Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2011, 23:58   #27
Takeda
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację

Morgil Luveer

areagowałeś szybko i zdecydowanie i choć przez myśl przeszło ci, że to może być pułapka nie zawahałeś się. Położyłeś się na grząskim gruncie i wyciągnąłeś ręce przed siebie. Lepkie,mokre i zimne błoto oblepiło cię i sprawiło, że twoje ubranie w momencie przemokło. Poczułeś jak pod wpływem twojego ciężaru, ziemia zaczyna zapadać się pod tobą. Spojrzałeś na piękna kobietę i powtórzyłeś, by wysunęła kostur przed siebie. Złośliwa mgła przesłoniła ci widok i straciłeś ją z oczu. Dzieliło was nie całe półtora metra, a ty nie widziałeś już jej twarzy.
Dopiero, gdy dostrzegłeś koniec kostura uspokoiłeś się, że to co się wydarzyło nie było przewidzeniem i omamem.
Pewnie i mocno chwyciłeś kostur i pociągnąłeś. Usłyszałeś nie miły bulgot i przeczułeś, że udało ci się. Wyciągnąłeś dziewczynę z pochłaniającej ją czeluści. Teraz trzeba było jeszcze tylko wstać. To zadanie okazało się o niebo trudniejsze od poprzedniego. Musiałeś nie tylko mocno trzymać kostur, ale przede wszystkim znaleźć punkt oparcie i spróbować złapać równowagę.
Próbowałeś kilkakrotnie, ale za każdym razem stopy osuwały ci się i upadałeś na ziemię.
W końcu spróbowałeś przeczołgać się na bardziej pewny grunt, który był zaledwie metr, dwa za tobą. Musiałeś mocno napiąć mięśnie i wytężyć wszystkie siły, by nie puścić kostura i tym samy nie stracić dziewczyny.
Wolno więc i mozolnie cofałeś się.
Gdy stwierdziłeś, że pokonałeś wystarczającą drogę, spróbowałeś ponownie. Tym razem, gdy stopy miały już oparcie poszło ci o wiele sprawniej. Udało ci się wstać, a potem przyciągnąć do siebie dziewczynę. Staliście obok siebie, oboje ubłoceni od stóp do głów. Gdyby nie otaczający was las i bagno oraz ta przeklęta mgła, można by uznać całą sytuację za naprawdę zabawną.
- Dziękuję ci - szepnęła dziewczyna - Uciekajmy stąd, mgła w tym miejscu jest nad wyraz zdradliwa.
Nie zwlekając ruszyliście w stronę z której przyszedłeś.


Aart Valestil, Stor von Durmn, Morgil Luveer

twory uciekły, gdy tylko was dostrzegły. Mimo to poczuliście wyraźnie, że to miejsce nie jest bezpieczne. Nocowania tutaj wydawało się wam jeszcze parę godzin temu bardzo rozsądnym pomysłem. A teraz... No cóż, wszystko wskazywało na to, że czeka was jeszcze parę godzin nerwów i napięcia. Nie wiadomo kiedy nadejdzie świt i czy to wam w czymkolwiek pomoże.
Gdy stwory zniknęły w nieprzeniknionej mgle, ostrożnie podeszliście bliżej miejsca w którym coś kopały.
Wasze oczy padły na dół, które potwory zdołały wykopać. Sądząc po jego głębokości i wielkości nie przebywały tu dużej niż kilka minut. Ciężko było cokolwiek powiedzieć o nim więcej niż to, że stwory ewidentnie czegoś szukały.
Stanęliście nad dołem, który nagle zaczął wam się kojarzyć jednoznacznie z grobem. Gdzieś pośród drzew dało się słyszeć echo diabolicznego śmiechu. Popatrzyliście po sobie z pytającymi minami.
Zostaliście we dwóch w tym zapomnianym przez bogów i ludzi miejscu. Zastanawialiście się, czy warto grzebać w ziemi, by przekonać się co tam zostało zakopane.
Sądząc po stworach jakie próbowały odkopać to coś, raczej nie była to skrzynia pełna złota, czy magicznych przedmiotów o jakich śpiewają podpici minstrele.
Wasze rozmyślania przerwał krzyk kobiety.
- Nieee!!!!
Dopiero teraz zdaliście sobie sprawę, że od dobrych kilku minut nie słyszeliście już nawoływania o ratunek.
Czyżby elf zawiódł i został wciągnięty przez bagno, razem z kobietą której ruszył na pomoc?
A może to ta przeklęta mgła przytłumiła jej krzyk i dopiero teraz udało wam się usłyszeć ostatnie słowa kobiety?
Odwróciliście się w stronę dźwięku i spojrzeliście w kłębiące się szare, zwały mgły. Poprzez bagno, w waszą stronę szły dwie postacie.
Po ruchach rozpoznaliście znanego wam już elfa. Druga postać pozostała dla was tajemnicą.
Dopiero, gdy zbliżyli się na tyle by mgła łaskawie ukazała wam ich oblicza, ujrzeliście u boku elfa piękną kobietę. Oboje byli od stóp do głów utytłani w błocie i bardzo zmęczeni. Mimo to wszystko wskazywało na to, że byli żywi.
Przynajmniej tyle. Odetchnęliście z ulgą.
- Nie! - powtórzyła kobieta - Nie róbcie tego! Zostawicie to w spokoju. Musimy opuścić to miejsce. Im szybciej tym lepiej.
Kobieta o twarzy anioła, mówiła pewnym głosem, nieznoszącym wręcz sprzeciwu, nawykłym do wydawania rozkazów. Spojrzeliście po sobie i na elfa, który przyprowadził ją do obozu. Mieliście tysiąc pytań i milion wątpliwości, które aż same cisnęły się wam na usta.
- Nie teraz - kobieta uniosła dłoń, by przerwać wam w ewentualnym zadawaniu pytań - Nie ma teraz czasu na wyjaśnienia. Musimy opuścić to miejsce. Mgła jest tutaj wyjątkowo zdradliwa i niebezpieczna.


Laurena

słuchałaś się w słowa dobiegające z karczmy. Wyglądało, że ci ludzie wiedzą co się dzieje i mogą być użytecznym źródłem wiedzy zarówno o tym świecie, jak i Elizabeth i pochodzie do niej zmierzającym. Nie zamierzałaś tchórzyć i chować się, czy uciekać. Postanowiłaś wyjść im na spotkanie i otwarcie poprosić o gościnę.
- Dobry wieczór. Właśnie przybyłam do tego miejsca i szukam pokoju. Rozumiem, że to karczma tak? Przypadkowo również słyszałam waszą rozmowę, po drodze spotkałam dziwnie wyglądający pochód, Calibanów jak ich nazwaliście. A ogółem to jestem Laurena.
Jeździec spojrzał na ciebie uważnie. Poczułaś jak mierzy cię wzrokiem. Nie powiedział ani słowa i tylko spiął konia ostrogami i ruszył przed siebie.
- Przypadkiem słyszałaś rozmowę... tak? - zasyczała stara kobieta.
Jeden z mężczyzn, stojący po jej prawej stronie wyraźnie skarcił ją wzrokiem i uśmiechnął się w twoją stronę.
- Ależ oczywiście, że to karczma. Szyld musiała ostatnia wichura zerwać i nasz poczciwy Fregusson tego nie zauważył.
- Rzadko miewamy tutaj gości z dalekich stron - wtrącił na swoje usprawiedliwienie krasnolud - To przez to wszystkie zaniedbania.
- Nie tłumacz się teraz ochlaptusie - ryknęła na niego kobieta - Zaproś panią do środka, pewnie zmęczona po podróży.
W szyderczym tonie jej głosu oraz cynicznym uśmieszku była kpina i wyraźny znak dla ciebie, że ona wie skąd i jak przybyłaś.
Czy to możliwe, żeby ta stara jędza wiedziała o tym jak się znalazłaś w tym świecie?
- Ależ oczywiście - krasnolud puknął się otwartą dłonią w czoło - Gdzie moje maniery? Zapraszam, zapraszam. Czym chata bogata!
Gestem ręki zaprosił cię do środka.


dy weszliście do niewielkiej izby, krasnolud zniknął na zapleczu a ty i stara kobieta usiadłyście przy stole. Dwaj pozostali mężczyźni podeszli do kominka, by dorzucić drwa do ognia.
Stara jędza wpatrywała się w ciebie, małymi pełnymi podejrzliwości oczkami.
- Jestem Raszaja, a tamten wyższy to mój syn Bukan, ten niższy to jego przyjaciel Mihai, a ten który nas opuścił to nasz wspólny znajomy Szandor. To mówisz, że widziałaś Calibanów. Hmm.... ciekawe gdzież to ich widziałaś?
Krasnolud przyniósł w tym czasie porcję jakieś odgrzewanej potrawki, której głównym składnikiem była kapusta i groch. Po zapachu można już było stwierdzić, że ma ona pewnie ponad tydzień jak nie więcej. Obok miski postawił szklany kielich z winem na którym zostawił ślady swoich tłustych paluchów.
- Smacznego! - rzekł kłaniając się w pas - To powiedz nam skąd przybywasz, droga Laureno? - spytał uśmiechają się przy tym szeroko i obnażają rząd zepsutych zębów.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół
Takeda jest offline