Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2011, 15:01   #27
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Venn siedział przy ognisku i w jego blasku wsłuchiwał się w pieśń Lil. Śpiewała pięknym głosem, pociągając kolejno struny, wydobywając melodię z instrumentu. Lezał tak na swoim posłaniu i jej zaraz obok. Półelf zrozumiał, że kochał ją, od zawsze. Siedział tutaj i patrzył się po ludziach z którymi przyszło mu spędzić kilka najbliższych… właśnie, tygodni, miesięcy, lat? Wytworzą między nimi się przyjaźnie czy może waśnie? Każdy z nich miał historię. Może oni też zostaną tymi z legend. Zwątpił. Ci z legend byli idealni, od zawsze w swej misji i jasno posiadali cel i do niego dążyli. Dobrze, zgodził się w duchu, zadanie może jest z gatunku tych, o których piszą bardowie w opowieściach i balladach. Jednak czy to im przyjdzie zaszczytny udział w tym wszystkim? Czy będą tylko tłem dla innych, potężniejszych, niewartym wzmianki tłumem czy też armią? Wszyscy byli tutaj nieznajomi sobie, czy tak zawiązywały się drużyny? Półelf zobaczył, iż mimowolnie spogląda na kolejnych członków drużyny, wzrok jego i półelfki spotkały się. Uśmiechnął się, ona odwzajemniła uśmiech. Każdy z nich… Wtedy usłyszał szum drzew, zawiało odrobinę mocniej. Spojrzał się na drzewa, mimo iż nie był w pełni elfem to jednak posiadał część mocy elfów do widzenia w ciemności. Słuchając tak Lil i jej występu błądził po niebie wzrokiem spoglądając w gwiazdy. „Przeznaczenie” - pomyślał, co nas pcha ku niemu i jakie będzie nasze? Czy staniemy się zmorą i upadniemy, czy też rzucimy wyzwanie samemu Bogu? Ludzie nie za bardzo przejmowali się tym, iż mogą stać się pyłem który stanie naprzeciw wszystkim i całemu wszechświatowi. Lil skończyła grać. Uśmiechnął się.
Venn podszedł do bardki po występie i odprowadził ją kawałek w kierunku ogniska, usiadł i szepnął jej do ucha:
-Pięknie grałaś, masz umiejętności i głos jaki może pozazdrościć każdy, jak to się stało, że nie widzieliśmy tego talentu lata temu?
- Widocznie nie interesował cię mój głos, ani ja - Odpowiedziała ze śmiechem drocząc się. Przytulił ją łapiąc z tyłu:
-Jakoś nie śpiewałaś przy mnie z tego co pamiętam ani nie nuciłaś- odrzekł z radością w głosie- Lepiej powiedz, czy znasz więcej takich pieśni i ballad, bo koncert piękny dałaś, godny stolic i salonów, na prawdę masz talent ukochana.- Odpowiedział trzymając ją za brzuch i stojąc za nią.
- No nie wiem czy taki piękny, połowa posnęła - popatrzyła na Mordimera – a połowa właśnie się do snu szykuje - zatrzymała wzrok na pół-elfce – Choć wydaje mi się, że Grounowi się podobało - uśmiechnęła się do siebie – Niezwykła osoba, dlaczego nie podszedłeś do nas i nie dołączyłeś do rozmowy?
-Nie chciałem wam przerywać. Widać było, że jesteście zajęci rozmową - powiedział z lekkim wyrzutem w głosie. Nastała chwila ciszy i dodał – A wy też nie zawołaliście. Lepiej powiedz jakie masz plany. Bo nie dokończyliśmy ostatnio naszej rozmowy. Chcesz śpiewać czy się osiąść gdzieś?
- Chciałabym trochę jeszcze zdobyć sławy, występować, kocham to, co robię i nie wyobrażam sobie innego życia, myślę, że gdybym miała teraz osiąść to dusiłabym się w czterech ścianach, lubię czuć wolność - zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech delektując się zapachem lasu – Nawet nie wiesz jak ekscytujące jest, gdy widzisz tłum porywany przez twoją muzykę - szepnęła – coś cudownego, nieopisanego…
Zaśmiał się:
- Masz rację, nie wiem. Jestem wojownikiem, który wali mieczem albo tylko groźnie wygląda, ale nie jest bardem. Nie potrafię snuć opowieści ale ty tak. Ja bym pewnego dnia chciał osiąść gdzieś, nie dziś ani nie jutro ale pewnego dnia chciałbym zamieszkać gdzieś w jakimś domu, razem z Tobą Lil- obrócił ją i zbliżył usta trochę bliżej- Pewnego dnia mieć świadomość, że przygody się skończyły, miecz wisi na ścianie, a my we dwoje w domu.- pocałował ją
- Kiedyś tak, ale... - wyrwała mu się – jeszcze nie teraz i nie ma co planować na zapas - zaśmiała się
-Nie, nie ma- Uśmiechnął się- ale pomyśleć o tym trzeba, żeby trochę złota odłożyć.- spochmurniał.- Zresztą, jak mówisz, nie ma co się martwić na zapas.- ruszył ku niej i zaofiarował swoje ramię jako wsparcie- Widziałem tutaj w okolicy jeziorko mało, może kąpiel? Jutro rano trzeba wstać, a daleko do niego nie jest?
Popatrzyła na pozostałych kompanów, układali się do snu tak spokojnie... Przypomniały jej się nie wiedzieć czemu noce w sierocińcu, popatrzyła na niebo
- Czyż księżyc nie jest dzisiaj piękny? - zapytała bardziej siebie niż jego – Spacer przy jego świetle będzie bardzo miły - wzięła go pod ramię.
-Tak- spojrzał się i skinął głową- Dzisiaj jest wyjątkowo piękny, chodźmy zatem.- ruszyli spokojnie przed siebie- Jak wyglądała Twoja edukacja jako bardki? Gdzieś tych pieśni musiałaś się nauczyć. Nie, że nie byłabyś zdolna by samej coś wymyślić ale każdy od czegoś zaczyna. A te pieśni dzisiaj były piękne, zupełnie jak księżyc dzisiaj, jak ty w jego świetle - rzucił rozmarzonym głosem
- Miałam dużo wolnego czasu od kiedy zabrakło mojego najbliższego przyjaciela i urwał się wszelki kontakt - powiedziała z lekko wyczuwalnym wyrzutem – Venn, nie mogłeś wrócić i mnie zabrać? Przecież mogłam podróżować z tobą! - stanęła nagle i popatrzyła mu w oczy – Budziłam się każdego dnia z nadzieją, że się zjawisz i... - urwała i zatrzymała wzrok na ukazującym się już między drzewami jeziorku – To chyba tu - rzuciła.
-Nie mogłem, najpierw praca, bez niej nie mogłem zostać Twoim opiekunem, nie miałem jak, chciałem, na prawdę... wiem, że mogłabyś podróżować, że byś dała radę. Byłaś na tyle duża! - te zdanie ostatnie niemal wykrzyczał- Tak to tu- rzucił i podszedł bliżej, ściągnął swoje ubranie powoli i wszedł do wody. Była ciepła, oddawała ciepło dnia- wskakujesz? -zapytał się z figlarnym uśmiechem, jak za dawnych lat, gdy jeszcze psocił w sierocińcu. Bąknęła coś niezrozumiale, zdjęła buty i kaftan, podwinęła spodnie i rękawy białej koszuli, przysiadła na kamieniu i zanurzając nogi do kolan machała nimi z zamyśleniem w wodzie
- Może wypiorę nam ubrania? – rzuciła. Venn zamyślił się
- A wyschnął do jutra? To kilka godzin, lepiej, żeby nie iść w mokrych, zresztą, chodź woda ciepła, przyjemna - przepłynął w lewo, prawo i podpłynął do niej- wiesz, smutno było na szlaku bez Ciebie. Może później sami wyruszymy na szlak, ty będziesz śpiewać piosenki, droga nie będzie się na m dłużyć. Najmiemy się do ochrony karawan na przykład, co o tym myślisz? Jak będzie możliwość to wtedy w jakimś mieście na dłużej zabawimy i dasz występy, ludzie o Tobie usłyszą i kto wie, może i na dwory się dostaniesz?
- Myślę, że powinny wyschnąć, noc jest wyjątkowo ciepła - popatrzyła na niego – Teraz już nagle chcesz ze mną podróżować? Trzeba było myśleć o tym wcześniej! Teraz taka artystka jak ja żyje tylko i wyłącznie solo! - skrzyżowała ręce na piersi z poważną miną, kąciki jej ust jednak lekko drżały, ledwie powstrzymywała się przed śmiechem. Podpłynął bliżej i chwycił za nogę i uśmiechnął się. Znała ten uśmiech.
-Solo powiadasz?- Sam zaczął się głośno śmiać-Nie wiesz nawet jak to dobrze, że się znaleźliśmy w końcu w tym całym Zakonie Tajemnic. Brakowało mi Ciebie.- Trzymając tak ją za nogę, spojrzał jej w oczy- Wiesz? Kiedyś bym Ciebie pociągnął w dół do tej wody
- A teraz? Teraz co zrobisz? - udawała nieugiętą, z miną obrażonej despotki patrzyła gdzieś w niebo lecz z każda chwilą gorzej radziła sobie z ukrywaniem uśmiechu – No Venryll!
-Zgadnij, cóż bym mógł zrobić?- Pocałował ją w kolano, gdy to zrobił, złapał drugą nogę. Swoimi nogami wyczuł dno. Stanął na dnie lewą nogą, a prawą oparł na skale – Nie wiem… -i pociągnął ją do siebie łapiąc ją nad wodą w ramiona.
- VENN! - zapiszczała jak kiedyś, gdy gonił ją strasząc pająkami –
Zmoczysz mi ubrania! Jesteś nieznośny, słowo daję![/i] - śmiała się i zaczęła rozchlapywać wodę dookoła – Będę przez ciebie spała w wilgotnym ubraniu, łobuzie! - nie mogła opanować radosnego śmiechu.
-Brakowało mi Ciebie- Śmiał się radośnie- A ubranie moje weźmiesz bo suche na brzegu- po czym zaczął powoli zbliżać się do niej i śmiejąc się pytał- To co teraz robimy? Zanurzamy się, idziemy na brzeg?- śmiał się dalej widząc jej minę
- Teraz, gdy wyprałeś mi ubranie niczym przykładna gospodyni chcesz wracać na brzeg? - drocząc się zaczęła powoli krok po kroku odchodzić w tył – Mrok tylko teoretycznie daje ukrycie - uśmiechnęła się tajemniczo i zaczepnie – Panie Venryllu, Pan mnie onieśmiela - natrafiła plecami na jeden z kamieni i zatrzymała się.
-Onieśmielam Panią, Pani Lilith?- szedł za nią, ona doszła do skał on podszedł bliżej. chwycił jej ręce i przyparł do skały- [/i]A jak bardzo - zaczął całować w usta, pochłaniając ją i każdą ich część zachłannie...
- Hmmm... - udała, że się zastanawia – Mam pewne wątpliwości. Co Pan sądzi? Lepiej brzmi bardzo, bardzo, bardzo czy niesamowicie, niesamowicie, niesamowicie? - droczyła się dalej starając się mu uciec
-Bardzo niesamowicie- odparł Venn goniąc ją, widział, że zwalnia specjalnie, albo tak mu się wydaje. Znowu przywarł ją do skały- Myślę nad odpowiedzią niesamowicie bardzo - i zaczął całować ja po szyi, uszach i ustach, zachłannie i delikatnie- Jesteś piękna, wiesz?- wyszeptał do jej ucha
- Mogę udawać, że nie wiem - zaśmiała się odchylając lekko głowę i pozwalając mu na drobne pieszczoty - Twoja w tym głowa, żeby mnie w tym utwierdzić - przesunęła dłonią po jego piersi. Przytulił ją nic nie mówiąc, całując po szyi i tuląc do siebie mocno, jego dłonie splotły się na jej plecach, jedna dłoń złapała za głowę, druga w okolicach bioder
-Mogę udowodnić- po czym delikatnie zaczął wsuwać dłoń pod bluzkę i szedł po plecach ku górze. Dotyk jej aksamitnej skóry był niezwykły, musiała dbać o siebie, używać drogich kosmetyków, a może zawsze taka była? Tego półelf nie wiedział, wiedział natomiast, że jej włosy odchyliły się z głowa, w lewo, a on zaczął całować ją delikatnie i pieścić szyję delikatnymi pocałunkami, jego ręka powoli wędrowała błądząc po jej ciele…


Jaki czas później byli w obozie, kładli się obok siebie w posłania i trzymali się za ręce. Pocałowali się po raz ostatni tego dnia, tej nocy. Chwil nad tym małym jeziorkiem półelf nigdy nie zapomni, bo były piękne, magiczne i wyjątkowe… Kochał Lil i był gotów poświęcić dla niej wszystko. Powoli jego oczy zamykały się, tak jak jego ukochanej. Miał jakąś myśl na końcu. Na końcu języka, coś chciał powiedzieć i zasnął.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline