Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2011, 09:49   #20
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Sen był płytki i niespokojny. Być może to atmosfera opuszczonego, zniszczonego jakąś nieziemską siła miasta, tak wpływała na umysł Polaka. Błądził na granicy majaków i realności, przed oczami przewijały mu się obrazy z przeszłości. Twarze, które kiedyś widział… miejsca i uczucia, które stały się jego udziałem. Muzyka… wzniosłe akordy organów kościelnych… świadomość wróciła na swoje miejsce.

Leżał przez chwilę, zlany potem, wyrównując oddech i przysłuchując się przebijającym się przez mrok nocy, kolejnym nutom „Pasji” Bacha. Ktoś grał… i to całkiem znośnie. Wstrzymał oddech, usłyszał szybkie kroki na korytarzu… i oddalone o kilkaset metrów z okładem, odgłosy strzelaniny, muzyka ucichła. Zamknął oczy, myśląc, że może cały czas śni.

Drzwi otwarły się z lekkim skrzypieniem, jeszcze dwa kroki i ktoś pochylał się nad nim, jego ręka był szybsza. Usłyszał stłumiony jęk i ze zdumieniem stwierdził, że to Andrea… którą trzymał teraz w kurczowym uścisku za ramię. Krótka wymiana zdań, ale wiele wyjaśniała. Jan już nie musiał zachodzić w głowę, co tak martwi cygankę… zaczynał ją rozmieć.

*****

Przy nikłym blasku świecy, w pokoiku profesora zabrała się cała ich czwórka. Willem pośpiesznie referował im co odkrył w zapiskach profesora. Póki co było tego niewiele, ale obiecał, że będzie je starał jakoś odcyfrować. Cyganka opowiedziała im o tajemniczej Kompanii Szabrowniczej… ale Rzewuski miał przemożne wrażenie, że nie podzieliła się z nimi wszystkim co wiedziała.

Kiedy młody badacz przeczytał wzmiankę o Polakach, podróżnik opowiedział o tym , czego dowiedział się od znajomego w Antwerpii: - Ci Polacy, to ponoć zbiedzy z zaboru rosyjskiego. Szukali schronienia przed represjami okupanta. Z tego co mi zdradził pewien dżentelmen, mają tutaj jakiegoś swojego przywódcę, ponoć człowieka niesamowitej charyzmy, ale też natknęli się na wrogów. Czyli w naszym nieodkrytym Lipsku robi się co raz ciaśniej. Ktoś jeszcze chce się czymś podzielić, żeby potem nie było niespodzianek? - dodał na końcu.

*****

Uznali, że rusza bez zbędnego obciążania się… i tak, by nie ujawnić się przedwcześnie konfraterniom zamieszkującym Lipsk. Nie mogli mieć pewności co do ich zamiarów. Jan przychylił się do zdania Andrei, że mają ruszyć najpierw do kościoła. Kierunkiem była północ, w odległości nie więcej jak kilometra, musiał być jakiś kościół, przynajmniej tak wywnioskował, z donośności dźwięku. Jednak to opuszczone miasto mogło otumanić ich zmysły, mogli uzwyczajnienie mieć racji.

Ruszyli do swoich bagaży, przygotować broń. Jan sprawdził naboje w Colcie, przypasał też szablę. Zabierał się do przeładowywania Winchestera, kiedy niedaleko siebie zauważył cygankę, zajętą tym samym. Podszedł do niej i korzystając z chwili odosobnienia i braku zainteresowania ze strony pozostałych cicho zagadnął: - Czy twój brat, miał coś wspólnego z tą Kompanią Szabrowniczą? Trochę o nich wiesz... - jakby stwierdzeniem zakończył pytanie.

Dziewczyna spuściła głowę, ale zaraz ja podniosła, dobrze już znanym Polakowi gestem wyciągnęła szminkę i zaczęła malować usta.
- Nie tak dużo jak bym chciała – odpowiedziała w końcu. – Czy ty jesteś religijny? - patrzyła na srebrny medalik widoczny spod rozpiętej lekko koszuli Polaka.

Jan ze zdumieniem spojrzał na religijny symbol, wiszący na szyi, na cienkim rzemyku. Prawie zapomniał, że tam był. W zasadzie był odkąd opuścił rodzinny dom. To był prezent od ojca, bardzo religijnego człowieka... on sam nie wiedział, czym dla niego był. - Religijny? -sam sobie zadał głośno pytanie - Nie wiem, to raczej coś w rodzaju talizmanu... podarunek od bliskiej osoby...

-Od kobiety? -niezwiązane z głównym przedmiotem rozmowy pytanie wyrywało się dziewczynie samo.

- Nie od ojca... to było dawno, tak dano, że ledwo pamiętam - odpowiedział, ale po jej jakby zaskakującym ją samą pytaniu, uważniej na nią spojrzał. - Tylko co to ma wspólnego z twoim bratem i Kompanią Szabrowniczą? - wrócił rozmowę na pierwotne tory.

- Tylko pytam – uśmiechnęła się. Niespodziewanie kusi ją kilka następnych pytań – Nie masz żony? A dzieci? Ile Ty masz lat, Pułkowniku?

- Nie mam żony, o żadnych dzieciach też mi nic nie wiadomo - zażartował, widząc wyraz twarzy cyganki - a lat mam czterdzieści pięć, czy to mnie jakoś dyskwalifikuje? I nie jestem pułkownikiem - dodał na koniec.

- Ale pasuje do ciebie to słowo –pokiwała głową – No ale w takim razie nie wiem na co masz mi przysięgnąć, że nie zdradzisz tego co powiem. Masz jakiś pomysł?

- Ja wiem, ludzie w moim wieku przysięgają na honor, ale nie wiem ile jest dla Ciebie mój wart - odpowiedział równie przekornie.

- Ważne czy dla ciebie dużo. Mój ojciec mawia, że to tani towar.

- Dla mnie ważne - poważnie tym razem dodał Jan.

- To przysięgnij – zażądała stanowczo, czym po raz kolejny zaskoczyła Polaka.

- Przysięgam na honor swój i swojego rodu.

Podziękowała mu skinieniem głowy. I zaczęła opowiadać.
- Rodzina handluje z Kampanią. Stąd moje informacje. Ale nie wjeżdżamy nigdy w zamknięte strefy. Spotykamy się gdzieś na pograniczach. Widziałam żołnierzy Kampanii raptem dwa razy. Melchior parę razy więcej i sądziłam że w Londynie porzucił te sprawy. Teraz już nie wiem. Są bardzo dobrze uzbrojeni, i zawsze maja jakąś prototypową broń. Wiesz, podobno czarnodym wzmacnia intelekt. A jeżdżą na prawdziwych cudach. Na bank część z nich jest napędzana czarnodymem, bo kotły mają zbyt małe na tradycyjne paliwo. Za rządów mego ojca nigdy nie doszło do rozróby w czasie interesów, ale byłoby ciężko. Choć nasz Tabor to mała armia. –to ostatnie zdanie mówi z prawdziwą dumą. - Podobno to najdłużej istniejąca w Interiorze grupa. Ale ostatnio nawalili z terminem. No i ceny czarno dymu poszły w górę. Może ktoś ich wypiera.

- Być może w Interiorze pojawiła się jakaś nowa siła, frakcja, która wydziera innym teren, albo dostęp do zysków? – próbował odpowiedzieć na zagadkę Jan.

- Trudno powiedzieć. Na oko tak to wygląda. Ale te zapiski profesora są dziwne. Jakby walczył z czymś innym niż ludzie. – lekko zadrżała – Chyba ze profesor postradał rozum. –dodała szybko.

- Kto wie, co go tu spotkało, musimy być przygotowani na wszystko. - Umilkł jakby chciał zakończyć wypowiedź, ale po chwili dodał jeszcze trochę ciszej - Mam nadzieję, że odnajdziesz brata, całego i zdrowego. Jeśli będę mógł w czymś pomóc, to służę.

- Dziękuję.

Andrea podeszła do Rzewuskiego, lekko wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Stojąc blisko Polaka o chwilę za długo. Potem uśmiechnięta oddaliła się na dwa kroki.

- Pułkowniku.

Pokręcił głową, jakby nie dowierzając i na poły wyrażając żartobliwie dezaprobatę na jej bezczelny docinek, ale musiał przyznać, że go zaskoczyła. Uśmiechnął się w odpowiedzi i wrócił do pośpiesznego przeładowywania Winchestera.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline