Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2011, 18:21   #17
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Terminal na lotnisku Carson City wypełniała martwa, nienaturalna cisza, a tak się składa, że Freddy lubił ciszę. Potrafił ją docenić w przeciwieństwie do całej masy wiecznie trajkoczących osób. Mógł dzięki niej usłyszeć wyraźniej swoje myśli, które kierowały się teraz w kierunku najważniejszej osoby w jego życiu. Jego jedynej córki. Jeżeli wciąż była w Europie to nie mógł dla niej nic zrobić, ale mimo tego mocno wierzył, że jest bezpieczna. Posiadała wszystkie najlepsze cechy swoich rodziców i nie dałaby się łatwo załatwić kupie poruszającego się martwego mięsa. Musiał skupić się na swojej sytuacji i sytuacji ludzi, którzy w jakiś sposób byli od niego zależni. Przynajmniej dopóki nie zdobędą środków żeby sami się bronić.

- Znajdźmy może jakieś torby. – zaproponował Genevieve nie oczekując odpowiedzi. Nie zamierzał być bardziej towarzyski niż zwykle, co oznaczało, że rozmawiało się z nim równie łatwo i przyjemnie co z metalowym słupem. Poza tym ciężko było nie zauważyć, że młoda kobieta wolała żeby ktoś inny zgłosił się na ochotnika. Dawno już się przyzwyczaił, że ludzie nie pałali miłością do motocyklistów ubranych w skórzane stroję i jakoś im się nie dziwił. W tym momencie było to zresztą mało istotne. Szybko zabrał się za opróżnianie zawartości jednej z toreb porzuconej przez jakiegoś anonimowego pasażera, który w pośpiechu opuścił lotnisko. Na końcu zarzucił ją sobie przez ramie i ruszył dalej rozglądając się za przydatnymi rzeczami i przede wszystkim za ewentualnym zagrożeniem.

Wiedzieli gdzie szukać, więc bez trudu zlokalizowali pomieszczenia ochrony. Było ich kilka, jedno do monitoringu, jedno do przesłuchań, „zbrojownia”, niewielkie biuro, była również szatnia i pomieszczenie socjalne gdzie strażnicy mogli spędzać przerwy. Wszystkie one były połączone jednym prostym korytarzem.

Freddy spełniając najlepiej jak potrafił role ochroniarza szedł przodem z odbezpieczonym pistoletem. Nie widać było po nim żadnych emocji, jakby kolesiowi ktoś wstrzyknął za dużo jadu kiełbasianego pod skórę uśmiercając tym samym jego całą mimikę twarzy. Zważywszy jednak na jego wygląd mocno odstający od modelowych standardów idealnego mężczyzny, to ta opcja raczej odpadała. Zimnym spojrzeniem omiótł dwa pierwsze pomieszczenia, które były czyste, po czym zatrzymał się nagle i przyłożył palec do ust w uciszającym geście.

- Co jest kurwa? – zaklął przerywając ciszę. Oboje usłyszeli ciche skrobanie dochodzące za kolejnych drzwi. – Nie podoba mi się to… cholera.

Złapał za klamkę lewą dłonią jednocześnie prawą wciąż celując w wejście, po czym szybkim ruchem otworzył drzwi. Niewielkie pomieszczenie było puste, stanowiło jedynie przedsionek do sali przesłuchań, o czym świadczyło wielkie lustro fenickie, za którym panowała ciemność. Mały podszedł do przełącznika światła i bez zastanowienia go nacisnął. Kiedy kurtyna cieni opadłą, po drugiej stronie ukazał się jeden z martwaków, który zareagował na silne światło głośnym jękiem. Stał on „przytulony do szkła na glonojada”. Był to młody mężczyzna, miał może trzydziestkę na karku… na tym samym karku miał też wyraźne ślady ugryzienia. Zakrwawionymi palcami drapał pancerną szybę. Nie ustawał on w swojej pracy uparcie próbując wydostać się na zewnątrz . Czekał tam na niego sycący posiłek, świeże mięsko. Freddy sprawdził na wszelki wypadek czy drzwi do sali były dobrze zamknięte.

- Szkoda marnować na niego kulkę. – zgasił światło i zajął się przeszukiwaniem kolejnych pomieszczeń.

- Tutaj jest ten cały monitoring. Jeśli wiesz jak tego używać to powodzenia. Ja zajmę się grabieniem tego co pozostało.

Niestety nie znalazł żadnej broni palnej, zostały jedynie dwa paralizatory i kila pałek, które raczej nie stanowiły wielkiego zagrożenia dla już nieżywych ludzi. Tak czy owak zapakował je do torby. Przeczucie podpowiadało mu, że apokalipsę mogło przeżyć wielu twardych i nieżyczliwych skurwysynów, a ci już nie byli tacy odporni na prąd. Najcenniejszym znaleziskiem okazały się być trzy krótkofalówki wraz z ładowarką. Kiedy skończył szabrowanie wrócił do Genevieve.

- Jak przedstawia się sytuacja?
 
mataichi jest offline