Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2011, 19:56   #16
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
- Mamo, dlaczego na tym lotnisku nie ma ludzi? - głos małej dziewczynki odbił się cichym echem po opuszczonym budynku - I dlaczego samoloty nie latają? Przecież miałyśmy wracać do domu.

- Wszyscy już odlecieli - odpowiedziała starając się, by jej głos brzmiał naturalnie - my też niedługo będziemy w domu.
Juliette uśmiechnęła się promienni i w kilku podskokach podbiegła do idące nieco z przodu babci.

"Musimy... muszę cie stąd wyciągnąć"
W kąciku oka Genevieve zalśnił pojedyncza łza. Starła ją nadgarstkiem. Szybko, by nikt nie widział.

***


- Gdzie to jest? Ta ochrona? - młoda francuska zwróciła się do chłopaka. - Chyba mogę to sprawdzić znam się na kamerach.

- Ale... czy nie uważasz, że powinien zrobić to ktoś inny? - wtrąciła Ann patrząc na zebranych mężczyzn. - Chyba powinnaś zostać z Juliette. A poza tym...

- Nie, nie uważam - ucięła krótko i spojrzała pytająco na Kida.

Widać było, że chłopak czuję się trochę niezręcznie w ich towarzystwie. Pytanie bezpośrednio do niego trochę go zaskoczyło, ale szybko odzyskał pewność siebie.
-Pomieszczenie ochrony powinno być na parterze koło kas biletowych, drzwi przed toaletami z napisem tylko dla personelu. Łatwo można tam trafić, sam bym pokazał, ale chyba faktycznie będzie lepiej jak zostanę przy tacie...

Skinęła głową na znak, że też tak myśli. Zerknęła na leżącego na łóżku mężczyznę. Nie znała się na tym, ale nie wyglądał najlepiej. - Idzie ktoś ze mną? - spytała przerzucając przez ramię swoją torbę.

- Ja pójdę. - zgłosił się Freddy bez wyraźnego entuzjazmu. - Bob zostań z resztą i postaraj się nie zagadać ich na śmierć. Pewnie co bardziej wartościowe rzeczy zostały już zabrane, ale i tak warto sprawdzić pomieszczenie ochrony.

- Jasne stary. – wielkolud poklepał kumpla po plecach, po czym zwrócił się do Kida. – A tak w ogóle co się stało twojemu ojcu chłopcze?

-Nie mam pojęcia. Kilka dni temu po prostu gorzej się poczuł i od tego czasu jest coraz gorzej. Jake nigdy nie wspominał o żadnych problemach ze zdrowiem... Chłopak starał się być twardy, ale widać było jak działa na niego każda wzmianka o ojcu.
- Właściwie to... Nie nieważne. Panie doktorze niech pan zrobi wszystko co w pana mocy. - Zwrócił się z nadzieją w głosie do Alana.

- Nie łam się mały, jestem pewien, że nic mu nie będzie. – Bob spróbował podtrzymać na duchu chłopaka. – Swoją drogą jest ktoś głodny? Tak się składa, że mam dwa niezgniecione batoniki.– Motocyklista wyjął słodycze z skórzanej kurtki i wyciągnął przed siebie. – Chce ktoś? Słowo daję poziom cukru spadł mi przez nadmierne emocję więc radzę szybko skorzystać z oferty inaczej zaraz znikną. Właśnie, właśnie, na lotnisku musi być pełno barów serwujących gów… o przepraszam. Musi być pełno fast foodów. Warto je też sprawdzić na wypadek jakbyśmy mieli tutaj zostać dłużej.

- Ja bym chciała! - zareagował natychmiast dziewczynka, po czym spojrzała pytająco na matkę. - Mamo...?

- Możesz - brunetka puściła jej oczko.

- Super - Juliette uśmiechnęła się i dość nieśmiało ruszyła w stronę wielkiego Boba.

- To może jednak pan pójdzie sam - Ann z przesadnie słodkim uśmiechem na twarzy zwróciła się do motocyklisty.

- Momo! - stanowczy głos brunetki natychmiast sprowadził ją na ziemię. - Zaraz wracam - zwróciła się bardziej do małej Juliette niż do matki i posłała jej ciepły uśmiech.
- Swoją drogą w samochodzie mamy spory zapas jedzenia - rozejrzała się po zgromadzonych - hmm, może zapas to przesada, ale coś tam zawsze jest. I mam apteczkę. Da się dostać do wozu? - zapytała tych najbliżej okna. Nie uzyskała jednak odpowiedzi, bo odezwał się Freddy.

- Mogę iść sam. - odpowiedział obojętnie. - Ale nie spodziewajcie się, że sam przytaszczę kto wie ile sprzętu. O ile jakiś znajdę oczywiście. Dopóki mam wciąż parę naboi w magazynku wole skupić się na zapewnieniu nam wszystkim względnego bezpieczeństwa, a nie na targaniu szpargałów. Mówiąc wprost, przydałby się tragarz.

- Idę z Tobą - powiedziała i nie czekając na jakąkolwiek reakcję zniknęła za drzwiami.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline