Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2011, 22:24   #82
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Patrzyła na pochód wynędzniałych ludzi i docierało do niej, co się wydarzyło. Uwolnili bezbronnych, zrobili autentyczny dobry uczynek. Odnalazła wzrokiem Evrosa jeszcze, kiedy rampa wejściowa opadała w dół. Zdawało się bardzo powoli. Ale potem nie mogła już oderwać wzroku od wynędzniałych ludzi. Płacząca kobieta o sklejonych brudem włosach i oczach zaropiałych jak u psa, za to z brzuchem wskazującym na zaawansowaną ciążę, chłopak, może szesnastoletni z gnijącą świeżą blizną przebiegającą przez całą długość skroni i policzka, półnagi mężczyzna w sile wieku tulący do piersi kawał deski. Nie rozumiała. Skoro dla Beliaha to nie byli ludzie, skoro to miał być towar, dlaczego tak go zaniedbano? Pobladła. Zbielały jej nawet zaciśnięte wargi i rodowe tatuaże. Ale patrzyła. I zapamiętywała. W tej chwili pozwalała, żeby opanowała ją mściwa krew Mercourich.

- Zabiję sukinsyna – powiedziała to głośno i wyraźnie.

Potem jedna z kobiet podbiegła do Sorena. Tajemnica pilota lekko uchyliła się przed nimi. Jakieś dziwne uczucie ulgi opanowało na moment Aspazję. Drobna, śliczna dziewczyna była jedną z garstki tych lepiej wyglądających i baronówna chciała widzieć w tym jakiś znak, że niektórych zdążyli naprawdę ocalić. Nim niewola strawiła ich dusze.
Soren przeprowadzał swoją rozmowę. Mieli chwilę przed wyprawą w głąb behemota. Szybko opowiedziała o znaleziskach i o tym co zeznał wypuszczony jeniec. Miał szczęście, że dała mu słowo, teraz nie byłaby do tego skłonna.
- Mów – zwróciła się do Alberta. - Co musimy wiedzieć o Beliahu?

Na Rybce kazała zostać Nadii, Nicodemusowi i Deanowi. Dean i Nadia nieźle radzili sobie z bronią i w razie czego obydwoje daliby radę pilotować statek, Dean zapewne, jak sam twierdził, całkiem nieźle, choć nie z takim talentem i finezją jak Soren. Nicodemus został w jej królestwie, laboratorium medycznym, aplikując wycieńczonym podstawowe leki.
Najważniejsze, co miała do dodania w tej rozmowie Aspazja zawierało się w jednym zdaniu.
- Beliah ma umrzeć – przy tych słowach nie drgnęła jej nawet powieka – Najlepiej żeby umierał długo.

Oczywiście nie uszły jej uwadze zaniepokojone spojrzenia wyzwolonych. Choć do niej żaden z nich nie śmiał się odezwać. Jakby od razu, bezbłędnie wyczuwano w niej arystokratkę, tą, która płaciła. Aspazja nie zmniejszała tego dystansu. Zresztą jej zacięta mina przepłoszyłaby nawet dziecko. Choć na szczęście dzieci wśród zniewolonych nie było.

Wiedziała, że to niedobrze, że na Rybce nie zostaje nikt z najlepiej wyszkolonych żołnierzy. Pierwszy raz żałowała, że nie zwerbowała większej załogi.

Przeprowadziła na osobności trzy krótkie i szybkie rozmowy. Pierwszą z Evrosem. Pociągnęła zaskoczonego Hazata za sobą do pustej kajuty Nicodemusa.
- Evros, może byś został na pokładzie?
Zdziwiony tak nieoczekiwanym pytaniem, ledwo zdobył sie na krótkie: - Dlaczego?
Jej twarz odkąd zobaczyła byłych niewolników właściwie nie zmieniła wyrazu. Zaciśnięte usta, nieobecne spojrzenie, rumieniec na bladych policzkach. Furia.
- Bo zostają tylko Nadia, Nicodemus i Dean. Dziewczyna, kapłan i … Dean – z wyraźnym trudem, przelotnie się uśmiechnęła. – W razie jakiegoś niebezpieczeństwa, nie ma nikogo, kto umie sobie z nim radzić. Nie chcę by to było na daremno. Ten ratunek.
- Zostaw Sorena, albo tego akolitę, ale nie mnie... nie pozwolę iść Ci samej. Choćby cały ten statek miałby szlag trafić. - Odpowiedział wyraźnie wzburzony.
- To… Dobrze…
Przez chwilę w milczeniu patrzyła na Hazata. Miała wielką ochotę przytulić się do tego mężczyzny, poczuć jego ciepło i zapach i przez chwilę tylko o tym myśleć. Albo chociaż go pocałować.
- Nie mogę im tego rozkazać – powiedziała zamiast tego.- Obydwaj traktują sprawę osobiście. Mogłabym jedynie Kano. Ale Kano to z kolei maszyna do zabijania. Musi iść. Powiem Deanowi, że w razie zagrożenia mają startować nie oglądając się na nas.
Po tych słowach odwróciła się żeby wyjść. Stanowczo, od razu, bo to nie miała być chwila uniesień tylko moment, kiedy Aspazja Mercouri wymierza sprawiedliwość. Ale się nie udało.
- W ogóle mnie nie znasz… nic nie wiesz… - zabrzmiało zbyt smutno, więc się uśmiechnęła.
- Strasznie długo nie było tej łączności. Martwiłam się o ciebie.

Drugą rozmowę odbyła z Nadią i Nicodemusem.
- Gdybym zginęła – roześmiała się widząc miny obojga – No, wydaje mi się, że moje słowa przy dwojgu świadków mają moc testamentu?
Nicodemus kiwnął głową.
-Jednak byłoby lepiej gdybyś nie zginęła.
Uśmiechnęła się.
- No właśnie. Bo to najlepszy uczynek w moim życiu –zrobiła nieokreślony ruch ręką ogarniający całą Rybkę- Ten ratunek. I nie chciałabym, żeby został zaprzepaszczony.
- Masz – wręczyła Nicodemusowi mały kluczyk – Mam sejf w kajucie. Znajdziesz. Hasło to – wyszeptała coś na ucho spowiednikowi, ten skrzywił się z niedowierzaniem. Aspazja zachichotała. – Wypłaćcie wszystkim kwotę niezbędną na ich powrót do domu i przeżycie w czasie drogi. Choćby to było na drugim końcu galaktyki.
Kusiło ją powiedzieć więcej. Zrobić teraz słowny dar na rzecz zakonu Nicodemusa, żeby potem Juliusz musiał się tłumaczyć, żeby była afera i śledztwo.

Ale siostra
Taka jak ona
Nie dodała nic więcej.

Trzecią rozmowę odbyła z Deanem.
- Jeśli nie będzie z nami kontaktu radiowego i uznasz że Rybka jest zagrożona wiejcie. Nie czekając na nas. To rozkaz.
Dean skrzywił się. Aspazja również.
- Och, nie udawaj, przecież nie kochasz nas tak bardzo, żeby narażać swoją piękną Szybka Rybkę. Zresztą Szare Twarze wypłacą ci całą należność, dyspozycje zrobiłam dawno. A ocalisz tych ludzi. –na jej twarzy znowu pojawił się grymas który miał być uśmiechem – Jeszcze szlachectwo od szejka dostaniesz.
Co właściwie było nową myślą. Bezczelną a takie lubiła. Musi zapytać Sorena, Nadii czy Nicodemusa czy zależy im na szlachectwie. Jeśli to przeżyją może naprawdę będzie można ubiegać się o jakiś tytuł.

***

Nie było czasu na naradę. I nie byli w nastroju do negocjacji. Przeszli do ataku korzystając z zaskoczenia tamtych.
Baronówna wyczuliła wszystkie zmysły. Powinna trzymać się z tyłu, ale nie potrafiła. Nie wyglądała na poważne zagrożenie i to chciała wykorzystać. Spokojnie, idąc wciąż do przodu w kierunku pirata, z zimną krwią wymierzyła i strzeliła. Celowała w brzuch.
Trafiła. Wokół pirata przez chwilę migotała osłona tarczy, ale nie wytrzymała ataku. Pocisk trafił w cel. Strzał odrzucił Beliaha tak, że padł na wznak nakrywając się nogami.
Dopiero wtedy baronówna szukała schronienia za jedną z wielkich rur. Zmieniła broń. Chciała walki w zwarciu, jataganem.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline