Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2011, 20:31   #4
Ravenz86
 
Reputacja: 1 Ravenz86 nie jest za bardzo znany
Nastąpił nowy dzień w jego nowym rozdziale życia. Prowizoryczne acz niewygodne posłanie doprowadziło go do pasji - ból pozostawiony przez rany po wczorajszej krwawej jatce został wzmożony niewygodami. Rozejrzał się już w normalnym świetle brzasku po miejscu w którym się znajdował. Ten zrujnowany budynek, w którym nocował zapewne służył jako budynek centralny nieistniejącej wioski, kto wie być może było to miejsce spotkań rady? Jotun pokręcił się przez chwile po miejscu, które dało mu prymitywne schronienie, nieopodal zauważył chwiejące ściany, również leżącego w gruzach, drewnianego domku. Tuż obok jednej ze ścian leżał pniak a weń wbity był zaśniedziały toporek.


Jotun czym prędzej ruszył w jego stronę, jakby obawiał się iż ktoś ukradnie jego lichą zdobycz, jak tylko wyrwał siekierę z pniaka wypróbował ją, przypadkowo dopełniając dzieła zniszczenia.
„Niech mię licho, tak stara siekiera - skorodowana i poniszczona - a jednako dobrze leży w dłoni! Ino teraz znaleźć jakowąś kuźnię to i może co będzie z tego”. Jotun jednak szybko oprzytomniał, żaden ceniący się kowal niewpuści nieznajomego do jego własnej kuźni, być może za odpowiednią opłatą - a przecież był totalnym bankrutem. Miał jedynie na sobie podarty płaszcz z kapturem a pod nim rzemieślniczy kaftan, no i jedyna rzecz którą możnaby zbyć to nieszczęsny sztylet. Jotun przysiadł na pniaku i spokojnie zaczął obmyślać co powinien zrobić, nie było to łatwe gdyż wydarzenia z poprzedniego dnia nie dawały mu ani garści wytchnienia. Wiedział że nie ma już szans dogonić Orków i pomścić swego druha, a tym bardziej nie miałby szans w starcu z nimi bez odpowiedniego przygotowania i ekwipunku. Zdecydował ruszyć na północ, jak przez mgłę pamiętał mapę, którą widział u swego przyjaciela w Górach Domowych - jedyne co udało mu się nie zapomnieć to to że największe miasta Imperium - w którym niechybnie się znajdował - leżą na północy. Momentalnie spojrzał w górę jakby chciał dostrzec gwiazd, ale był dzień - „Trza było zważać na słowa Wuja...”. Jotun ze wszystkich sił starał sobie przypomnieć w jaki sposób orientować się w terenie. Jotun szedł przed siebie za jak mnemał zgładzoną wioską napotkał na częściowo wykarczowany niewielki lasek, usiadł na kamieniu patrząc przed siebie. Obróciwszy się wyczuł pod palcami mech na kamieniu - to okazało się bezcenną wskazówką - „Toć mech i na kamieniach i drzewach rośnie od północy strony!”

Jotun czym prędzej ruszył w drogę przed siebie, w nieznane - poruszając się już zarośniętą dróżką dotarł do głównego traktu - wszystkie trakty prowadzą do Miast. Krasnolud nie zstępował z traktu i podążał nim w kierunku północy. Po wielu godzinach, dotarł do zajazdu - pamiętając obraz zniszczonego osiedla nie zdziwił się prymitywnymi umocnieniami, które pewnikiem podyktowane były obawami właściciela iż podobna niszcząca siła zmiecie jego cały dobytek. Brama do zajazdu była otwarta, przeszedł przezeń bez problemu i tedy zauważył dyliżanse i kupieckie furgony z nieznanym mu emblematem. Czym prędzej zapytał krzątajacych się tu i ówdzie chłopców stajennych cóż to za znak na furgonach, lecz ci wyzuci z poczucia manier nie odpowiedzieli. Gdy wchodził na stopnie zajazdu coraz wyraźniej słyszał wesołe pijackie pokrzykiwania dochodzące z wnętrza, a po otwarciu drzwi w jego nos udeżyła woń soczystych potraw znoszonych przez służbę. Zajazd pomimo początkowego wrażenia, był większy niźli wydawało się to Jotunowi. Środkową część najdłuższej ściany budynku stanowił kamienny kominek, lecz jego wykonawca musiał być zupełnym fajtłapą - był cały oczerniony, podłoga w pobliżu kominka naznaczona była niezliczoną ilością pyłu. Jak w typowych zajazdach strop był podtrzymywany w kilku miejscach grubymi i ociosanymi balami drewna - a droga na piętro - gdzie niechybnie znajdowały się łożnice położona była w pobliżu kontuaru gospodarza. W załamaniu po drugiej stronie budynku zauważył stół przy którym uprawiano hazard - rozgrywka musiała być bardzo bużliwa bo w tym samym momencie kilku hazardzistów dwóch chuderlaków i jeden kurduplowaty acz barczysty chłop wyzwało dwóch niziołków od kanciarzy. W innej części zajazdu, prawdopodbnie właściciel dyliżansów i furgonów który był odziany w drogi ubiór na modłę Tileańską prowadził rozmowę z gospodarzem zajazdu, obok niego stał zapewne jego chłopiec na posyłki, ten jednak był ubrany w zwykły mieszczański strój - jedynym wyróżnikiem był wyszyty na piersi emblemat który widział na wozach. Jego uwagę od rozmawiających odwróciła dziewka niosąca pełną misę bochnów chleba oraz misę rozporcjonowanego świniaka, momentalnie Jotun oblizał swe usta - i nagle stał się niewyobrażalnie głodny. Ruszył w stronę rozmawiających, w momencie zbliżania się usłyszał nazwę Kompanii Przewozowej „Cztery Pory Roku” - to dało mu nadzieję na znalezienie jakiegoś zajęcia - gdyż na gwałt potrzebował złociszów.
 
Ravenz86 jest offline