Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2011, 11:25   #21
 
Revan Jorgem's Avatar
 
Reputacja: 1 Revan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znany
Następny głupiec pcha się na przód. No nic, skoro ma lepszy wzrok niech idzie pierwszy. Ja postaram się osłaniać go, lepiej żeby zbyt szybko nie zginął. Budzę barda.
-Wstawaj, ktoś tu jest.
Pokazuję mu elfa, który teraz stał się jakby mniej widoczny.
-Wyjmij broń i idź po jego prawej stronie, w pewnej odległości za nim, staraj się rozgląć na boki i za siebie ile tylko możesz- rozkazałem- Ja pójdę po prawej.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Idąc w takiej formacji każdy zabezpieczał innym boki i tył, właściwie bardzo trudno byłoby wtedy wziąść grupę z zaskoczenia. Nauczyłem się tego przemierzając rozległe, starożytne krypty w Amn i Calimshamie, gdzie każdy krok mógł się okazać ostatnim.
 
__________________
Gdy cię mają wieszać w ostatnim życzeniu poproś o szklankę wody, nigdy nie wiadomo co się stanie zanim ją przyniosą.
Revan Jorgem jest offline  
Stary 15-02-2011, 15:45   #22
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Pozostawiam pochód widząc prawdopodobny cel ich wędrówki. Będę miała jeszcze z nimi do czynienia, bo zamek powinien kryć kilka tajemnic, które trzeba zbadać... najpierw jednak należy zbadać kilka innych spraw idąc do wioski zadając kilka niewinnych pytań miejscowym. Niestety, czyżby to był irytujący zbieg okoliczności jeśli miejscowi z wioski to ta sama rasa śmierdzieli z pochodu? Z pewnością by był i w takim przypadku lepiej by było po prostu z nimi iść jak gdyby nigdy nic i licząc, że mimo wszystko potrzebują większą ilość... "wyznawców"

Spacer do wioski nie był tak prosty jakby mógł się początkowo wydawać. Po zaprzestaniu śledzenia pochodu - a więc punktu, na którym umysł mógł się skupić mgła pokazała pełnię swoich, wcale nie nadprzyrodzonych, mocy. Choć całkiem szybki marsz do wioski nietrwał zbyt długo to jednak w czasie tej podróży przydarzyło się kilka wydarzeń, które nadszarpnęły moje nerwy, zmęczyły, a i lekko naruszyły moją poczytalność. Prawdopodobnie w zwykłym świetle i bez mgły podróż tą można by było uznać za przyjemną, ale w tych okolicznościach dotarłam do wioski z, delikatnie mówiąc, "popsutym humorem." Używając mgły jako zasłony dotarłam do najbliższego muru, a potem ostrożnie spojrzałam zza rogu co ja mogę zobaczyć z tamtego miejsca i jeśli zobaczę ludzi to otwarcie pójdę przywitać się mając w pogotowiu czar Sanktuarium. Zanim jednak spojrzałam to stojąc przy murze przez moment odpoczęłam w spokoju wspominając te przebyte kilometry wyodrębniając kilka epizodów.

Chwilę po wyruszeniu zwróciłam uwagę na istotę, która mnie obserwowała z pomiędzy drzew. Miała około dwóch metrów wysokości i długie ramiona zakończone pazurami, którymi zaczął machać jak tylko uświadomił sobie, że odkryłam jego obecność. Co pewien czas dobiegały od jego strony dźwięki, które przywodziły na myśl świszczącą, wietrzną czy ogniową mowę. Przez moment wtedy zastygłam i powoli odsuwałam się idąc tyłem aż moja noga trafiła na kamień i przez nieuwagę upadłam na wilgotną trawę. Zdawało mi się, że bestia już rzuciła się do ataku, że nowe dźwięki które dotarły do mych uszu to szarża tego potwora. Wstałam i tylko na moment spojrzałam w tamto miejscu. Mgła na chwil kilka rozwiała się i zobaczyłam niewielki krzak z gałęziami przypominającymi ramiona z pazurami. Bynajmniej to nie był potwór, ale chwilę później coś przebiegło pomiędzy tamtymi drzewami, a ja rzuciłam się do ucieczki.

Z braku tchu zatrzymałam się jakiś czas później już w znacznym oddaleniu od drzew. Nerwowo spojrzałam czy coś mnie goni i czy oddaliłam się również od pochodu, ale do okoła nie zobaczyłam nikogo. Jedynie coś z dużą ilością nóg i oślizgłego przeszło po mojej stopie... a potem następne i... w mgle nie widziałam na czym stałam, ale prawdopodobnie tam były wejścia kolonii jakiegoś robactwa. Teraz mogę myśleć o tym spokojnie, ale wtedy był to kolejny szok, który zmusił mnie do kolejnej ucieczki. Nie było mi do śmiechu i w czasie biegu wyraziłam swój zły humor kilkoma słowami, które jednak do moich uszu dotarły zniekształcone co było tyleż dziwne z uwagi na fakt, że wciąż widziałam zabudowania, do których zmierzałam. Mgła nie była znów tak gęsta, a jednak wtedy wydawało mi się, że mój głos zmienił się.

Nie trwało długo zanim znów musiałam stanąć i spróbowałam odezwać się. Mój głos był w porządku, a ja powoli ruszyłam dalej stając dopiero, gdy ujrzałam grubą postać stojącą we mgle zupełnie jakby na mnie czekała. Nauczona wcześniejszym spotkaniem z krzakiem tym razem nie zareagowałam wcale i poszłam prosto do zabudowań ignorując grubasa. To był kolejny błąd. Co prawda słusznie uważałam, że to nie jest duży potwór, ale błędem było nie omijanie tego szerokim łukiem - była to termitiera w czasie najazdu mrówek. Czując kolejne robactwo pod i na stopach rzuciłam się po raz trzeci do ucieczki. To już był mój ostatni bieg, który zupełnie odebrał mi siły i chęci do czegokolwiek.

Mimo wszystko jednak nie zatrzymałam się, nie byłam już wtedy zbyt daleko, ale właśnie wtedy wpadłam do dziury. Prawdopodobnie pułapki na dzikie zwierzęta, które nazbyt zbliżyły się zabudowań. Dziura była słabo zamaskowana, ale w tej mgle i tak niezbyt widziałam grunt pod nogami. Na szczęście nabiłam sobie jedynie kilka siniaków i zadrapań niczego sobie nie łamiąc. Szok, który przeżyłam spadając o mało jednak nie wywołał u mnie zgonu. Moje serce pompowało już krew z szybkością, o którą siebie nawet nie podejrzewałam. Na padlinę, którą tam leżała już nawet nie zwróciłam uwagi - wyczułam ją pomiędzy palcami, ale zignorowałam. Dość wrażeń jak na jedną noc - pomyślałam i szybko wyszłam z dołu w końcu i ostatecznie docierając do muru, przy którym teraz stałam. W końcu spojrzałam za róg budynku...
 
Anonim jest offline  
Stary 17-02-2011, 09:42   #23
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację

Laurena

roga do wsi okazała się dużo bardziej niebezpieczna niż mogłaś przypuszczać widząc przed sobą płaską jak stół równinę. Mgła jaka nieprzerwanie wiła ci się pod nogami okazała się dużo bardziej zdradliwa niż ci się wydawało. Nie objawiła ci ona co prawda jeszcze żadnych swych magicznych właściwości, ale i tak najadłaś się przez niż sporo strachu i nerwów. Na szczęście nie licząc pobrudzonej i podartej sukni nic poza tym ci się nie stało.
Dotarłaś w końcu do wsi. Nadal zachowując daleko posuniętą ostrożność wyjrzałaś za rogu budynku. Wieś była niewielka zaledwie kilkanaście mniejszych i większych chałup. Wszystko było pogrążone w mroku i spowite oparami nieznośnej mgły. Okna większości domów były zamknięte na głucho drewnianymi okiennicami z żelaznymi okuciami. Najwyraźniej mieszkańcy byli bardzo bojaźliwi. Ciekawe czy mieli ku temu powody, czy po prostu byli bardzo przesądni. Z doświadczenia wiesz, że prosty lud jest przeważnie łatwowierny i strachliwy. Kto jednak może wiedzieć jakie stwory włóczą się nocami po tej krainie.
Powoli i ostrożnie ruszyłaś wzdłuż ściany budynku poprzez wieś. Cień domu chronił cię przed ewentualnym niepożądanym wzrokiem. Wokół panowała niepokojąca cisza i można by pomyśleć, że wieś jest kompletnie wymarła.
Starałaś poruszać się jak najciszej, by niepotrzebnie nie zwracać na siebie uwagi. W powietrzu wisiało dziwne napięcie i dało się wyczuć nieokreśloną atmosferę zagrożenia. A może tak naprawdę to ci się tylko wydawało i dałaś się zdominować mgle i nastrojowi jaki wywołuje jej ciągła obecność.
Przeszłaś już mniej więcej połowę wsi, gdy zauważyłaś że w dużym budynku po drugiej stronie drogi, jakieś dwadzieścia metrów przed tobą świeci się słabe światło. Prawdopodobnie jedna marna świeca lub mała lampka oliwna.
Ruszyłaś w tamtą stronę nadal trzymając się tej samej strony. Budynek nie miał co prawda żadnego szyldu, ale jego wielkość i rozkład pomieszczeń wskazywał, że jest to jakąś karczma lub zajazd.
Zbliżyłaś się na wysokość budynku i dostrzegłaś przez okno trzy postacie siedzące przy stole. Zdecydowałaś się że warto byłoby się im przyjrzeć z bliska.
Kilkoma szybkimi susami przebiegłaś na drugą stronę drogi i podkradłaś się pod okno.
Ostrożnie zajrzałaś przez okno. Oprócz trzech mężczyzn, który siedzieli przy oknie dostrzegłaś też jeszcze jednego mężczyznę oraz kobietę.
Mężczyzna w głębi był krasnoludem o wyjątkowo nawet ja na jego rasę szerokich barkach. Strój który miał na sobie wskazywał, że jest on najwyraźniej właścicielem zajazdu. Czterech mężczyzn to byli ludzi, tylko o wyjątkowo ciemnej karnacji. Przypominali trochę kupców z Zakhary jakich widziałaś na nie jednym targu. Ich barwne i kwieciste stroje mogły świadczyć o tym, że są oni jakąś wędrowną trupą teatralną. Było to jednak tylko pierwsze wrażenie i na dodatek bardzo mylne. Wystarczyło spojrzeń na ich twarze by się jasno przekonać, że żaden z nich nie jest bardem i nie ma nic wspólnego z muzyką, ani tym bardziej z teatrem. Ich zacięte twarze o ostrych rysach wskazywały raczej na fachowców od brudnej roboty. Natomiast kobieta siedząca obok karczmarza, także była przedstawicielką tej śniadolico rasy ludzi. Miała około czterdziestu lat i bardzo nieprzyjemną twarz. Odstraszała nie tylko zatrważająca liczba zmarszczek, ale także olbrzymich rozmiarów kurzajka na nosie. Ona także ubrana była w barwny kwiecisty strój a na szyi wisiały jej czerwone korale.
Nadstawiłaś ucha, by posłuchać o czym mówią.
-...od samego początku mówiłem, że nie podoba mi się pomysł by to Lidia poszła obserwować ruiny - żalił się jeden z mężczyzn.
- A co może jeden z was chciałby tam teraz być co? - spytała prowokacyjnie kobieta - Dobrze wiecie, że żaden z Calibanów nie dałby wam żyć. Dzisiaj ich wielkie święto, Elizabeth musi wybrać sobie kochanka na ten rok. Oni nie tolerują konkurentów, a tym bardziej żadnego z was.
- Może to i racja, ale ja uważam że była szansa rozegrać to zupełnie inaczej - odparł lakonicznie typ z blizną na czole - Teraz pozostaje nam czekać, albo iść jej poszukać.
- Zaczekajmy jeszcze chwilę - radziła kobieta - Noc jeszcze młoda, a sami wiecie jak jest na bagnach.
- Już dawno po północy i ona już dawno powinna być tutaj i opowiadać nam co widziała. Jadę jej poszukać, a wy tu zostańcie.
- Jesteś pewien, że chcesz jechać? - spytała kobieta - Wiesz jakie jest ryzyko?
- Wiem, ale czuję że coś się jej stało. Lidia jest odpowiedzialna i gdyby wszystko było w porządku już dawno by tu była.
- Racja - przyznała w końcu kobieta.
Wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc i wyszli na zewnątrz. Widząc to szybko czmychnęłaś za róg.
Mężczyzna z blizną zagwizdał głośno, a po chwili zza budynku dało się słyszeć tętent końskich kopyt.
- Czujecie?- spytał jeden z mężczyzn stojących na progu - Obca krew.
- Co w tym dziwnego, że czujesz obcą krew skoro oni już przybyli? - kobieta wyszła przed budynek i unosząc głowę do góry zaczęła węszyć.
- To nie tylko to. Ktoś jest blisko.
W tej chwili przed karczmę podbiegł czarny koń, mężczyzna z blizną na czole wskoczył na niego i krzyknął:
- Ja też to czuję. Znajdzie obcego, a ja jadę szukać Lidii.


Morgil Luveer, Aart Valestil, Stor von Durmn

rzerażający krzyk kobiety przerwał ciszą jaka panowała do tej pory w bagnistym lesie. Jej głos odbijał się echem od wysokich drzew i niósł się daleko w mrok. Blade światło księżyca przebijające się przez gęste korony słabo oświetlało drogę w wijącej się nieustannie mgle. Stor w głosie kobiety wyczułeś zagrożenie i postanowiłeś obudzić kompanów. Jakby na przekór mgła w ciągu kilku sekund zrobiła się kilkakrotnie gęstsza i wyraźnie się podniosła.

Morgil Luveer

ie czekałeś na resztę mimo, że zdawałeś sobie sprawę że kobieta prawie na pewno nie podróżowała sam, postanowiłeś ruszyć na pomoc. Tembr jej głosu wyraźnie świadczył o wielkim niebezpieczeństwie w jakim się znalazła i zagrożeniu życia. Nie czekając na pozostałych ruszyłeś w stronę źródła głosu. Początkowo nie zauważyłeś tego, że mgła stała się gęstsza jakby świadomie robiąc wam na złość. Przeskakując pomiędzy niewielkim wysepkami stałego lądu zdałeś sobie sprawę z tego, że w kierunku w którym się poruszasz bagno robi się coraz bardziej zdradliwe. Kilkakrotnie stając na wydawałoby się pewnym gruncie poczułeś jak ziemia dosłownie po kilku sekundach zaczyna mięknąć pod twoim ciężarem i rozstępuje się, wciągając twoją stopę do środka.
Mgła dosłownie w ciągu paru sekund podniosła się tak wysoko, że sięgała ci już do piersi. Nagle uświadomiłeś sobie, że blade niebieskie światło które widziałeś przed sekunda na wprost siebie teraz znajduje się zdecydowanie po twojej lewej stronie. Krzyk kobiety jednak nadal wybrzmiewał z tego samego miejsca przed tobą.
Mgła bawiła się z tobą. Wodziła cię i próbowała zmylić. Poczułeś się jak dziecko z którego ktoś drwi i oszukuje.
Postanowiłeś zaufać słuchowi i otulony gęstym i ciemnym cieniem dalej podążałeś ku źródle dźwięku. Przemknęło ci przez myśl czy nie lepiej było zaczekać na towarzyszy. Jedną osobę dużo łatwiej wodzić za nos niż trzy. I choć słyszałeś ich głosy za sobą, to nagle poczułeś się niezbyt pewnie. Było to bardzo nie miłe i niepokojące uczucie. Mgła oblepiała cię z każdej strony i ocierała się o twoje ciało. Odraza jaką czułeś z każdym jej dotykiem była równa tej jaką czułbyś, gdyby tulił się do ciebie chory na trąd.
Nie przerwałeś jednak biegu i podążałeś dalej.
I w końcu ją zobaczyłeś. Była olśniewająco piękna mimo, że wyraźnie należała do rasy ludzi. Jej skóra lśniła i jakby promieniowała jasnością w niebieskim blasku jaki wydobywał się z kostura, który trzymała w dłoni. Ciemna karnacja i piwne oczy przyciągały wzrok i sprawiały, że człowiek był gotów dla jednego takiego spojrzenia rzucić się w ogień.
Jej długie kasztanowe włosy przewiązane czerwoną wstążką błyszczały niczym futro wilka. Mógłbyś paść jej do stóp, gdyby nie fakt że biedna kobieta tonęła po pas w bagnie.
Gdy dostrzegła ciebie przestała krzyczeć i tylko wpatrywała się na ciebie błagalnym wzrokiem. Z każdą chwilą bagno pochłaniało ją coraz bardziej. Spojrzałeś na swoje stopy, które już po kostki zagłębiły się w bagnie. Zdałeś sobie sprawę, że stoisz trzy metry od pięknej kobiety, na ostatnim w miarę bezpiecznym skrawku ziemi.
Trzy metry od ocalenia, trzy metry od śmierci.


Aart Valestil, Stor von Durmn

imo, że ruszyliście za elfem dosłownie po kilku sekundach ku swemu przerażeniu stwierdziliście, że nie widać go już poprzez coraz gęstsze płaty mgły. Na szczęście było jeszcze widać niebieski blask magicznego światła oraz słychać nawoływania kobiety. Biegliście w odległości kilku metrów od siebie i z każdym kolejnym krokiem, z każdą kolejną sekundą widzieliście się coraz słabiej.
Na dodatek zdaliście sobie sprawę, że ziemia pod waszymi stopami jest bardzo grząska i zdradliwa. Jeden nie rozważny krok mógł się skończyć utknięciem w bagnie na dobre.
Przebiegliście już dobrych kilkanaście metrów, a elfa nadal nie było widać. Na dodatek ucichł też głos kobiety.
W myślach przemknęło wam tysiąc przekleństw na całą elfią rasę. Najpierw opuściła was kobieta, która z wami przybyła a teraz jeszcze zniknął elf. Zostaliście sami.
Mgła stała się gęsta jak mleko i wyraźnie spowalniała wasze ruchy. Jej lepki dotyk budzi w was odrazę i pierwotny lęk. Na szczęście jeszcze się widzieliście i chyba lepiej w obecnej sytuacji się nie rozdzielać.
Aart pierwszy podszedł do ciebie i ruchem ręki wskazał blade niebieskie światło, które przebijało się przez zwały mgły.
Nagle stwierdziliście, że nie potraficie określić kierunku z którego przyszliście. Świadomość tego faktu uderzyła w was niczym wielki młot bojowy.
Ta przeklęta mgła bawiła się z wami i wyraźnie pragnęła waszej śmierci.
Nie daliście się jednak poddać przerażeniu i opanowaliście swój strach i nerwy. Nie mieliście innego wyjścia, musieliście iść ku światłu.
Z obawą ruszyliście naprzód.
Szliście pomału. Każdy krok stawialiście z uwagą i wielką ostrożnością, gdyż każdy następny krok mógł okazać się ostatnim waszym
Powoli zbliżaliście się do źródła światła.
Nagle powietrze przeszył upiorny śmiech, a raczej rechot. W tej samej chwili mgła zaczęła opadać i rzednąć.
Waszym oczom ukazała się znana wam już wyspa z ruinami domostwa pośrodku. Niestety nie wszystko wyglądało tak jak to zostawiliście. Nie daleko ruin stały jakieś trzy pokurczone istoty. Jedna z nich była wsparta na grubym kosturze, który świecił bladym niebieskim światłem. Dwie pozostałe klęczały i kopały w ziemi. Ich skóra była sucha i pomarszczona. Sylwetka chuda i pokurczona. Tak naprawdę na ich ciele nie było ani grama tłuszczu, ani gram mięśnia, a jedyne kości przyobleczone skórą. Na domiar złego ich czaszki były tej skóry pozbawione i z chudych korpusów wystawały tylko łyse czerepy. Ich oczy lśniły niezdrowym żółtym blaskiem. Upiorny rechot ponownie zabrzmiał pośród mroku i mgły.
Teraz już wiecie, że to ich przywódca z kosturem tak okazuje swoją radość.
Jego śmiech urywa się nagle i ze zgrozą uświadamiacie sobie dlaczego.
Stoicie przez chwilę sparaliżowani strachem licząc, że może mgła okryje was litościwie swym płaszcze i ukryje przed wzrokiem tych potworów. Niestety tak się nie dzieje i trzy pary żółtych ślepi wpatruje się w was uporczywie.
Chwila ta wydaje się wam wiecznością. Gdy w końcu słyszycie ich pisk, powracacie do rzeczywistości. Cała trójka zapiszczała w waszą stronę, a jej lider machnął na was ręką. Trudno wam powiedzieć o co mu dokładnie chodzi. Nie czeka on jednak na waszą odpowiedź, tylko razem z dwójką pozostałych zaczyna uciekać biegnąc na czterech kończynach niczym pies.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół

Ostatnio edytowane przez Takeda : 18-02-2011 o 20:17.
Takeda jest offline  
Stary 17-02-2011, 20:07   #24
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Mgła, wszędzie ta cholerna mgła... miałem już zdecydowanie dość mgły. Biegnąc w stronę głosu kobiety mgła stawała się coraz głębsza, coraz bardziej natarczywa.

Czy to wina obecności kobiety? - zacząłem się zastanawiać, gdy mgła stała się na tyle gęsta, że ciężko było mi określić skąd przybiegłem i dokąd zmierzam. Jedyną latarnią, drogowskazem, był głos kobiety.

Zdawałem sobie oczywiście sprawę z niebezpieczeństwa... ale jeśli to miał być kolejny test to nie mam zamiaru go oblać. Poza tym być może ta kobieta będzie w stanie odpowiedzieć mi na parę pytań...

Ziemia zrobiła się miękka, miałem wrażenie jakbym chodził po chlebie przed wypiekiem. Było to nieprzyjemne, drażniące uczucie. Żałowałem że nie nauczyłem się innej postawy, którą mi przedstawił mistrz. Znałem co prawda podstawy i po odpowiednim treningu mógłbym odtworzyć Wietrzny chód, ale w tej chwili nie miałem na to raczej czasu.

Biegnąc nie raz musiałem złamać gałęzie na mojej drodze, które jakby specjalnie zdawały się utrudniać mi dostęp do mojego celu. Nie to jednak było najbardziej frustrujące, a pajęczyny. Bagna mają to do siebie, jak i lasy, że są wylęgarnią dla pająków i wszelkiej maści owadów. Pajęczyny były kleiste, nasączone wodą z mgły, czasami miałem wrażenie, że całe zostały z niej utkane. Miałem je we włosach, na ubraniu, a parę razy nawet w ustach.

Oby było warto... - zagryzłem gniewnie lekko wargę.

I jakby na zawołanie uzyskałem odpowiedź - było! Kobieta była piękna, znaczy się jak na człowieka. Delikatna skóra, rozpuszczone włosy... Elizabeth.. przeszło mi przez myśl, czy to może być ona? Ta o której śpiewano? Ale przecież te maszkary szły w innym kierunku....

Nie miałem jednak czasu na zbyt dużo dywagacji. Kobieta tonęła w lotnych piaskach, czy w sumie jak to się zwie na bagnach. Sądząc po miejscu gdzie stałem to kolejny krok w przód mógł mnie narazić na podobny los. Z drugiej strony kobieta była 3 metry ode mnie, a wiec swobodnie ten odcinek przeszła. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu jakiejś wystarczająco długiej gałęzi. Wtedy też zauważyłem kostur, który trzymała kobieta. Świecił. Czarodziejka? lekko się zdziwiłem. Oby nie ciskał magicznymi promieniami... lekko się skrzywiłem, ale nie widziałem zbyt wieli opcji do wyboru przede mną.

-Słuchaj uważnie! Położę się na ziemi- niechętnie mógłbym dodać, gdyż nie miałem ochoty brudzić swojego ubrania - i w ten sposób będę mógł sięgnąć dalej, mając część ciała na bezpiecznym podłożu. Ty podasz mi kostur, który trzymasz za który pociągnę wciągając cię do mnie. Spokojnie, damy radę.- starałem się ją uspokoić tłumacząc co i jak mam zamiar zrobić.

Jeśli to nie zadziała to ewentualnie mógłbym użyć zwijanego posłania z plecaka. Jest nieco dłuższe ode mnie i być może od kostura.
 
Qumi jest offline  
Stary 18-02-2011, 23:54   #25
 
Revan Jorgem's Avatar
 
Reputacja: 1 Revan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znany
Jebany elf zniknął! Chociaż z takich słów staram się nie korzystać nawet w myślach, jednak musiałem coś zrobić żeby na głos nie zacząć zwymyślać cały elfi ród. przez tą mgłę, nie tylko papiery, które ze sobą mam staną się wilgotne ale także cięciwa i mechanizmy kuszy mogą zacząć odmawiać posłuszeństwa, a chociaż trzeba mieć broń strzelecką żeby coś upolować, jeśli żyje tu cokolwiek oprócz mutantów, na których widok odechciewa się nie tylko jeść.
Ta mgła chyba żyje! Słyszałem że na północy niedawno odkrytego kontynentu, Matziki są takie zjawiska. Są mgły które pochłaniają jakąś istotę, sprawia że ta wariuje, cały czas szepcząc niezrozumiałe słowa i mami wzrok ofiary, a kiedy nieszczęśnik usypia, to zostają po nim tylko bielutkie kości i to co na sobie miał. Chyba to była prawda, przed chwilą Aart zwrócił uwagę na niebieskawą poświatę, przebijającą się przez tą mlecznobiałą mgłę.
Upiorny rechot! Lepszego potwierdzenia mojej teorii chyba nie można było się spodziewać!
Wróciliśmy w to samo miejsce, z którego przyszliśmy. Zaraz, przecież tam coś jest! Znów te odrażające potwory.
-Co jest z tą mgłą- powiedziałem cicho, gdy mgła w momencie, kiedy ślepia jednej z bestii zwróciła się na nas, zaczynała opadać.
-Stójcie bo strzelam!- krzyknąłem celując w tego z kosturem, który oświetlił nam drogę powrotną. Jednak głupiec wraz ze sługami pobiegł przed siebie. Namierzyłem i w ostatniej chwili, kiedy już miał zniknąć w ponownie pojawiającej się mgle, zwolniłem mechanizm kuszy i bełt przeszył powietrze, niczym błyskawica. Nie wiadomo czy trafiłem czy nie. Szkoda. Wydaje mi się że takiego kostura można z powodzeniem używać tak jak pochodni w ciemnych kryptach i kurchanach, w dodatku te światło przebija się przez mgłę. Nie wiem jednak, czy do korzystania z niego są potrzebne zdolności magiczne, czy też nie.
Podeszliśmy do miejsca, z którego tamci uciekli, ja załadowałem kuszę, a Aart oznajmił:
-Oni czegoś szukali- w swoim przebłysku inteligencji pokazał dziurę w ziemi. Obejrzałem ją dokładnie. Znajdowała się dosłownie ze dwa, góra trzy metry od ruin, gdzie chcieliśmy obozować, a zaczęto ją kopać niedawno.
 
__________________
Gdy cię mają wieszać w ostatnim życzeniu poproś o szklankę wody, nigdy nie wiadomo co się stanie zanim ją przyniosą.
Revan Jorgem jest offline  
Stary 21-02-2011, 20:17   #26
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Przez moment zastanawiam się nad słowami, które wypowiadają obcy. To prawdopodobnie wampiry albo inne tego typu istoty. Ostatnim razem, gdy byłam w takiej sytuacji próbowałam chować się wraz z moim znajomym złodziejem, ale doprowadziłam jedynie do tego, że i on zostal schwytany. Nie potrafię ukrywać się i w tej sytuacji nie widzę takiego powodu. Istoty, które węszą za mną porozumiewają się mową, a to oznacza, że można przed nimi uciec intelektualnie - przekonać ich lub... dogadać się.

Na krańcu świata, otwarte są drzwi. Dwa temu lata, szkło oka drwi. - modlę się w myślach tekst, który przeczytałam we fragmentach Ignatiusa. Przy okazji wspominając jego los, gdy uśmiechnięty wyszedł z ukrycia i próbował dogadać się z nią i jej drużyną. Witam was! - tylko tyle zdążył powiedzieć zanim przepuszczono na niego atak. Wraz z moimi współpracownikami zabiliśmy tego drania co zresztą sprawiło sporo problemów, gdyż nikt nie chwalił się, że oprócz bycia czarodziejem był również wojownikiem. Który z jej kompanów wtedy zginął? Złodziej Gaeta. To był kawał drania, nigdy nie spałam z nim, a jego życie z pewnością było warte oddania wzamian za fragmenty, dowody. Chyba miał rodzinę... ale czy to ważne?

Przygotowuję swój modlitewnik, żeby w krytycznym momencie rzucić czar Sanktuarium lub Nieprzenikniona Mgła, ale wiem, że i to i to prawdopodobnie doprowadzi do końca mojej egzystencji. Lepiej dogadać się. Wychodzę zza rogu, zanim jeszcze trzecia osoba odjedzie na koniu. Nie uśmiecham się, bo Ignatius udawał idiotę, a ja chcę jedynie udawać, że wiem co robię. Wychodzę w sposób normalny, jak gdyby nigdy nic i mówię: Dobry wieczór. Właśnie przybyłam do tego miejsca i szukam pokoju, rozumiem, że to karczma tak? Przypadkowo również słyszałam waszych rozmów, po drodze spotkałam dziwnie wyglądający pochód - Calibanów jak ich nazwaliście. A ogółem to jestem Laurena.
 
Anonim jest offline  
Stary 23-02-2011, 23:58   #27
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację

Morgil Luveer

areagowałeś szybko i zdecydowanie i choć przez myśl przeszło ci, że to może być pułapka nie zawahałeś się. Położyłeś się na grząskim gruncie i wyciągnąłeś ręce przed siebie. Lepkie,mokre i zimne błoto oblepiło cię i sprawiło, że twoje ubranie w momencie przemokło. Poczułeś jak pod wpływem twojego ciężaru, ziemia zaczyna zapadać się pod tobą. Spojrzałeś na piękna kobietę i powtórzyłeś, by wysunęła kostur przed siebie. Złośliwa mgła przesłoniła ci widok i straciłeś ją z oczu. Dzieliło was nie całe półtora metra, a ty nie widziałeś już jej twarzy.
Dopiero, gdy dostrzegłeś koniec kostura uspokoiłeś się, że to co się wydarzyło nie było przewidzeniem i omamem.
Pewnie i mocno chwyciłeś kostur i pociągnąłeś. Usłyszałeś nie miły bulgot i przeczułeś, że udało ci się. Wyciągnąłeś dziewczynę z pochłaniającej ją czeluści. Teraz trzeba było jeszcze tylko wstać. To zadanie okazało się o niebo trudniejsze od poprzedniego. Musiałeś nie tylko mocno trzymać kostur, ale przede wszystkim znaleźć punkt oparcie i spróbować złapać równowagę.
Próbowałeś kilkakrotnie, ale za każdym razem stopy osuwały ci się i upadałeś na ziemię.
W końcu spróbowałeś przeczołgać się na bardziej pewny grunt, który był zaledwie metr, dwa za tobą. Musiałeś mocno napiąć mięśnie i wytężyć wszystkie siły, by nie puścić kostura i tym samy nie stracić dziewczyny.
Wolno więc i mozolnie cofałeś się.
Gdy stwierdziłeś, że pokonałeś wystarczającą drogę, spróbowałeś ponownie. Tym razem, gdy stopy miały już oparcie poszło ci o wiele sprawniej. Udało ci się wstać, a potem przyciągnąć do siebie dziewczynę. Staliście obok siebie, oboje ubłoceni od stóp do głów. Gdyby nie otaczający was las i bagno oraz ta przeklęta mgła, można by uznać całą sytuację za naprawdę zabawną.
- Dziękuję ci - szepnęła dziewczyna - Uciekajmy stąd, mgła w tym miejscu jest nad wyraz zdradliwa.
Nie zwlekając ruszyliście w stronę z której przyszedłeś.


Aart Valestil, Stor von Durmn, Morgil Luveer

twory uciekły, gdy tylko was dostrzegły. Mimo to poczuliście wyraźnie, że to miejsce nie jest bezpieczne. Nocowania tutaj wydawało się wam jeszcze parę godzin temu bardzo rozsądnym pomysłem. A teraz... No cóż, wszystko wskazywało na to, że czeka was jeszcze parę godzin nerwów i napięcia. Nie wiadomo kiedy nadejdzie świt i czy to wam w czymkolwiek pomoże.
Gdy stwory zniknęły w nieprzeniknionej mgle, ostrożnie podeszliście bliżej miejsca w którym coś kopały.
Wasze oczy padły na dół, które potwory zdołały wykopać. Sądząc po jego głębokości i wielkości nie przebywały tu dużej niż kilka minut. Ciężko było cokolwiek powiedzieć o nim więcej niż to, że stwory ewidentnie czegoś szukały.
Stanęliście nad dołem, który nagle zaczął wam się kojarzyć jednoznacznie z grobem. Gdzieś pośród drzew dało się słyszeć echo diabolicznego śmiechu. Popatrzyliście po sobie z pytającymi minami.
Zostaliście we dwóch w tym zapomnianym przez bogów i ludzi miejscu. Zastanawialiście się, czy warto grzebać w ziemi, by przekonać się co tam zostało zakopane.
Sądząc po stworach jakie próbowały odkopać to coś, raczej nie była to skrzynia pełna złota, czy magicznych przedmiotów o jakich śpiewają podpici minstrele.
Wasze rozmyślania przerwał krzyk kobiety.
- Nieee!!!!
Dopiero teraz zdaliście sobie sprawę, że od dobrych kilku minut nie słyszeliście już nawoływania o ratunek.
Czyżby elf zawiódł i został wciągnięty przez bagno, razem z kobietą której ruszył na pomoc?
A może to ta przeklęta mgła przytłumiła jej krzyk i dopiero teraz udało wam się usłyszeć ostatnie słowa kobiety?
Odwróciliście się w stronę dźwięku i spojrzeliście w kłębiące się szare, zwały mgły. Poprzez bagno, w waszą stronę szły dwie postacie.
Po ruchach rozpoznaliście znanego wam już elfa. Druga postać pozostała dla was tajemnicą.
Dopiero, gdy zbliżyli się na tyle by mgła łaskawie ukazała wam ich oblicza, ujrzeliście u boku elfa piękną kobietę. Oboje byli od stóp do głów utytłani w błocie i bardzo zmęczeni. Mimo to wszystko wskazywało na to, że byli żywi.
Przynajmniej tyle. Odetchnęliście z ulgą.
- Nie! - powtórzyła kobieta - Nie róbcie tego! Zostawicie to w spokoju. Musimy opuścić to miejsce. Im szybciej tym lepiej.
Kobieta o twarzy anioła, mówiła pewnym głosem, nieznoszącym wręcz sprzeciwu, nawykłym do wydawania rozkazów. Spojrzeliście po sobie i na elfa, który przyprowadził ją do obozu. Mieliście tysiąc pytań i milion wątpliwości, które aż same cisnęły się wam na usta.
- Nie teraz - kobieta uniosła dłoń, by przerwać wam w ewentualnym zadawaniu pytań - Nie ma teraz czasu na wyjaśnienia. Musimy opuścić to miejsce. Mgła jest tutaj wyjątkowo zdradliwa i niebezpieczna.


Laurena

słuchałaś się w słowa dobiegające z karczmy. Wyglądało, że ci ludzie wiedzą co się dzieje i mogą być użytecznym źródłem wiedzy zarówno o tym świecie, jak i Elizabeth i pochodzie do niej zmierzającym. Nie zamierzałaś tchórzyć i chować się, czy uciekać. Postanowiłaś wyjść im na spotkanie i otwarcie poprosić o gościnę.
- Dobry wieczór. Właśnie przybyłam do tego miejsca i szukam pokoju. Rozumiem, że to karczma tak? Przypadkowo również słyszałam waszą rozmowę, po drodze spotkałam dziwnie wyglądający pochód, Calibanów jak ich nazwaliście. A ogółem to jestem Laurena.
Jeździec spojrzał na ciebie uważnie. Poczułaś jak mierzy cię wzrokiem. Nie powiedział ani słowa i tylko spiął konia ostrogami i ruszył przed siebie.
- Przypadkiem słyszałaś rozmowę... tak? - zasyczała stara kobieta.
Jeden z mężczyzn, stojący po jej prawej stronie wyraźnie skarcił ją wzrokiem i uśmiechnął się w twoją stronę.
- Ależ oczywiście, że to karczma. Szyld musiała ostatnia wichura zerwać i nasz poczciwy Fregusson tego nie zauważył.
- Rzadko miewamy tutaj gości z dalekich stron - wtrącił na swoje usprawiedliwienie krasnolud - To przez to wszystkie zaniedbania.
- Nie tłumacz się teraz ochlaptusie - ryknęła na niego kobieta - Zaproś panią do środka, pewnie zmęczona po podróży.
W szyderczym tonie jej głosu oraz cynicznym uśmieszku była kpina i wyraźny znak dla ciebie, że ona wie skąd i jak przybyłaś.
Czy to możliwe, żeby ta stara jędza wiedziała o tym jak się znalazłaś w tym świecie?
- Ależ oczywiście - krasnolud puknął się otwartą dłonią w czoło - Gdzie moje maniery? Zapraszam, zapraszam. Czym chata bogata!
Gestem ręki zaprosił cię do środka.


dy weszliście do niewielkiej izby, krasnolud zniknął na zapleczu a ty i stara kobieta usiadłyście przy stole. Dwaj pozostali mężczyźni podeszli do kominka, by dorzucić drwa do ognia.
Stara jędza wpatrywała się w ciebie, małymi pełnymi podejrzliwości oczkami.
- Jestem Raszaja, a tamten wyższy to mój syn Bukan, ten niższy to jego przyjaciel Mihai, a ten który nas opuścił to nasz wspólny znajomy Szandor. To mówisz, że widziałaś Calibanów. Hmm.... ciekawe gdzież to ich widziałaś?
Krasnolud przyniósł w tym czasie porcję jakieś odgrzewanej potrawki, której głównym składnikiem była kapusta i groch. Po zapachu można już było stwierdzić, że ma ona pewnie ponad tydzień jak nie więcej. Obok miski postawił szklany kielich z winem na którym zostawił ślady swoich tłustych paluchów.
- Smacznego! - rzekł kłaniając się w pas - To powiedz nam skąd przybywasz, droga Laureno? - spytał uśmiechają się przy tym szeroko i obnażają rząd zepsutych zębów.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół
Takeda jest offline  
Stary 28-02-2011, 00:09   #28
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Udało się! Zajęło mi to wiele trudu, ale uratowałem kobietę. Piękna czy nie czułem, że nie mogę jej tak pozostawić. Biegliśmy przez bagna do dworku, gdzie skryłem się z resztą grupy. Byli tam, choć nie wyglądali najlepiej. Jednak nie to mnie najbardziej zdziwiło.

Kobieta chciała stąd uciekać, coś ją bardzo przestraszyło...

-Cóż, jeśli chodzi o mnie to nie mam nic przeciwko żeby stąd się wynieść. To miejsce raczej nie wzbudza we mnie pozytywnych emocji. Ale gdzie zatem proponujesz się udać, nieznajoma? I wybacz mój brak manier, to przez ten pośpiech. Morgil mi na imię, miło mi.- skinąłem delikatnie głową w geście szacunku. Może i nie była to sala balowa, ale kulturę trzeba zachować gdziekolwiek się jest.

Spojrzałem po innych, zapewne też nie mieli nic przeciwko, choć Ster wydawał się mieć zapędy na przywódcę, i to takiego który chce zrobić rzeczy po swojemu bez oglądania się na opinie innych.
 
Qumi jest offline  
Stary 28-02-2011, 12:18   #29
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Nie biorąc do ust niczego z tego co dali po prostu mówię im co następuje: Widziałam ich pochód. Szli od strony bagien przez zamglone łąki, całkiem niedaleko tego miasteczka. Nawet jeden z nich groził, żeby ich nie śledzić, ale jako osoba o nieskrytej ciekawości zainteresował mnie zamek i ich śpiewy. Wiecie kto to jest Elizabeth? Powiem szczerze i bez ogródek: jestem poszukiwaczką wiedzy. Interesują mnie informacje wszelkiego typu, a najbardziej o planach egzystencji. Ta zamglona rzeczywistość to dobre miejsce na poszukiwania wiedzy. Mgła objawiając się fizycznie uświadamia wszystkim jak krótkowzroczni jesteśmy i dzięki temu badacze starają się zagłębiać w swoje dziedziny głębiej i dokładniej. Nie wiem co będzie się dziać na zamku, ale o ile nie jestem waszym więźniem, to zamierzam tam iść. Chyba, że macie coś innego do powiedzenia na ten temat? Z kalibanami, czy jak ich zwiecie, raczej się nie dogadam, więc nawet wolałabym iść z kimś silniejszym ode mnie - na przykład wami. Dodatkowo, jak już wspominałam, poszukuję wiedzy i nie jestem chciwa na jakiekolwiek przedmioty znajdziemy, które nie będą miały wartości dla moich poszukiwań.
 
Anonim jest offline  
Stary 28-02-2011, 18:57   #30
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację

Aart Valestil, Stor von Durmn, Morgil Luveer

e trójkę przyglądaliście się pięknej kobiecie. Mimo, że ani miejsce, ani jej strój nie napawały romantycznie to piękna twarz dziewczyny poruszyła w waszych duszach dawno nie dotykaną strunę. Strunę ciepłych i miłych uczuć o której istnieniu dawno zapomnieliście. Jej ciepłe słowa przyjęliście za dobrą monetę, wszak gdyby miała stanowić zagrożenie już dawno rzuciłaby się na was lub przemieniła w jakieś monstrum, jakich pełno zapewne w tym świecie.
Słowa elfa brzmiały racjonalnie i nie było co spierać się na ten temat. Mimo, że dziura w ziemi pozostawiona przez strzygi intrygowała, to postanowiliście nie badać jej więcej. Uroczej damie, jaką niewątpliwie była Lida, nie odmawia się, prawda?
Po tym jak zgodziliście się opuścić to przeklęte miejsce, Lidia uśmiechnęła się szeroko i wyraźnie odetchnęła z ulgą.
- Jak najdalej stąd - odparła dziewczyna na pytanie elfa - Niedaleko stąd jest wioska, gdzie zapewne będziemy mogli odpocząć i spokojnie porozmawiać.
Ruszyliście zatem za dziewczyną, pozostawiając za sobą wysepkę pośród paskudnych bagien, pierwsze dobrze wam znane miejsce w tym świecie i ruszyliście w nieznane. Mgła, która ws tu przywiodła nadal unosiła się jak okiem sięgnąć w każdą stronę.
Lidia szła przodem, gdyż najwyraźniej znała drogę. Trochę was to zastanowił dlaczego ktoś kto zna tak doskonale teren wpadł w takiego kłopoty. Sprawa okazała się tym bardziej podejrzana, gdy spostrzegliście że mgła przed dziewczyną rozstępuje się. Nie było to może jakieś spektakularne cofanie się i zanikanie mgły, ale było to wyraźnie widać. Metr przed dziewczyną mgła rzedła i rozpływała się. Każdy jej kolejny krok sprawiał, że mgła coraz bardziej się cofała, umożliwiając jej przejście. To, że nie był to żaden naturalny fenomen mogliście się przekonać, gdy tylko odwróciliście głowy. Za wami mgła nadal była gęsta jak zsiadłe mleko. Nie było nic widać, dalej niż na wyciągnięcie ręki.
Tym bardziej zastanawiające było kim jest Lidia?
Zdaliście sobie jednak sprawę, że zadawanie jakichkolwiek pytań w tej chwili nie jest ani rozważne, ani mądre. Taka napastliwość mogła się nie spodobać dziewczynie i oznaczałaby dla was porzucenie na bagnach. Lepiej było poczekać, aż wyprowadzi was ona z tego przeklętego lasu.
Szliście gęsiego, krok za krokiem. Mgła ocierała się o was i gdzieś w uszach słyszeliście jej szyderczy śmiech. Jakby śmiała się wam prosto w oczy, mówiąc:
- Idźcie, idźcie za nią. Ja i tak was dopadnę.
Las stopniowo zaczął się przerzedzać, a ziemia pod stopami robić zdecydowanie twardsza. Mieliście nadzieję, że po wyjściu z lasu mgła również zniknie, ale najwyraźniej wcale się na to nie zanosiło.
Czyżby minstrele śpiewający o świecie wiecznej mgły mieli racje?
Czy to możliwe, że trafiliście do świata gdzie słońce nigdy nie wschodzi, do świata wiecznej nocy?
- Lidia! - usłyszeliście nagle krzyk mężczyzny z lewej strony.
- Kas isli ed erum olimsa? - spytał mężczyzna wychodząc za wielkiego pnia drzewa. Język którym się posługiwał był wam kompletnie nieznany. Dostrzegliście, że za drzewem stoi także przywiązany do niego koń. Mężczyzna najwyraźniej należał do tej samej rasy co Lidia. Miał śniadą cerę oraz bardzo ostre rysy twarzy. Nawet mimo luźnej koszuli jaką miał na sobie było widać jego potężną muskulaturę. Przy pasie miał zapięty krótki miecz oraz dwa sztylety. Jego postawa i twarz wyraźnie wskazywały na to, że nie macie do czynienia z bardem, co mógłby sugerować jego barwny i kwiecisty strój.
- Past una ogolum. Usti wasi dedeco untari. - odpowiedziała Lidia.
- Id Raszaja inu adaram uno paria.
- Mayba uno grupo.
- Da.
- Przepraszam panowie - rzekła w końcu do was Lidia - To mój przyjaciel Szandor. Martwił się o mnie i wyjechał mi na przeciw. Bardzo chciał wam podziękować za to, że mi pomogliście.
Mężczyzna imieniem Szandor ukłonił się nisko, na potwierdzenie jej słów.
- Chciałam też zapytać, czy była z wami młoda kobieta? Szandor mówi, że ktoś taki dotarł do naszej wsi.



Laurena

aczęłaś się bać..
Zastanawiałaś się, czy dobrze zrobiłaś wychodząc im naprzeciw. Może lepiej było ukryć się i poczekać. Teraz było już za późno. Siedziałaś pośród nich i nie było mowy o tym, by nagle podziękować za gościnę i wyjść. Na pewno tak szybko, by cię nie wypuścili. To wiedziałaś na pewno. O dziwo, najbardziej obawiałaś się starej kobiety, która przedstawiła się jako Raszaja. Było w niej coś co napawało cię dziwnym, atawistycznym lękiem, którego nie potrafiłaś opanować.
- Poszukiwaczka wiedzy - mruknął krasnolud drapiąc się po brodzie.
- Ta zamglona rzeczywistość to dobre miejsce na poszukiwania wiedzy. - zacytowała Raszaj - Tak ci się tylko wydaje moja droga. Za młoda jesteś i za krótko przebywasz w tym świecie, by mieć pojęcie o tym czym jest Ravenloft, a już najmniej czym jest to dominium. Na zamek nie radzę ci teraz iść. Calibanowie mają tam teraz swoje święto i żaden obcy, a już szczególnie żaden przybysz nie będzie tam mile widziany. I tak masz szczęście, że tylko upomnieli cię słownie...
- Najwyraźniej mieli dobry humor - zaśmiał się Bukan siedzący przy kominku - Tej nocy jeden z nich będzie bardzo szczęśliwy.
- Być może taki był właśnie powód, a może zupełnie inny - odparła lakonicznie kobieta - To co mówisz o współpracy nie jest takie głupie. Skoro postanowiłaś być z nami szczera i ja będę szczera z tobą. Mój przyjaciel przewidział wasze pojawienie się. Twierdzi też on, że wasze przybycie jest dla nas szansą. Jesteśmy wędrowcami i los niestety doprowadził nas do tego miejsca. Jak się okazuje bardoz trudno opuścić to miejsce. Wy możecie nam pomóc. Mówię wy, gdyż nie przybyłaś tutaj sama prawda?
Pytanie kobiety zawisło w powietrzu, a ty zaczęłaś się zastanawiać jakiej powinnaś udzielić odpowiedzi. Czułaś wielką niechęć do Raszaji i jej towarzyszy i czułaś, że ich zamiary wobec ciebie na pewno nie są tak czyste jak to zostało przedstawione. Z jednym musiałaś się zgodzić, nie wiedziałaś nic o tym świecie, nie licząc głupich legend i baśni w których jest więcej przypuszczeń i wyobrażeń niż prawdy, ani o tym dominium.
Zastanawiałaś się co oznacza to słowa, bo choć znałaś jego znaczenie to czułaś, że tutaj ma ono kompletnie inne znaczenie.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół
Takeda jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172