Marina przewróciła oczami. - Czy ty nie rozumiesz, że nie znaczy nie? Mam ci to napisać… - przerwała uświadomiwszy sobie absurdalność takiej propozycji względem Berta. Wyszarpnęła rękę. – Nie zajmuję się kurestwem, a jeżeli nawet, to nic ci do tego - opiekuna nie potrzebuję.
Zbliżyła się do niego ponownie, przeciągnęła leniwie, a potem zajrzała mu w oczy – A pyta ci nie od ziółek stanęła, Słonko – powiedziała z kpiącym uśmiechem – ziółka tylko spowodowały, ze nie opadła tak szybko jak zwykle.
Rozejrzała się. Z tego , co mogła się zorientować, najemnicy zdołali przedostać się na ich barkę. Ponieważ większa część unikała – rozsądnie, zdaniem Mariny , w końcu nie po to mają Wiedźmina żeby siedział i polerował swój miecz – starcia, wyszli z potyczki bez większego szwanku. Krasnoludy oberwały po łbach, ale to nie powinno im to zaszkodzić - jak wiadomo ich czaszki są w stanie wytrzymać dużo mocniejsze uderzenia. W sumie nie do końca wiadomo dlaczego, skoro w środku nie było zbyt wiele do chronienia… - Temu drugiemu można by zszyć ranę – pomyślała Marina – siadając wygodnie i wyciągając przed siebie nogi . Uznawała, że każdy ma prawo do pełnego decydowania o sobie, także o swoim zdrowiu. W skrócie – skoro byli przytomni, to mogli poprosić o pomoc. Skoro nie prosili – znaczy jej nie potrzebują. - Dobrze Panowie, i Pani oczywiście, czas na gwóźdź programu. (…)
- Znam miejsce o którym mówi pirat i z łatwością nas tam zaprowadzę(…)
- Tak ja sprawę widzę, jak żem o czymś nie zapomniał. Teraz wy radźcie co wasze, bo co kilka głów to nie jedna. Byle wartko, bo tamci się już pewnie niecierpliwią i musimy się pospieszyć. - Tak sobie myślę… - zaczęła powoli Marina i szybko dodała, jakby uprzedzając ewentualne komentarze – tak, tak, wiem że dziewki nie są od myślenie, tylko innych rzeczy, ale posłuchajcie mnie przez chwile.
Wstała, żeby było ją lepiej słyszeć i spojrzała na Connora. - Jakie szczęście, że mamy pana, panie Storm, a pan przypadkiem zna miejsce, o którym mówi pirat. Doprawdy, cóż za niespodziewanie korzystny zbieg okoliczności. – przymrużyła oczy - Czy dobrze rozumiem: mamy dokonać szturmu na magazyn, który znamy wyłącznie z pana opowiadania?
- A co jeśli od wczoraj jest on obsadzony setka piratów, którzy tylko na nas czekają?
- Oczywiście – uniosła do góry ugięte w łokciach ręce – nie podejrzewam pana o zdradę czy chęć wprowadzenia nas w pułapkę. Albo przejęcia naszej broni. Nie mam żadnych podstaw do takich podejrzeń. Uważam tylko, że szturmowanie budynku bez wcześniejszego rozeznania miejsca jest pchaniem się w kłopoty.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |