Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2011, 18:29   #70
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Stukot zębów geta wraz z szelestem długiej części kimona sunącej za kobietą jak ogon lub tren sukni powiadamiały otoczenie o jej obecności. Bez pośpiechu przemierzała korytarz gospody kroczkami, których przyczyny drobności trzeba było poszukiwać tam, gdzie nie wypada nazbyt długo zawieszać spojrzenia. Jak zawsze skrupulatnie dobrana pod wieloma względami kreacja na przedstawienie w swej dolnej części była wąska, co dobitnie zaznaczane było poprzez podkreślenie bioder oraz ud łowczyni. Oczywiście, sugerowało to niewygodę, niepraktyczność w chwili zagrożenia i pewnie jaką kobiecą pustą próżność, acz.. nie wszystko bywało tak oczywiste jak się zwykło wydawać.
Długie nogi, których łydki prezentowane były światu poprzez rozchodzący się niewiele poniżej kolan materiał, zaprowadziły ją tuż przed pokój przeznaczony dla przewodnika ich grupki. I tam się zatrzymały w pół kroku, gdy zainteresowanie Japonki zwrócił jakiś ruch, a potem i jej oczy krótko zerknęły w szczelinę stworzoną przez uchylone drzwi. Może to był zaledwie zbieg okoliczności. A może to zdarzenie było nieuniknione. Albo zwyczajnie w swej pokrętnej naturze Leiko wyczekiwała skrycie jego pojawienia się, zaś sama przypadkowość była tylko niewinną grą. Jeśli tak właśnie było to po otworzeniu szerzej wcześniej tylko rozchylonych drzwi, umiejętnie nadała swemu głosowi nutę zdziwienia zaplątanego pośród wyraźniej słyszalne zadowolenie – Yasuro-san, też już wróciłeś.. cudownie.
Nie przekroczyła progu pomieszczenia stojąc tylko w jego wejściu z rozłożonymi lekko na boki rękami i dłońmi muskając krawędzie drzwiowych skrzydeł. Być może zahaczało to o bezczelność, ale ona pragnęła odpowiedzi, miała pytania, więc pozwoliła im wypłynąć na swe wargi bez czekania na reakcję dotyczącą jej pojawienia się, czy to uprzejmego wyproszenia, czy też zaproszenia do środka -Jak powiodły się oględziny demonów? Owocne w informacje, warte uwagi?




Samuraj był zbyt zaskoczony widokiem Leiko by protestować. I po chwili uśmiechnął się delikatnie rozluźniając się nieco. Skinął głową pozdrawiając ją.
- Dobrze cię widzieć w dobrym humorze Maruiken-san.
Po czym wspomniał krótko.- Oni zostały zabite przez kogoś zręcznie władającego kataną. Napadły na podróżnika i... widać on okazał się lepszy. Nie wiadomo jednak kto to był. Tropiciele pana Tsukade zgubili jego trop i towarzyszącej mu młodej dziewczyny na trakcie. Udeptana ziemia drogi ukryła ich przed nimi.
-Hai, wizyta w świątyni oczyściła me ciało i duszę pozwalając zrzucić z serca ciężar tamtej felernej nocy – cień uśmiechu zabłąkał się na ustach kobiety, kiedy skromnie przymknęła oczy i pochyliła głowę w podzięce za to zainteresowanie. Nie trwało to długo, bo i zaraz uniosła ją by z dźwięcznym brzdękiem kolczyków przechylić w zaciekawieniu - Jest coś pocieszającego w tym, że te oni zginęły z ludzkich rąk, a nie jakiejś kolejnej odrażającej kreatury. Ale ta tajemnicza para po przebyciu mokradeł nawet nie zawitała do miasteczka? Wydawać by się mogło, że po Trzęsawisku ze wszystkimi jego wątpliwymi urokami napotkanie na swej drodze takiego miejsca jest zbawienne. Może w swej podróży z jakiegoś powodu stronią od większego towarzystwa.
-Na to wygląda.-potwierdził Yasuro kiwnięciem głowy. Przesuwając palcem po dolnej wardze dodał.- To zastanawiające, że nie próbowali zgłosić tutejszemu karo faktu ubicia stworów. Mogli wszak liczyć na jakąś nagrodę z jego strony.
Uśmiechnął się do dziewczyny mówiąc.- Niewiele jednak straciłaś, nie idąc z nami. Zwłoki były w paskudnym stanie i te zapachy. Pewnie jako łowczyni, już przyzwyczaiłaś do smrodu martwych demonów. Ale nie sądzę by dało się taki zapach polubić.
-Jeśli rzeczywiście nie chcieli nikogo o sobie zawiadamiać, to i nawet nagroda ich nie skusiła. Napotkanie oni mogło być czymś całkiem niezaplanowanym, może nawet naruszającym ich plany, więc czym prędzej się oddalili by nikt ich nie niepokoił – odparła w zamyśleniu, acz słowa mężczyzny o odorze trucheł przywołały melancholię na twarz Leiko - Przyzwyczajenie przyzwyczajeniem, ale demony w żaden sposób nie grzeszą czarem zarówno za życia, co i po ich śmierci. Zapach, te głosy wydobywające się z ich gardzieli, wygląd.. tylko poprzez przywłaszczenie sobie cudzej skóry są w stanie ukryć swoje wynaturzone ciała. Wyjątkowo plugawe stworzenia.
Westchnęła dość sugestywnie ze smutkiem i żalem, że takie istoty kalają świat swoją obecnością naruszając jej własną estetykę. A następnie.. kroczek jeden, dwa może nawet przed siebie uczyniła na tyle tylko wchodząc do pokoju, by móc za sobą rękami płynny ruch wykonać. Z cichym trzaskiem tuż za plecami kobiety spotkały się ze sobą obie części drzwi, a ona sama jakby nieświadoma tego zagradzania przez siebie wyjścia, przyglądała się tylko samurajowi -Czy tam na bagnach to było Twoje pierwsze spotkanie z oni, Yasuro-san?
-Hai.- mężczyzna sposępniał słysząc to pytanie.-W każdym razie, z takimi oni, jak ta poczwara. Bowiem zdarzało mi się mierzyć swe siły z bakemono. Ale zapewne sama wiesz, jak niewielkim one są zagrożeniem.
Bakemono, zwane też goblinami, było często spotykanym oni. I mało groźnym, dla wprawnego szermierza. Więc nic dziwnego, że złodziejka skór była takim szokiem dla młodego bushi.
-I dla mnie ona nie była czymś powszednim, co często spotykałabym na mych łowach. A nawet jeśli to było Twoje pierwsze starcie z demonem takiego pokroju to z pewnością niewielu osobom, które trafiły na gościnę Sumiko było dane mieć szansę na jakiekolwiek kolejne spotkania. Mieliśmy szczęście, pomimo strat jakich doznała nasza grupa – powiedziała, a w międzyczasie nogi zaczęły ją powoli i nieubłaganie prowadzić przez pomieszczenie -Ale jeszcze zanim dotarliśmy do wioski to wydawały się Ciebie nękać jakie myśli ponure, tak jak i potem w czasie naszej wędrówki tutaj. Tak bardzo się martwisz, tak wiele na sobie dźwigasz…
Zatrzymała się przed Yasuro i rękę wyciągnęła, by móc palcami musnąć jego policzek i później pieszczotliwie zawędrować nimi na kontur jego szczęki. Zawtórowało temu cmoknięcie kilkukrotne, po którym zaś nadszedł szept -Tak brzydkie emocje na tak przystojnej twarzy..
Opuszki zsunęły się gładko ku podbródkowi i tam ich zwiedzaniu nastał koniec, gdyż Leiko dłoń cofnęła jak speszona. I uśmiechnęła się dziewczęco, czarująco sięgając swoją mimiką ku zakłopotaniu.
Był zaskoczony jej zachowaniem, a jego oblicze zarumieniło się w zawstydzeniu. Przez chwilę milczał nim rzekł.- Wybacz Maruiken-san.
Uśmiechnął się, najpierw delikatnie, potem szeroko.- Myślę, że teraz będę o wiele bardziej weselszym kompanem, podczas naszej dalszej podróży do zamku. Bagna były najtrudniejszym odcinkiem. Tu, na ziemiach w pełni kontrolowanych przez bushi mego klanu, jesteśmy bezpieczni.
-Iye, jesteś tylko trochę zbyt spięty, Yasuro-san. Cóż się jednak dziwić po takich wydarzeniach.. – mruknęła Leiko, po czym znowu, jak gdyby ustać w jednym miejscu dłużej nie mogła, zbliżyła się jeszcze do mężczyzny i okrążać go poczęła z długim krańcem kimona posłusznie się za nią wlokącym. Dłonią na tych kilka chwil zawieszoną w powietrzu powiodła po jego ramieniu, ściskając je lekko .
-Acz jeśli usiądziesz to i na to coś poradzę, abyś mógł w pełni czerpać przyjemność z przedstawienia. Wszak i Tobie należy się choć krótki odpoczynek od ciągłych obowiązków, ne? -zaśmiała się, a gdy znalazła się mniej więcej za plecami samuraja, po których jej smukłe palce sobie przetańczyły, to pytanie na inny temat zadała – Jak stąd daleko nam jeszcze do zamku?
Yasuro usiadł odprężając się i po chwili zastanowienia rzekł.- Dojedziemy tam w ciągu trzech dni. I zatrzymując się w karczmach. Czeka nas raczej spokojna podróż.
Kobieta wniosła w uśmiechu kącik ust w reakcji na takie przyzwolenie poddania się jej niecnym zabiegom. Przysiadła tuż za mężczyzną na podkulonych nogach i dodała -Oh, brzmi dobrze. W końcu dość już nam było wrażeń.

Jedną dłoń wplotła na moment wśród długie, gęste kosmyki włosów samuraja, by zaraz odgarnąć je na bok co by jej nie zawadzały. I poszukiwała, rękami wodząc po ramionach i łopatkach Yasuro, żeby trafić na fragment jego ciała najbardziej w jej mniemaniu spragniony rozluźnienia jaki niósł za sobą masaż. A chociaż zdecydowanie odbiegał od tego, którego sama Leiko doświadczyła w Tańcu Zmysłów, to w swej subtelności wciąż pozostawał paskudnym zagraniem z jej strony. Szczególnie, gdy jej zręczne palce znalazły już dla siebie wygodne miejsca na męskich barkach. Ugniatały je i uciskały mocno, aby siły jej dotyku, wprawdzie przez materiał odzienia młodego bushi, zakosztowały jego mięśnie.
-Wiesz, Yasuro-san, masz intrygujący styl walki, taki.. spokojny, opanowany nawet w momencie tak dużego zagrożenia. Pozbawiony niepotrzebnych ruchów, jakbyś tylko czekał na odsłonięcie się przeciwnika by wtedy uderzyć. Jak drapieżnik wypatrujący słabego punktu u swej ofiary – powiedziała po niedługim czasie ciszy, gdy to uwagę skupiała na pracy swych rąk -Czy to sztuka Twojego klanu?
-Nie musisz tego robić Maruiken-san.- młodzieniec zaprotestował wyjątkowo niemrawo i bez entuzjazmu na działania dziewczyny. I cicho. Z każdym ruchem palców Japonki, słaby i tak opór samuraja topniał jak śnieg w promieniach wiosennego słońca.- I tak i nie. Styl ten, zwany Ślepym Smokiem jest "własnością" jednej rodziny w klanie Hachisuka. Rodziny Tashiro. Niemniej... tradycją tej rodziny jest udzielanie nauki najbardziej obiecującym bushi z całego klanu. Tak więc co cztery lata przyjmowali w podwoje swego dojo czterech najlepiej zapowiadających szermierzy Hachisuka. I mnie też spotkał ten zaszczyt.
-Ale chcę – odpowiedział mu dziwnie prawie złowieszczy w swej stanowczości pomruk kobiety - Mi to nie uwłacza, a Twoje wytchnienie będzie moim zadowoleniem. Chyba że.. – urwała i nawet w przestrachu jej dłonie zamarły chwilowo zaprzestając swych nikczemności. Głowę przekrzywiła, by móc spojrzeć na profil mężczyzny - Przykrość lub krzywdę Ci tym sprawiam i powinnam przestać?
Usta jej mówiły jedno, palce zaś ponownie wprawiła w ruch, w którym to powłóczystym gestem musnęła koniuszkami jego szyję. I pytała, głos swój stopniowo zniżając do szeptu -Mam przestać?
Podjudzała go, wręcz wyzywała jego silną wolę na pojedynek. Ale było to jednocześnie bezwstydne i rozkoszne rzucanie mu rękawicy, a przeciwniczka nowe zagranie wybrała ze swego arsenału. Kiedy masażem wyruszyła na podbój karku młodziana, tedy jeszcze dmuchnięciem odgoniła z niego jaki zagubiony kosmyk włosów. A tchnienie to było tak ciepłe i wyraźnie odczuwalne na skórze, że dawało wizję zatrważającej bliskości z jakiej wargi łowczyni je spomiędzy siebie wydostały, tak jak i kolejne jej słowa - Mam, Yasuro-san?
-Nie...-szepnął po dłuższej chwili. Widać było, że walczył ze sobą. Ale pokusa jaką sprawiała mu Leiko, przekraczała jego siłę woli. Był wszak młodym mężczyzną, nieobytym z kobiecymi sztuczkami.
- Twój dotyk jest... przyjemny.- ostatnie słowo wypowiedział bardzo cicho, ostatecznie kapitulując.
Ponad ramieniem samuraja błysnęły w chytrym uśmieszku perełki białych zębów łowczyni, przedstawiając jej satysfakcję z tego triumfu płci pięknej.





-Przyjmowali.. zatem już zaprzestali tych praktyk? – spytała po przeanalizowaniu w myślach tego co jej powiedział i dopasowując do własnej rzeczywistości, w której martwi roninowie byli całkiem żywotni i bezczelni.
-Spotkałam niegdyś, dwa może trzy lata temu pewnego samuraja, który zdaje się też tym stylem umiejętnie walczył.. albo przynajmniej łudząco podobnym. Może był właśnie z tej rodziny, albo tak samo jak Ty dostąpił zaszczytu poznania ich sekretów. Młody był, może nawet okazałoby się wtedy, że był w tej samej czwórce wybrańców – roześmiała się melodyjnie i psotnie w brzmieniu na takie swoje dywagacje - Ah, to dopiero byłby zbieg okoliczności, ne?
-Jakie było jego imię? Może go znam?- spytał zaciekawiony Yasuro relaksując się całkowicie pod jej dłońmi.
-Kyou.. Kishiro.. Koji.. Kurou.. Katsuro? Iye, to ciągle nie tak – mruczała do siebie Leiko pod nosem, gdy tak perfidnie przecież w odmętach swojego umysłu nie mogła odnaleźć odpowiedniego imienia. Palce okazały jej niezadowolenie tym faktem poprzez pełne rozdrażnienia wystukanie jakiegoś rytmu w trakcie masażu. Gdy już jasnym było, że pamięć co do tamtych zdarzeń odpłynęła hen daleko, tedy kobieta westchnęła z rezygnacją - Gomen nasai Yasuro-san, ale nie pamiętam. Nie był dla mnie jakąś ważną postacią, może tylko kimś ledwo wykraczającym poza miano nieznajomego skoro kiedyś znałam jego imię. Przemknął zaledwie.
Drobne kłamstewka z łatwością, bez napotykania na swej drodze jakichkolwiek przeszkód w postaci gryzącego sumienia lub innych dziwów opuszczały usta łowczyni, zaś okrężne ruchy jej rąk wprawiające w błogi stan tylko zwiększały ich prawdziwość -Ale jego wygląd łatwiej jest mi sobie przypomnieć. Miał długie włosy, których ciemny kolor zaskakująco mieszał się z niebieskawym odcieniem. Natomiast spojrzenie.. przenikliwe i czujnie niesamowicie, jakby ciągle rozważał zachowanie swego rozmówcy. Równie przywodzące na myśl drapieżnika co ten styl walki.
-Kojiro.... z rodziny Sasaki.- rzekł Yasuro po chwili namysłu.- Widziałem go dawno temu. Był moim sempai, dawno temu. A potem... Kojiro już nie żyje. Rodzina Tashiro została pozbawiona czci i majątku. - zamyśliwszy się rzekł po chwili z smutkiem w tonie głosu -Wojna zmieniła wiele.... czasami na gorsze.
- Nie żyje? To.. smutne, chociaż ja go przecież nie znałam. Ale wydawał się być czarujący. Strata – powiedziała z nutą przygnębienia. Odzwierciedliło się to też w jej dłoniach, które jak bez życia zsunęły się kawałek wzdłuż kręgosłupa samuraja. Zatrzymały się jednak na wysokości jego łopatek i początkowo leniwie rozmasowały to miejsce pomiędzy nimi, a dopiero potem sięgnęły ku każdej z osobna - Tym większa, jeśli był uzdolnionym szermierzem. A takim był, ne? Skoro nie pochodził z rodziny Tashiro to znaczy, że tak jak i Ty był wyjątkowym bushi. Czy choć zginął godnie?
-Ponoć napadli go bandyci w górach. Musiał zabić wielu. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Jedynie miecze.- przypomniał sobie Yasuro poddając się jej dotykowi. - A te wróciły do jego rodziny.
-Nie wygląda to na zbyt szlachetną śmierć – odparła trochę zawiedziona brakiem epickości, a tak przecież łasa na słuchanie o bohaterskich czynach wojowników. Jak każde dziewczę, czyż nie?
Otwartymi dłońmi zawędrowała wpierw niżej po plecach samuraja, a następnie ponownie nimi przesunęła ku górze, rozcierając skórę schowaną pod ubraniem i tak przyjemnie rozgrzewając mięśnie. Powtarzała to raz po raz, czasem i bardziej kuliste ruchy wykonując, a na celu swym mając nie tylko rozluźnienie ciała mężczyzny, ale także i umysłu. Aby myśli jego płynęły spokojnie, beztrosko wręcz ulatywały, jej samej dając możliwość wyławiania z nich ciekawostek.
-Co się z nimi wszystkimi działo, Yasuro-san? Z Kojiro nim zginął i z rodziną Tashiro, że tak nieszczęśliwie skończyła? – pytaniom swym nadała ton uprzejmego zainteresowania, jak gdyby była złakniona bycia zabawianą jego historiami. I tylko jego, o czym świadczyła cała tak nastrojowa sytuacja, jak i charakterystyczny, nieco „mruczący” sposób w jaki za każdym razem wymawiała jego imię.
-To wynik zdrad wasali. Zbuntowali się oni przeciw daimyo klanu, sprzeciwiając jego decyzjom. Hachisuka Sonoske-sama skazał ich na śmierć niegodną samuraja. Bo czyż zdrajcy nie zasługują na inną. W swej łaskawości zezwolił ich bushi na zachowanie statusu samurajów, w zamian za przysięgę wierności. A oni, albo wybrali honorową śmierć, albo skorzystali z łaski daimyo, albo uciekli tracąc imię. Jak Kojiro właśnie. Rodzina Tashiro wybrała bunt i dlatego została...- tu przerwał i zamyślił się.- Nie chcę cię wprowadzać w błąd. I nie chcę mówić nic złego o... moim sensei i sempai. Nie byłem naocznym świadkiem wielu zdarzeń.
-Jeśli nie chcesz, to nie musisz, Yasuro-san – niedostrzegalnie dla niego brew jej drgnęła lekko odzwierciedlając wewnętrzne niezadowolenie, że coś jej właśnie próbowało umknąć.
Palce kobiety zawitały raz jeszcze na kręgosłup samuraja i tym razem zmysłowo powiodły po jego linii w stronę karku i barków. Zabawiły na dłużej na obojczyku i tworzonym przez niego zagłębieniu. Dopiero gdy poświęciły tym miejscom skwapliwie wystarczająco dużo uwagi, to wyciągnęły się ku jego klatce piersiowej i zaczęły ją gładzić z wolna.
-Wszak nie będę Cię do niczego zmuszać tylko po to, by nakarmić mą niemądrą, niewieścią ciekawość – powiedziała Leiko z rozbawieniem nieumiejętnie, choć niekoniecznie nieświadomie, skrywającym jej rozczarowanie w głosie.
Z racji tego, że swoimi rękami dalej sięgała, to niejako tłumaczyło powód dla którego pochyliła się trochę do przodu. Dodatkiem do tego tylko było całkiem bezinteresowne posłanie szeptu, który połaskotał mężczyznę w ucho -Ne?
-Rodzina Tashiro została w większości wybita. Bez litości. I starcy i kobiety i dzieci. Ponoć zginęli bez wiedzy daimyo.- szepnął cicho i bardzo smutnym głosem. Najwyraźniej ten fakt, był bolesnym cierniem w sercu samuraja.
-Kto… - jęła wypowiadać już kolejne pytanie, acz przerwała i z westchnieniem głową potrząsnęła przypominając sobie o tak ludzkich odruchach jak współczucie, na które czasem przychodził czas w rozmowach. A ono wraz z wiernie oddaną skruchą bywało w stanie dalej przebiegle popchnąć wysysanie informacji - Iye, znowu tylko przywołuje do Ciebie przykre wspomnienia. Nie powinnam, gomen.
W ponurym milczeniu kontynuowała jeszcze to swoje prawie oplatanie go rękami, aż w końcu od niechcenia, z wyczuwalnym ociąganiem zaczęła je cofać ku sobie. Jedną zatrzymała na ramieniu Yasuro, ledwo co muskając opuszkiem kciuka jego szyję.
-Gome że pozwoliłem zejść rozmowie na tak smutne tematy.- rzekł znienacka Yasuro, przepraszając.- Jestem jednakże pewien, że występ aktorów dziś wieczorem pozwoli ci zasnąć z uśmiechem na ustach. Namiestnik tego miasta, mówił że ich przedstawienie jest wzruszające.
No tak. Biedny młody samuraj naiwnie wierzył, że to on nadawał ton rozmowie. To przypomniało Leiko o Kirisu. Płomień i samuraj bardzo się od siebie różnili, ale w jednym byli podobni. Zupełnie nie znali natury kobiet i sztuki flirtu.
-Oh, nie mogę się już doczekać ich przedstawienia. Wszak należy nam się taka beztroska chwila rozluźnienia i zapomnienia – odparła tworząc swym dotykiem kółeczka i wszelkie bliżej nieokreślone, bezwiedne kształty na skórze mężczyzny -Bo też się wybierasz, prawda? Yasuro-san?
Przechyliła się swym ciałem i podparła się drugą ręką o matę na podłodze, aby móc z nieśmiałych uśmiechem spojrzeć na jego twarz – I czujesz się jeszcze gdzieś spięty?
Młodzian zaśmiał się tuszując zażenowanie.- Czuję się spięty, ale są to miejsca, gdzie nie sięgają twoje paluszki Leiko-san.
-To brzmi prawie jak wyzwanie.. – mrukliwie i z lekkim rozbawieniem wymieszanym z zaintrygowaniem odrzekła łowczyni, tym razem bawiąc się w zaplatanie kosmyka włosów samuraja na swój palec wskazujący -I gdybym nie zabrała Ci już wystarczająco dużo czasu, to z chęcią bym je podjęła.
Podniosła się i kilkoma szybkimi ruchami wygładziła kimono. Następnie obeszła Yasuro i stając przed nim skłoniła się wdzięcznie, dłonie wspierając delikatnie o swe uda -Tymczasem jednak zbliża się sztuka, a przecież nie wypada się spóźnić.
Sugestie Leiko wyraźnie peszyły młodego samuraja, a może i coś więcej. Przecież nie wszystkie spojrzenia Yasuro na Leiko były uprzejme. Niektóre wędrowały po jej ciele z utajoną lubieżnością. Był jednak zbyt dobrze wychowany by zrobić coś śmiałego i zbyt niedoświadczony by zrobić coś prowokującego, acz w granicach etykiety.
-Dlatego pozwolisz, że będę ci towarzyszył podczas tego wieczoru Leiko-san.- rzekł w końcu, dodając po chwili.- Oczywiście by mieć pewność, że się nie spóźniłaś.
O tak... nie miał pojęcia, jak postępować z kobietą. I jak niedomówienia mogą budować gorącą atmosferę. Taki Płomyczek, dla przykładu, pewno nie omieszkały napomknąć dwuznacznie o tym, że towarzyszyłby jej tego i każdego innego wieczoru, zaś Kojiro.. on sam w sobie był podniecającym niedomówieniem. I o ile ten pierwszy nie bawił się w zbyt wiele subtelności, to gatunek męski zyskałby więcej, gdyby Yasuro brał w tej kwestii przykład z ronina. Jakże o wiele bardziej te słodkie gierki byłyby fascynujące, ale… jednocześnie o wiele bardziej skomplikowane w poszukiwaniu odpowiedniej dźwigni w jego umyśle.
Sama Leiko będąca ponętnym źródłem jego zakłopotania, była w pełni świadoma tych niezręcznych reakcji jakie wywoływała w może nienawykłym do takiego traktowania samuraju. A chociaż nie odczuwała do niego jakiegoś głębokiego pożądania i jej zainteresowanie nim było czysto praktyczne, to takie ataki z jej strony jak ten jej masaż, były całkiem dobrymi krokami prowadzącymi do ugniecenia sobie glinki.
Trwając w lekkim pochyleniu przyciągnęła spojrzenie Yasuro ku głębiom swych własnych oczu i rzekła z niewinnością, której odbicia brakowało w jej tęczówkach -Ależ oczywiście. I jakże mogłabym odmówić takiej kuszącej propozycji?
Wyprostowała się i obróciła, po czym wyswobadzając pojedynczo stopy z zakotłowanego w tym ruchu ogona tworzonego przez koniec jej stroju, ruszyła ku drzwiom. Nim jeszcze je choćby uchyliła, to przez ramię zerknęła na mężczyznę z tymi to słowami -Miło, że tak o mnie dbasz w tej naszej niedługiej podróży, Yasuro-san.
-Hai...to mój obowiązek.- odparł samuraj uśmiechając się do łowczyni.
Leiko nic więcej nie powiedziała, tylko spojrzenie opuściła oraz kącik warg wzniosła w smutnym zawodzie. Obowiązki obowiązkami, a umiejętnie prowadzona rozmowa z kobietą była już innym kunsztem, nie dla wszystkich dostępnym. Taka jej reakcja nasuwała na myśl wrażenie, że młody samuraj w pełni oddany swej służbie klanowi kiedyś może się obudzić i stwierdzić z żalem, że z jego winy umknęła mu tak kusząca i pociągająca istota. Umknęła, podobnie jak w tym momencie, gdy rozsunęła obie części drzwi i cicho wysunęła się na korytarz, aby na zewnątrz poczekać na swego dzisiejszego towarzysza.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 25-02-2011 o 19:07.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem