ich Toyotę. Na szczęście obaj kierowcy w porę odbili w przeciwne strony. Oba samochody poruszały
się teraz równolegle. Ich pasażerowie przyglądali się sobie zaskoczonym wzrokiem.
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."
katai jest offline