Wątek: Smoczy Artefakt
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2011, 15:22   #4
Tohma
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Nie mógł zasnąć. Siedział nad brzegiem sporego jeziora, teraz oświetlanego przez pierwsze promienie słońca wychodzącego zza horyzontu. Nie potrafił nie docenić piękna tej chwili. Refleksy na gładkiej tafli wody tańczyły swoją własną melodię. W przezroczystej toni można było bez trudu dojrzeć dno.
Quest niechętnie odwrócił wzrok od wspaniałego zjawiska i zaczął rozmyślanie nad swoim własnym losem. Przybył do tego świata dopiero kilka tygodni temu, a już zaproponowano mu pracę jako poszukiwacz przygód. Dla niego brzmiało to bardziej jak łowca nagród, ale nie chciał się sprzeczać z ludźmi, którzy dali mu tak oczywistą szansę. Był w końcu diablęciem na kontynencie, gdzie takich jak on traktuje się ze strachem i dystansem. Był do tego przyzwyczajony, życie w Sigil nie należało do usłanego kwiatami, jednak niechęć jaką wyczytywał z oczu niektórych była... cóż, otrzeźwiająca. Nigdy nie wyobrażał sobie, jak bardzo jego życie ma ulec zmianie po tym, jak uciekł z klatki Miasta Drzwi.
Zlustrował pewnym wzrokiem cały obóz i zanotował pojedyncze odgłosy budzenia się co po niektórych. No tak, to już właściwa godzina, by wywlec się ze swoich namiotów. Niektórzy spędzili wieczór na piciu i zawieraniu nowych znajomości wśród kompanów podróży, lecz nie on. On razu odsunął się od najemników pragnąć najpierw dokładnie przeanalizować kto jest kim i z kim warto się zaznajomić, a z kim znajomość nie przyniesie nic efektywnego.
Odpędził od siebie niechciane myśli, które bombardowały jego umysł przez całą noc i podniósł się leniwie do pionu.
Dzierżąc w ręku swój kostur, przewyższający go wzrostem zaczął zrzucać z siebie po kolei części ubrania. Pochylił się ku tafli wody uśmiechając się do swojego oblicza demonicznie, tak jak zawsze to robił, by przestraszyć co naiwniejszych i zagłębił w nią dłoń. Wyszeptał krótką inkantację i woda wokół zawrzała. Od zawsze specjalizował się w magii płomieni i wykorzystywał to, kiedy tylko mógł. Nie znosił zimna. Wszedł powoli do wody i usiadł na płyciźnie zanurzając się po ramiona. Czuł jak gorąca woda powoli rozluźnia każdy jego mięsień. Odrzucił głowę do tyłu uśmiechając się diabelsko w niemym pozdrowieniu do wschodzącego słońca. Włosy opadły kaskadą czerni do wody obmywając się z kurzu i brudu. Przeczesał je leniwie swoją szponiastą dłonią. Pozostał w tej pozycji jeszcze pięć minut, dopóki słońce nie wynurzyło się już całkowicie zza gór, po czym wyszedł z chłodniejszej już wody i stanął na brzegu rozciągając się leniwie. Pozostał tak przez chwilę z twarzą skierowaną w stronę obozu, chcąc przeschnąć zanim się ubierze. Mógł użyć do tego magii, ale uważał, że na takie błahostki nie warto marnować ani uncji energii.
Gdy minęła wyczekiwana chwila ubrał się narzucając na siebie wierzchnie ubranie i rozłożystą pelerynę z kapturem, który od razu narzucił na głowę. Wetknął sztylet za pas i wziął do ręki swój kostur. Materiał płaszcza łopotał cicho na wietrze, gdy Quest podążał w stronę budzącego się obozu.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.
Tohma jest offline